Tak... Ostatnia część małego BicksReneé :3
Bickslow : I dowiadujecie się nieco więcej o Ren~chan pryz okazji ~ !
Tak... Szczerze, wątpiłam czy to pisać, ale uznałam, że chyba nikt w Fairy Tail nie ma takich wad, to czemu by się do tego nie przyznać ? >.<
~*~
Ostrożnie stawiając kroki już chciałam wejść do domu. Ale
wtedy usłyszałam. Przeraźliwy, głośny wrzask, pełen przerażenia i bólu, ranił
moje uszy. Aż musiałam do nich docisnąć dłonie, przynajmniej trochę odgradzając
się od okropnego dźwięku. Od którego, nawet gdy zapanowała cisza, powietrze
wibrowało niespokojnie.
Jak cisza przed burzą.
- O cholera… - Jęknęłam, odrywając dłonie od uszu. – Coś mi
tu nie pasuje…
Na duchy nie mogło zadziałać nic materialnego. Co więc tak
bardzo dręczyło zagubioną duszyczkę, że tak przeraźliwie wyła? Muszę się
dowiedzieć.
- Ren-chan, czekaj! Jak ci się coś na łeb zawali…
Nie słuchałam go. Podeszłam szybko do na wpół zabitego
deskami przejścia, gdzie brakowało drzwi. I przeszłam pomiędzy zwisającymi na
gwoździach lub połamanymi kawałkami drewna, wchodząc do środka.
- Wyjdź duchu! – Zawołałam, stając na środku holu
pogrążonego w mroku, zakurzonego, brudnego i zawalonego deskami czy resztkami
żyrandola.
Miałam wrażenie, że coś się poruszyło z mojej prawej.
Spojrzałam więc tam.
I dostrzegłam istotę. Na wpół przeźroczystą, szarawą, która
przenikała przez ścianę. Duch mężczyzny patrzył na mnie pustymi oczodołami.
Lewy policzek miał rozcięty, poszerzając usta.
Widząc mnie zawył znowu. Tym razem nieco ciszej i spokojniej,
rozpaczliwie wręcz, wyłaniając się ze ściany.
- Przyszłam ci pomóc. – Powiedziałam, rozkładając ręce,
jakbym chciała objąć ducha. Ten szedł w moją stronę. Ale nie bałam się go.
Albo jednak… Puste oczodoły przerażały mnie.
Na wpół przeżarte przez robactwo usta, które odsłaniały zęby
i dziąsła, przerażały mnie.
Ubrania podarte na rozchlastanym ciele przerażały mnie.
Ale nie dałam tego po sobie poznać.
-Pomogę ci, lecz ty… - Nie dokończyłam. Duch wskoczył wręcz
w moje ciało. I nagle go nie widziałam. Za to czułam ogarniające mnie
zdrętwienie, kiedy nagle i tak niespodziewanie obca dusza wbiła się w moją, jak
cierń.
Czując, że drżą mi nogi, odwróciłam się. I, tym razem nieco
niezdarnie, wyszłam pomiędzy deskami. I potknęłam się o nie, zahaczając jedną
stopą. Ale nie spotkałam się z zimną ziemią. W ostatniej chwili złapał mnie
Bickslow.
- I jak? – Spytał, stawiając mnie do pionu.
- Mam złe przeczucia… Coś tu jest… Coś strasznego… Coś, co
było w stanie przerazić ducha… Coś bardzo złego… - Wyszeptałam panicznie,
prawie majacząc, zaciskając mimowolnie dłonie na jego ubraniu. Kiedy tak
trzymał mnie przy sobie, jakby chcąc uspokoić.
Z głębi domu coś zatrzeszczało. Tak upiornie. Ziemia się
zatrzęsła. A ja jeszcze rozpaczliwiej uchwyciłam się Bickslowa, coraz bardziej
pewna że…
- To coś złego… Coś naprawdę złego… - Wyszeptałam, gapiąc się na dom, który
teraz, moim zdaniem, się ruszał. A może to ja się tak chwiałam?
- Hej, jesteśmy Fairy Tail, ze wszystkim damy radę, prawda?
– Pocieszył mnie, gładząc po głowie.
Nie udało mu się. Ja wiedziałam. Praktycznie nic
materialnego nie było w stanie zadziałać na ducha. A co za tym idzie, nic nie
było w stanie go tak przestraszyć, że tak rozpaczliwie szukał ratunku. Że nawet
pominął kontrakt, tylko oddał się w moje ręce tak momentalnie, że ja też
poczułam jego strach.
Te paniczne przerażenie…
~*~
Nie rozumiał jej. Tak bardzo przestraszyła się starego domu?
Przecież co tam mogło być strasznego? Nic. Może parę pajęczyn. Trochę kurzu. No
i ten duch. Ale przecież ona umie sobie dać radę z duchami, ma z nimi do
czynienia… Nie wiedział, ile, ale na pewno długo.
A tymczasem dziewczyna szeroko otwartymi oczami przyglądała
się domowi, który lada chwila miał się zawalić pod własnym ciężarem. I drżała.
Tak mocno drżała, zaciskając swoje dłonie na jego ręce. Jakby bez jego podpory
miała się przewrócić.
Usłyszał coś, czego by się nie spodziewał.
Coś jakby kleszcze. I bzyczenie. A potem, zza domu, wyłonił
się wielki, czarny kształt.
Reneé puściła go, cofając się nieco.
A on patrzył, jak dotychczas ciemny kształt nagle okazał się
wielkim pająkiem. Wielkim, bo prawie tego samego rozmiaru co ten dom, który
miał chyba z trzy piętra. A dookoła niego chmura istnego robactwa. Skąd to się
lęgło? Nie miał pojęcia. Ale wiedział teraz, że muszą to coś pokonać.
Bo to nie było coś normalnego. To musiał być jakiś demon.
- Dalej, Ren-chan, we dwoje damy radę! – Zawołał,
wystawiając język.
Walka, ale fajnie! A już myślał, że to będzie misja typu
„przyjdą, zrobią, do widzenia”. Ale nie, będą walczyć! Miał ochotę skakać z
radości.
Jednak jego entuzjazm ostygł, kiedy dziewczyna mu nie
odpowiedziała. Nieco zaniepokojony spojrzał przez ramię na Reneé. I aż się
przestraszył.
Dziewczyna drżała. Jeśli można było drżeć mocniej, niż ona
przed chwilą, to Reneé właśnie osiągnęła ten stan. Blada, ledwie trzymając się
na nogach, wpatrywała się szeroko otwartymi oczami w demona. Aż w końcu…
To był moment. Dziewczyna, nieco przygarbiona, drżąc
niespokojnie, przycisnęła dłonie do uszu, jakby chciała się odgrodzić od
otaczającej ją rzeczywistości. I z jej ust wydobył się krzyk.
W życiu nie słyszał, by ktoś tak rozpaczliwie krzyczał. Ten
głos sprawił, że po jego ciele przeszły zimne, niespokojne dreszcze.
Zapomniał o demonie, który tam był, gotów do ataku. Zapomniał
o wszystkim. Znalazł się przy dziewczynie. Chciał ją objąć. A ona z płaczem
znowu cofnęła się, uciekając od niego.
Z nią na pewno nie było w porządku. Znał ją już jakiś czas,
był z nią na paru misjach. I nigdy jeszcze nie widział jej w takim stanie.
Nigdy. Dopiero teraz…
Spojrzał na demona.
- Zabierz mnie stąd… Zabierz mnie stąd… - Wyjęczała
dziewczyna, z płaczem.
Ale on chciał walczyć! Chociaż… Bądź co bądź, samemu jednak
takiemu demonowi rady nie da. Gdyby Reneé mogła… Ale chyba niema co o tym
myśleć.
Wziął ją na ręce. A ona wręcz wtuliła się w niego,
zaciskając rozpaczliwie dłonie na jego ubraniu. Panicznie oddychała, szybko i
płytko.
A jemu aż ciężko było patrzeć na nią. Bo owszem, może
Ren-chan nie była najodważniejszą osobą na świecie. To jednak nigdy jeszcze nie
widział jej tak przestraszonej. Nie, to nie był strach. To była istna panika.
Nie czekał na moment, w którym demon zacząłby ich gonić. Pod
jego stopami pojawiły się laleczki. Nieco ich uniosły. A potem, na lalkach,
polecieli w stronę miasta, uciekając od demona, który chyba nie chciał ich
gonić.
~*~
Z niepokojem zajrzał przez drzwi do pokoju.
W stanie, w jakim była dziewczyna, nie mógł jej ot tak
zmusić, by wracali do domu. Więc wynajął im pokoje w jakimś motelu. Byleby
tylko Ren-chan mogła odpocząć. I się uspokoić.
Co nie następowało szybko.
Dziewczyna siedziała na łóżku. Otulona kocem, gapiła się w
okno. I nawet nie zauważyła, kiedy wszedł. A może zauważyła, tylko nie dała
tego po sobie poznać?
Chciał z nią porozmawiać. Na temat tego, co się wtedy stało.
Ale nie mógł. Kiedy widział jej twarz… Tak… Pustą. Po prostu pustą. Kiedy
opuścił ją strach, stała się taka… Obojętna. Zdołowana.
Usiadł na łóżku, obok niej. Jego laleczki podleciały w ciszy
bliżej. A ona pierwszy raz się ruszyła, wyciągając ręce do lalek. Wzięła Pappę.
I objęła ją, przytulając do siebie. Reszta usadowiła się na jej głowie i
ramionach.
- Jak się czujesz? – Spytał.
Nie odpowiedziała. Tylko pochyliła głowę nisko, opierając
czoło na kolanach. Nie widział już jej twarzy. Ale nie musiał widzieć, by
wiedzieć, jak bardzo źle się teraz czuje dziewczyna.
- Hej, nie martw się. – Starał się ją jakoś pocieszyć.
Jakkolwiek. Ale to nic nie dawało.
Reneé była załamana. Tak po prostu załamana.
Westchnął cicho, wyciągając rękę i opierając dłoń na głowie
dziewczyny.
- To wtedy pod tamtym domem…
- Entomofobia. – Powiedziała. W końcu się odezwała. I
podniosła głowę. Ale nie spojrzała na niego, tylko na okno. – Entomofobia.
Wszelkie robactwo, pająki… Wszystko… - Wyszeptała, gładząc dłońmi lalkę.
- E tam, przejmujesz się, przecież…
- Ale to nie jest normalne! – Wykrzyknęła nagle dziewczyna,
nie dając mu dokończyć. – To nie jest normalne! Po nocy nie umiem spać, bo za
oknem przeleciała pszczoła! Nie mogę się ruszyć ze strachu, bo przez przypadek
weszłam w pajęczynę! To nie jest normalne!
Tak, to nie było normalne. Jej zachowanie… Tyle strachu… To
na pewno nie było normalne. Ale gdyby mogła coś z tym zrobić, dawno by już
działała, nie? Ale to chyba było silniejsze od niej.
Zresztą, on nie wiedział. Nie znał się na fobiach. Ale skoro
ona nie mogła dać sobie rady… To będzie przy niej. I jej pomoże.
- Owszem, to nie jest normalne. – Przyznał jej rację. I
uśmiechnął się, wystawiając język, kiedy dziewczyna spojrzała na niego tymi
dużymi, zielonymi oczami, załzawionymi i pełnymi niemego błagania o pomoc. –
Ale powiem ci, że normalni ludzie są zbyt nudni. A ty jesteś wyjątkowa.
Reneé chwilę jeszcze przyglądała mu się, jakby zaskoczona
jego słowami. Aż w końcu…
Uśmiechnęła się. Tak prawdziwie. I szczerze.
Uśmiechnęła się.
I, tak jak on, wystawiła język, co nie tylko go rozbawiło,
ale też dało mu pewność.
Że udało mu się ją pocieszyć.
~Podobało się? Komentuj!~
Łaa.. mega! A Bickslow taki opiekuńczy.. słoodko x3
OdpowiedzUsuńJa rozumiem. Naprawdę rozumiem. Bez robali świat byłby pięknym miejscem.. paskudztwo. Zuo wcielone. Nie nie nie, na samą myśl mi jakoś dziwnie D:
Na, jeszcze raz- mega!
Weny życzę!
Widzę, że nie jestem jedyna, co ma tą fobię. :C
OdpowiedzUsuńCzytając reakcje Ren-chan miałam wrażenie, jakbym czytała o sobie.
Miło, że Bickslow odpuścił sobie walkę i zajął się dziewczyną. :)
Końcówka rozczuliła mnie.
Ach, ten uśmiech.
No i obyło się bez wystawionego języka :D
Weny, weny... ^^
Dużo nas, bojących się takich oto paskudztw. xD
OdpowiedzUsuńJa najbardziej boję się pająków. (dostała dreszczy)
Rozdział wyszedł Ci naprawdę świetny, taki... fajny! :D
BicksRenee! Whaaaw! ^^
Ale zaraz, to ostatni taki rozdział? Oooo, szkoda.
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! ;D
Ohh... Tak słodko...! :3
OdpowiedzUsuńSwoją drogą ja chyba mam arachofobię, bo nienawidzę pająków, ale też nie lubię os... Brrr... :/
Koniec o mnie! Rozdział był przefascynujący! Ten stary dom... Jakie to klimatyczne~! ^^
Pozdrawiam i weny :*
Kawaii !!! *-* BicksRenee <3
OdpowiedzUsuńJa też boję się pająków O.o To są takie paskudztwa, ze jak je widzę ... nie uciekam może w popłochu ale za to muszę coś chwycić i zakatować stworzonko XD Brzydzę się tego :D Alę wolę to przeżyć i żyć w świadomości, ze tego czegoś już nie ma u mnie w domu ! Haha :P Zaskakuje samą siebie O.o
Rozdział cudowny *-*
Czekam na kolejny ^^
Buziaki :*
Słodko mi! I podoba mi się pomysł z tym, żeby Renee bała się robactwa xD
OdpowiedzUsuńAle nie wyjaśniłaś co z tym duchem, interesuje mnie ten szczegół!
Kupisz mi pajączka? Serek kocha pająki xD Zwłaszcza takie wielkie ptaszniki (jak moja wczorajsza lista zakupów, ty wiesz o co chodzi xD) ^^.
Ale dla mnie nadal jest tu a mało BicksRenee.! Ma być więcej, słyszysz? xD
Powiem tylko że słodko, bo przebywam teraz poza domem i nie mam zbyt wiele czasu. Niech będzie więcej BicksRenee!
OdpowiedzUsuńPiękny rozdział :3
OdpowiedzUsuńBickslow był kochany i nawet walkę odpuścił.
Spokojnie każdym ma jakąś fobie.Ja z robactwa nienawidzę pająków albo takich karaluchów. Fuu.. ;-;
Ten stary dom i przerażony duch...Bardzo klimatycznie to wyszło. ^^
Piękny koniec.
Czekam na dalszy ciąg.
~Redfox
Pisałam wcześniej komentarz, ale komputer mi się wyłączył... myślałam jednak że dodało :/ Dobrze że zauważyłam tą omyłke ;P A więc tak, super opisałaś to jak duch wszedł w Renee, aż mi się go żal zrobiło jak tak się bał, a ona wraz z nim. Potem to sama się przeraziłam, powiem szczerze że nawet nie tego pająka jak później to robactwo... Pająków się boje, obrzydzają mnie, ale jakoś dam sobie z nimi radę. Ale robactwo obrzydza mnie jeszcze bardziej.. tak, to raczej bardziej obrzydzenie niż strach. Ale co innego pszczoły, osy, bąki... tego boje się panicznie, jak tylko słyszę bzyczenie to stoje jak sparaliżowana i prawie ryczę, nie tak jak z pająkami że piszcze tylko gdy pojawi się nagle, albo wpatruje się jak idzie w moją strone a potem spierdzielam z kuchni i błagam faceta by coś z tym zrobił jak to było ostatnio, nie - wtedy jak osa bzyczy jestem śmiertelnie przerażona i nic z tym zrobić nie mogę. I fakt, to nie jest normalne tym bardziej w tym stopniu, ale każdy ma jakieś wady. Przynajmniej z tej u mnie nie jednokrotnie znajomi mieli ubaw (dranie jedne ;p). A Bickslow na końcu z tą "wyjątkowością"... No i jak go nie kochać? :D Cudowne zakończenie :* I jeszcze raz przepraszam za tak późny komentarz! Buziam i pozdrawiam Cię Renuś i oby wszelkie robactwo i tym podobne trzymało się od nas z daleka :D
OdpowiedzUsuń"Ale powiem ci, że normalni ludzie są zbyt nudni", skąd ja to znam ? ^^ Gehee ! Nie mam pojęcia co na pisać oprócz jednego pytania: "Jakich horrorów się naoglądałaś ??? Niech oni ratują tego ducha !
OdpowiedzUsuńPs.
Chyba już bardziej romantycznych scen nie dało się wcisnąć w tym horrorze , mistrzyni ! ^^
Rozdział przecudny ! Lece czytać dalej ! ;>
OdpowiedzUsuńJeeej... pająk... taki wielki... wiesz, chociaż tyle, że Renee sobie krzyknęła xd
OdpowiedzUsuńJa to bym straciła głos, albo bym wrosła w podłogę albo spieprzała najdalej jak się dało xd
Nienawidzę pająków, albo tych takich dużych świerszczy, albo ślimaków, skorków i innych robaki ;___;
Glizd...
Łeeeee...
Ale przynajmniej będzie kolejny duch xd
Ja to się zastanawiałam na początku co on jej zrobił xDDD