czwartek, 25 lipca 2013

80 : Tytania

Powrót smoka, mała! Powrót smoka!
Bickslow : Uspokój downa...
Mordka ^^
Jak już widzicie, wróciłam. Wybaczcie, że tak wolno mi idzie nadrabianie, no ale... Od wczoraj, od 20 jestem dopiero na kompie, no a spać też trzeba, nie ? :)
Ekhem... Please, don't kill me <3

~*~

Swąd spalonych ciał, odór krwi i wmieszany w to zapach potu był wyczuwalny nawet w tym pokoju wysoko osadzonym w jednej z wież gildii Sabertooth.
Zeref stał tuż przed nią, wpatrując si w pogrążoną w cieniu kaptura twarz. Była niższa, ale nie zadzierała głowy, by na niego spojrzeć. Wiedział, że nie zwracała nawet na niego uwagi. Bardziej pochłaniały ją głosy dobiegające z pola walki. Przeraźliwe wrzaski, rozpaczliwe i wojenne wręcz okrzyki, gniewne, ale też resztkami sił wykrzyczane zaklęcia.
Ziemia trzęsła im się wręcz pod nogami, jakby sama bała się tej potężnej wojny, która rozgrywała się bezczelnie na niej. Grunt wchłaniał sączącą się krew tak mocno, że pod koniec walki pewnie utworzy się tu krwiste bagno pełne trupów, poodrywanych kończyn i wnętrzności.
- Odejdź stąd – powtórzył Zeref, unosząc ręce i opierając dłonie na jej skroniach skrytych pod kapturem. Nawet teraz go nie słuchała. Nie zwracała na niego większej uwagi… - Odejdź i żyj. Chyba nie chcesz ginąć? Na marne? Po co ci to?
Niska kobieta w końcu drgnęła, wykazując jakiekolwiek zainteresowanie słowami Zerefa. Dostrzegł, jak jej głowa nieco się unosi, by mogła na niego spojrzeć. Cień cofnął się, ale tylko za prosty, niewielki nos. I jej puste oczy, które mógł dostrzec pomiędzy czarnymi niemal cieniami rzucanymi przez kaptur.
Jej usta, spękane i blade poruszyły się. Ale nie wydobył się z nich nawet najmniejszy dźwięk. Smocze przekleństwo, jakie jej dał dawny Smoczy Władca dalej na niej ciążyło, nie pozwalając, by najmniejszym słowem odezwała się do kogoś.
Ale Zeref wyczytał jej słowa z ruchu warg.
„Moim życiem są Wróżki. Nie mogę ich zostawić” – to mówiły mu jej usta, które zaraz przybrały słaby, smutny uśmiech, otoczony paroma, starczymi zmarszczkami.
Zeref cofnął się.
Powoli, rozważnie stawiając kroki, będąc dalej przodem do kobiety, która nie drgnęła nawet, kiedy ją puścił i kiedy odsunął się.
- Zawsze chciałem walczyć z Natsu. Chciałem wiedzieć, jak silny już jest – powiedział Zeref, opuszczając bezwładnie ręce wzdłuż boków. I kontynuował. – Ale teraz Natsu może poczekać. Nie bierz sobie tego do serca, dawna przyjaciółko. Ale najpierw zabiję ciebie – syknął, unosząc ręce, które powoli zaczął otaczać czarny cień jego potęgi. – Nie bój się, postaram się, by nie bolało… Aż tak.

~*~

Świst z prawej strony.
Jego ręka sama się poruszyła, w tak instynktownym ruchu. Skóra porośnięta żelaznymi łuskami bez trudu odbiła cienisty atak, którego… Tak bardzo znał.
- Rogue!? – z zaskoczeniem wpatrzył się w chłopaka, który stał przed nim w dość luźnej pozie. Cień, który wcześniej go zaatakował, wrócił do niego samego. Gajeel uśmiechnął się. – No patrzcie, kogo tu przywiało. Chcesz mnie pokonać?
Jego dawny uczeń i przyjaciel nie odpowiedział. Zamiast tego uniósł ręce.
I Gajeel już wiedział, co się stanie.
To był instynktowny ruch. To było coś tak bardzo znanego, wyrytego w jego pamięci po tych wszystkich latach, które spędził z Rogue…
Opierając ciężar ciała na prawej nodze odskoczył, lewą już wyciągając do tyłu, by znaleźć w niej oparcie po odskoku.
W miejscu, w którym przed chwilą stał, czarny cień przemknął po ziemi, jakby zły że jego ofiara zdążyła uciec. A potem wrócił do swojego pana.
- Nic się nie zmieniłeś! – zawołał Gajeel, szczerząc się wrednie kłami. I kiedy tylko jego stopy ponownie zetknęły się z ziemią, zamienił rękę w buławę, kierując ją szybko w stronę dawnego ucznia.
Ale jego atak nie sięgnął celu. Bo w ostatniej chwili cienie oplotły rękę Gajeela i z zadziwiającą szybkością pomknęły po żelazie w stronę jego ramienia.
- Jesteś o sto lat za młody, by mnie pokonać! – Gajeel zaśmiał się z istnym szaleństwem, kiedy cienie nie były w stanie zranić go przez żelazne łuski porastające całe ciało Żelaznego Smoczego Zabójcy.
Zupełnie, jakby Rogue też zdał sobie teraz z tego sprawę, cofnął cienie, uwalniając rękę Gajeela.
Ale prze kolejnym atakiem powstrzymał ich cichy pisk niedaleko. Oboje spojrzeli w tamtą stronę.
Levy, zamknięta w samym centrum walki nie była w stanie już dłużej walczyć. Nie tyle fizycznie, co psychicznie. Dociskając dłonie do uszu, jakby chciała się odgrodzić od szalejącej dookoła rzezi, krzyknęła znowu, kiedy pod jej nogami wylądowało rozchlastane ciało Jeta.
- Levy! – krzyknął Gajeel. Całkiem zmienionym tonem. Jego łuski zniknęły.
Rogue wiedział, że jego dawny mistrz był teraz odsłonięty i nieuważny. Wiedział, że gdyby zaatakował, wygraną miałby w kieszeni.
Tylko jedna chwila. Jeden atak…
Cienie pomknęły po ziemi przesączonej krwią. Przemknęły między ludźmi i pod nogami Gajeela, kierując się w inną stronę.
Aż dotarły do Levy.
- Zostaw ją! – wrzasnął Gajeel.
Ale Rogue nie posłuchał. Czarne cienie otoczyły Levy ze wszystkich stron i zamknęły jak w jakiejś bańce. Nie mogli jej dostrzec przez czarną warstwę cienia. A ona już nie mogła widzieć ani słyszeć tej wojny.
- Spokojnie – mruknął Rogue, opuszczając rękę. – Jest bezpieczna. Nic jej nie zrobię. Po prostu nie chcę, by cokolwiek cię rozpraszało podczas walki ze mną – powiedział.
Gajeel, jeszcze chwilę wpatrując się w czarną bańkę, uśmiechnął się lekko. Jego ramiona drgnęły, nim porosły je żelazne łuski.
- Wiesz, Rogue… Nie zapomniałem, jaki jesteś. I nie zmieniłeś się w ogóle – powiedział, odwracając się już do swojego przeciwnika. – Więc ci ufam, że Levy jest bezpieczna.
Gajeel nie zaatakował. Czekał na odpowiednią chwilę, kiedy Rogue zaatakuje, jednocześnie się przy tym odsłaniając. Dokładnie pamiętał, jak jego dawny uczeń walczy.
Ale, ku jego zdziwieniu, Rogue nie zaatakował. Tylko stał, z zamyśleniem wpatrując się w bańkę. Aż w końcu przeniósł spojrzenie w stronę Gajeela.
- Levy… Ma ładne imię – powiedział cicho. I przechylił lekko głowę w bok, jakby z ciekawością. – Twoja dziewczyna? Kochasz ją?
Gajeel zaśmiał się. Ale nie szaleńczo. Raczej dość luźnie. Tym bardziej, że pytanie, które zadał Rogue, całkowicie nie pasowało do zamętu bitwy między Wróżkami a Tygrysami.
- Bardziej niż kogokolwiek na tym świecie – odpowiedział z taką pewnością swojego uczucia, że Rogue aż się uśmiechnął, mimo wszystko szczęśliwy, że jego dawny mistrz znalazł kogoś, kogo pokocha bez granic.
- Cieszę się – powiedział. I jego uśmiech zniknął. – Ale o tym będzie trzeba kiedyś pogadać przy kieliszku, nie zaś w samym centrum bitwy.
- O ile to przeżyjemy – dodał Gajeel, uśmiechając się szeroko.
- Przeżyjemy – stwierdził Rogue.
I jego cienie, podporządkowane jego woli, pomknęły po ziemi w stronę Żelaznego Smoczego Zabójcy.

~*~

Było ciemno. I zimno. Mrok otaczał ją z każdej strony i nie byłą w stanie w tym wszystkim dostrzec nic.
Czy ona już umarła?
Czy już ktoś ją zabił?
Tak chyba byłoby lepiej. Nie mogła już wytrzymać tego wszystkiego, co się dookoła niej działo. Nie mogła już wytrzymać…
Dalej pamiętała widok Jeta. Jego rozchlastane ciało, poranione i całe we krwi. Jego ręce i nogi były spalone i wyglądały jak zwykła, sczerniała miazga… I ten swąd spalonego ciała, odór krwi…
Levy załkała w tej ciemności, dociskając dłonie do twarzy.
To było dla niej zbyt wiele. Chciała umrzeć.
Chciała już tego wszystkiego nie widzieć… Zostawić to wszystko za sobą i po prostu zapomnieć, odejść…
Czarny mrok otulał ją swym niewrażliwym, obojętnym zimnem.

~*~

Natsu z dzikim wrzaskiem skoczył w stronę swojego przeciwnika z pięścią w której płonął żywy, jasne ogień.
Jego atak w połowie swojej drogi zderzył się z wyprowadzonym przez przeciwnika kontratakiem. Pięści wbiły się w siebie nawzajem, a te dwie potężne siły sprawiły, że wszystkich dookoła zwalono z nóg, jakby tuż między tą dwójką wybuchła bomba.
Dwójka wrogów odskoczyła od siebie, zaryła butami o ziemię, by zatrzymać się i oprzeć tej sile, która zderzywszy się ze sobą odrzuciła ich.
Sting, szczerząc się, odarł wierzchem dłoni z czoła ślady krwi, ziemi i pyłu.
Natsu z tym swoim głupim wyszczerzem, uniósł ręce wysoko.
- Ale się napaliłem! – wrzasnął radośnie, zupełnie jakby zapomniał o wojnie dwóch gildii toczącej się dookoła.
Całe jego ciało zapłonęło.
Zaś ciało Stinga całe pokryło się bielą.
Nie zważając na nic, co było dookoła nich, skoczyli ku sobie, z tą żądzą walki i wygrania.

~*~

Droy przystanął na chwilę, dostrzegając coś, co napełniło go obawą.
W jednym miejscu ziemia utworzyła lekkie wzniesienie, zupełnie jakby ktoś ją tam dał specjalnie. A spomiędzy zimnych, przesiąkniętych krwią grud dostrzegł czerwone włosy.
Znał tylko jedną osobę z takim odcieniem na głowie.
- Erza! – krzyknął Droy, wyciągając z kieszeni nasiona i rzucając je na ziemię.
Momentalnie wyrosły z nich pnącza, które wbiły się w ziemię i odrzuciły ją na bok, powoli i żmudnie, ale nie przerywając ani na chwilę.
Aż w końcu udało mu się wyciągnąć spod ziemi Tytanię.
Nigdy nie chciał widzieć tej kobiety w takim stanie. Najsilniejsza, zwana nie raz Królową Wróżek, potężna i silna, która zawsze dawała im nadzieję i siłę…
Poległa…
Droy z rosnącą w nim paniką wpatrywał się w zmiażdżone ziemią ciało, gdzieniegdzie jeszcze pokryte skruszonymi fragmentami zbroi Niebiańskiego Koła, które po przybiciu ziemią jeszcze bardziej raniły ciało.
Jej klatka piersiowa była nienaturalnie nisko, zmiażdżona. Widział, jak z jej boków wystają połamane, białe żebra, ciągnąć wraz ze sobą poza brudną od ziemi i krwi skórę fragmenty mięśni. Jej nogi i ręce powykrzywiane były w niewłaściwych miejscach pod kątami, które sprawiały, że Droy miał ochotę zwymiotować na wyobrażenie, jak teraz wyglądając kości i mięśnie najsilniejszej kobiety Fairy Tail, Erzy Scarlet zwanej Tytanią.
- Wendy! Gdzie jest Wendy!? – Ryknął na cały głos, rozpaczliwie rozglądając się dookoła w poszukiwaniu młodej Smoczej Zabójczyni.
Zdeformowana, zmiażdżona klatka nie drgnęła nawet.
Erza Scarlet nie oddychała.

~*~

- Potwierdzona została informacja, że Sabertooth sprzymierzyło się z Zerefem – powiedział Lahar
Guran Doma przesunął dłonią po długiej, szarej brodzie, wpatrując się w Lahara z ciekawością.
- Fairy Tail wypowiedziało Sabertooth wojnę po tym, jak porwano i najpewniej zabito jedną z nich – dodał jeszcze mężczyzna, zerkając co chwilę do raportów.
Przez wielkie okna do pomieszczenia wpadało dużo światła. A pokój wyglądał jak prawdziwe biuro. Pełno szafek z jakimiś dokumentami, zwojami, księgami, biurko i kilka foteli, w których można było usiąść.
Guran Doma siedział w fotelu za biurkiem, gładząc brodę i ciekawie wysłuchując tego, co Lahar ma do powiedzenia.
I kiedy mężczyzna skończył swój raport, prychnął cicho pod nosem.
- Fairy Tail… - mruknął przywódca Rady Magii. – Od zawsze sprawiają nam same problemy. Ale wojna z Zerefem to nie byle jaka sprawa… Żeby Sabertooth też posunęło się do czegoś takiego…
- Co mam zrobić? – spytał Lahar, odkładając papiery z raportem na biurko.
- Niech Dranbolt sprawdzi sytuację. Chcę dokładnie wiedzieć, co tam się dzieje. Jeśli będzie trzeba, sami wkroczymy do akcji – powiedział Guran Doma, podpierając na zaciśniętej pięści skroń.
- Tak jest – Lahar skłonił się lekko. I wyszedł, zostawiając przywódcę Rady Magii samego ze swoimi myślami.

~Podobało się? Komentuj!~

21 komentarzy:

  1. Nieeeeeeeeeeeeeeee Ren-chan jak mogłaś zabić Erze?!Przez ciebie będę płakać ;___;
    Rozdział bardzo fajny oprócz tego że zabiłaś Tytanię ;___;
    Jellal zapewne już idzie do ciebie by ci coś zrobić :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. EEJ !!! JA MIAŁAM BYĆ PIERWSZA !!! ARG .. wiedziałam .
      Haru : mówiłem nie pisz tyle już i mnie nie bij..
      siedź cichoooo ..

      Usuń
  2. ŁAŁ !!! .. Ej .. wait wait .. JAK TO !! TYTANIA!!! JAAAK !!!! .. czeeeemu .. ?? ;_;

    GaLe oooou słooodkie ... w ogóle .. Gdzie do cholery jest Jellal !! gdzie on jest jak go Erza potrzebuję !! no gdzie ja się pytam gdzie !?

    A gdzie lucynka .?? Albo Gray i juvia :D Ahh gdzie ta napalona wodniaczga i lodówka .? xD aah nie mogłam się powstrzymać .. świetne >smuta> smutne ale świetne <3

    Weny , czasu , cierpliwości i miłych dalszych wakacji życzy shizuko i jej chory psychicznie Haru :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Jellala nie było bo już szedł zabić Ren-chan ;__;

    OdpowiedzUsuń
  4. Czemu ty ich tak wszystkich męczysz, co? Jak ty mogłaś zabić Erzę? Jellal ci teraz żyć nie da i nawet Bickslow i Ciciuś ci nie pomogą!
    A ja im nawet żelki dam w nagrodę, o!
    I czemu ekipa od piorunów im nie pomogła, co? Nawet nie wiem co się z nimi dzieje, Ser chce BicksRenee...

    OdpowiedzUsuń
  5. Erza... Umarła...?! ERZA?!
    A-ale... to nie możliwe! ;_;
    Musieli zamknąć Jellala w więzieniu... D:

    Rozdział prześwietny! Tylko jest jeszcze jedno co nie daje mi spokoju -
    Gray! CO SIĘ STAŁO Z GRAY'EM? O.O

    OdpowiedzUsuń
  6. ERZAAAAA!!! T^T Jak mogłaś?! I Jeta! Wszystkich! Wszystkich pozabija! D:
    Buuu...! ;_; Zasmuciłaś mnie... BARDZO!!! ;_;
    Sting: Już, cicho... *głaszcze po głowie*
    *uspokaja się* Ja chcę przynajmniej *wyciera nos* BicksRenee... :< Proszę!
    Ale tak poza tym, to spoko. ^^
    Weny~! :*

    OdpowiedzUsuń
  7. ohh :( Erza :(
    miejmy nadzieje że Wendy jeszcze da rade ją uleczyć ! ^^
    ale i tak smutno :(
    ciekawe jak się zakończy cała bitwa ^^
    weny życzę i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Płakałam,przy tym wątku z Erzą.I nadal płaczę.I drżę.Jet...i ta tajemnicza osoba (której tożsamość już znam)...BOŻE!Nienawidzę wojny i krwi.Nie cierpię tego.Ja...mam tylko nadzieję,że coś da się zrobić z Erzą i resztą.

    P.S:Ja to dawna Alicja Sadowska

    OdpowiedzUsuń
  9. Musiałaś tak dokładnie opisywać stan Erzy i Jeta?! :D Rany... Chyba staje się na coś takiego wrażliwa, albo ty tak dobrze to opisałaś, że...
    Jellal w więzieniu, Juvia chyba z małym w domu została z tego co pamiętam, ale fakt, ciekawe co też z Lucy i Grayem :P
    No i gdzie ta Wendy! Coś ty Erzie zrobiła! ... Nie mam pojęcia co o tym myśleć, czy nie żyje, czy jakoś ją uratują, bo ty uwielbiasz nas zaskakiwać ;P
    Też już chyba znam tożsamość tajemniczej osóbki :3
    A walka Gajeela i Rogue - nie dość, że świetnie opisana to końcówka mnie nieco rozbawiła ^.^ Wokół nich krwawa wojna, a oni się na kielicha umawiają xD Ale fajnie to wyszło wszystko, tylko z tego fragmentu szkoda mi strasznie Levy (powinnam Jeta żałować, ale jakoś tak zbytnio nie jest :D Choć na to jak w kanonie strasznie obojętna dla mnie jest ta postać tu mnie to trochę ruszyło).

    Życzę Ci weny i czasu, abyś mogła nas jak najszybciej zadowolić kolejną porcją swojego świetnego opowiadania (tu i na "patologii" :D). Buźka :*

    OdpowiedzUsuń
  10. O kuuuurcze ależ się dzieje^^ dziewczyno świetnie to wszystko opisujesz, ale błagam Cię nie zabijaj mi Wróżek :( Walka Gajeela i Rogue świetna i ten moment, gdy Smoczy Zabójca mówi o miłości do Levy...^^ Ale szkoda mi jej :(
    Czekam z niecierpliwością na następną część :)
    Dużo weny. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. E-erza... U-umarła...? Ale jak... Najsilniejsza...
    ERZAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
    Ren-san, jak mogłaś tego dokonać?! ;__; Zabijając... Erzę...
    Nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee!
    No, ale... Kurczę. Jak Rogue dorwał Levy i był też tam Gajeel, to myślałam już, że on ją załatwi tymi cieniami! ... No, zabije. Pierw się popyta, wszystko spoko, okej, a później... Po prostu zabije D:
    Wiem, mam dziwne myśli.

    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział *^*
    Pozdrawiam, Lu-chan~!
    PS. Ale się poczułam miło jako setna obserwatorka tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Erzaaaaaaaaaaaaaa !Jeeeeeeet! Gdzie..Jak..NO NIE..
    Niema tak,ja nie chce T-T
    Ale Rogu..taki kochany,on jest takim fajnym emosiem. *3*
    Ale niech to się już skończy,nie chce aby wszyscy zginęli. ;-;
    Niech rada się ruszy ,oni maja bronić magów!
    A co się dzieje z Renią i Gromowładnymi Bogami ? o:
    Rozdział świetny,ale strasznie smutny.
    ~Redfox

    OdpowiedzUsuń
  13. Hejka jestem tu nowa.Odkąd skończyłam oglądać fairy tail mam faze na paring GajeelxLevy normalnie kocham te pare i zaczęłam szukać opowiadań o nich no i choć jak dla mnie to mało to znalazłam pare i nawet spotkałam tu osoby komentujące lub tworzące te blogi. Z początku przeczytałam inny świat wróżek bardzo mi się spodobał czekam na kolejne rozdziały a potem spojrzałam na ten blog. Troche mi się nie chiało czytać tych 80 rozdizałów ale wkrótce nie robiłam nic innego na kompie i nadrabiałam aż w końcu skończyłam. Przeczytałam go w 3 dni. Bardzo mnie się spodobał bo nie jest taki sztywny. Fajnie że są inne paringi ale ja najbardziaj napaliłam się na Galevy. Jestem bardzo niecierpliwą osobą i chce jak najszybciej nowe rozdizały! Często się śmiałam przy wielu sytuacjach, a niektóre fragmenty czytałam po kilka razy( fangirling mnie ogarnia ;() Oczywiście będe troche czepialska ale to mnie dręczy (nie wiem czy ktośjuż o tym pisał za bardzo nie wczytywałam się w treści komentarzy by jak najszybciej przeczytać rozdziały):
    1) czasem trafiają ci się błedy językowe ale to to mały pikuś
    2) Rogue w mandze 14 lat po zniknięciu smoków ma 19 lat w jakim czasie teraz jesteśmy w twoim opowiadaniu, bo na początku pisałaś że po 29 odcinku anime, wiadomo że minęło troche czasu ale akcja ze smokami również miała miejsce dopiero 7 lat po zniknięciu smoków Rogue miał 12 lat dziwne żeby już miał taką "rządze krwi" nie wiem jak to nazwać.
    3) spokojnie to ostatnia uwaga: CZemu robisz z tej lewi taką ofiarę?;( zawsze jak jest jakaś większa akcja ona cierpi wiem że to buduje napięcie i wywołuje u Gajeela smutek czym się można jarać no ale ona wtedy wydaje sie być taka niepotrzebna mogłaby pokazać różki i wykazać sie odwagą oraz determinacją
    Życzę pomysłów na dalszą akcję
    Mitsuyoshi

    OdpowiedzUsuń
  14. Extra blog czekam na kolejne notki może zajrzysz na mój?
    http://ja-i-moje-fairy-tail.blog.pl/ <3 kocham twój blog

    OdpowiedzUsuń
  15. ogarnęłam twojego bloga w 4 godziny i jest świetny *-* Ale za przeproszeniem jak ku*wa mogłaś zabić Tytanie TT.TT

    OdpowiedzUsuń
  16. Długo mnie nie było, ale przynajmniej już wszystko nadrobiłam *całe 50 rozdziałów w 3 dni - FAK JE :3*

    Cóż mogę rzec na temat tego rozdziału...no cóż dla mnie bomba. Chociaż, to o Erzie... jestem wrażliwa na takie rzeczy 'la zmiażdżone żbra, wystające kości...strasznie mnie to obrzydza, plus do tego panika po wypadku mamy, więc trochę mi si ę słabo zrobiło...ale i tak mi się podobało. To z Roguem...cóż można uzna ć mnie z a dziwną, ale było słodkie <3 Takie rozmowy załatwia się przy kieliszku?^^ Rogue, Rogue...ten tekst mnie rozwalił :D ale co racja to racja, środek bitwy to raaczej nie jest miejsce na pogawędkę - no chyba że jesteś Natsu, ale to już inna sprawa xD więc mam nadzieję,że rozmowa przy kieliszku będzie ;)
    Jedyne czego mi tu brakowało to Laxus i Cana >.< taka smutna ja mająca fazę na Laxanę i jeszcze na każde z nich z osobna xD jednak nie martw się mną, rozdział j jednym słowem zajebisty ;))
    Dziękuę za uwagę i weny życzę ;))

    OdpowiedzUsuń
  17. Chlip chlip * pociąga nosem * powiedz że nic im sie nie stanie że że że będą żyć i będzie dobrze bo bo bo ja sie chyba psychicznie załamie no bo Erza i jeszcze Gray- sama * płacze * przecierz on zostawi Juvie saaamą * pociąga nosem * Pomimo tego że w rozdziale pojawił sie Rouge i tak jestem smuuutna i i i i będe płaaaakać. Mam nadzieje że zawieszenie nie potrwa.długo.
    Pozdrawiam i życze weeeeny
    ~ Marie
    Btw. Jestem nową czytelniczką twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
  18. a mi tam sie podobało, lubię takie rzeźnie.
    Pisz więcej takich rzeczy, bo są ciekawe, a nie jakieś mdławe happy endy :D /ad.

    OdpowiedzUsuń
  19. Tak to dobrze opisałaś, że po tej rzezi to aż mi nie dobrze xd
    Dosłownie...
    Szkoda Erzy :C
    Biedna...
    I taka cała zakrwawiona..
    W sumie to za lekkie jakby słowo xd
    Bo ona była w dużo gorszym stanie...
    No nic, może coś zjadłam takiego nieświeżego że aż mnie zmuliło o_o

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.