Tak, nie chciało mi się tego przeciągać więc...
Bickslow : Tylko dzisiaj pełno wzruszających scen, które doprowadzą do płaczu nawet najtwardsze serca z kamienia!
No właśnie ^.^ Znaczy, mam nadzieję, że są tak wzruszające...
Czytajcie ~ !
~*~
Lucy wyjrzała z kuchni, gdzie parzyła herbatę. Plue siedział
sobie na podłodze, trzymając w buzi lizaka. Zaś Levy dalej siedziała w fotelu,
otulona kocem i spoglądając w okno. Widziała jej zaczerwienione oczy i cienie
pod nimi.
Bardzo się o nią martwiła.
Nalała wrzątku do dwóch kubków, zamieszała, a potem
wyrzuciła zużyte torebki po herbacie. Dorzuciła cukru i gotowe. Chwytając
naczynia przez rękawy swetra uniosła je i już po chwili przeszła do salonu. Jen
kubek dała Levy, drugi zaś postawiła na stoliku. I usadowiła się wygodnie w
drugim fotelu. Plue wstał i po chwili wdrapał się na kolana dziewczyny. Objęła
go z przyzwyczajenia.
- Levy-chan, musisz w niego po prostu uwierzyć. –
Powiedziała Lucy, patrząc na herbatę i czekając, aż ostygnie.
- Wiem, Lu-chan. – Odpowiedziała cicho dziewczyna, nie
odrywając spojrzenia od okna. Z tym smutkiem wymalowanym na twarzy. – Wierzę w
niego. Jest silny, umie dać sobie radę. Ale… - Przerwała na moment. Przenosząc
teraz spojrzenie na kubek. Na parującą herbatę w nim. I westchnęła, przymykając
zaczerwienione oczy. – Nie umiem… Nie umiem pozbyć się tych myśli… Gdyby
rzeczywiście… Boję się, Lu-chan… Jak on nie wróci… Jeśli… Jeśli on… Ja… -
Dziewczyna mówił coraz bardziej nieskładnie. Nie była w stanie zakończyć zdań.
Po prostu zadrżała lekko. Herbata w kubku zakołysała się niebezpiecznie. Ale
nie opuściła swojego miejsca.
- Levy-chan… Gajeel wróci. Na pewno. No i masz przecież nas,
Fairy Tail. Wiesz, że nigdy cię nie zostawimy. – Powiedziała Lucy, starając się
ją jakoś pocieszyć. Jakkolwiek… Chociaż trochę…
- Pun, pun! – Zawtórował jej Plue, jakby też chcąc ją
pocieszyć.
Levy uśmiechnęła się blado. I z niemrawym uśmiechem skinęła
głową.
- Tak… Mam was…
~*~
- Gajee, trzymasz się? – Spytał głośno Metalicana,
przechylając nieco łeb, by móc spojrzeć na swój własny kark.
Chłopak, przylgnąwszy do grzbietu smoka, zaciskał mocno
dłonie na łuskach. Niepewnie, nie wiedząc gdzie jest ani co robić…
Cholera!
- Tak… Trzymam się. – Odpowiedział Gajeel. A zaraz po tym Metalicana
poczuł, jak jego palce jeszcze mocniej wbijają się pod jego łuski, kiedy wiatr
się zmienił i uderzył w jego bok.
Cholera, w takim stanie…
Muszą dolecieć do Magnolii. Myślał, że w drodze powrotnej
nieco przystopują… Ale nie mogą. Muszą go zabrać jak najszybciej do jego gildii,
na twardą i pewną ziemię. Może w gildii ktoś będzie mógł mu pomóc?
~*~
Cztery dni później
W gildii było nieprzyjemnie… Pusto. Skoro nie było Natsu, to
kto miał robić rozróbę? Znudzony Gray siedział koło Juvii, która domagała się
wymyślenia imienia dla ich dziecka. Przy tym samym stoliku Lucy i Levy czytały
książkę, zapominając o otoczeniu. Jet i Droy z daleka spoglądali na obiekt
swych westchnień, zastanawiając się, czy nie wykorzystać okazji, skoro nie ma
Gajeela. Cana prowadziła zawody, kto więcej wypije. Oczywiście wygrywała, ale
kto by się spodziewał innego wyniku? Reneé siedziała przy barze, najpewniej
rozmawiając o czymś z Mirą. Raijinshu siedziało przy jednym stole, a Laxus ze
swoją obojętną miną słuchał wywodów Bickslowa na temat Ever kochającej się w
Elfmanie. Freed przytakiwał z uśmiechem głową, nie wtrącając się.
A Mistrz, siedząc na barze, spoglądał na swoją wielką rodzinę
z uśmiechem.
Nagle Laxus drgnął. I wstał, patrząc przed siebie. Połowa
gildii spojrzała na niego z zaskoczeniem. Nawet Bickslow przestał tworzyć zabawne
wierszyki z Ever i Elfmanem w roli głównej.
- Coś się stało? – Spytał Mistrz, patrząc na wnuka z
ciekawością.
- Miałem wrażenie, że coś… Tak jakby… A zresztą. Nie waż…. Znowu!
– Już miał siadać, ale zaraz znowu wstał, rozglądając się, jakby w poszukiwaniu
źródła dźwięku. A potem opuścił towarzystwo swojej drużyny. – Coś jakby… Smoki?
Chyba wracają!
- Gajeel!
- Natsu!
Dwie dziewczyny, odrywając się od książki, równocześnie
wymówiły imiona swoich chłopaków, uświadamiając sobie co znaczą słowa Laxusa.
Obie zaraz zerwały się z miejsca, wybiegając z budynku, a za nimi połowa gildii.
Wiedzieli, gdzie iść. Tam, gdzie pożegnali smoki i Smoczych
Zabójców. Na tą samą polanę.
Biegli ile sił mieli w nogach. Chcieli zdążyć. Chcieli
zobaczyć na własne oczy, że misja zakończyła się powodzeniem.
Kiedy w końcu dotarli na polanę byli zmęczeni i dyszeli
ciężko. Ale mimo to… Spojrzeli w niebo. Szukając tych ciemnych punktów, które
zdradziłyby powrót smoków…
- Widzę ich! – Zawołała Erza, wskazując ręką kierunek.
Reszta spojrzała tam. I rzeczywiście, dostrzegli prawie
czarne plamki na jasnym, błękitnym niebie. Zewsząd rozległy się okrzyki radości
i wołania. Parę osób już teraz machało rękami, jakby przybysze już mogli ich
dostrzec pomimo dzielącej ich odległości.
Te ciemne punkty zbliżały się bardzo szybko, rosły, aż w
końcu dla słabych, ludzkich oczu przybrały kształty smoków. Trzech znanych już
im smoków. Wołania, okrzyki i śmiechy jeszcze bardziej się nasiliły, a Lucy i
Levy już teraz płakały ze szczęścia. I nikt nie spodziewał się tego, co zaraz
zobaczą…
Ziemia zatrzęsła się, kiedy smoki nieco niezgrabnie, jakby
ze zmęczeniem, wylądowały na dużej, a jednak zbyt ciasnej jak dla nich polanki.
I zaraz Fairy Tail mogło dostrzec, jak Natsu i Wendy zeskoczyli na ziemię.
Dziewczynka przy okazji musiała się przewrócić i nieco ubrudziła kolana.
- NATSU! – Krzyknęła Lucy, zanosząc się płaczem. I pobiegła
w jego stronę, zapominając już o otoczeniu.
Był tu. Cały i zdrowy. Bezpieczny.
Znowu widziała jego uśmiech. Szeroki i cudowny, kiedy
spojrzał na nią. Słyszała, że również on, z tęsknotą i pragnieniem wręcz
wywołał jej imię. Ale to się już dla niej nie liczyło.
Nie wiedziała, kiedy znalazła się w jego ramionach. Po
prostu nagle poczuła jego silne ramiona oplatające ją silnie. I wtuliła się w
niego mocno, zarzucając mu ręce na szyję.
Gdyby ze szczęścia mogła latać, już dawno znalazłaby się
wśród swoich przyjaciół, Gwiezdnych Duchów. Ale zamknięta w jego objęciach nie
chciała go już puszczać. Wolała zostać z nim tutaj. Już na zawsze. Słyszała, że
Natsu coś mówi. Ale sama płakała i nie mogła wyłapać sensu zdań. Rozróżniała
tylko pojedyncze słowa jak „kocham”, „tęskniłem”, „nie płacz”, „jestem”.
- Natsu… *chlip* J-jaa…. Tak bardzo *chlip* tęęękniiiłaaaam!
– Jęknęła, wtulając się w niego rozpaczliwie.
Czuła jego dłoń gładzącą ją po włosach.
I kiedy w końcu się nieco uspokoiła, Natsu puścił ją. Z tym
uśmiechem odgarnął zbłąkany kosmyk blond włosów z jej czoła.
- Wybacz na moment, Lucy. – Powiedział. I ucałował czule jej
usta.
A potem cofnął się i podszedł do Metalicany, który przylgnął
ciałem do ziemi, spoglądając za siebie.
~*~
Bała się. Na początku się cieszyła. Jednak kiedy widziała Natsu
i Wendy, zaś Gajeela nie… Przestraszyła się. Miała już czarne myśli… Bała się,
że on naprawdę…
Ale wtedy Natsu podszedł do Metalicany. Ze strachem oglądała
sytuację, kiedy chłopak sięgnął jedną ręką w stronę karku smoka.
- Żyjesz? Daj rękę, pomogę ci. – Powiedział Natsu, z poważną
miną wpatrując się w coś, czego ona nie mogła dostrzec. Łeb smoka jej zasłaniał…
A potem dostrzegła rękę. Natsu ją uchwycił i nieco pociągnął,
podchodząc bliżej, jakby chcąc lepiej złapać osobę, której pomagał.
I po paru chwilach dostrzegła Gajeela. Ucieszyła się. Do jej
oczu napłynęły łzy szczęścia.
Zaraz jednak jej uśmiech zniknął, kiedy widziała, jak
chłopak jakby lewo żywy zsunął się z grzbietu smoka. I pewnie runąłby twarzą na
ziemię, gdyby nie Natsu, który w porę złapał go i postawił do pionu.
- Gajeel… - Jęknęła Levy, z coraz większym strachem
spoglądając na tą dwójkę.
Chłopak chwilę trzymał dłoń przy twarzy, nico przygarbiony.
Ale kiedy usłyszał jej głos wyprostował się, opuszczając rękę.
Jego oczy były zasłonięte ciemną opaską zrobioną z fragmentu
jego płaszcze.
- Levy? Gdzie jesteś? – Spytał w przestrzeń, wyciągając
nieco przed siebie rękę, jakby w nadziei, że ją znajdzie.
A ona coraz bardziej uświadamiała sobie, co się stało…
- Gajeel… Gajeel! – Jęknęła znowu, płaczliwie. I podbiegła
do niego.
Kiedy tylko znalazła się przy nim wtuliła się w jego ciepły
tors, zanosząc się płaczem. A on, nie spodziewając się jej tak nagłego
zbliżenia, cofnął się o krok. I poczuła jego ręce obejmujące ją mocno.
Nie mogła w to uwierzyć. Gajeel, jej Gajeel… Stracił wzrok?
Jak…? Jakim cudem?!
- Przepraszam, mała… Przepraszam… Obiecałem ci, że wszystko
będzie dobrze… - Szeptał.
Czuła jego ciepły oddech we włosach. Jego dłonie zaciskające
się na jej ubraniu. I ręce, które trzymały ją tak blisko niego, jakby bał się,
że w każdej chwili może zniknąć.
- Cii… - Wyszeptała piskliwym od płaczu głosem, unosząc
spojrzenie i ujmując jego policzki w
dłonie. – Wszystko dobrze… Wszystko będzie dobrze… Na pewno… - Szeptała. Choć
nie tylko jego próbowała tym przekonać. Ale i siebie.
Jednak mimo wszystko… Dobrze, że w ogóle żył…
~*~
Cana, widząc Gajeela, mimo że ślepego ale jednak wśród nich,
spojrzała niepewnie na swoje karty.
Cieszyła się, że wrócił. Że żył. Ale mimo to jedna sprawa ją
niepokoiła…
Jej karty się nie mylą. Dlaczego więc wyczytała z nich, że
Gajeel zginie? Co takiego się stało w Smoczym Leżu, że nie była w stanie
poprawnie odczytać przyszłości?
Później nad tym pomyśli. I wypyta dokładnie Smoczych
Zabójców, co się działo. Teraz uśmiechnęła się, wsadzając karty do kieszeni.
- Imprezka! – Ktoś krzyknął z tłumu. I odpowiedziały mu
ochocze wrzaski reszty Fairy Tail.
- NIE! – Zaprzeczył szybko Mistrz, wychodząc na środek.
Zapanowała cisza, kiedy wszyscy spojrzeli na Mistrza. – Porlyusica… Trzeba
Gajeela do niej zabrać. Jak najszybciej. Może będzie w stanie coś proadzić. –
Powiedział.
Kilka osób ze zrozumieniem skinęło głowami. Mira podeszła do
Gajeela. I po chwili razem z Levy poprowadziły go w odpowiednią stronę.
Metalicana schylił łeb, patrząc jednym okiem na niskiego
staruszka.
- Myślisz, że ta Porlyusica da radę go uleczyć? – Spytał smok.
I po tonie jego głosu widać było, że bardzo mu też na tym zależało.
- Mam nadzieję, ale nie jestem pewny… Jest dobrą
uzdrowicielką, jednak skoro Grandine i Wendy nie dały rady… Musimy mieć
nadzieję.
~Podobało się? Komentuj!~
Pierwsza zajmuję miejsce i idę czytać ^^
OdpowiedzUsuńKochana Renee~chan!
UsuńCzy wiesz, ile razy mówiłam sobie, że mam skomentować rozdziałek? Ile?! Dużo! Chyba częściej, niż się uczę! (co muszę z przyjemnością stwierdzić :D)
W końcu przełamałam się i zacznę pisać mój "nudny" monolog.
Dziewczyno, popłakałam się przez cb! Takie wzruszające sceny mi tu wciskasz?! Kocham cię normalnie! T^T To takie... piękne, cudowne, idealne...
Nie mogę znaleźć słów, które opisałyby ten rozdziałek. Wybacz, że się nie rozpiszę, ale niestety... tak już jest ^^
Sayonara i weny życzę!
Druga! ^^
OdpowiedzUsuńOhohoho! Wrócili wszyscy! :D
UsuńNo ale cóż... jestem ciekawa co z Caną i jej wróżbami.. Przecież zawsze była nieomylna o.o
No ale rozdział bardzo mi się podobał ^^
Mam nadzieję, że Porlyusica mu pomoże bo przecież o ile się nie mylę to Erza też miała tak, że nie widziała ale na jedno oko...
Heh xD No to teraz ciekawe co dalej ^^ Tylko nadal nie ogarniam jednej sprawy... a mianowicie... kiedy poród Juvii?! Bo jak już wcześniej czytałam miało być po 5 rozdziałach ale już się pogubiłam xD
Ściskam ;**
~Mika
"Wywody Bickslowa na temat Ever kochającej się w Elfmanie".. nie wiem czemu, ale strasznie mnie to bawi xD
OdpowiedzUsuńWreszcie wrócili! Teraz tylko naprawić Gajeelowi te jego piękne, czerwone oczka i wszystko będzie idealnie ^.^
Zastanawiam się tylko jak nazwiesz malucha Juvi i Graya.. i czy to chłopczyk czy dziewczynka.. aww, jak ja kocham małe dzieci! x3
O nie, prawie zapomniałam! (Niewybaczalne!)
UsuńDuużo weny życzę! ;3
Też jestem ciekawa imienia ! Ale co ważniejsze ? Wielki powrót ! ^^ Porlyusica ? Lubię ją ! Jest dziwna, ale ją lubię ^^ W pierwszym sezonie obstawiałam, że zrobią jej paring z mistrzem xD Natsu i Lucy ! Jakie to słodkie *0* Wendy nie zienia się nawet w wzruszających chwilach ^^ A Levy ! To było straszne, ale jakoś nie płakałam o.O Ciekawe... Szkoda Gajeela D; To takie straszne, ale ja tam w niego (I ciebie Rene ^^) wierzę ! ;D Na pewno odzyska wzrok ! Kiedyś to się musi stać ! Mam wrażenie, że wszystkie straszne sceny kręcą się wokół Gavi ! To jak Levy leżała nieprzytomna, jak widziała zakrwawione plecy Gajeela, przepowiednia Cany, Gajeel osłaniający Wendy, utrata wzroku ! Wszędzie cierpi ten paring ! Jesteś okrutna ! Ale mimo tego, że tyle było tych wątków, to oni się jak na razie tylko pocałowali ! To dopiero okrucieństwo ! ;( Wypatrzyłam parę powtórek ;P I tak jak ciebie interpunkcja, mnie wkurzają ciągłe powtórki. Nie było ich dużo, dlatego ci wybaczam. ^^ Wiem jak to jest kiedy pisze się pod wpływem weny i czasem się zapomina wielu rzeczy ^^ Więc oby tej weny było wiele ! Czekam na kolejny (pewnie wzruszający lub smutny xD) wątek z Gavi i BixRenee :D
OdpowiedzUsuńWiedziałam że do Porlyusicki go zabiorą!
OdpowiedzUsuńLaxus: Ja też!
Rozdział cudowny! Wzruszający trochę smutny jednym słowem idealny!
Laxus: podzielam twoje zdanie
Mam nadzieję, że mu wzrok przywrócą! Ale kim ja jestem żeby w Porlyusice wątpić.
Pozdrawiam i weny życzę
*chlip* *chlip*
OdpowiedzUsuńbuuu wzruszyłam się!
Cudowne!
Mimo tego, że Gejeel ślepy to i tak cudowne!
A Porlyusica da radę, na bank go uzdrowi ^^
Jestem optymistką i wiem, że tak będzie xD
No.. dobra, może nie wiem, a przeczuwam.. o! >.<
Inspiracji Słońce no i czasu!
Buźka ;*
<3
Gajeel i Levy, kawaii :3 (jak ja dawno tego słowa nie pisałam)
OdpowiedzUsuńPorlyuscka chyba nie da rady nic zrobić.. Bo uleczy go miłość Levy, jak już pisałam wcześniej i nadal się tego trzymam *-* Wyobrażam sobie Bicklowa opowiadającego żarciki na temat Ever i Elfmana.. cudo :) A jakie imię wybierzesz dla dzieciaczka Juvii i Graya? Omnomnom, weny życzę xD
Czemu tak późno trafiłam na Twojego bloga? :)
OdpowiedzUsuńDopiero co tutaj wpadłam, a już muszę uciekać.
Ogarnęłam ilość rozdziałów- 60. Będzie co jutro czytać :)
Także ten, jak przeczytam całość, nie tylko pierwszy rozdział to zostawię dłuższy ślad po sobie.
Pozdrawiam
~Mini Aika
Już od samego początku zaszkliły mi się łzy wzruszenia, szczęśliwego wzruszenia. No aż nie wiem co napisać, ale jestem ogromnie poruszona :D Tylko teraz mam nadzieje, że Gajeel odzyska wzrok (ahh, pomyśleć co to będzie jak zobaczy Levy xD ... Oby ją zobaczył...)
OdpowiedzUsuńWeny kochanie :*
Wyleczy go, prawda?! *prawie płacze*
OdpowiedzUsuńTo było takie wzruszające! Kocham takie momenty! Kocham~! <3
Chcem żeby Gajeel zobaczył Levy... Żeby było dobrze... Żeby... *znowu prawie płacze*
Weny ci życzę kochana :*
NyrimChan
Jeeeeju... Biedny Gajeel :< Szkoda mi go strasznie, no i Levy oczywiście też. Mam nadzieję, że jakoś uda się mu przywrócić wzrok ;D
OdpowiedzUsuńJak czytałam ten rozdział to mi się aż oczy same zaszkliły ;c Gajeel niewidomy? Nie, nie, nie tak nie będzie, bo skoro Ren~chan go nie zabiła to mu pewnie i wzrok przywróci :D Na bank... ^^
OdpowiedzUsuńBuziaczki Słoneczko :**
Hinaichigo
Ja chcę żeby wszystko było dobrze ;_____;
UsuńAle jak Grandine nie mogła?...
Wierzę w nich, musi się udać!