A oto i bonus specjalny, jaki przygotowałam dla was kasztanki, w ramach pierwszych urodzin tego bloga!
Jest to bonus pod tytułem "Gdyby blog miał być filmem"
Mam nadzieję, że wam się spodoba ^^
Bickslow : Oczywiście podziękowania dla Alex, która okazała się być niezwykle pomocna przy tworzeniu tego.
Miłego czytania ^^
~*~
WIELKI CASTING DO FILMU WYTWÓRNI „RENEÉ” PT. „BO WRÓŻKI TEŻ MOGĄ
KOCHAĆ”
- Dzięł
dobły – powiedział chłopak, który stanął przed reżyserką, szefową i
właścicielką wytwórni w jednym.
A Reneé
z niesmakiem wpatrzyła się w postać młodzieńca, który najpewniej przylazł spod
mostu. A przynajmniej o tym świadczyły jego ubrania i odór alkoholu.
- Czemu
miałabym ci dać tą rolę? – spytała dziewczyna, opierając buty o stół i
zakładając nogę na nogę.
Kamerzysta,
czyli Bickslow, któremu powierzyła operowanie kamery z sobie tylko znanych
powodów (albo raczej tylko im znanych powodów… Nikt nie wnikał jak ją
przekupił…) spojrzał zaś z niesmakiem na zachowanie szefowej.
- Bo ja
chcę być bogaty i resztę życia spędzić nie trzeźwiejąc – odpowiedział,
wyjątkowo płynnie jak na swój nie do końca trzeźwy stan.
- Jak
masz na imię?
- Datsu
Nragneel.
- Masz
różowe włosy, to dobrze. Bierzemy cię, to zaoszczędzimy na peruce. Następny!
- Jak
się nazywasz?
- Paris
Hilton – odpowiedziała dziewczyna, która stała teraz przed szefową, niespecjalnie
przejmując się castingiem i coś wstukując w swoim rushoffiutkim telefoniku.
- A
czemu miałabym ci dać rolę Lucy Hearfilii?
- Bo,
tak, ja sobie tak uważam nie, że ja bym się na nią nadawała no bo w końcu, no
nie, blond i w ogóle – odpowiedziała, dalej coś wstukując w telefonie.
Bickslow
wiedział, że to się źle skończy.
-
WYPIE*DALAJ! – wrzasnęła Reneé na cały swój donośny i mocny głos, obdarzając
Paris pięknym i epickim kopnięciem prosto w twarz, który sprawił, że dziewczyna
wykoziołkowała z Sali castingowej.
- Jak
dla mnie kop godny Leonidasa – stwierdził, oddając jej kubek, który wręczyła
mu, by przypadkiem nie wylać ani kropli swej herbaty o smaku pomarańczy, rumu i
winogron.
- Czemu
tobie mam ci dać rolę Lucy, moja droga Hucy Leartfilio? – spytała Reneé. A choć
zdawało się, że mówiła przyjaźnie, Bickslow wiedział, że dalej jest wkurzona po
wykopaniu z Sali Paris.
- Potrzebna mi kasa, by zrobić sobie operację plastyczną i
zmienić wygląd. FBI mnie ściga, więc wiesz…
Reneé przyjrzała się dziewczynie, która rzeczywiście,
przypominała cycastą posturą i blond włosami Lucy. Znowu oszczędność na
perukach? Walić FBI, kasa na drzewach nie rośnie!
- Bierzemy cię.
- Ty jesteś…?
- Fray Gullbuster – odpowiedział blady, chudy chłopak z
podkrążonymi mocno oczami.
„Ćpun” – taka była pierwsza myśl Reneé, kiedy na niego
spojrzała.
Ale cóż, każdemu należy się szansa, prawda?
- Czemu chcesz tą rolę?
- Będę grać Gray’a za dragi – sapnął chłopak.
A szefowa przyjrzała mu się uważnie, kalkulując. W sumie to
tak mu raz na jakiś czas fundnąć narkotyki to wyjdzie taniej, niż wydawać na
niego całą fortunę, by łaskawie pojawił się na planie i powiedział parę zdań. A
bladość skóry idzie przykryć pudrami.
- Bierzemy cię.
- Kogo teraz? – spytała Reneé, upijając po chwili herbatki
swojej, spoglądając na listę ról do których musiała jeszcze zwerbować aktorów.
- Przydałoby się kogoś na Gajeela wziąć – stwierdził
Bickslow, mimo że tą listę miała tuż przed oczami.
Kolejka osób chętnych do ról zmniejszała się z każdą chwilą
coraz bardziej. Głównie przez to, że Reneé tak a nie inaczej wybierała osoby do
ról. Większość nie zdążyła zaprezentować sowich zapewne niebywałych
umiejętności aktorskich, a już musiała opuścić plan z pustymi rękoma i
zapłakanymi buźkami.
Smutne.
Zamieszanie zaczęło się jednak dopiero, kiedy grupka dresów,
zupełnie dla zabawy, wbiła na plan.
I nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie…
- Masz tą rolę! – krzyknęła Reneé, wskazując na jednego z dresów,
wysokiego chłopaka o czarnych włosach.
Gajeela Redfoxa miał zagrać niejaki Rajeel.
- Więc mam ci dać tą rolę?
- A spróbowałabyś nie.
Dwie dziewczyny piorunowały się nawzajem wzrokiem. Reneé
była nieustępliwa i twarda, jednak jej przeciwniczka, czerwonowłosa piękność,
również słaba nie była i swym srogim spojrzeniem godziła prosto w oczy
szefowej.
Walka na spojrzenia długo nie trwała. Reneé zaśmiała się,
machnęła scenariuszem i zaklaskała.
- Idealnie! Masz rolę Erzy!
Tytanię zagra w tym filmie nikt inny jak Srza Ecarlet.
- Bo ja zawsze marzyłam o tej roli i przygotowywałam się do
niej całe lata! – powiedziała Luvia Joxer, która głos swój miała jednak tak
mocny i donośny, że aż Reneé i Bickslow musieli zatkać uszy dłońmi, by uchronić
się przed chwilową głuchotą.
- Cóż… - odchrząknęła Reneé, odsłaniając uszy i kręcąc
głową. – Głos masz akurat dobry… Powiedz „Gray-sama”.
- Gray-sama! – pisnęła dziewczyna tak idealnie naśladując
Juvię, że aż szło uwierzyć, że to naprawdę ona.
- Masz tą rolę! Ludzie, wezwijcie lekarza, nie słyszę
swojego głosu…
- To został jeszcze Happy… - stwierdziła Reneé, odhaczając
kolejną rolę w scenariuszu, do której postaci znaleźli aktora.
Tutaj się zaczynały schody. Bo gdzie człowiek znajdzie
takiego gadającego kota?!
- Ja! Ja! Weź mnie! – krzyknął ktoś, przepychając się przez
tłum wychodzących, niedorobionych aktorów, których starania odrzuciła jakże
brutalnie.
A z tego tłumiku wyskoczył… Osioł! Który podbiegł zaraz do
Reneé, szczerząc się jak głupi!
- Patrz, ja gadam! Idealnie nadaję się do tej roli! No weź
mnie!
- Jesteś… Osłem… Uciekłeś z planu Shreka, prawda? – spytała
Reneé, wpatrując się w zwierzaka z niechęcią.
- Tak! Ale mogę grać też tu! Jestem stworzony do roli
Happy’ego!
- Ty?! Stworzony?! – prychnął Kot w butach, który dołączył
się do nich iw skoczył na biurko szefowej zuchwale. – Tyś osioł jest! A ja… Jam
ci jest kot prawdziwy, co gada jak człowiek! Któż lepszy byłby do tej roli, jak
nie ja?!
- Ja jestem lepszy!
- Zaprawdę nie, bo ja!
Nie trzeba było długo czekać. Dwaj aktorzy, zbiegli z planu
Shreka, szybko rozpoczęli bój na śmierć i życie o to, któremu z nich przypadnie
rola.
Kto lepiej zagra Happy’ego? Kot w butach czy też Osioł?
A żadne z nich. Bo i tą dwójkę Reneé brutalnie wykopała.
~*~
Rozdział 4 : Bal
- Dobrze, ubierz po prostu tą kieckę, a jak będziesz gotowa
to mów – powiedziała Reneé, wręczając aktorce od Lucy sukienkę. I wróciła na
swoje miejsce na krześle reżysera, jednocześnie poganiając wszystkich dookoła
do roboty.
Hucy, z suknią w rękach, udała się do swojej garderoby, by
przygotować się do swojego występu i przy okazji powtórzyć swoją rolę.
- No, dalej… - mruknęła, starając się naciągnąć sukienkę,
która jednak okazała się być nieco przyciasna…
Pociągnęła jeszcze raz, mocno. I usłyszała odgłos dartego
materiału.
A kiedy spojrzała w dół, dostrzegła resztki sukienki, która
zbuntowała się przeciwko tak brutalnemu traktowaniu i… Po prostu się podarła.
~*~
Rozdział 17 : Przyjaciel
- Uwaga, będziemy odpalać fajerwerki, wszyscy na miejsca! –
zarządziła Reneé, stojąc obok kamerzysty Bickslowa z megafonem w dłoni i
obserwując, jak Datsu z Hucy, odkrywając swoje role Natsu Dragneela i Lucy
Heartfilii, wspinają się na „wzgórze”, na którym przedstawiona miała zostać
scena ich pocałunku.
Kiedy tylko wszyscy zajęli swoje miejsca, a pozostali
aktorzy usunęli się z planu, zostawiając wolne pole dla naszej słodkiej parki,
Reneé dała znać, by zacząć.
- Powiesz mi w końcu, po co mnie tu przyprowadziłeś? –
spytała Hucy, ściągając buty na obcasach i trzymając je w dłoni.
Zaraz potem usiadła obok Datru, który już zajął swoje
miejsce na sztucznej trawie.
- Zaraz zobaczysz – powiedział, uśmiechając się szeroko.
- Ty, przynieś mi herbatki – szepnęła Reneé do jednego z
pomocników przy planie, a ten zaraz pognał w stronę bufetu. – I fajerwerki.
Reszta pomocników skinęła głowami i odpalili fajerwerki.
Specjalnie dla tej akcji odgrywali scenę pod nocnym niebie, by zapewnić jak
najlepszy efekt!
Lont zasyczał, kiedy go podpalono. Chwila moment i…
Dziesiątki kolorów wyskoczyły w powietrze, sycząc i
strzelając głośno, zawirowały pełnym gracji okręgiem i… Po chwili, tracąc
kierunek swojego lotu, poleciały z hukiem w dół, by wbić się głośno i z
trzaskiem w bufet, niszcząc stoły, kubki, talerze i rozrzucając na całą podłogę
planu przekąski i napoje.
- Moja herbatka! – wrzasnęła zrozpaczona Reneé, całkiem nie
przejmując się zniszczeniem ujęcia, które jeszcze niedawno było tak piękne.
~*~
Rozdział 37 : Ślub
Ujęcie było perfekcyjne.
Datsu i Hucy, odgrywając swoją rolę przed ołtarzem naprawdę
wyglądali jak para zakochanych. Aktor grający kapłana wygłaszał swój monolog,
który w późniejszych wersjach pewnie zostanie wycięty, ale kogo to obchodziło?
Miał swoją gadkę to ma mówić.
Było po prostu idealnie.
A pamiętając ciągłe wpadki, było aż zbyt doskonale… Tak
dobrze, że to aż niepokojące…
Kiedy jednak już dochodzili do słów przysięgi, Reneé
pozwoliła sobie zapomnieć o ciągłych niepowodzeniach i skupić się na
podziwianiu pięknej sceny…
- Darmowa wódka! – wrzasnął ktoś, a Hucy i Datsu zamarli z
ustami dosłownie parę milimetrów przed symbolicznym, małżeńskim pocałunkiem.
Na plan wbiło kilku żuli, którzy podbiegli zaraz do „Sali
weselnej”, porwali „wódkę” zapewne myśląc, że to prawdziwa wódka. A potem
uciekli, rechocząc jak głupki.
I kolejne perfekcyjne ujęcie zostało zniszczone, w
akompaniamencie odgłosu dartego papieru, kiedy Reneé, wkurzona tym wszystkim,
darła scenariusz.
~*~
Rozdział 65 : Poród
- Iiiiii… Akcja! – krzyknęła Reneé przez swój megafon,
siadając sobie na stołku reżysera i wpatrując się w plan gry, rozciągający się
przed nią.
Korytarz szpitala został przygotowany idealnie. Aż sama
miała wrażenie, że te ściany, podłogę, krzesła wyrwano po prostu z prawdziwego
szpitala i wstawiono na plan.
Juvia z doczepionym, ciążowym brzuchem, pojękując jak na
dobrą aktorkę przystało, została zabrana na wózku do „Sali porodowej” przez
randomowych pracowników na planie.
Bickslow, stojąc za kamerą, obrócił ją w stronę Fraya, który
oczywiście pozbawiony koszuli, miał teraz odegrać swoją rolę Gray’a
Fullbustera.
- Kto jest ojcem dziecka? – spytał aktor lekarza, wychodząc
z Sali, za której drzwiami dopiero co zniknęła „ciężarna” aktorka, siadająca
teraz na wygodnej kanapie, znajdującej się poza polem widzenia kamery i
ściągająca doczepiany, ciężarny brzuch.
- J-ja – odpowiedział Fray, zająkawszy się przy tym jak
aktor pierwszej klasy.
- Dobrze, nie zwal tego teraz… - syknęła Reneé pod nosem,
obserwując, jak wciągają go do „Sali porodowej”. Musi teraz zemdleć i…
- Karetka! Wezwijcie karetkę! – ryknął ktoś głośno
Gray „mdlejąc” za bardzo uderzył się w głowę.
I teraz musieli przenieść się do prawdziwego szpitala.
Rozdział 65 : Poród (cz. 2)
Fray padł na kolana, Datsu potknął się o własne nogi, Rajeel
zjechał po ścianie na podłogę. A Hucy i Mevy zaczęły płakać.
Tak, wszyscy idealnie odgrywali swoją rolę! W końcu, bo tego
scenariusza po dwudziestej chyba próbie po prostu miała dość!
Ale siedząc na swoim krześle reżysera z megafonem w jednej
dłoni i kubkiem herbaty w drugiej Reneé z zadowoleniem przyglądała się
staraniom aktorów, by jak najlepiej odegrać swoją rolę.
- Szefowo, mamy problem… - usłyszała przyciszony głos przy
uchu i dziewczyna obejrzała się na stojącego obok Jreda, który, z braku dla
siebie roli w tej scenie, kręcił się dotychczas przy barze w towarzystwie Slfman’a,
Daxusa i Cisci.
- Co jest? – spytała Reneé, która drgnęła wraz z
przeszywającym uszy krzykiem Luvii. Dobrą była aktorką… I dobry głos ma,
cholerka.
- Chodzi o Koriego i…
- GDZIE WNUK MÓJ JEST, JA SIĘ PYTAM?! – Wydarła się jakaś
baba, która wdarła się na plan bez ostrzeżenia, kipiąc wręcz z wściekłości i
nie zważając na ludzi kręcących się dookoła, których po prostu odpychała na
boku brutalnie.
Kto by pomyślał, że taka babcia ma tyle siły…
Zaraz…
- Przecież to jest… - zaczęła Reneé, ale nie dokończyła, bo
oto Królowa Elżbieta II weszła do „szpitala”, nie zważając na pełne ogłupienia
i osłupienia spojrzenia aktorów.
Aż w końcu wyszła, niosąc w rękach dziecko, które miało
pierwotnie odegrać rolę Koriego.
- Mojego Georgusia mi brać będą, łotry i niegodziwce jedne,
ale nie martw się, babunia już jest przy tobie, mój mały skarbie kochany –
mówiła, z całą swoją dostojnością wychodząc z planu.
~*~
Rozdział
73 : Księżyc
Miało
być tak idealnie…
Po
licznych żądaniach widzów wytwórnia „Reneé” przystała na projekt sceny
ukazującej +18 z udziałem Gajeela i Levy. Oczywiście Rajeel i Mevy, ich
aktorzy, z początku upierali się, że nie chcą odgrywać czegoś takiego.
Co
dziwne, po zamknięciu ich przez Datsu na godzinę w jednej garderobie
sam-na-sam, zmienili zdanie.
Nie
była ciekawa, co takiego między nimi doszło, że nagle się zgodzili. Ważne było
to, że uda się zaspokoić zbereźne rządze widzów.
To był
idealny plan. Półmrok, sztuczne światło księżyca, cisza… Idealnie!
-
Świetnie – powiedziała Reneé podchodząc do kamerzysty. I korzystając z
panującego na planie półmroku wsunęła dłoń w kieszeń jego dżinsów, która to
była zaś na jego tyłku.
Nie,
żeby Bickslow jakoś specjalnie się nie zgadzał na to obmacywanie.
A magię
chwili, oczywiście tej rozgrywanej przez Rajeela i Mevy, zepsuło nagle głośne
miauczenie.
Wszyscy
zapomnieli o rolach i spojrzeli na Kittlera, który wskoczył wprost na plan,
miaucząc donośnie do księżyca.
-
Kittler… - zaczęła Reneé, biorąc megafon i przystawiając go do ust. Następną
część swojej wypowiedzi wykrzyczała. – POMYLIŁEŚ PLAN GŁUPI KOCIE!
A
zwierzak usiadł, patrząc na reżyserkę ze zdziwieniem.
-
Serio? O kur*a… - miauknął po ludzkiemu, unosząc łapkę i miziając się za uszko.
-
Kocie, nie klnij… - warknęła gniewnie Reneé, a zwierzak sycząc wściekle uciekł
między aktorów.
~*~
Rozdział 79 : Rzeź
Sztuczna krew lała się wszędzie.
Przez wzgląd na dużą ilość aktorów i terenu, jaki musieli
zająć do ukazania tej akcji, całą scenę rozgrywali na dworze.
Aktorzy „bili się”, „dźgali mieczami” i „nawalali magią”
której nie było, bo dodana zostanie dopiero w efektach komputerowych.
Ale wracając do aktorów. Podczas ich „walki” wszędzie
dookoła lała się sztuczna krew, dodająca efektu i dramatyzmu. Wszyscy byli w
niej ubabrani. Ale, żeby nikogo nie zniesmaczyć, miała ona smak truskawkowy!
Może dlatego Jree i Daxus, którzy nie mieli swojej roli na tym planie, teraz
siedzieli popijając właśnie ten sok truskawkowy, który wyglądał iście jak krew.
Oczywiście Reneé tego nie widziała, bo była zbyt zajęta
aktorami, którzy „nawalali się” dokładnie tak, jak przewidział to scenariusz.
Jednak kiedy sztuczna krew się skończyła, zgadnijcie przez
kogo, trzeba było wymyślić coś innego. A aktorzy, nie chcąc denerwować szefowej,
która była już wystarczająco wkurzona za ciągłe błędy, postanowili szybko to
zatuszować i wykorzystać coś innego jako sztuczną krew.
Pech chciał, że w pobliżu tej dwójki znalazły się resztki
spaghetti. A oni zaś uznali, że czerwony sos bolognese idealnie nada się na
zastępstwo dla soku truskawkowego.
Nie przewidzieli jednak, że wraz z sosem na plan dostaną się
resztki makaronów i warzyw, które poutykały we włosach i ubraniach aktorów,
powodując u Reneé niemalże zawał.
Morał z tej bajki jest krótki i niektórym znany, nie rób nic
bez wiedzy Reneé, bo dostaniesz baty.
~Podobało się? Komentuj!~
Genialne !
OdpowiedzUsuńLałam jak głupia.A więc to tak powstała scena porodu, rzeź i wszystko inne.Gajeel i Levy, Wy niedobre Wy !No, koniec.A tak na marginesie, fajnie zamieniłaś imiona.Rozwaliła mnie Srza !
Pa !
YAY!! :D Świetne :) Wczoraj skończyłam po raz enty czytać twojego bloga ,a dzisiaj chyba znów zacznę :)
OdpowiedzUsuńNajbardziej rozwaliłaś mnie imionami :D
PA! ~~ Panda<3
Renee, ale żeś dowaliła XDDDDD Boskie to było. Srza... Weź nie mogę! * turla się po ziemi ze śmiechu* XDDDDD WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO RENEE! ;***
OdpowiedzUsuńSuper ci to wyszło... :3 Tak... Srza była najlepsza. xD Chociaż kot w butach i osioł też byli świetni. Ogólnie świetnie. A! Wszystkiego Najlepszego <333 Sto Lat... Sto Lat xD Dobra nie będę ci tu spamić ;3
OdpowiedzUsuń~~Pozdrawiam i ślę wenę - Aiko
Tak bardzo świetne! =3
OdpowiedzUsuńŚmiałam się jak głupia... I do tego Srza... ^^
Kot w butach i osioł... Paris Hilton... FBI... Moja droga, TO BYŁO EPICKIE!
A tak na marginesie... WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO I STO LAT! <3
Całuski, NyrimChan
wprost genialne ! xD
OdpowiedzUsuństronę otwierałam z wielkim bananem na twarzy a czytając.. brak słów xD
super xD osioł the best xD
sto lat sto lat i pozdrawiam xD
mysza715 ^^
Hai :D Doskonałe streszczenie wszystkich rozdziałów ^^
OdpowiedzUsuńCzyli ma sie rozumieć że odwieszaż bloga ?? Jeeeeeeeej :3
~ Marie
Nie mam pojęcia skąd bierzesz pomysły, ale ten z filmem jest świetny.
OdpowiedzUsuńCzytając przypominałam sobie wcześniejszą akcję :)
Niszczenie świetnych ujęć było przekomiczne, śmiałam się jak wariatka i skończyć nie mogłam :P
Ach te imiona aktorów ;) - nic dodać nic odjąć
Czekam na następne notki, pozdrawiam :)
Czytałam już to wcześniej, ale że oczywiście wtedy mało czasu miałam to nie skomentowałam :P (muszę się tego oduczyć, bo ostatnio co raz częściej to robię).
OdpowiedzUsuńTo się nazywa huczne obchodzenie urodzin xD Trochę spóźnione, ale co najważniejsze - wszystkiego najlepszego dla bloga ^.^
A ten rozdział specjalny był prześmieszny i aż poprzypominały mi się ciekawe sceny, momenty z opowiadania... jeśli do nich wrócę, to przez ten rozdział nie będę chyba mogła tego normalnie czytać. Przypominając sobie ten rozdział wątpię, bym opanowała swój śmiech xD
Płakałam ze śmiechu normalnie xD Paris Hilton, osioł i kot, Elżbieka i te spaghetti xD
OdpowiedzUsuńCudny ten rodzialik :D No świetne po prostu :D
Czekam na jakiś nowy dodatek z niecierpliwością :D
Nie jestem dobra w wyrażaniu opinii ale... cudowne xD
OdpowiedzUsuńNa twojego bloga dotarłam miesiąc temu, przeczytałam wszystko i Wow O.O, chyba zostaniesz moją mentorką.... czekam na kolejne wpisy bo się uzależniłam xD
Wpadnij do mnie na http://cana-i-diana.blogspot.com/ ( też o FT)
Hahahah, genialne :D
OdpowiedzUsuńNakręć tai film!
Mogę być Lucy, bo jedyne co mnie różni to to że nie mam dużych cycków B|
Dobra, czas się uczyć, a potem lecę na drugiego twojego bloga ;*
Nie skomentowałam? Jak ja mogłam ;n; a obiecałam ;n;
OdpowiedzUsuńNo dobra nadrobię to teraz.
"- Masz różowe włosy, to dobrze. Bierzemy cię, to zaoszczędzimy na peruce. Następny!" ach te oszczędzanie xD szkoda że ja tak nie potrafię xD
Gray jak zawsze ćpun ... cóż, worki pod oczami same się z siebie nie biorą xD
Paris w roli Lu? Nawet ja z moją bujną wyobraźnią sobie tego nie potrafię wyobrazić, dobrze że rolę dostała Hucy...tylko ciekawe za c ściga ją FBI? >.<
Gajeel dresem...Gajeel dresem...przyswajanie informacji w toku...
Srza...tu już lałam xD samo imię wystarczyło, że popłakałam się ze śmiechu :3
Gray-sama! Nie wiem czemu, ale naprawdę usłyszałam głos Juvii O.O chyba powinnam przestać po nocach oglądać anime, bo potem mam halucynacje o.o
Osioł i kot w butach...rozwalili mnie już zupełnie. Nawet nie wim jak mam to opisać :DD ze śmiechu leżałam na podłodze, a jak próbowałam wstać, to aż zrzuciłamm netbooka. O opisach "zzakulisowych" rozdziałów już nawet nie wspomnę, bo przez większość śmiałam się tak bardzo, że przez następne dwie godziny bolał mnie brzuch xD
Uwielbiam twojego bloga no normalnie cudo ;**** I zapraszam też na mojego bloga, to mój pierwszy i nie jestem w tym tak dobra jak Renia ale się staram. http://ona-zauroczona.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń