środa, 10 lipca 2013

79 : Rzeź

Cóż. Rozdział może ociekać smutem, niepoprawnością, dołem i beznadzieją.
Ale co poradzić? problemy dopadają każdego. Także i mnie. Ledwo co jestem w stanie pisać... Ale daję radę. Już miałam myśli, czy nie zawiesić bloga do czasu, aż wszystko się uspokoi, ale pomyślałam "nie, przecież nie mogę zostawić moich czytelników na pastwę wrednego losu". No i poza tym żebym miała zmarnować 9-letnią praktykę pisarską z powodu paru problemów?

~*~

Pierwsze krople deszczu spadły na ziemię. Chłód zawiał i uderzył w twarze zdeterminowanych magów.
A siedziba Sabertooth piętrzyła się przed nimi dumnie, na tle ciemnego, burzowego nieba zdając się mroczną twierdzą czystego zła.
Makarov uniósł spojrzenie wysoko w górę. Krople deszczu zmieszały się z łzami, które wcześniej wyżłobiły wilgotne ślady na jego starczej twarzy.
Wyczuwał energię. Złowrogą, silną energię. Taką, która wzbudzała w nim zimny dreszcz.
- Porlyusica… - mruknął Natsu, zadzierając głowę i wciągając powietrze głęboko w płuca. – Ona jest tu! Czuję jej zapach!
- Żyje?!
- Wspaniale!
- Trzeba ją ratować!
Cała wrzawa podniosła się nagle dookoła. A Makarov poczuł rosnącą w nim nadzieję. Może jeszcze jego przyjaciółka żyła? Miał nadzieję. Tak bardzo chciał, by była bezpieczna…
- Kto zadarł z Fairy Tail, ten musi przygotować się na swój koniec! – zawołał, unosząc wysoko pięść. Magowie odkrzyknęli ochoczo.
Potężna pięść Mistrza wyważyła jednym ruchem drzwi Sabertooth.
I cała fala wściekłych magów wlała się do środka.
Rozpętało się piekło.



~*~



Zeref wyglądał przez duże okno.
Widział całą zgraję magów, która nagle zebrała się przed siedzibą Sabertooth. Słyszał ich odległe głosy, zlewające się w jeden ryk, z którego nie mógł już rozróżnić słów.
A potem cały budynek aż zadrżał, kiedy powiększona ręka Mistrza wyrżnęła w wejście, wywalając drzwi i wznosząc w powietrze chmurę piasku, ziemi, kamieni i drewna.
Zeref był zadowolony. Wszystko szło zgodnie z planem.
Słyszał krzyki magów. Wszystkich. Wróżek i Szablozębnych. Ale to go nie interesowało. Liczyło się tylko jedno.
Posiadł moc. Tą, którą chciał. Mógł teraz całkowicie podporządkować sobie Acnologię.
- Przyszli już tutaj – stwierdził jakże błyskotliwie Jiemma.
- Idźcie więc powitać nasze małe Wróżki. Zaraz do was dołączę – powiedział Zeref, dotykając opuszkami palców szyby. Nie widział już magów. Nie widział nikogo.
Wpatrywał się w niebo. W ciężkie, burzowe chmury które przesłaniały słońce, nie pozwalając, by jego promienie dosięgły tej… Rzezi…
Cichy trzask drzwi upewnił go w przekonaniu, że został sam.
Nie, nie był sam.
Odwrócił się powoli. I dostrzegł.
- Długo tutaj jesteś? – spytał. A mimo to wiedział, że nie dostanie odpowiedzi.
Niska istotka, która stałą na samym środku pokoju, nie drgnęła nawet. Ciemny, poszarpany płaszcz, brudny i znoszony odsłaniał stopy z sandałami oraz łydki, ledwie przesłonięte postrzępionymi spodniami.
Cień kaptura padał na twarz. I widział tylko spękane usta, które nie układały się w uśmiech, ani też nie zdradzały nic.
- Wiedziałem, że przyjdziesz – powiedział, czując rosnącą ekscytację. Nareszcie nadeszła ta chwila… - Wiedziałem, że tu będziesz… W końcu zawsze kroczysz za Fairy Tail, a te nędzne Muszki nawet nie zdają sobie sprawy, że taka potęga cały czas nad nimi czuwa… I pomyśleć, że każde swoje zwycięstwo przypisują swoim własnym umiejętnościom… - prowadził swój monolog.
Ale ona nie drgnęła. Nie odpowiedziała. Nie dała jakiegokolwiek znaku.
Po prostu stała, jakby czekała na coś, co ma się niedługo wydarzyć.
- Nie czujesz się samotna? Czemu tak uparcie ich chronisz? Zostaw ich i żyj! – powiedział, odchodząc od okna i podchodząc bliżej jej. Nie drgnęła. Nie odpowiedziała. – To twoja ostatnia szansa. Opuść ich i odejdź, a może pozwolę ci żyć. Jeśli nie… Ruiny Sabertooth będą twoim grobem.



~*~



Jednak mimo wszystko cieszył się, że Juvii tu nie było. Bo cały czas by się o nią martwił… I nie mógłby walczyć.
- Ice Make: Lance! – złączył dłonie.
A lodowe twory pomknęły w stronę jednego z magów Sabertooth.
Nie powstrzymywał się. Nie mógł…
Lance przebiły ciało nieszczęśnika. Przeszyły go na wylot, ociekając jego własną krwią. Jeden krzyk utonął wśród tysięcy innych.
To była jedna z najstraszniejszych walk Fairy Tail. Prawdziwa wojna.
Ale kto wygra?
Wróżka czy Tygrys?
Poczuł coś zimnego na plecach. A potem przeszył go ból. Potworny, nie do wytrzymania ból.
A potem dostrzegł czubek miecza, wystający z jego klatki piersiowej.
- Cholera… - syknął, z trudem odwracając się, by dojrzeć twarz przeciwnika.
Twarz, którą zaraz potem porósł lód.
I dwie osoby, dwaj wrogowie z dwóch różnych stron padli na ziemię zbrudzoną od krwi.



~*~



- Uważaj!
Znajomy głos krzyknął tuż za nią. Nim zdążyła się odwrócić poczuła szorstką dłoń na swojej głowie. A potem ciepłą ciecz która ochlapała jej plecy.
I dopiero wtedy zdołała się odwrócić. I dostrzegła Gajeela, który stał przed nią.
Gajeela, którego prawa ręka zamieniona była w miecz. Zbroczony krwią.
Krwią nieszczęśnika, który chciał zaatakować Levy od tyłu. Ale Smoczy Zabójca ochronił ją… Zdążył…
I zabił. Zabił maga Sabertooth. Drgające jeszcze ciało leżał przed nimi, rozchlastane atakiem Smoczego Zabójcy.
Aż za dobrze widziała wnętrzności nieszczęśnika, które widoczne były przez rozdartą skórę i mięśnie…
A na swoich dłoniach miała jego krew.
To było dla niej zbyt wiele. Po prostu zbyt wiele. Nie mogła tego znieść. Tej… Rzezi. Bo innego słowa nie mogła na to znaleźć. Nic innego równie trafnie nie mogło opisać tego co się działo zarówno w siedzibie Sabertooth, jak i na zewnątrz budynku.
- Mała, ogarnij się! – Gajeel krzyczał prosto w jej twarz. Dłoń przesunął na jej ramię i potrząsnął nią. – To jest walka, nie możesz tak po prostu stać!
Nie była w stanie odpowiedzieć. Nie była w stanie zebrać słów i powiedzieć, jak bardzo się boi.
Wszyscy dookoła krzyczeli. Wydawali z siebie przeraźliwe wrzaski, kiedy ranili siebie nawzajem i kiedy umierali…
To nie były już ludzkie odgłosy… Nie umiała w tej rzezi odnaleźć nic ludzkiego…
Chciała płakać. Po prostu płakać. I uciec stąd. Chciała znaleźć się jak najdalej od tego miejsca. Ale nie mogła. Zamknięta w samym centrum mordowni nie mogła uciec z plątaniny ciał i symfonii krzyków.
Jej oczy, jej twarz musiały mówić wszystko. Bo nagle Gajeel sam się zmienił. Jego twarz wyrażała tylko poczucie winy. I smutek.
- Trzymaj się blisko mnie – powiedział. I prawie nie dosłyszałaby go przez wrzaski i ryki.
Ale zrozumiała.
I nie miała zamiaru odejść od niego.



~*~



Wpadli na siebie i oparli plecami, chroniąc się i jednocześnie mając idealną pozycję do ataku.
Lucy uniosła bicz. I trzasnęła nim w jednego z magów. Ten pod wpływem bólu, który przeszył jego ciało, zatoczył się. Ale to było na niego za mało. Wstał. I ruszył w stronę Lucy, już otwierając usta, by wykrzyknąć zaklęcie.
- Moshi, moshi! – Sagittarius napiął łuk. I strzała pomknęła w maga, przebijając jego klatkę piersiową na wylot.
- Karyū no Hōkō! – plecy Natsu mocniej naparły na nią, a ona poczuła od jego strony falę ciepła.
Ponad swoim i jego ramieniem dostrzegła, jak strumień ognia pomknął w stronę walczących magów, paląc ich ciała.
Przeraźliwy wrzask, jaki usłyszała, sprawił że na moment serce jej stanęło. A przynajmniej takie miała wrażenie. Bo przeraźliwy chłód rozszedł się nagle po jej ciele, aż zarżała.



~*~



Jiemma stanął na schodach, spoglądając z góry na walkę, która rozgorzała w siedzibie jego gildii. Rogue i Sting, którzy stali za nim, uśmiechnęli się do siebie, jakby już wiedzieli, gdzie iść i co robić.
- Przegrywamy… Z jakimiś… Muszkami… - mruknął do siebie Mistrz, z zawodem spoglądając po swoich magach, którzy powoli padali pod naporem ataków Fairy Tail.
Duet Smoczych Zabójców wyminął Mistrza. I oboje pobiegli w różne strony.
Rzadko kiedy się rozdzielali. Ale tym razem musieli zrobić coś, czego nie mogli podzielić ze sobą nawzajem.
Coś, co musieli zrobić osobiście.
A ta myśl tylko wzburzała gorącą krew Stinga, który już cały drżał na myśl o tym, co się stanie.
Lector leciał nad jego ramieniem, wesoło dopingując Smoczego Zabójcę. Ale nie wiedział, co się stanie. Nie wiedział, na co porywa się Sting.



~*~



Nie wiedziała, w którym momencie to się stało. Ale nagle wiedziała, że to nie jest walka na wygranie czy przegranie.
To była wojna na śmierć i życie.
A Erza nie chciała ginąć. Nie miała najmniejszego zamiaru. Musiała żyć! Po prostu musiała!
W każdej dłoni trzymając miecz cięła wszystkich przeciwników, jacy napatoczyli jej się pod rękę.
Ziemia, powietrze… Wszystko śmierdziało krwią. Ten odór wdzierał się wszędzie, sprawiając że wraz z widokiem rozrąbanych, zmasakrowanych, zmiażdżonych, spalonych i zmrożonych ciał czuła, że zaraz zwymiotuje.
Ale nie mogła. Nie mogła pokazać się jako ta słaba. Musiała walczyć.
Kryjąc strach i ból głęboko pod maską zdecydowania i bezwzględności.
Jej umysł krzyczał. W swojej duszy błagała o koniec. By to wszystko zniknęło. Okazało się snem. By krew zniknęła z jej dłoni, by widok rozrąbanych ciał i wnętrzności odszedł w niepamięć, jako tylko zły sen.
Nie wiedziała, w którym momencie to się stało.
Ale nagle poczuła coś, co wgniotło ją w ziemię. Coś wielkiego i zimnego, twardego, o chropowatej, drażniącej powierzchni.
To było ostatnie co poczuła.
Nim zapadała ciemność.


~Podobało się? Komentuj!~

13 komentarzy:

  1. Pierwsza? ^^ Hihi.
    Krew, wszędzie krew *-* Brrr... Mimo wszystko świetnie się czytało :3 Wydaje mi się, czy ciut krótko (może to dlatego, że po raz pierwszy czytam na lapku xD)?
    I Erza ;_; Nic jej się nie stanie? A może ktoś ją uratuje (taki jeden niebieskowłosy mag *.*)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. TYYY!!! *biegnie do niej z wyciągniętą kosą* Jak mogłaś tak skończyć rozdział?! Jak mogłaś?!
    Krew, mnóstwo krwi... To ja lubię! =3 Chociaż te wnętrzności... Brrr...
    Erza! Nie martw się! Niebieski mag z blizną na pewno cię uratuje! ^^
    Tulam i życzę duuuużo weny~! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. ERZA!
    Serce na moment mi stanęło, przysięgam. Ale wierzę w Jellala :D
    Duet Lucy i Natsu.. aż się ciepło zrobiło - podobnie zresztą z Gajeelem i Levy.
    A kto rozmawiał z Zerefem? Mavis? Starsza wersja Ultear (ten ostatni chapter :()? Yajima? Stara wersja Lucy? Żona/była żona/domniemanie zmarła żona Makarova (no bo z kimś musiał mieć Ivana)?
    I tak pewnie nie zgadnę ;p
    Weny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Co będzie z Erzą ?? I z Gray'em !!! o.O O.O
    Nie wierzę, że zakończyłaś w takim momencie !!!!
    Mam tyle pytań, że aż głowa mała xD XD
    Biedna Levy :( :( No, ale to wojna!
    Dużo weny :) Będę z niecierpliwością czekać na kolejny rozdział!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Bojem się o ludziki z fairy tail, powiedzcie, że oni wszyscy to przeżyją.
    Proszę, bardzo proszę.
    Nie chcę być smutna, ale nie potrafię nie smutać.
    Pomoże mi ktoś?
    Czekam na wyjaśnienia w następnym rozdziale.

    Renee życzę szczęścia i niech cię problemy omijają, zdrówka kochana.

    OdpowiedzUsuń
  6. DLACZEGO W TAKIM MOMENCIE PRZERYWASZ?! Erza nie może od tak sobie zemdleć! Nie ona!
    I Gray, co z nim masz zamiar robić?!

    W sumie cały czas zastanawiam się nad tą postacią do której mówił Zeref, kim ona jest i co ją łączy z Fairy Tail?

    OdpowiedzUsuń
  7. TY . SOBIE . JAJA ROBISZ?!
    Czemu przerwałaś teraz?!!!
    Ja pier... dziele no nie wierze, po prostu nie wierze!
    Moja reakcja jak zobaczyłam, że to już koniec rozdziału -> https://www.youtube.com/watch?v=25C8xGm-Pl4

    Ehh... No dobrze, przechodząc do sensowniejszej treści muszę przyznać, że (jak z resztą zazwyczaj) wzbudziłaś we mnie nie małe emocje. Rzeź - naprawdę tytuł pasuje do powyższej notki. Krew, wszędzie krew. I Zeref, którego lękam się coraz bardziej :P
    Yasha jest usadysfakcjonowana, ale jej mało. Więc prosi o jak najszybsze dodanie kolejnego rozdziału, albo wybuchnie z niecierpliwości :D

    OdpowiedzUsuń
  8. ożesz ty ^^
    teraz to ja spać nie będę mogła chyba..
    czytałam normalnie z zapartym tchem iii... chcę więcej.. ! ^^
    no ale grzecznie poczekam na ciąg dalszy.. :)

    OdpowiedzUsuń
  9. E...Er...Erz...ERZA!!!
    Renee,ja Cię chyba...zamorduję!Aż mi ciary przeszły,gdy czytałam ten moment z Erzą.Jellal...liczę na ciebie!Co do Gajeela i Levy...Co ona tu robi?!Przecież ona jest zbyt delikatna,zbyt krucha.I...i...i Gray!Nie!Tylko nie Gray!NIE GRAY!Rzeź,krew,krew i więcej krwi...To jest straszne.Nienawidzę krwi.Nienawidzę.Ale ten rozdział...serce mi stanęło.
    Życzę Ci weny,Renee.Czekam na kolejny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ahhh co za emocjonujący rozdział ^^ Nie zabijaj Graya i Erzy!!! Błagam. Ale jak dobrze, ze N&L i G&L walczą razem ^^

    OdpowiedzUsuń
  11. Spoko,każdy ma przecież jakieś problemy.Według mnie nie powinno się za bardzo zmuszać do pisania bo często nic z tego wchodzi.
    Er-chan nie-nyan!;_;
    Tak nie możebyć-nyan!T_T
    Krew ,krew wszędzie... a pewnie będzie jeszcze gorzej.-nyan
    Tyle emocji-nyan o-o
    Ej co tam robi Levy ?! Czy ona przypadkiem nie jest w ciąży?!Ona powinna nader wszystko pozostać z Juvią.-nyan
    NIE zabija Gryaaaaa-nyan! T_T
    Rozdział świetny,czytałam z zapartym tchem, Zeref ty gnoju weź wyjdź i nie wracaj-nyan!!
    Jeagerjack:Co t masz do"nyan" ?! Daj sobie spokój...*wali w łeb* Przepraszam za nią anime się na oglądała i teraz jej odwala.Ma za dużo wolnego.. I chciaąła jeszcze przeprosić ,że nie komentowała ostatnio.
    To my tam pozdrawiamy i takie tam. Sayo!
    ~Redfox

    OdpowiedzUsuń
  12. Przepraszam, że nie komentowałam tak długo. Wyjazd, a później to, co się zwie gorszą stroną człowieka.
    ...
    Bardzo w tej chwili liczę na Jellala. Mam nadzieję, że w jubileuszowym rozdziale 80. pojawi się i ocali Erzę (i może tak potem się zejdą... Nie pamiętam, by w tym opowiadaniu pojawiło się cokolwiek o parze Jellal x Erza. Tak, wiem, nie przepadasz za nimi, ale może gdybyś tak jako postaciom z dalszego planu dała im być razem... Cóż, zrobisz jak uważasz, to tylko moje nadzieje:) )
    ...
    Mam słabość do walki we dwoje, gdzie jedno pilnuje pleców drugiego. Natsu i Lucy - cudnie.
    I Gajeel i Levy. Zachował się wobec niej jak prawdziwy rycerz wobec swej damy, choć, podobnie jak niejedna przedmówczyni, zastanawiam się, co Levy tam robiła. Ciężarna naprawdę powinna zostać z Juvią i Korim. Gajeel, jakim cudem pozwoliłeś jej iść ze sobą?
    ...
    Gray ma żyć. Cokolwiek się stanie, ma przeżyć i nie opuszczać swej kobiety i synka.
    ...
    Podsumowując, było ostro i wspaniale. Niesamowicie się czytało o walce, krwi i śmierci. Gorąco wierzę w Fairy Tail, ale... Zeref, dąż dalej ku swemu.
    Ach, na koniec... Zostałaś nominowana do Liebster Award:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Chyba niepotrzebnie jadłam obiad czytając...
    Tyle pięknej krwi...
    Jeśli Erza już nic nie czuje to czy to znaczy że...
    ;_______;
    Co ten Sting robi? ...
    W sumie to mam ochotę zabć Zerefa xd
    Razem z Acnologią....

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.