~~ Dedykacja dla Beata Metallica – bo genialny pomysł z
łzami Gajeela, Yasha – bo dawno ci nie dedykowałam, a tak cię lubię <3 i dla
wszystkich, którzy wspierają mnie w mojej twórczości i tych, którzy płakali ~~
Dzisiaj będzie trochę długo, booo....
Mademoiselle Krasnal... Krasnalku ty mój :3 Nie wiem, kiedy będzie poród. Gomene. Mam pełno pomysłów na najbliższą akcję, a muszę to jakoś tak zgrać, by wszystko do siebie pasowało. Więc wybacz, ale na obecną chwilę nie mogę stwierdzić, czy poród będzie za 2, 5 czy 10 rozdziałów.
Bickslow : Beata Metallica nas zabiła swym pomysłem. Był genialny. Toteż dzisiaj dedyk speszali for ju.
No, po weekendzie mam ostatni tydzień praktyk ~ ! Zdążyłam przeczytać do końca Wiedźmina dzisiaj i muszę kupić następną książkę, by się nie nudzić... Tyle wydatków D: Za dużo mam książek... ;(
O właśnie ~ ! Jak kto wiedział to wie, kto nie to już wie ~ ! Otóż, napisałam już taki początkowy opisik, o co kaman w mojej książce. Toteż wszystkich ciekawych zapraszam do spojrzenia tam ~ !
~*~
Z lekkim uśmiechem patrzył, jak wszyscy otoczyli Levy,
szczęśliwi, że się obudziła. A ona, odzyskawszy nieco sił, śmiała się z nimi,
rozmawiała. Zaś on przyglądał jej się, nie mogą oderwać od niej wzroku.
W momencie, w którym lodowa lanca złamała się na jego
plecach, a ogień przypalił mu płaszcz, oderwał się w końcu od dziewczyny i
skierował spojrzenie na dwójkę walczących magów.
- Chyba nie wiecie, z kim zadarliście! – Warknął, szczerząc
się nieprzyjemnie.
I samemu włączył się w wir walk toczonych w gildii.
~*~
- Gajeel znów walczy! – Powiedziała Lucy, patrząc na zgraję
ludzi walczących ze sobą.
Levy, kierując się za jej spojrzeniem, po chwili również
dostrzegła swojego chłopaka, który tak zaciekle walczył z resztą. Skrzywiła się
mimowolnie, bo przy całej walce chłopcy robili sporo hałasu. Wszędzie latały
krzesła, stoły, kufle i beczki, a nawet czasem ludzie.
- To dobrze. – Powiedziała Erza i z uśmiechem kiwnęła głową,
nie przerywając jednocześnie jedzenia ciasta.
- Czemu niby dobrze? – Spytała Levy. Bo ona akurat uważała
ich zachowanie za niezwykle męczące.
Lucy, z dość smutnawym uśmiechem, przeniosła spojrzenie na
przyjaciółkę.
- Wiesz, jak ty byłaś w śpiączce, Gajeel całkiem się
zamknął. Cały czas siedział przy tobie. Natsu i Gray próbowali go wtedy
wciągnąć w walkę, by go nieco ożywić, ale… Po prostu ich ignorował, cały czas
siedząc przy tobie. Żeby coś zjadł
chociaż trzeba było go odciągać siłą.
Słowa Lucy sprawiły, że Levy wbiła spojrzenie we własne
dłonie, jednocześnie smutna i pełna poczucia winy. Tak bardzo Gajeel się o nią
martwił?
Uśmiechnęła się smutno do siebie. Jak mogła wątpić w niego?
Przecież gdyby jej nie kochał, najpewniej nie zadręczałby się tak wtedy.
Była głupia, że zwątpiła.
Już nie wątpiła.
Z uśmiechem znów poświęciła uwagę przyjaciółkom, które
ochoczo zaczęły opowiadać o tym, co się działo pod jej „nieobecność”. A działo
się wtedy niezwykle mało.
~*~
Mijało coraz więcej czasu. Ona odzyskała siły. On nie
odstępował jej na krok. Z wieczną troską, że coś znowu może jej się przydarzyć,
obserwował otoczenie, odprowadzał ją i zawsze był obok.
Początkowo jego troska sprawiała, że Levy czuła się… Lepiej.
Z czasem jednak, odczuwała coraz większą irytację.
~*~
Szli w milczeniu obok siebie. Ich splecione dłonie kołysały
się leniwie między nimi w rytm kroków. Jego silna, duża dłoń. I skryta w niej druga,
drobna i delikatna.
Nie potrzebowali nic więcej, niż tą bliskość ich rąk, niż
ten delikatny uścisk splatający ich razem. Na zawsze już.
Chciał, żeby tak było.
Ale w pewnej chwili jej drobna dłoń uciekła ze swojego
miejsca w jego dłoni. Zdezorientowany, ale i czujny, spojrzał w tamtym
kierunku. Dostrzegł ją. Stała, oparta dłońmi o szybę oddzielającą przechodniów
od wystawy sklepu z książkami. Przeglądała tytuły. Szukała czegoś.
Lecz nie znalazła. Usłyszał jej głos. Westchnienie.
- Nic nowego nie ma. – Ciche stwierdzenie padło z jej ust.
Wróciła do niego. Z uśmiechem. Z drobną dłonią ponownie
szukającą swojego miejsca w jego dłoni.
- Codziennie to samo, jak można być takim maniakiem. –
Stwierdził.
Gryzł. Kawałek żelaza tkwił mu w ustach. Nie chciał go od
razu zjadać. Więc się nim bawił.
- Codziennie to samo, jak można być takim maniakiem. –
Powtórzyła. Słowo w słowo. Uśmiechając się złośliwie i trącając kawałek żelaza
w jego ustach.
Uniósł brew. I patrzył na niską dziewczynę. Która tak
zadziornie wlepiała w niego spojrzenie dużych oczu. Tak pięknych.
- Żelazo to moje jedzenie. Jak nie będę jadł, umrę z głodu. Książek
się nie je. – Stwierdził, jakże inteligentnie, przełykając w końcu kawałek
żelaza.
- Możesz jeść też normalne jedzenie. Więc na co ci żelazo?
Natsu je ogień praktycznie tylko na czas walki. Ty cały czas.
- A wytrzymałabyś bez czekolady?
Na jego pytanie jej policzki nadęły się lekko, niby w
irytacji. Pierwsza odwróciła spojrzenie. A on patrzył na jej oczy, błądzące
wzrokiem gdzieś po okolicy.
- Nie. – Odpowiedziała.
Nie musiała nawet. Znał odpowiedź.
- No właśnie. Dla mnie żelazo jest jak dla ciebie czekolada.
Jak taki nałóg.
Nie kontynuowali tematu. Ani on. Ani ona. Tylko szli dalej.
A ich splecione dłonie kołysały się między nimi.
Jego duża dłoń. A w niej jej drobna, która na zawsze
znalazła już swoje miejsce.
~*~
Nie chciała, by odchodził.
Czemu więc czuła się zawstydzona, kiedy leżeli razem w
jednym łóżku?
Nie, do niczego między nimi nie doszło. Po prostu, kiedy ją
odprowadzał, wymsknęło jej się, że chce by został. I został. Teraz. Tutaj.
Jego gorący oddech błądzący po jej skórze sprawiał, że
ciepły dreszcz przeszywał jej plecy.
Nie spał. Wiedziała o tym. Czuła to. Jego spojrzenie wbite w
nią. I jej zawstydzenie. Chowała twarz w jego ramieniu. A jego ręka obejmowała
ją, trzymając blisko.
- Gajeel? – Wyszeptała. Cicho. Czuła, jak z ruchem ust,
muska wargami jego rozgrzaną skórę.
- Tak? – Odpowiedział. Z lekkim ociąganiem.
- Znasz jakieś bajki? – Spytała nagle.
I nie wiedziała, co ją napadło. Ale chciała. Chciała
usłyszeć bajkę. Przy nim czuła się bezpiecznie i spokojnie.
Jak dziecko.
I chciała usłyszeć bajkę.
- Nie. – Odpowiedział. Krótko i jasno, nie zostawiając
miejsca na niedomówienia.
- Hmm… - Jej mruknięcie, pełne pewnego rodzaju zawodu, może
smutku, utonęło wśród odgłosu jej własnego oddechu.
I jego. Słyszała jego spokojny, głęboki oddech.
Chwilę jeszcze trwało to milczenie między nimi. Mrok nocy im
nie przeszkadzał. Ona miała zamknięte oczy. On zdążył przyzwyczaić wzrok.
- Dawno temu… - Zaczął cicho. Z nową iskierką nadziei w
sercu wtuliła się w niego mocniej, słuchając uważnie. - …żył pewien smok. Był
postrachem wszystkich okolicznych wsi, miast, królestw. Silny, potężny, wielki.
Z gęby zionął ogniem, a szpony jego ostre jak brzytwy. Skrzydła tak potężne, że
jednym machnięciem mógł zdmuchnąć z powierzchni ziemi domy.
Leżał na plecach. A ona wtulona w jego bok, z głową na
ramieniu. Ale po chwili splotła ręce na jego torsie i oparłszy na dłoniach
podbródek wpatrzyła się w niego. Nie czując już wstydu spowodowanego tą
bliskością. A tylko ciekawość.
- Smok lubił latać nad domami. Wiedział, że budzi strach i
cieszył się z tego. Bo czuł się przez to bezpieczny. Jak ludzie się go bali, to
nie śmiali nawet podejść, by z nim walczyć. Pewnego dnia smok poleciał za
daleko i dotarł do stolicy pewnego królestwa. Z zaciekawieniem krążył wokół
wielkiego, pięknego zamku, gdzie zwykle mieszkał król z królową, książętami i
księżniczkami. I tak przelatując obok wieży, dostrzegł okno, przez które mógł
zajrzeć do środka. Zaciekawiony wbił szpony między kamienne bloki i jednym,
czarno-złotym okiem spojrzał. W wieży komnata piękna, zdobiona, z wielkim
łożem, z pięknym, zdobionym lustrem, z szafami z najlepszego drewna, obrobione
przez najlepszych stolarzy. To jednak smoka nie interesowało, cóż bowiem smok
mógł wiedzieć o łóżkach, lustrach i szafkach? To, co go zaciekawiło, to pewna
osoba, siedząca na krześle. Była to piękna księżniczka, jedyna córa króla tych
ziem. Czesała swe piękne, złote loki, a smok urzeczony mógł tylko patrzeć na te
włosy, tak hipnotyzujące przy każdym ruchu szczotką. A wtedy księżniczka
dostrzegła smoka w odbiciu w lustrze.
Ciekawość Levy sięgała apogeum. Machając w powietrzu nogami
wlepiała spojrzenie w Gajeela. On patrzył w sufit. Usilnie próbował sobie
przypomnieć, jak szła dalej ta historia. Nie kazał jej długo czekać. Zaraz
podjął opowieść, jakby nie chciał znudzić milczeniem swojej słuchaczki.
- Przestraszona, zaczęła krzyczeć. Smok był smutny. Bo
pierwszy raz pożałował, że budzi strach. I to w tej pięknej, młodej
księżniczce, która go oczarowała. Nim służba, straż zdążyła dobiec do komnaty w
wieży, smok, rozbijając szybę, wepchnął łapsko przez okno i chwycił między szpony
księżniczkę. Tak ostrożnie i powoli, by nie zrobić jej krzywdy. I wyciągnął ją.
A ona krzyczała. Bo bała się, że smok zechciał na przekąskę zjeść sobie
księżniczkę. W towarzystwie rzucanych w niego włóczni, strzał, smok odleciał z
królestwa, wracając do swej jaskini wydrążonej w górze. Tam odstawił
księżniczkę na ziemię. Nie krzyczała już. Straciła siły na krzyk. Teraz tylko,
z zamkniętymi oczami, czekała na śmierć. Bo co mogła zrobić młoda, piękna
księżniczka w porównaniu do silnego, wielkiego smoka? Ale on nie zjadł jej. Ugościł
u siebie. A ona nabrała do niego zaufania. Smok pozwalał jej bawić się jego
ogonem, kryć się w jego skrzydłach, wchodzić mu na grzbiet. Trzymał ją blisko,
bo smoki lubią mieć swoje najcenniejsze skarby blisko. A ona, w towarzystwie smoka zapomniała, jak
wygląda życie księżniczki. Bo teraz, na zabawie i śmiechu spędzała swój czas.
Czas ze smokiem.
Zachwycona Levy, szczerząc się głupio, coś tam zachichotała
pod nosem, niezwykle zadowolona z takiego obrotu spraw. Zupełnie tak, jakby na
miejsce smoka i księżniczki postawiła Gajeela i siebie.
- Jednakże król chciał odzyskać swoją córkę. Rozesłał
wieści, iż temu, kto uratuje młodą, piękną księżniczkę, odda połowę skarbca i
rękę tejże właśnie księżniczki. Jednakże wszyscy bali się smoka. Bo smok
zniszczył niejedną wieś, niejedne miasto, kiedy ktoś odważył się go zaatakować.
Lecz razu pewnego znalazł się rycerz. Na silnym rumaku, w błyszczącej zbroi i
dwuręcznym mieczu wetkniętym za pas. I poszedł rycerz w lśniącej zbroi na
spotkanie silnego, wielkiego smoka. By z nim walczyć o to, któremu należy się
młoda, piękna księżniczka.
Zamilkł. Patrząc w sufit. A ona, coraz bardziej
niecierpliwie, nadymała policzki. Aż w końcu nie wytrzymała. I spytała.
- Smok wygrał?
Tak miało być. Smok pokochał księżniczkę, księżniczka
pokochała smoka. Czy w takiej bajce rycerz coś znaczy? Nawet, jeśli ma silnego
rumaka, lśniącą zbroję i dwuręczny miecz wetknięty za pas?
- Nie. – Odpowiedział cicho. I spojrzał na nią, podnosząc
się do siadu. I ona usiadła, patrząc na niego ze zdezorientowaniem. – Smok przegrał,
a księżniczka wróciła do zamku i została żoną rycerza. Bo ludzie lubią
opowieści o pięknych księżniczkach i odważnych rycerzach. Nie lubią smoków.
Ze smutkiem objęła rękoma jego szyję, wtulając policzek w
jego skroń. Czuła jego ciepły oddech. I jego zapach. Ten zapach tak typowy dla
niego, a którego nie mogła jasno określić. Zapach Gajeela.
I nie wiedziała, co mogłaby teraz powiedzieć? Bo nagle zdała
sobie sprawę, że zna tą historię. Że zawsze ją znała. Że to najzwyklejsza,
najpopularniejsza bajka o księżniczce i rycerzu. Opowiedziana tylko z punktu
widzenia smoka. Z punktu widzenia Gajeela.
Jego ręce objęły ją. Dłonie zacisnęły się na materiale
koszulki, którą miała. Jego twarz, wtulona w jej szyję.
I oddech błądzący po jej obojczyku.
~Podobało się? Komentuj!~
Ahh!
OdpowiedzUsuńTa bajka jest przepiękna! xD
Taaa i ja też mam uzależnienie od czekolady, hah ^_^
Cudny rozdział!
I nie dziwię się, że jesteś z niego dumna, wyszedł doskonale, w każdym calu xD
Buźka Mordeczko ;*
No kto by pomyślał, pierwsza!
UsuńYohohohoho! xD
Ta bajka jest piękna ;_;
OdpowiedzUsuńRozdział naprawdę świetny. Idealnie ci wyszło *www*
Punkt widzenia Gajeela...smutny trochę :<
Księżniczka i Smok ,a Rycerz niech se idzie !
Nie mogę się doczekać dalszej części..skończyłaś w takim momencie :I
Ale ten... GaLeeeevy! *fangirl mode on*/
Czekam czekam niech wydarzy się coś...zboczuszkowego xD
Pozdrawiam i Buziam !
~Redfox
Sugoii jestem druga ! ^^
UsuńMy shipper heart...*^* Całe Galeee! <3
OdpowiedzUsuńBajka piękna...na początku, bo głupi rycerz się wtrącił. Który to, Jet czy Droy? Muszę wiedzieć, na kogo Avada Kedavra narzucić. D:<
Nic więcej nie mam do powiedzenia. Rozdział cudowny. :3
~ Evil Queen / Orzech Włoski.
Porównywać żelastwo do czekolady - bezcenne :D A ta bajka... była przepiękna, choć taka dość typowa, rycerz wygrał ze smokiem, bo ludzie nie lubią smoków... Oprócz tych, którzy oglądają Fairy Tail xD A tak serio to aż zrobiło mi się smutno, gdy się okazało, że ten rycerzyk cały wygrał -.- A cały rozdział przepełniony uczuciem i taką jedyną w swoim rodzaju intymnością... Ja jestem bombą, a ty saperem bo dziś mnie dosłownie rozbroiłaś !
OdpowiedzUsuńNa samą wieść o twoich kolejnych pomysłach aż mi "apetytu" nabrałaś :D Nie mogę się już doczekać!
I oczywiście dziękuje za dedykacje, aczkolwiek jej przyczyna (bo dawno ci nie dedykowałam, a tak cię lubię <3) ucieszyła mnie jak ... jak... jak nic chyba w tym tygodniu :D Byś widziała teraz moją ucieszoną morde xD
Weny i czasu na pisanie rozdziałów, moja Renee-chan <3 :D
~Yasha, ta która też Cię bardzo lubi ^.^ :*
Renia, pisz więcej takich bajek! Jasny gwint, ale mnie zauroczyło... *.*
OdpowiedzUsuńAle czemu nie było nic zboczonego?! Ten koniec nasuwa mi same zbereźne myśli...
Hiyakuma: Serek, mendo moja, nie uważasz, że Levy jest za młoda?
Na trochę przyjemności z pieszczot nikt nie jest za młody! Juvia jest niewiele starsza i jest w ciąży, o. *pokazuje Hiyakumie język*
Chcę więcej, więcej, więcej Galevy!!!! *nuci na nutę "Hit the road"*
Kawaii, supcio bajka taka zwykła, ale magiczna punkt widzenia smoka jest o wiele lepszy. Rozdzialik GaLe a miałam nadzieje dowiedzieć się co u Juvi. Weny!
OdpowiedzUsuńPiękna bajka! Chyba nikt wcześniej nie pomyślał o punkcie widzenia smoka. Rozdział był bardzo słodki i piękny! Czekam na kolejne! Weny!
OdpowiedzUsuńJeej! Ta bajka była.. niesamowita *.* Ale Ty masz talent.. Mogę ją sobie zapisać i opowiadać w przyszłości dzieciom? x3
OdpowiedzUsuńNo i muszę dodać, że popieram panią ze trzy komentarze w górę, pisz więcej takich bajek *.*
Super bajka! Ja w czwartej klasie próbowałam jakąś ułożyć, ale wyszło coś pomiędzy żenadą, a beznadzieją. Ja tam Levy z tą czekoladą rozumiem! Moi rodzice wciąż mają pretensję, że wyjadam cały domowy zapas i siostrze anie okruszka nie zostawiam. E tam, niech się dziecko nauczy życia...
OdpowiedzUsuńHolender, nie wiem, co zrobię, gdyby rozdział z porodówkę byłby za dziesięć notek! Chyba bym umarła z tęsknoty! Udziela mi się moja psiapsióła, której instynkt macierzyński odwala... Tylko, że ona Juvii nie lubi. Sądzi, że Gray należy właśnie do niej. Z kim ja się zadaje...
P.S. Na www.tatoo-of-the-fairy-tail.blogspot.com pierwszy rozdział!
Owwwww przez caly rozdzial mialam zaciesza. Ja pitole jak bardzo chcialambym pisac tak jak ty :3 Zaliczam ten rozdzial do moich ulubionych. Zycze weny i prosze o kolejny rozdzial :*
OdpowiedzUsuńDzia za dedyka :)
OdpowiedzUsuńRozdział piękny, taki niewsamowicie uroczy.. Nie wiedziałam, że Gajeel może taki być :3 Bajka wyszła ci wspaniale, miałam ogromną radochę jak to czytałam.
No i wytłumaczenie Gajeela dlaczego je żelazo, i porównanie tego do czekolady - rozbroiłaś mnie tym pozytywnie :)
Rozdział był piękny i taki słodziutki. Bajka Gajeela była wspaniała.
OdpowiedzUsuńŻyczę ci weny i pozdrawiam
Ooo, smutne ;___;
OdpowiedzUsuńAle ładne...
Nikt nigdy by nie pomyślał żeby spojrzeć na to wszystko ze strony smoków...
Gajeel i opowiadanie bajek, teraz nie da mu Levy spokoju :D