NOTKA POCZĄTKOWA BARDZO WAŻNA, PROSZĘ WSZYSTKICH O PRZECZYTANIE (Ta odrobina czasu nie sprawi, że właściwy rozdział zniknie, więc proszę bardzo łanie :3)
Nowy rozdział :3
Bickslow : Szczerze powiedziawszy, Ren ma już ustalone, kiedy blog się skończy... Znaczy nie dzień, a akcja, na której historia tego bloga zostanie oficjalnie zakończona.
Ale, ale! Nie bójcie boja! Ta historia się skończy, a zacznie się nowa, na którą mam już ogólny plan i kilka pomniejszych akcji! Tylko dorobić resztę i będzie cudo :3
Bickslow : Zapytacie się, ile ta historia jeszcze potrwa, co? Cóż... Zostaje jeszcze jeden rozdział z GaLevy, potem będzie większa akcja na ileś rozdziałów, potem reszta paringów dorobi się dzieciaczków, będzie Zapychacz-Miejsca-W-Którym-Coś-Musi-Być-Ale-Ren-Nie-Ma-Pomysłu (Albo uda jej się wcześniej coś wymyślić...), a na koniec znowu większa akcja, która oficjalnie wyjaśni wszystko i wszystkich (chyba) i zakończy akcję tego bloga.
Ufff, długie to wyszło, ale przynajmniej wszystkiego się dowiedzieliście! Oczywiście informejszyn będzie też na moim fanpejdżu, więc wszelkie pytania i zażalenia można kierować właśnie tam!
Nie przeciągając, czytajcie!
Nie przeciągając, czytajcie!
~*~
- Levy… Co się stało? Czemu płaczesz?
- Hę? – Mruknęła mimowolnie, słysząc to pytanie z jego ust.
Jego spojrzenie wystarczyło, by wiedziała… To, jak na nią
patrzył… Pragnął jej. Wiedziała o tym. Widziała to… Ale mimo to, teraz, w tej
właśnie jednej chwili odsunął się od niej, ujmując twarzyczkę dziewczyny w
swoje dłonie i patrząc na nią z niepewnością. I troską.
Uniosła rękę. I dotknęła palcami policzka. Rzeczywiście,
czuła wilgoć. Ślady po łzach. Nie wiedziała, kiedy to się stało…
- Ja… J-ja… - Jęknęła niepewnie, patrząc na niego.
Widziała. Był zdezorientowany. Chwilę patrzył na nią, jakby
nie wiedząc, co zrobić. Co powiedzieć. Ale w końcu schylił się nieco. I
ucałował jej czoło.
- Levy… Masz mi mówić o wszystkim. Co się stało?
Jego ciepłe usta muskały jej skórę, kiedy mówił, nie
odrywając się od niej. To było takie miłe uczucie…
- B-bo… Bo j-ja… - Zająknęła się, nie wiedząc od czego
zacząć. Przez ściśnięte gardło ciężko jej było powiedzieć coś sensownego… Ale
jego ciepłe dłonie, jego bliskość w jakiś sposób dodawały jej otuchy. Wzięła
powolny, głęboki oddech. I zaczęła od początku. – Bo… Ostatnio tak siedziałam z
dziewczynami i… Siedziałyśmy i rozmawiałyśmy… I Cana mi powiedziała, że faceci…
- Mówiła nieskładnie. Tyle myśli miała w głowie, że ledwo umiała się skupić na
tym, co ma powiedzieć. Poczuła lekkie rumieńce na policzkach. – Że faceci… No…
Że chcą tylko jednego i… I powinnam uważać bo jak my nie ten… To ty może… I w
ogóle… - Dokończyła niemrawo.
Jak on na nią patrzył… Był zły. Wiedziała. Był zły. W cholerę
zły… Po jego oczach widziała tą złość…
- Ja nie chciałam cię stracić, Gajeel! – Dodała płaczliwie,
czując ciepłe łzy zbierające się w jej oczach. – Ja… Ja nie jestem gotowa… Ale
dla ciebie… Gajeel, ja nie mogę cię… Ja cię kocham!
Szybko docisnęła dłonie do twarzy, chcąc się ukryć przed tym
twardym, groźnym spojrzeniem. Ale co ona mogła przeciw niemu? Zwłaszcza, gdy
poczuła jego silne, szorstkie dłonie zaciskające się na jej drobnych
nadgarstkach.
Nawet, jeśli się opierała, nie poczuł tego. Po prostu odsunął
jej dłonie od twarzy. I pokręcił głową.
- Mała… Powiedz mi jedno… Jak mogłaś uwierzyć tej
zapijaczonej suce?! – Warknął wkurzony, podnosząc się do siadu.
Wpatrzyła się w niego zaskoczona. A potem i ona usiadła,
dalej nieco drżąc, ale już nie płacząc.
I nagle to wszystko spało na nią jak grom z jasnego nieba.
No bo… Jak ona mogła jej zaufać w takiej sprawie?! Zachowała się… Okropnie… I
nie tylko ona na tym ucierpiała teraz.
- J-ja… - Jęknęła cicho, spoglądając na swoje własne dłonie,
splecione nerwowo.
- Levy! – Warknął Gajeel, nie dając jej dokończyć. Chwycił
ją za ramiona mocno. – Ty na serio dałaś sobie wmówić, że zostawiłbym cię tylko
dlatego, że nie jesteś gotowa na seks?! Mała, do cholery…
- Ja wiem… Jestem głupia! – Jęknęła załamana, ukrywając twarz
w dłoniach. Załkała cicho, pociągając nogi. – Ale ja… Bałam się! Bałam się, że
cię stracę!
Czuła na sobie jego spojrzenie. Ale sama nie była w odsłonić
oczu, by dostrzec wyraz jego twarzy. Była po prostu załamana… Uwierzyła w te
brednie i teraz Gajeel był na nią zły…
Poczuła jego ciepłą, szorstką dłoń n głowie. Jak zawsze…
Pogładził ją po włosach.
- Dobra, mała. Co się stało to się nie odstanie. –
Powiedział, zabierając rękę. I po chwili zdała sobie sprawę, że wstał. I teraz
w końcu, przestraszona, wzięła dłonie z twarzy, szukając go wzrokiem. – Na mnie
czas, mała.
- Nie… - Jęknęła, wstając. I już po chwili była przy nim,
wtulona w jego ciepły tors, obejmując go w pasie. – Nie odchodź, proszę…
Potrzebuję cię… - Wyszeptała, ukrywając twarz w materiale jego koszuli.
Poczuła jego ręce. Przycisnął ją mocno do siebie, zamykając
w silnych objęciach, w których czuła się tak bezpiecznie i spokojnie…
Uśmiechnęła się, czując po chwili jak ją uniósł i zaniósł do łóżka. Jak
księżniczkę…
- No dobrze, zostanę. – Powiedział, uśmiechając się lekko do
niej.
~*~
W gildii jak zwykle panował gwar i hałas. To była już tak
znana codzienność, że nikogo nie zdziwiło, kiedy nagle stół i jakiś
nieszczęsny, leżący na nim mag przelecieli pół gildii, by rozbić się o ścianę.
Gajeel zostawił ją przy wejściu, kierując się w stronę Cany,
która siedziała w towarzystwie swojej beczki alkoholu. Stanowili niezwykle
dobraną parę…
Levy, omijając walczących jak zawsze Natsu i Gray’a, ruszyła
w stronę stolika, gdzie siedziała Lucy. Happy siedział na stoliku, zajadając
rybkę.
- Ohay, Lu-chan!
- Ohayo, Levy-chan!
Dosiadła się do niej. I już po chwili rozmawiały o
wszystkim. W tej paplaninie przyjaciółek Happy w końcu chwycił się łapkami za
łebek, jakby go zaczął boleć i spojrzał na nie z wyrzutem.
~*~
- Yo, Cana.
Dziewczyna, słysząc głos, odwróciła się, nieco już
podchmielona. A potem, widząc Gajeela, uśmiechnęła się szeroko.
- O, Gajeel! Co jest? – Spytała wesoło, niemrawo wskazując
mu, by usiadł.
- Mam do porozmawiania z tobą o czymś. – Stwierdził,
zajmując miejsce i krzyżując ręce na torsie.
- Haa, co będziemy gadać o suchym pysku! – Zawołała wesoło
dziewczyna. I Gajeel nie wiedział, jakim cudem, ale wyciągnęła spod stołu drugą
beczkę alkoholu. Lepiej nie pytać… - Mircia, daj tu jakieś szklanki!
- Cana, do cholery, gadać z tobą chcę po trzeźwemu! –
Warknął zirytowany Gajeel, w momencie kiedy barmanka przyniosła szklanki, a
potem Największa Pijaczka Fairy Tail nalała do nich alkoholu.
- Oj weź, ze mną się nie napijesz? – Spytała Cana wesoło,
podsuwając mu szklankę, a sama biorąc swoją. – No, zdrowie!
Tylko raz… I ni więcej! Do cholery, wolał zostać trzeźwy!
…
- No, to o czym chciałeś gadać, Gajeel? – Spytała Cana,
odstawiając którąś z rzędu pustą beczkę.
Ee… O czym ona gada? Aa… No tak… Z trudem podniósł głowę ze
stołu. Od kiedy jego łeb był taki ciężki?!
- Ee… - Mruknął, pocierając dłonią twarz. Cholera, wiedział,
żeby nie pić! Czemu więc z nią pił? Cholera… - Te bzdury coś Levy nagadała… -
Zaczął niemrawo. Czemu ten świat się tak niefajnie kołysze? – Nie gadaj więcej
takich rzeczy jej… I nie wtrącaj się w nie swoje sprawy…
- O, a to czemu?
- Bo Levy…
- Levy powinna stać się kobietą! – Odpowiedziała Cana
wesoło, dolewając alkoholu do szklanek. Skąd ona wzięła kolejną beczkę?
- Nie tobie o tym decydować! – Warknął, chyba nieco zbyt
głośno, bo paru magów siedzących blisko spojrzało na nich ciekawie. – A ja będę
na nią czekać choćby i do ślubu!
Cana chwilę patrzyła na niego ciekawie, tak jak połowa Fairy
Tail dookoła. Aż w końcu kobieta uśmiechnęła się szeroko, klepiąc dłonią w
stół.
- Dobrze, dobrze, zrozumiałam! Już nie będę! – Powiedziała wesoło,
podsuwając mu znowu szklankę z alkoholem. Którą, choć trochę niezdarnie,
chłopak chwycił.
- Nee, Gajeel, tobie już wystarczy. – Usłyszał głos za sobą.
Odwrócił się i dostrzegł Levy, która stojąc za nim opadła
dłoń na jego ramieniu. Drugą ręką ostrożnie wysunęła mu z dłoni szklankę.
- Gajeel? – Tym razem nowy głos rozbrzmiał.
Wszyscy spojrzeli na piętro, gdzie stał Mistrz, zamykając za
sobą drzwi do swojego gabinetu. A potem spojrzeli na Gajeela, który podpity już
spojrzał na Makarova, mamrocząc coś pod nosem.
Mistrz westchnął.
- Jak wytrzeźwieje, to niech do mnie przyjdzie. Mam do niego
ważną sprawę. – Powiedział, schodząc z piętra, by zająć swoje miejsce na barze.
~Podobało się? Komentuj!~
Pierwsza :3
OdpowiedzUsuńDryga!
OdpowiedzUsuńGRHHH..!!! Mama mnie z rana z kompa wywaliła ;-; I dopiero teraz komentuję ;__; Co do rozdziału:
Usuń"Zapijaczona suka" - spadłam z krzesła xDDD No ale muszę mu przyznać rację... Też bym się wściekła... Levy się na takie rzeczy nabiera... oj nieładnie, nieładnie ;-; Ale szczerze to myślałam, że Gajeel bardziej Canę zjedzie :c Ale nieee... on klasę zachował ^^
W ogóle to jakaś tam będzie - jak ja to mówię - "krytyczna rozmowa" o.o Upity Gajeel idzie na "krytyczną rozmowę" xDD
Czekam na więcej!!! :*
~Mika
Łooohohoho jak ją Gajeel zjechał xD (Cane). Zapijaczona suka - padłam xD A potem jak się ze ślubem wygadał :D Nie no bomba po prostu ^.^ Scena jak rozmawiał z Levy.. nie wiem jak napisać, czy rozczuliła czy co... ale podobało mi się cholernie :D Jak z resztą wszystko co piszesz (taki już masz dar moja droga ;D).
OdpowiedzUsuńNo i trochę smutno, że już wiesz co i jak i nie będzie nic z tym blogiem dalej, ale nie rozpaczam bo raz wspomniałaś że będzie co innego,a dwa jest jeszcze ubóstwiana przeze mnie patologia ( za moment NaLu w ostatnim rozdziale bym ci oskara dała :D)
Buziaki, weny, czasu, przede wszystkim zdrówka :*
Szkoda, że blog się skończy.. no, ale kiedyś musi. Lepiej skończyć, niż się nim znudzić i porzucić.
OdpowiedzUsuńKurde. Taki facet jak Gajeel.. uhh, zazdroszczę Levy T.T przez Ciebie będę się teraz dołować, że nie znam nikogo tak.. idealnego x3
Weny!
Gale! Gale!
OdpowiedzUsuńLaxus: Ponieważ ona jest niezdolna do komentowania to ja napisze.
Zamknij się! Ja tu komentuje! Gajeel jak zjechał Cane cudo! A potem jak wyjechał z tym, że będzie czekać na Levy aż do śmierci!
Laxus: Ponieważ Kin wybywa na weekend, a teraz jest nieogarnięta to komentarz tu się kończy
Weny!
Angelina .. T.T nie tylko ciebie to zdołowało .. BTW ZDRÓWKA ,WENY NO I CZASU <3 A co do rozdziału .. no brak mi słów .. ;___;ja chce wiedzieć o czym chce pogadać z nim Makarov <3 Powodzonka !
OdpowiedzUsuńDobrze, że Gajeel pogadał z tą "Zapijaczoną suką" (Bez urazy Cana, ale straciłam do ciebie cały szacunek, no może nie cały)... Ale nie musiał przy tym pić, ale Canie odmówić to wyczyn! I o co mistrz chce spytać? O co? Teraz nie będę mogła spać T.T... Why?!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i weny życzę~!
~Natuśka-chan
Serek zaraz będzie ryczeć ze wzruszenia! T.T
OdpowiedzUsuńHiyakuma: no i masz, zaś zaczęła....
To ze szczęścia, że będzie ślub! To jest w diabli romantyczne!
H: Ta, jak Byakuya śpiewający serenadę pod twoim oknem... A później potrąci go tramwaj... *mroczny zaciesz*
Morda w kubeł! Jak mówiłam, to jest w diabli romantyczne! I jeszcze ta ich rozmowa *jara się* xD podoba mi się taki Gajeel ^^
"Oj weź, ze mną się nie napijesz?" Gajeel, gdzie twoja asertywność?! Brawa dla Cany, tak mówi każdy polak xD
Gajeel <3 <3 Pocisk po Canie ,,zapijaczona suka " pierwsza klasa !! :D
OdpowiedzUsuńI do tego jak wyskoczył z tym ślubem !! Będzie ślub <3 <3
Hihi ale Canie to cięzko odmowić picia ;D
szkoda, że ten blog sie skonczy :( choć chyba nie tak prędko całe szczęście :) No i jest twój drugi blog, który dopiero co się zaczął <3
Weny !! :)
Ohohoo "Zapijaczona suka " cóż za świetne określenie xD
OdpowiedzUsuńMyślałam że Gajeel bardziej zjedzie Cane ,ale i tak świetnie wyszło i ten tekst z ślubem *zaciesz mode on*
JA CHCE ICH ŚLUB I MAŁE GALEWIĄTKA *^*
"Ze mną się nie napijesz? " .. Padłam xD
No i ten ja chce wiedzieć po co mistrz wzywa Gajeela o:
Pozdrowionka,zdrówka i weny :3
~Redfox
"Zapijaczona suka" - omg, padłam xD
OdpowiedzUsuńNo i sobie wszystko wyjaśnili, a Gajeel przy okazji zdradził nam swoje plany.. Hoho, chcę być druhną ^^
A ta końcówka.. jestem ciekawa, po co mistrzunio wzywa Gajeela, czyżby chciał poprowadzić Levy do ołtarza? :D Coś wątpię w taki rozwój wydarzeń, ale co tam :)
Weny!
A więc przeanalizujmy informacje:
OdpowiedzUsuńDzisiejszy rozdział:
-Gajeel będzie na nią czekał, aż do ślubu ! o.O / *w*
- W rozdziale z porodem, Gajeel zapytał ile będą mieli dzieci ! *U*
TO MOŻE OZNACZAĆ TYLKO JEDNO ! MARZENIA SIĘ SPEŁNIAJĄ ! Gehee !
Cana, ta to ma talent do upijania ludzi xD Jednak jestem na nią zła ;/ Ale myśl o małych Gavi i ślubie ! CHCEM ! *robi duże oczka* Proszeeeee !
Kolejna ważna informacja ! :
- Lucy chce zmusić Natsu do ojcostwa ! O zgrozo... Jestem jak najbardziej za ! Buhhahah ! xD oł.. Moja psychika ! A na pytanie o czym byś miała pisać to cię chyba walane ! Jest tyle paringów z FT i z twoją wyobraźnia można wszystko ! Może coś o Erze ? Może Wendy ? Happy i Carla ? Elfman i Eva ? No błagam ! Masz pole do popisu ! Oni się dorobią dzieci, z ich dzieci się zrobi paringi i BUM ! Potem będą wnuki i wnuki wnuków xD Samo życie, a fani zadowoleni xD Prawda, że pocieszne i przekonujące ? Z takimi planami na ludzie pociągniesz bloga do 1000 rozdziału ^^
Mam jedno bardzo i to na prawdę bardzo ważne pytanie.
OdpowiedzUsuńKIEDY BĘDZIE BICKSLOW I RENÉ +18!?
A co do rozdziałów. Urzekłaś mnie swym blogiem(zarówno tym jak i tym drugim). Piękne składnie, zero błędów gramatycznych i interesująca fabuła. Po prostu kocham < 3
Matko, ta Levy to ma szczęście...
OdpowiedzUsuńA Gajeel z tymi planami na przyszłość... no tylko się cieszyć.
Cana to chyba każdego potrafi naciągnąć do picia, ale dzięki temu Gajeel się wygadał. Aż jestem ciekawa czy Levy wszystko słyszała...
A po co mistrz wzywa go do siebie? hmmmm...
Zdrówka i weny :)
http://nekolovedragon.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJak ktoś ma czas może zajrzy~nya..*prosząca minka*
OdpowiedzUsuńOjej, to mój pierwszy komentarz i czuje się przy tym taka speszona * wdech, wydech, wdech, wydech*
Jednym słowem... Jestem zachwycona! Moment, to dwa słowa. Jestem idiotką.
Kosza: Ojeju, kochanie, przez ciebie wpadła w jakiś obłęd.
Niewidomi głosu nie mają, bądź cicho!... Więc tak
1. Co tej Canie do głowy przyszło?? Najpierw straszy małą, biedną Levy, a potem upija Gajeel'a.
2. Ciekawe, co to za sprawa... On musi szybko wytrzeźwieć, bo jestem ciekawa.
3. On tak słodziutko się zachował " aż do ślubu " Ja też chce takiego chlopaka.
4. Interesuje mnie również o czym to tak Lucy z Levy rozmawiały, ze bezbronnego Happy'ego głowa rozbolała...
Jestem twa twórczością zachwycona :)
Pozdrowienia i weny !!
Lecą mi te rozdziały za szybko zdecydowanie :C
OdpowiedzUsuńDobrze, że masz też drugiego bloga, bo jak skończę tego to będę mogła się udać też i tam ^^
Ja tam bym się bała wkurzonaego Gajeela xd
Nawet gdybym go kochała...
Ale ogólnie uroczy rozdział :33
Z tym jak jen to wszystko powiedział, a potem jeszcze Canie, że może na nią czekać nawet do ślubu <3
Też bym komuś tak chciała powiedzieć że go potrzebuję i żeby ze mną został ;____;
Gehee. Pijany Gajeelek <3 Mrrraśnie :D. I to jak zjechał Cane było w stylu zadziornego Gajeela, takiego jakiego kocham *-*. I to jak wyznał co czuje do Levy przy całej gildii było w stylu słodziaśnego Gajeela którgo też kocham *-*. Po prostuuuu... Wyznaje od dzisiaj Renenizm.
OdpowiedzUsuń