Zaległości, zaległości... Kiedy ja to nadrobię?!
Bickslow : Może teraz?
Nie, ja sama ledwo ogarniam moje obowiązki ._. Robota wre, malujemy z chłopakiem mieszkanie mojej babci i ręce mnie już bolą xD Ledwo pisać umiem :<
~*~
Znała tylko jedno określenie na to, co się w tej chwili
działo.
Szaleństwo. Gajeel oszalał.
Dlaczego tak twierdziła? Z kilku prostych powodów.
Kiedy tylko dowiedział się o ciąży Levy… Kupił dom. Dom, w
którym mieli zamieszkać razem i który miał już pokój dla dziecka. I dla
kolejnej dwójki potomków „na wszelki wypadek”… O kupnie go zaś dowiedziała się
tego samego dnia, w którym przyszedł pomóc jej się spakować. Cóż, wizja
wspólnego mieszkania nie przeszkadzała jej jako tako. Bardziej zirytował ją
fakt, że wszystkiego dowiedziała się, kiedy pakował do jej torby ciuchy,
wyciągane na szybko z szafy.
Kolejnym śmiesznym, czy raczej przerażającym faktem był
zapał Gajeela do umeblowania dziecięcego pokoju. Bo kiedy tylko jakoś ogarnęli
przeprowadzkę, nie czekając na nic więcej chłopak poleciał do sklepu.
Levy stała, oparta o framugę drzwi. Pokój był przytulny.
Duże okno wpuszczało pełno światła, którego blask padał na błękitne ściany i
podłogę, której jasne panele skryte były prawie w całości dużym, białym
dywanem.
Od razu polubiła ten pokój. Łatwo umiała sobie wyobrazić w
nim siebie, trzymającą w rękach maleństwo.
Gajeel siedział na tym właśnie dywanie, skręcając kołyskę.
Uparcie trwał przy postanowieniu, że nie potrzebuje instrukcji dołączonej do
mebla. Przecież on sobie umie ze wszystkim dać radę! I, jak na razie, pomimo
braku spoglądania do znienawidzonych kartek papieru, szło mu całkiem nieźle.
Kołyska przybierała właściwy jej kształt.
Levy uśmiechnęła się, patrząc na zmagania ukochanego z
narzędziami i częściami mebla, które jeszcze nie zostały przytwierdzone do
reszty.
I uznawszy, że nie potrzebuje pomocy, udała się do kuchni
zrobić obiad.
~*~
Wyjrzała przez okno.
Jeszcze nigdy nie widziała ulic Magnolii tak zatłoczonych. Nagły
przypływ ludzi do miasta szybko stał się informacją powtarzaną z ust do ust
wśród magów z Fairy Tail. Mistrz wydawał się wyjątkowo zaniepokojony tym.
Zupełnie, jakby wiedział coś, czego nie powiedział reszcie.
I chyba tylko Gajeel wiedział, o co chodzi. Bo nie raz już
widziała, jak on z Makarovem znikają na długie rozmowy. I zawsze potem wydawali
się być niezwykle zaniepokojeni.
Lucy westchnęła cicho, spoglądając na ludzi, który
rozpaczliwie szukali dla siebie miejsca. Jednak wiele mieszkań było już
wykupionych przez ludzi, którym wcześniej udało się dotrzeć do miasta.
Tak, w tej chwili można było dostrzec w Magnolii
przeludnienie. Nie było miejsca dla kolejnych uchodźców.
- Chodźmy, Lucy.
- Aye, chodźmy!
Odwróciła się od okna, ukrywając zaniepokojenie. I
uśmiechnęła się do Natsu i Happy’ego, którzy stojąc w drzwiach poganiali ją do
szybkiego wyjścia.
W gildii panował ten sam zamęt, co zawsze. Pojawienie się
Natsu praktycznie od razu wywołało zażarty bój wśród męskiej części gildii.
Parę osób jednak było na misji, więc do walki nie dołączyło
się Raijinshuu. Wyjątkowo, na misję klasy S, którą wziął Laxus, poszła z nimi
też Reneé. Trochę jej tego zazdrościła, sama Lucy była tylko raz na takiej
misji. Zaś Reneé wiele czasu spędzała z Raijinshuu. A przynajmniej z samym
Bickslowem. I to wystarczyło, by mogła czasem iść z nimi na misję S.
Nie było także Wendy i Romeo, którzy wyruszyli razem, co
wywołało i Miry napad radości.
- Chcesz się bić, mrożonko?!
- Z tobą zawsze, płomyczku!
- Przemebluję ci mordę, publiczny striptizerze!
- Zrobię z ciebie sos tabasco, ogniopierdzielu!
I nie trzeba było dłużej czekać.
Jednak ten zaciekły bój przerwało coś. Coś, co weszło przez
drzwi gildii głośnym tupotem wielu stóp odzianych w buty.
A tym czymś okazał się burmistrz Magnolii.
Cisza. Wszyscy magowie wpatrzeni w niskiego, grubszego
mężczyznę nie odezwali się ani słowem. Natsu i Gray zamarli i nie drgnęli
nawet, z wymierzonymi w siebie nawzajem pięściami i kopniakami, które jednak
nie dosięgnęły celu.
Mistrz zeskoczył z baru i podszedł do burmistrza.
- Fairy Tail – zaczął grubszy mężczyzna, ściągając kapelusik
z głowy – muszę was prosić o przysługę.
- Jak możemy pomóc? – Spytał grzecznie Mistrz, spoglądając
ukradkiem na tłumek ludzi za nim.
- W mieście nie mamy już miejsca dla tych ludzi. A nie
możemy pozwolić im spać na ulicy. Proszę, czy znajdzie się u was dla nich
miejsce?
Mistrz mruknął coś pod nosem, gładząc się po wąsie. A potem
skinął głową.
- Kobiety i dzieci mogą zamieszkać we Wróżkowych Wzgórzach.
Erzo, zaprowadzisz ich tam. Nie, nie będą płacić, rozumiem że to ciężka
sytuacja. Mamy jeszcze skrzydło szpitalne, obecnie nie używane. Mężczyźni mogą
się tam ulokować.
- Dziękuję – powiedział burmistrz, schylając głowę.
Erza podeszła do tłumu. Kobiety wraz ze swoimi dziećmi
poszły za nią. Resztę Mistrz miał zaprowadzić do skrzydła szpitalnego.
- Hej – zawołał nagle Gajeel, wpatrując się w o wiele zmniejszony
tłumek ludzi. – Jesteście z Sundaville?
Kilka osób potaknęło. A chłopak nie miał już więcej pytań.
Potarł dłonią czoło, jakby myśląc.
Kiedy tylko Mistrz zaprowadził uchodźców do skrzyła
szpitalnego i wrócił, wiele spojrzeń skupiło się na nim.
- Dobra, myślę, że trzeba wam wszystko wyjaśnić – powiedział
Makarov, wskakując na bar i odwracając się przodem do zebranych w gildii magów.
Odchrząknął. – Cóż… Od czego by zacząć. Wiecie, że obecnie jesteśmy najsilniejszą
gildią we Fiore. Znalazł się jednak ktoś, kto chce nas pokonać i przewyższyć –
zaczął Mistrz, splatając ręce za sobą. – Mówię tu o Sabertooth. Słyszeliście o
nich? Pewnie mało co, zwykle nie sprawiając problemów. I nawet teraz nie byłoby
problemu, gdyby nie jeden nieciekawy fakt.
Na moment przerwał. W gildii zapadła cisza. Wszyscy, nawet
Natsu i Gray którzy już wcześniej przerwali bójkę, nie próbowali do niej
wracać, słuchając uważnie co ma Mistrz do powiedzenia.
- Jakiś czas temu doszły do mnie plotki o tym – podjął Mistrz
– że ktoś próbuje pomóc sobie mocą Zerefa. Uznałem wtedy, że to niemożliwe i
kogoś za bardzo ponosi wyobraźnia. Ale też, nawet jeśli to były tylko plotki,
nie mogłem tego zignorować. Poprosiłem więc Gajeela, by się co nieco
dowiedział. Szpiegował dla mnie jedną z mrocznych gildii, które ponoć miały być
w to zamieszane. I kiedy wrócił, powiedział mi, czego się dowiedział – Mistrz westchnął.
Mira podała mu kufel piwa, dla zwilżenia gardła po tej długiej mowie. Bo to
jeszcze nie koniec. – Tamta gildia rzeczywiście próbowała dostać się do Zerefa
i przekabacić go, by im pomógł. Jednak
nie byli zorganizowani, tylko się kłócili, więc nie stanowili też zagrożenia.
Ale w ich kłótni padła nazwa jednej z gildii. Chyba się już domyślacie, która.
Sabertooth. „Musimy się pospieszyć, bo Sabertooth nas wyprzedzi!” tak mówili. I
to już było niepokojące. Zdrada jednej z legalnych gildii? Tak nie mogło być –
Makarov znowu popił nieco z kufla, by zwilżyć gardło. A magowie cierpliwie
czekali na ciąg dalszy. – Pamiętacie, niedawno odbyło się Zebranie Mistrzów.
Powiedziałem o planach mrocznych gildii, pomijając związek z tym Sabertooth.
Ale Mistrzowie uznali, że to niemożliwe i że nikt by się do tego nie posunął.
Że to zbyt niebezpieczne. Był tam też Mistrz Sabertooth. Zachowywał się…
Inaczej. Nie był w ogóle zaskoczony zagrożeniem współpracy z Zerefem. Nic go
nie zaskoczyło. Wydawało mi się, że jednak to prawda, że on ma jakieś dojście
do Zerefa. A teraz, z Sundaville, z miasta gdzie jest siedziba Sabertooth,
masowo uciekają ludzie. To zbyt podejrzane.
- To trzeba iść na nich i im łomot spuścić! – Zawołał Natsu,
zapalając pięść i unosząc ją wysoko w górę.
- Zamknij się, płomyczku! Musimy najpierw mieć jakiś plan –
odpowiedział Gray, kopnięciem zrzucając chłopaka ze stołu, na który wskoczył
tak ochoczo.
- Ty…
- Mordy w kubeł! – Rozległ się nowy, wkurzony głos. Gajeel
wstał ze swojego miejsca, opierając pięści na stole. – Jakbyście nie zauważyli,
jesteśmy w niekorzystnej sytuacji. Jak myślicie, czemu ludzie tak panicznie
uciekali z Sundaville? Bo mają tam Zerefa. I teraz mamy ich na głowie, musimy
im zapewnić bezpieczeństwo. Chcesz wszystkich zostawić i iść się bić? Z
Zerefem?! Jak chcesz zginąć, to proszę, zapierdalaj tam i daj się zmiażdżyć –
warknął Żelazny Smoczy Zabójca. I wyprostował się, krzyżując ręce na torsie. –
Zeref to nie jest kolejny, niż nie znaczący mag. Jest potężny. Musimy mieć
plan.
- Walić plan! – Krzyknął Natsu, gramoląc się spod stołu. –
Trzeba iść walczyć, damy sobie z nim radę!
- Natsu – tym razem
uciszyła go powiększona ręka mistrza, która wgniotła chłopaka w podłogę. – Gajeel
ma rację, jak pójdziemy tam bez planu, zginiemy. A dobrze wiemy, że ani Zeref,
ani Sabertooth nie zawaha się nas wszystkich wybić.
W gildii zapanowała cisza. Ciężka, napięta, przerywana tylko
odgłosami rozbijających się o dach i ulice kropli deszczu.
~*~
Nie lubiła deszczu. Był zimny, smutny i nieprzyjemny.
Wolała, kiedy świeciło słońce.
Porlyusica zamknęła szczelnie niewielkie okno swojej chatki,
ograniczając dopływ chłodu do środka. Zamknęła księgę, która otwarta leżała na
jej biurku i tak zawalonym najróżniejszymi eliksirami, ale też składnikami do
nich, pergaminem i piórami.
Chatka była niewielka. Jedną ścianę zajmowały księgi w
biblioteczce, która zdawała się być wrośnięta w nią. Pod dużym oknem stało jej
łóżko idealnie zaścielone i uporządkowane. Zaś z drugiej strony stały donice z
roślinami, które nie raz były jej potrzebne do eliksirów i leków.
Nie była człowiekiem. Ale niebyła też smokiem. To była dość
skomplikowana sytuacja… Jej smocza dusza zamknięta została w człowieczym ciele.
Jednak wzajemne oddziaływanie na siebie tych dwóch odmiennych domen sprawiło,
że… Zmieniała się. Choć jej ciało pozostawało takie samo, jak dawniej, jej
zmysły się wyostrzały, na wzór smoczych.
I już z daleka usłyszała. Przez słodki, przyjemny dźwięk
rozbijania się kropli deszczu na liściach drzew i ściółce, przebił się odgłos
kroków. Wielu kroków.
Chwyciła swoją miotłę, wyglądając przez okno.
Już myślała, że to Fairy Tail. Że coś się stało i potrzebują
jej pomocy. Jak często…
Nienawidziła ludzi.
Ale to nie było Fairy Tail. Kiedy trójka osób podeszła
bliżej, zdała sobie sprawę, że nie zna ich. Że w życiu ich nie widziała. I to
ją nieco zaniepokoiło.
Podeszła do wejścia. Chciała je otworzyć, by przegonić te
trzy osoby. Ale nim zdążyła chwycić klamkę, coś wyrwało drzwi z zawiasów z taką
siłą, że uderzyły o stojącą zaledwie krok dalej Porlyusicę.
Z głuchym jękiem
kobieta cofnęła się, upuszczając miotłę. Z rozciętego czoła sączyła się krew.
Ale zaraz przestała. Rana zagoiła się w błyskawicznym tempie.
- Czego chcecie?! – Krzyknęła, podnosząc miotłę. Trójka
bezczelnie wdarła się do jej chatki. Dwóch mężczyzn i jedna kobieta. – Wynoście
się!
- Nie krzycz – powiedziała spokojnie czarnowłosa, podchodząc
i jednych ruchem ręki wytrącając z dłoni Porlyusicy miotłę. – Bo będziemy
musieli stać się niemili.
- Nikt was tu nie zapraszał, wynoście się!
- Zamknij się – warknął blondyn, który podszedł i ścisnął
jej nadgarstki, unieruchamiając jej ręce za plecami. – Pójdziesz z nami po
dobroci, to nic ci się nie stanie.
- Czego chcecie?!
- Twojej smoczej duszy – odpowiedział spokojnie czarnowłosy
chłopak, który zdawał się całkiem nie interesować zamieszaniem i przeglądał
księgę, którą niedawno zamknęła.
- Wynoście się stąd, pókim dobr…
Nie dokończyła. Nie zdążyła. Otoczyła ją ciemność. Zimna,
lepka ciemność.
A jej bezwładne ciało czarnowłosy mężczyzna przerzucił sobie
przez ramię, jakby ważyła tyle co nic. I wyszedł. A za nim pozostała dwójka.
- Sting, pozbądź się śladów – poleciła kobieta.
A blondyn stanął w rozkroku, patrząc z głupim uśmieszkiem na
chatkę.
- Hakuryū no Hōkō!
Strumień oślepiającego, białego światła zmiótł z powierzchni
ziemi chatkę. Nie pozostał po niej najmniejszy ślad, poza długim, szerokim rowem,
który wyrył w ziemi ryk.
~*~
- Słyszeliście to?
Laxus zatrzymał się, odwracając i ponad czwórką magów
spoglądając daleko w stronę, z której przyszli.
Wszyscy nastawili uszu. Ale nie byli w stanie wyłapać tego,
co wyczulone zmysły Smoczego Zabójcy. Nawet, jeżeli był sztuczny.
Freed wzruszył ramionami, a Evergreen złożyła swój wachlarz,
kręcąc głową. Nikt nic nie usłyszał.
- Cóż… Na pewno Natsu i Gray się biją znowu. To pewnie nic
wielkiego. – Stwierdził Bickslow, wystawiając język i opierając rękę na
ramieniu Reneé. Która zaraz zrzuciła jego dłoń. A chłopak, nie mając podparcia,
padł na ziemię.
- Nie, to coś innego… Coś jak… Wybuch? Bardzo silny wybuch –
mruknął Laxus, drapiąc się w zamyśleniu po brodzie.
- Powinniśmy wracać? – Spytała Reneé, wsadzając dłonie do kieszeni
spodni. Zignorowała Bickslowa, który chyba nie miał zamiaru wstać, leżąc u jej
nóg.
- Nie – stwierdził lider, odwracając się. – Cokolwiek by to
było, Fairy Tail jest silne. Dadzą sobie ze wszystkim radę. Chodźmy, mamy misję
do wykonania.
Ruszyli znowu w drogę. A Bickslow, widząc że Ren~chan mu nie
pomoże, wstał o własnych siłach i powlókł się na końcu z miną zbitego psa.
~*~
Natsu i Gajeel jednocześnie zamarli, jakby usłyszeli coś, co
im się niezbyt podobało.
- Co jest? – Spytał Mistrz, odstawiając kufel piwa.
- Coś jakby… Wybuch – zaczął Natsu, drapiąc się po głowie
głupio.
- Od strony Wschodniego Lasu – dodał Gajeel.
Na chwilę zapanowała cisza. Ale tylko na chwilkę. Bo wtedy
Mistrz skojarzył fakty i zakrztusił się piwem. Kaszląc zeskoczył z baru.
- Porlyusica! Coś się stało, musimy tam iść!
~Podobało się? Komentuj!~
Kyaaaa, Gajeel urządzający pokój dziecięcy... ^^. Aż chciałoby się tam być i się pośmiać xD
OdpowiedzUsuńBiedne Fairy Tail, będą musieli się dzielić gildią z innymi ludźmi... A Natsu i Gray nie będą mogli się teraz bić... Przynajmniej nie w środku xD
Porlyusica porwana i nikt z Raijinshuu nie ruszył jej na pomoc, no co za czubki... A zwłaszcza ty, Renia, jak możesz być taka nieczuła na Bickslowa?!
Buuu...! T^T Sting mnie zdradził... No, bo... No, bo... Był z Minerwą i wykonywał jej rozkazy i... Buuu...! T^T
OdpowiedzUsuńDobra, przeszło mi. :3 Gajeel urządza dziecięcy pokój... <3
Co za głupia Minerwa i ten mistrz Sabertooth (nie pamiętam jego imienia...). Ale do Stinga i Rogue nic nie mam... No może tylko to, że mnie Sting zdradził... :C
Buziam i weny :*
Gajeel kupuje mebelki do dziecięcego pokoiku!Chryste,to musi być śmieszne!No dobrze...Teraz to poważniejsze.
OdpowiedzUsuńJasna cholera!Porwali Porlyusicę !Wy małe...Ekhem,no dobrze.Opanowałam się.Wkurzyłam się na Jiemmę (Nyrim.tak właśnie ma na imię miszczu Sabertooth) i na Minervę!A niech to,nawet na Stinga się wku*wiłam!
I mogłabyś wprowadzić jakiś wątek Mirajane x Freed *robi oczka Puszka ze "Shreka"*, Reneé ???
Weny
ŚWIETNY ROZDZIAŁ!!! A jaka akcja się zaczęła :O I jak wszystko świetnie wytłumaczone, wszystko się wyjaśnia... U mnie tego właśnie brakuje, przez to że wciąż wpadam na jakiś nowy pomysł i wszystko jest pokręcone (może to też dlatego, że pierwszy raz pisze... ehh wymówek i usprawiedliwień szukam :P). U ciebie natomiast wszystko jest idealnie, super! Pokłony w twoją stronę ^.^
OdpowiedzUsuńDomyślam się, że prócz Stinga był też u Poly Rogue i Minerva ;) Że oni z Zerefem... wciąż mi się to w głowie nie mieści, ale szykuje się epicka walka. I mam nadzieje, że Polyrusice się nic nie stanie ;C
Gajeel... Gajeel zwariował, na serio on zwariował :D Ale to było takie słodkie, że aż się rozpłynęłam. Wręcz rozpuściłam :D
Weny, czasu, by ręka od malowania nie bolała no i byście się z chłopakiem szybko z tym uwinęli ^.^ Buźka :*
To było świetne!
OdpowiedzUsuńLaxus: A Gajeel zwariował XD
Może troszkę, ale mnie podoba się jego podejście!
Laxus: Tobie to się podoba wszystko co ma z nim jakiś związek!
Nie mogę się nie zgodzić! Ale to nie moja wina! Rozdział wyszedł co wprost cudownie! Ale że, Sabertooth spiskuje z Zerefem, no w sumie pasuje w końcu już nie raz udowodnili, że dla pozycji są w stanie zrobić wszystko. Ciekawie się zapowiada!
Weny!
To chyba mój pierwszy komentarz na twoim blogu i szczerzę muszę powiedzieć, że to najlepszy blog o Fairy Tail jaki czytałam. Wręcz z niecierpliwością czekam na każdy rozdział! A co do tego rozdziału...
OdpowiedzUsuńPadłam xD Gajeel i pokój dziecięcy xD Genialne.
Oj niedobre Sabertooth się z Zeref'em spiknęło xd Szykuje się bitwa, oj szykuje ^^ Ciekawe co się stanie z Porlyusicą ;p
Pozdrawiam i życzę weny ;3
Gajeel xD
OdpowiedzUsuńMOTHER OF GOD o.O
On jest... Nie... Nie wiem jak to nazwać, ale już widzę jego radość jak urodzi się dziecko, a potem kolejne, i kolejne i kolejne...
Grimmjow: Po prostu ignoruj =,= Ja tak robię i wytrzymuje...
Zamknij się!
Co tam dalej... A i oczywiście. NOOOOOŁ!!! A ja tak wielbię i egl lubię Singa i Rogue T^T A takie chamy z nich tu są T^T
Minervy nigdy nie lubiła, a więc... *Mina Bitch Please*
I Fairy Tail ma niby umrzeć?! Ma niby tam iść na pewną śmierć?! O nie! Ja cię znam i wiem, że to będzie tak jak z Gajeelem!
Idźta ludzia i ratujta biedną Porlyusicę... Mistrz od razu się zerwał xD
Duuuzio weny~!
~Natuśka-chan
PS: Współczuje z tym malowaniem... Oby cię już ręka nie bolała bo jak nam rozdział napiszesz?! ;____;?
Gajeelem jak się przejął rolą tatusia ^^ Ale jakoś potrafię sobie to wyobrazić. Rozdział łał... emocjonujący ;)Ciekawa jestem co będzie dalej. Pozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńGaleej urządza pokój dla dziecka? Padłam i nie wstaję. On jest taki... *.* opiekuńczy. Taak... Chyba muszę się ogarnąć.
OdpowiedzUsuńOni mają zamiar wymyśleć plan! Co zrobiłaś z Fairy Tail?! Pewnie ktoś (Natsu?) go zepsuje :3
Weny życzę, duuużo weny ;)
Pozdrawiam, Ri-chan.
Się przysnęło człowiekowi, a i wycieczka swoje zrobiła. W efekcie znów nie myślę.
OdpowiedzUsuń...
Przejdźmy jednak do rzeczy najważniejszych. Gajeel i pokój dziecięcy. Zaskoczyłaś mnie definitywnie, Reneé, w tak pozytywngm tego słowa znaczeniu, że aż się nie mogę przestać uśmiechać. Co nie zdarza mi się często. Taki szczęśliwy przyszły tatuś.
Nawiązując - szkoda mi jego. I dziecka, i Levy, i Koriego, jego rodziców, i wszystkich magow Fairy Tail. Co ty chcesz zrobić FT...?
I Porlyuschka (czy jak się to pisze). Mam ogromną nadzieję, że sobie poradzi z porywaczami.
Weny.
Ojeeeeej, czy to...
OdpowiedzUsuńStinguuuuuuuś <3
Jak ja go.uwielbiam, ojej, nawet.jeśli jest takim złym gówniarzem <3
Zeref zachłanny...
Chciałam skończyć dzisiaj ale jestem tak zmęczona że nie dam rady...
Czas spac! :D
A Gajeel oszalał, ehh, tatuś...