REN~CHAN POWRÓCIŁA! I jak, jak wam ten czas mijał ~ ?! Mnie dzisiaj tata z samego rańca oblał wodą... Wyobraźcie sobie, śpicie sobie jeszcze słodko, a tu nagle taka zimna woda wszędzie dookoła ~ ! D: Myślałam, że na zawał padnę D: Ale przeżyłam. Tylko łóżko miałam całe mokre. To poszłam do łóżka rodziców (bo oni już wstali, tylko ja nie jem śniadania a od razu obiad) i tam spałam dalej xD
Bickslow : Ty leniu jeden śpiochu, tylko byś spała a nie pomyślała o innych... JAK JA ZA TOBĄ TĘSKNIŁEM!
Nie wzięłam go ze sobą, bo byłoby mi wstyd go pokazać przed rodziną...
Bickslow : No wiesz :(
Dobra, już nie dręczę tylko macie nowego rozdziała, ot co ~ !
~*~
Już mieli wyruszać. Prawie wszyscy z Fairy Tail zebrali się,
by ich pożegnać. Życzyli im powodzenia. By nie napotkali problemów. A oni z
uśmiechem zapewniali ich, że szybko wrócą. I że wszystko już będzie dobrze.
A ona patrzyła z niepokojem na Gajeela. Prawie czarne łuski
porastały już jego skronie i czoło. I dłonie. Nie chciała myśleć, ile łusek
skrywały jego ubrania. Bała się o niego. Coraz bardziej.
Ale chciała wierzyć, że wszystko się ułoży. Musiała wierzyć.
Po prostu musiała.
Więc kiedy w końcu jej przyjaciele pożegnali się ze Smoczymi
Zabójcami i ona w końcu mogła podejść do Gajeela… Czuła jak jej drżą nogi. Jej
ukochany, widząc jej zdenerwowanie i zmartwienie, uśmiechnął się pokrzepiająco.
Już chciał coś powiedzieć, ale…
- Wszystko będzie dobrze! – Powiedziała z pewnością.
Uśmiechnęła się do niego. – Na pewno wszystko będzie dobrze! Szybko wrócicie i
już nie będziemy musieli się o nic bać! – Mówiła. Ale w sposób, jakby to samą
siebie chciała do tego przekonać.
Gajeel uśmiechnął się do niej. I objął ją. Wtuliła się w
niego, starając się nie rozpłakać. Bo miała ochotę płakać. Nie wiedziała, kiedy
wróci… Czy w ogóle wróci. I w jakim stanie wróci. Tyle niewiadomych, a ona tak
bardzo się bała o niego…
- Wszystko będzie dobrze. – Powtórzył po niej. – Obiecuję.
- I ja to obiecuję. – Odezwał się nowy głos.
Oboje, odrywając się od siebie, spojrzeli na Metalicanę,
który schylił łeb tak nisko, że mógł bez problemu im się przyjrzeć. Ale patrzył
na nich jednym okiem, z łbem przechylonym na bok.
- I ja obiecuję, że wszystko będzie dobrze. Że wszystko się
ułoży i Gajeelowi nic nie będzie. Że jak najszybciej wróci do ciebie, maleńka.
Czuła jego gorący, smoczy oddech. Tak silny, że aż się
zachwiała. Ale i uśmiechnęła się do smoka szeroko.
- Dziękuję.
- No dobra, czas w drogę! – Zawołał Igneel.
Schylił się na potężnych łapach. I kiedy prawie leżał Natsu
wdrapał się na jego grzbiet. Tak samo postąpiły Grandine z Wendy. Metalicana
również ugiął łapy, dociskając brzuch do ziemi. A Gajeel, jeszcze po raz
ostatni przytulając Levy, w końcu wdrapał się na grzbiet smoka.
~*~
Wbił palce między łuski smoka, bo kiedy Igneel wstał, ledwo
co trzymał równowagę na jego grzbiecie. Poczuł, jak drgnął i potrząsnął łbem.
- Łaskocze. – Stwierdził, jakby z rozbawieniem.
Wszyscy z Fairy Tail cofnęli się, kiedy trzy potężne bestie
rozprostowały skrzydła. Zastanawiał się, jak pięknie to musi wyglądać z ich
punktu widzenia. Smoki, piękne i potężne, przygotowujące się do lotu… Ich
otwarte usta i wytrzeszczone gały mówiły same za siebie.
- Zastanawiam się… - Powiedział Metalicana. Ale Natsu dobrze
wiedział, że te słowa nie były kierowane do innych smoków. A do Gajeela. – Czy
jeszcze umiesz zachować na mnie równowagę.
I w momencie, w którym kończył zdanie, Żelazny Smok machnął
potężnymi skrzydłami. Chmura kurzu i piasku wzbiła się w powietrze, a kiedy
tylko opadał… Ich już nie było. Wszystkie spojrzenia powędrowały w górę.
I widać było. Widać było wielkiego smoka, machającego
leniwie skrzydłami, nawet nie czekającego na nich, a już lecącego ku celowi.
- On się chyba nigdy nie zmieni… - Stwierdziła Grandine z
rozbawieniem.
I ta dwójka machnęła skrzydłami. Natsu poczuł, jak potężny
podmuch powietrza uderzył o w twarz. Tracił poczucie równowagi. I najpewniej by
spadł, gdyby nie przylgnął całym ciałem do grzbietu smoka.
- To przywołuje wspomnienia, prawda? – Zdawało mu się, że
powiedział Igneel.
Lecz przez pęd powietrza, który ranił jego uszy, Natsu nie
potrafił rozróżnić słów.
~*~
Stały tu jeszcze. Podczas gdy reszta ich przyjaciół, reszta
Fairy Tail wróciła do gildii lub domów, one stały jeszcze na tej polance,
patrząc tam, gdzie jeszcze niedawno trzy ciemne punkciki na niebie oddalały
się.
Aż w końcu całkiem zniknęły im z oczu.
Lucy trzymała w ramionach Happy’ego, który z załzawionymi
oczami wpatrywał się w miejsce, gdzie zniknął Nasu.
- Lu-chan. – Zaczęła Levy, nie mogąc oderwać spojrzenia od
tego jednego punktu na niebie. – Boisz się?
Ona się bała. Bardzo się bała. O Gajeela.
- Boję się. – Przyznała Lucy. A zaraz potem się uśmiechnęła.
Levy nie mogła widzieć jej uśmiechu. – Ale wierzę w nich. W końcu to Smoczy
Zabójcy! Oni zawsze dadzą sobie ze wszystkim radę!
Dziewczyna chwyciła jej rękę i pociągnęła w kierunku Fairy
Tail. Pozwoliła jej.
Ale nie mogła widzieć jej uśmiechu.
~*~
Skoro Natsu nie było w domu… Lucy już miała swoje plany.
A pierwszym z nich było to, że nie pozwoli Levy być samej.
Martwiła się o nią. Wyglądała… Beznadziejnie. Cienie pod oczami, bladość no i
te smutne spojrzenie… Czuła, że coś jest nie tak. Na pewno coś jest nie tak.
Wiedziała to.
Więc zarządziła, że Levy zostanie u niej do czasu, aż
chłopcy wrócą. Dziewczyna nieszczególnie oponowała. Lucy miała wręcz wrażenie,
że jej przyjaciółka cieszyła się, że nie będzie sama.
Siedziały na jej łóżku. W piżamach. Na przysuniętym stoliku
stał talerz z ciastkami oraz dwa kubki. Słodki zapach herbaty unosił się w
pokoju.
A Levy opowiadała jej. Mówiła o czymś, czego Lucy nie była w
stanie sobie wyobrazić. O tym, jak Gajeel wyrywał sobie łuski. I jak ona go
wtedy widziała.
- Ja… Pamiętam to wszystko… Całe jego dłonie były we krwi…
Wszędzie był ją czuć… To było okropne! – Jęknęła, wciskając twarz w kolana.
Skulona, obejmując nogi, mimowolnie kołysała się lekko. A Lucy, siedząc tuż
obok, po prostu słuchała. – Wtedy, ja… Lu-chan, ja… Ja się go po prostu bałam
wtedy… - Wyszeptała. – Bałam się go! Bo ja… Ja pamiętałam jego dłonie… Całe we
krwi… Bałam się… Tak bardzo się bałam…
Co Lucy mogła zrobić? Nigdy nie była w sytuacji takiej, jak
Levy. Nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć? „Nie przejmuj się”? To by było
wręcz chore! Z drugiej strony nie miała najmniejszego pojęcia, jak Levy się
czuła. Mogła po prostu być obok. Pozwolić jej się wygadać, wyżalić. I wysłuchać
jej. Od samego początku aż do końca. Słuchać jej i dać jej pewność, że nie jest
sama. I nigdy nie będzie.
~*~
Czuła każdy, monotonny ruch mięśni smoczycy. Do każdego
machnięcia skrzydłami angażowała wszystkie mięśnie na grzbiecie. I na pewno
więcej. Nie znała smoczej anatomii tak dobrze, by móc ocenić.
Nie odważyła się podnieść głowy. Powietrze ostro targało jej
ubraniami, włosami. Gdyby się oderwała od grzbietu smoczycy, wiatr najpewniej
zrzuciłby ją z niej. Więc nie ruszała się, z palcami zaciśniętymi na gorących,
twardych łuskach.
Ruchy były jednostajne, ale bardzo szybkie. Czuła to. Jej
mięśnie były bardzo napięte z każdym machnięciem. I nie miała najmniejszych
wątpliwości, że smoki bardzo się wysilały, by pędzić jak najszybciej w sobie
znanym kierunku.
I wiedziała, że to tylko kwestia czasu, by zrobili przerwę.
I ten czas nadszedł nie tak późno. Nie zauważyła, kiedy
zniżyli lot. Za to poczuła, jak Grandine mocno, gwałtownie i całkowicie
niedelikatnie opadła na ziemię. Dziewczynką zatrząsało porządnie i przez chwilę
bała się, że spadnie. Ale udało jej się zachować równowagę.
- Chwila… Przerwy… - Wyszeptała ze zmęczeniem. Wendy puściła
łuski i po łapie swojej przybranej matki zsunęła się na ziemię.
Po chwili obok wylądowali Igneel i Metalicana. Smoki, dysząc
i sapiąc, z nisko opuszczonymi łbami, legły na ziemi, starając się odzyskać
siły. Natsu i Gajeel zeszli z nich.
- Jak daleka to droga? – Spytała Wendy, spoglądając na smoki
z troską.
- W takim tempie… - Sapnął Igneel, kładąc łeb na łapach. –
Ze trzy dni.
- Trzy dni?! Przez te parę godzin teraz przelecieliśmy nad
granicą Fiore!
- Wiem… Smocze Leże…
Jest daleko… Bardzo daleko…
Gajeel, milcząc, siedział obok Metalicany.
- Gehee! – Zaśmiał się Żelazny Smok, wyszczerzając swoje
kły. – Dawno nie miałem takiej zabawy! Igneel, wolny jesteś!
- Ty sobie nie myśl, że będziesz szybszy!
- Taka łamagą jak ty ma być szybsza ode mnie?!
- Z chęcią bym na ciebie zaczekał, ale… Oj, gdzie ty się
zgubiłeś?
- Ty stary…
Wendy i Grandine ciekawie przyglądały się Igneelowi i
Metalicanie, którzy kłócili się.
- Jak dzieci… - Jęknęła smoczyca.
A Wendy zaśmiała się wesoło, spoglądając na całą scenę.
Wiedziała, po kim dwaj Smoczy Zabójcy odziedziczyli ducha rywalizacji.
~Podobało się? Komentuj!~
Lecimy na wycieczkę, lecimy na wycieczkę...*nuci*
OdpowiedzUsuńRENEEEEEEEEEEEEE!! Wróciłaś, yay. <3 Tęskniłam. :c I widziałam Bickslow'a, płaczącego w Las Vegas...:C
Rozdział czytało się szybko i przyjemnie - w końcu wyruszyli do, tzw. Smoczego Leża. Metallicana & Gajeel vs. Igneel & Natsu - chcę. To. Zobaczyć. D: To będzie epic. A w tle Weasley'owie i polska reprezentacja piłki nożnej, jako widownia. ;-;
Mam nadzieję, że szybko wyleczą ich z łuskowania, by wrócili jak najprędzej do Magnolii i tam pocieszyli Lucy z Levy. Wiesz, jak pocieszyli...spokojnie, nie wymagam osiemnastki, nie, nie, nie... :3
~ Evil Queen
Jeee Renee wróciła! Rozdział cudo, cudo, cudo.
OdpowiedzUsuńLaxus: Zluzuj bo pomyśle, że masz jakiegoś rodzaju atak.
W komentarze też mi nie będziesz wcinał?
Laxus: Tak
A żeby cię! Renee rozdział świetny podobało mi się pożegnanie Smoczych zabójców ze wszystkimi z Fairy tail a już w szczególności pożegnanie Gajeela i Levy.
Laxus: A mi się nie podobało to jak potraktowałaś Bickslowa! Nie martw się Bickslow Kin nie traktóje mnie lepiej
no wiesz?!
Laxus: prawdę mówię.
Dobra, dobra. Pozdrawiam Renee i weny ci życzę
Laxus: Również pozdrawiam
Renee już jest! Shiro chodź! Renne wróciła! I rozdział wstawiła!
OdpowiedzUsuńShiro: Cio? Renee! Tęskinłyśmy! Chcesz ciacho Renee? Właśnie jemy. *podaje Renee 2 ciacha*
Dla Bickslowa jeszcze! Levyś i Gajeel! Pożegnanie ;_; ! Ryczę!
Oby wyleczyli łuski (bez wyrywania i krwiiii) i wrócili do Magnolii i coś zrobili... Nie wiem co>? :D Och aż czułam tee emocję!
Shiro: Wiesz co? Trochę dziwna jesteś.
Wię >.< Jestę szalonę! Mwahahahahaha!
Shiro: O mój... Nie skomentuję...
No ja ci tu daję pretekst a ty takie cuś odwalasz! >.<
Buziaki Renee i weny!
Dobrze Lucy zrobiła biorąc Levy do siebie : ) No i w końcu wyruszyli... ojj ciekawa jestem co ty dla nas wymyśliłaś ;) Bardzo podobało mi się to jak opisałaś lot na smokach, tak cholernie wiarygodnie :D Buziaki Renee-chan, ciesze się że już wróciłaś ;*
OdpowiedzUsuńNo, za parę dni Levy się uspokoi, urządzą sobie wielką babską imprezkę u Lucy, a gdy chłopcy wrócą, zastaną swoje dziewczęta schlane do nieprzytomności! :D
OdpowiedzUsuńIgneel i Metalicana - cud, miód, podobnie zresztą jak Gajeel z Natsu. A Grandine z Wendy wszystko nadzorują dla zasady :) Rozdział super, jestem baardzo ciekawa tego smoczego łoża. Jak to się odbędzie? *wyobraża sobie dwie wersje*
1. Klap na smocze wyrko, lecimy w kimono i rano cudownie uzdrowieni!
2. Tańce dzikich plemion, wzywanie bogów, ofiary ze zwierząt, dziwne śpiewy przy ognisku, a na koniec przerażająca, bolesna metamorfoza z powrotem w człowieka.
Chyba ciekawsze jest to drugie :3 Nie mogę się doczekać, co wymyślisz. Weny, weny, i jeszcze raz weny!
To chyba mój najdłuższy komentarz w życiu, a lubię pisać krótkie. To coś znaczy! Kobieto, cuda wyprawiasz *-*
UsuńBo dziś Prima Aprilis ! Wszystko się może wydarzyć ;)
UsuńJeeee ! Tyle bym mogła napisać, ale ostatnio dostałam opieprz bo u mojej znajomej na blogu napisałam dłuższy komentarz niż rozdział i go usunęła ;( Biedna ja ! Postanowiłam że będę się ograniczać ^^ I sokoro Beata może pisać długo, to ja się nauczę pisać krótko ! ;D Scena z smokami... Boskie ! Biedne dziewczyny, za niedługo znowu będzie babski wieczór z podwojoną Caną xD Tr...Trzy... TRZY DNI ?! Że co proszę ! To ile będzie trwać ta przemiana ?! Cholera ! Zaczynam się bać ! Brrr...*trzęsie się.... Ale dlatego że kaloryfer nie jest włączony xP* Chcę więcej...
OdpowiedzUsuńPS.
Witam i spóźnionych, wesołych świąt ^^ Ja to się muszę ze wszystkim spóźnić ;/
Rozdział szybko i przyjemnie się czyta. Pożegnanie Gajeela i Levy słodkie :) :) Sprzeczka smoków świetna !! Mam nadzieję że zdążą zatrzymać tą przemianę. Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału xD
OdpowiedzUsuńRozdział cudny :3
OdpowiedzUsuńJak dobrze ,że wróciłaś Reneesiu :D
Awwwww...Gajel i Levy.
I ten Metalicana jest genialny.*w*
Walka Metalicany i Igeneel to musiało być widowisko.
Pożegnania to zła rzecz. :c
Ale to było takie piękne.:3
No nie Levy jest smuta,będzie miała traume.
Dobrze że będzie z Lucy.
Ale ten 3 dni? Do dużo,bardzo dużo.
Też chcę polatać na smoku ^^
Ech...Jestem ciekawa jak to będzie w smoczym leżu.
Musi im się udać!
Naprawdę nie wiem co tam się może wydarzyć.
Jestem strasznie ciekawa następnych rozdziałów.
Pisz szybko .*uu*
Pozdrowionka
~Redfox
P.S. Już Galevy ci wstawiłam ^^
Jak tak sobie czytałam doszłam do wniosku, że mam chory mózg. :3 Nie wiem dlaczego, ale ubzdurałam sobie, że Grandine i Matalicana pasują do siebie... Tak wiem. Dziwneee... ^^
OdpowiedzUsuńAle taka smutna Levy nie poprawia mi humoru! Ma być wesoła Levy! :D
Kobieto, zaciekawiłaś mnie! Czekam na dalsze rozdziały! :3
Pozdrawiam i weny życzę
NyrimChan
Ajj, biedna Levy~! Aż się o nią martwię.. o Gajeela też T.T (Dodam jeszcze, że ja ich jako małżeństwo widzę i to bardzo wyraźnie x3 Doczekam się ślubu, praawda?)
OdpowiedzUsuńOby wena Ci dopisywała przez całe życie U.U
Hah a ci znowu się sprzeczają ^^ Jak dzieci, dokładnie, jak dzieci ^^ Rozdział z każdą chwilą coraz bardziej mnie wciągał i aż żałowałam, że taki krótki :P
OdpowiedzUsuńOj ta Levy jest biedna... :P
Weny!
Bree
Te przepychanki slowne miedzy Igneelem i Metalicana sa po prostu zabojcze :D gdy tylko czytam ich rozmowe geba mi sie cieszy od ucha do ucha :D
OdpowiedzUsuńno ale martwi mnie Levy :( tak strasznie to wszystko przezywa :( no i te jej wspomnienia.. Oby u Lucy troche odzyla ;)
Lece czytac nastepny rozdzial :***
Cud miód malina! *.* Kocham te ciągłe sprzeczki między Igneelem a Metalicana <3 Nic więcej dodać :) Świetnie! Pozdrawiam! Weny :*
OdpowiedzUsuńA to staruchy <3
OdpowiedzUsuńSmoki poruszały się ruchem jednostajnym z szybkością 100km/h. Ich droga trwała 3 dni. Ile kilometrów przebyli?
Czysta fizyka...
:D
Ale jestem zmęczona, czytanie w takiej ilości mnie wykończyło :D