Wszyscy są źli, że nie opisałam nocy poślubnej... Ale ja nie umiem >.< Po prostu nie umiem pisać takich rzeczy i koniec.
Bickslow : Tak, tak, wymiguj się, proszę bardzo.
Ty idź tam, Narnia cię potrzebuje... -.-
Bickslow : Dalej, bracia, za NARNIĘ ~ !
Dzieciaczki : Za Narnię, za Narnię ~ ! *I znikają w szafie, by pokonać Białą Czarownicę*
No patrzta, jak łatwo się go pozbyć...
Yhym... Aya-chan nazwała mnie dzieckiem... o.O Dziwnie się czuję. Niby tak młodo o.O Ale WTF, kiedy ktoś ostatnio do mnie mówił "dziecko" ?!
Ahh, no i w końcu wyjaśniłam wam sytułejszyn z moja magia. Dobrze być?
~*~
Nie wiedział, ile już czasu spędził w tej samej pozycji.
Całe ciało go bolało, jednak nie był w stanie się poruszyć. Mógł tylko siedzieć
na tym krześle i patrzeć na bladą twarz jego ukochanej.
Ściskając jej chłodną dłoń po raz kolejny myślał
intensywnie, co ma zrobić?
Kiedy ona się obudzi?
- Nudno tu bez ciebie. – Powiedział cicho.
Od jakiegoś czasu, nie wiedzieć czemu, kontynuował
bezsensowna gadkę, w której opowiadał nieprzytomnej dziewczynie, co się dzieje
dookoła. Nie wierzył, by to coś dało. Nie mogła go na pewno nawet usłyszeć. Ale
mówił do niej. Z nadzieją, że myśl o jej przyjaciołach z gildii doda jej sił.
- Natsu i Gray już nie walczą ze sobą tak zaciekle jak
kiedyś. Lucy prawie się już nie uśmiecha. Nawet na Happy’ego się nie wkurza. Erza
ciasta nie je. Cana ograniczyła picie. Wszyscy jakoś tak... To już nie jest to
samo Fairy Tail. Wszyscy się o ciebie martwimy… Więc obudź się. Wróć do nas. –
Mówił, ściskając jej drobną dłoń.
Było jeszcze jedno, co chciał jej powiedzieć. I nie
wiedział, czemu wcześniej jej tego nie powiedział. A teraz powinien? Musiał to
powiedzieć w końcu.
~*~
Chciała iść zbadać Levy. Powinna. Może akurat będzie się
wybudzać? Takie coś idzie wyczuć.
Wbiegła po schodach i podbiegła do drzwi pokoju, w którym
leżała dziewczyna. Już sięgała dłonią do klamki, ale coś ją powstrzymało.
Głos dobiegający ze środka.
- Kocham cię. – Powiedział ten ktoś, siedzący w środku. Po
głoście poznała Gajeela. – Tak bardzo cię kocham. Potrzebuję cię. Nie mogę już
bez ciebie dłużej… Błagam, wróć. Obudź się. – Nigdy nie słyszała takiego
drżenia w jego głosie. Jakby ledwo sobie radził z całą tą sytuacją. –
Powinienem był ci to powiedzieć wcześniej. Byś nigdy w to nie wątpiła. Może
wtedy wszystko wyglądałoby inaczej… Wybacz mi. Proszę… Obudź się… Kocham cię…
Kocham cię…
Odsunęła dłoń od klamki.
Powinna tam wejść i zbadać Levy. Ale nie była w stanie,
słysząc, w jakim stanie jest sam Gajeel. Zawsze wyglądał na takiego
opanowanego, nie okazującego emocji, skrytego za maską obojętności. I jednak
wolała go takiego zapamiętać.
Cofnęła się od drzwi i zeszła na dół, smutnym wzrokiem
wędrując od twarzy do twarzy.
- Miejmy nadzieję, dzieci. Miejmy nadzieję. – Powiedział
Mistrz, siedząc na blacie i wpatrując się w swoje własne dłonie zaciśnięte na
lasce.
Wszyscy bardzo martwiliśmy się o Levy. Ale każdy wiedział,
że najbardziej cierpiał Gajeel. Cały czas siedział przy Levy, siłą trzeba było
go wyciągać z pokoju. Stracił nawet swój apetyt na żelazo.
Nieraz Natsu próbował go trochę przywrócić do życia,
naciągając na walkę. Ale ten tylko go ignorował, wiecznie coś szeptając do
Levy, ściskając jej dłoń i nawet nie odwracając wzroku od jej twarzy.
Jeżeli Levy szybko się nie obudzi, on się wykończy. I
wszyscy dobrze o tym wiedzieli.
~*~
Nie wiedziała, w którym momencie się obudziła. Po prostu
nagle zdała sobie sprawę, że gapi się bezmyślnie w sufit.
I że jest głodna.
Powoli wyplątując się z kołdry i obejmujących ją, ciepłych
rąk wygramoliła się z łóżka. Poprawiła piżamę i nałożyła na wierzch szlafrok,
bo nagle zrobiło jej się zimno.
A czego mogła się spodziewać po środku nocy?
Była głodna. Bardzo głodna.
Ale nie chciała budzić Graya. Niech śpi. Uśmiechnęła się,
patrząc na jego spokojną twarz.
A potem wyszła z sypialni, kierując się do kuchni. Starając
się nie narobić zbyt wiele hałasu zajęła się robieniem sobie jakichś kanapek,
bo na nic więcej nie miała sił. A kiedy zjadła i posprzątała, również najciszej
jak mogła wróciła do sypialni.
Gray się nie obudził pod jej nieobecność. To dobrze.
Wystarczyło, że ona miała nocne wycieczki do kuchni.
Ściągnęła szlafrok i wsunęła się pod kołdrę, czując gorąc
bijący od jej ukochanego. Wtuliła się w niego, czując, jak jego ręce obejmują
ją.
Z uśmiechem ucałowała jego szyję, a potem wtuliła się w jego
ramię, pozwalając, by sen ją zmógł.
~*~
- Ja wiem, że się o nią martwisz, ale nie musisz się przez
to tak dołować.
Głos Natsu oderwał ją od lektury. Spojrzała na chłopaka,
stojącego przed nią.
Ich dom już był umeblowany. Wszystko, czego potrzebowali,
już się tu znalazło. Ona teraz akurat siedziała skulona w fotelu, czytając
książkę, by odciągnąć uwagę od ponurych myśli.
No właśnie. Ponurych. Levy dalej się nie budziła. Coraz
więcej osób miało podejrzenie… Że już nigdy się nie obudzi.
- O co ci chodzi? – Spytała Natsu, tonem dając do
zrozumienia, że nie chce po raz kolejny przechodzić przez tą rozmowę.
- O to, że cały czas siedzisz i się dołujesz. Przecież Levy
się obudzi, więc nie ma się o co martwić. – Powiedział chłopak.
Już tyle razy przerabiali tą samą gadkę… A ją to denerwowało
już.
- Nie o to chodzi. – Powiedziała, dla świętego spokoju.
- To o co?
- O… O nic. – Odpowiedziała, odwracając spojrzenie.
- Jak o nic to przestań się smucić. – Powiedział, uśmiechając
się szeroko i dając jej całusa w czoło.
Po raz kolejny dziękowała Bogu, że Natsu jest… Mimo wszystko
idiotą.
~*~
Kiedy wróciłam, choć każdy skrawek ciała płonął bólem, to
jednak mimo to parłam przed siebie.
I myślałam. Iść do gildii, czy do domu?
A, co mi tam. Może się dowiem, czy stan Levy się poprawił?
Kiedy otworzyła drzwi gildii, zdałam sobie sprawę, jak
nienaturalnie cicho tu jest. Nikt nie walczył, nikt się nie śmiał. Odpowiedź na
moje pytanie przyszła sama. Stan Levy się nie poprawił.
Z ciężkim westchnieniem zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam
do baru.
- Ohayo, Reneé. – Powiedziała Mira.
- Ohayo, Mira. – Odpowiedziałam, uśmiechając się lekko do
niej.
- Yo, Ren~chan ~ ! – Usłyszałam znajomy głos.
I w myślach zastanowiłam się, czy on kiedykolwiek przestanie
mnie nachodzić…
- Yo, piesku. – Odpowiedziałam, uśmiechając się do niego
wrednie.
- Wof. – Zaszczekał, wystawiając język, dalej pewno mając w
pamięci, jak nazwałam go psem przez to, że tak wystawia ciągle język. – Dobra,
koniec żartów, jesteś mi coś winna.
- Eh? – Jęknęłam cicho, patrząc na niego z wyrzutem. – Ja ci
łaskawie poświęcam uwagę, a ty prosisz jeszcze o nagrodę?
- Och, tak, przydałoby się, jakbyś mi przez następny miesiąc
mówiła „bohaterze”.
- Bohaterze, bohaterze ~ ! – Zaśpiewał jego lalki, krążąc
dookoła.
- Chyba ci mózg uciska pod tą przyłbicą, „bohaterze”. –
Mruknęłam.
Mira z dziwnym uśmiechem przyglądała się naszej iście
ciekawej konwersacji.
- A tak na poważnie, winnaś mi wyjaśnienia, o co chodzi z
twoją magią.
- Magią, magią ~ !
- No właśnie, Reneé, obiecałaś nam opowiedzieć! – Usłyszałam
czyjś głos niedaleko.
Już otoczyli mnie Natsu, Gray, Lucy i Juvia. Mistrz ze
swojego miejsca na blacie podsłuchiwał uważnie.
- No że akurat teraz… Było iść do domu… - Mruknęłam sama do
siebie, na tyle cicho, by nie usłyszeli.
- Nie jęcz, tylko ładnie opowiadaj. – Powiedział Bickslow,
chwytając mnie dłonią za policzki, przez co moje usta przybrały zabawny
kształt.
Odtrąciłam zirytowana jego dłoń i skrzyżowałam ręce na
piersiach.
- Dobra już, dobra. Więc… Moja magia, jak zauważyliście,
polega na przywołaniu duchów. Będą one dla mnie walczyć, mnie bronić. Ale… To
nie takie proste. Widzicie, nie jestem w stanie przywołać duszy, którą
zapragnę. Ludzie, którzy umarli w spokoju, w swych łóżkach i z uśmiechem na
ustach… Ich dusze wędrują do zaświatów, skąd nie mogę ich ściągnąć. Jednak ci,
którzy zmarli dręczeni czymś, w bólu lub niepokoju, nawet po śmierci dręczeni
tymi sprawami, pałętają się po ziemi, szukając ukojenia. Tym ukojeniem są
właśnie osoby posługujące się taką magią jak ja. Zawiązujemy pewną… Umowę… Z
tymi duszami. One dla nas walczą, a my, z każdym ich przywołaniem, przenosimy
na siebie pewną część ich bólu. Z czasem, kiedy całkiem uwolnimy te dusze od
zmartwień, wędrują one do zaświatów.
- Przenosisz na siebie ich ból… Co to znaczy? – Spytał
Natsu, drapiąc się głupio po głowie.
- Hmm… Przyjmijmy, że jakiś mężczyzna popełnił samobójstwo.
Znaczy to, że za życia bardzo cierpiał. Może stracił ukochaną, może jego
bliskich wybiła zaraza. Kto wie? Jego dusza, dręczona tymi zmartwieniami,
będzie błądzić po ziemi, by znaleźć ukojenie. Spotyka mnie. Zawiązuję z nim
umowę. Kiedy go przyzwę, będzie dla mnie walczył. Zaś w nocy, kiedy usnę, przez
sen będę przeżywać jego zmartwienia. Będę się czuć, jakbym to ja straciła
ukochaną osobę, czy jakby to moich bliskich wybiła zaraza. Dzięki temu dusza
tego mężczyzny będzie… Powoli zaznawała spokoju. Aż w końcu całkiem go
„oczyszczę” i będzie mógł spokojnie powędrować do zaświatów. Rozumiesz?
- Hmm…. – Mruknął Natsu, robiąc minę, jakby intensywnie
myślał.
- Ale z ciebie idiota… - Jęknął Gray, uderzając się
teatralnie dłonią w czoło.
- Rozumiem. – Powiedziała Lucy, przyglądając mi się w
zamyśleniu. – Z iloma masz duchami zawiązane umowy?
- Obecnie jest ich… Siedmiu. Niedawno odszedł jeden z nich.
– Powiedziałam, dumna, że udało mi się doprowadzić tamtą duszę do zaświatów.
~Podobało się? Komentuj!~
Rozdział super tylko czego odesłałaś Bickslowa do Narni?
OdpowiedzUsuńDobra teraz na serio (o ile tak potrafię) bardzo podobało mi się wyznanie Gajeela mimo iż Levy jest nie przytomna. Choć coś tak czuję, że ona go jednak słyszy. Nie sorry jestem pewna, że go słyszy. Proooooosze niech się ona w końcu zbudzi (tylko nie próbuj jej uśmiercić! Bo zbiorę ekipę i cię odnajdziemy! Żartuje!) Rozdział świetny pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny.
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńHah... nie mogę no!
Shiro: Ona cały czas się śmieje i jednocześnie ryczy. Czekaj... ona się dusi. Ogarnij się! *wali ją w policzek*
Okej... Już żyję. A nie jednak nie mogę...
Siro: No dobra. Fajny rozdział, taki wzruszający.
W...en...y.
Gomene już druga...
Usuń"Po raz kolejny dziękowała Bogu, że Natsu jest… Mimo wszystko idiotą." Hahaha no niezły tekst, nie ma co :D
OdpowiedzUsuńA magia Renee jest taka intrygująca... trochę mroczna, ale za razem dobra na swój sposób :)
Najbardziej się jednak wzruszyłam na początku.. Ahh Gajeel... Niech ta Levy się w końcu obudzi!
Wielbię Cię, pomimo iż nocy poślubnej wciąż nie opisałaś, albowiem wyjaśniłaś magię swą *napieprza jak Osioł, tonem Juliana*
OdpowiedzUsuńA teraz się tłumacz: czemu ja, Grimmi i Hiyakuma mamy łezki w oczach, no?!
Kurde, dziewczyno, to było zajebiste! Serek też chce taką magię, nawet jak trzeba trochę pocierpieć.
Hiyakuma: Wreszcie zrobiłabyś coś przydatnego dla świata, a nie tylko płaszczyła dupę i wpieprzała żelki...
Hiya-chan *Byakuyowy ton* grabisz sobie...
H: Już nic nie mówię, żelkożerco...
Ja cię zamorduję! *łapie za siekierę i goni Hiyakumę po całym mieszkaniu*
Grimmjow: To może następnym razem powiemy coś więcej. Jak Serek dostanie coś na uspokojenie i przestanie ziać żądzą mordu...
To nie żądza mordu! To czysty PMS! *wrzeszczy z oddali*
Chodziło mi o dziecko Gray'a i Juvi, a nie o ciebie. Rozdzialik fajny. Natsu idiota! Wyznanie miłości, kawaii pasuje mi dziś do nastroju^^ no coż Weny!
OdpowiedzUsuńM: Weny i zapraszam do nas
A: chyba do mnie grrr
Aaaa, chyba że tak xD Mój fail ^.^
UsuńBickslow : Jak zawsze.
Gomeee Renee-chan że nie skomentowałam wcześniej...zabiegany tydzień.
OdpowiedzUsuńNo dziękuje za dedykację. *Tuuuuli*
Laxus: No już bo ją udusisz..
Ciiichosza !
No zaczęłam ryczeć gdy Gajeel wyznał jej miłość...Boże niech oa się obudzi bo braciszek sam umrze.Niech ona go słyszy...musi go słyszeć.Bo bo..
Laxus: I znów zaczyna płakać *przewraca oczami i zaczyna głaskać po głowie*
No i wiesz co..*snif* Genialną masz tą moc powiem ci i taką pożyteczną dla świata.Taką trochę przygnębiającą i mroczną ,ale zarazem strasznie ciekawą. Skojarzyła mi się trochę z pracą shinigami.^^
Ale ten uważaj ,żeby nie przesadzić...no jeszcze się wykończysz.
Laxus:Ty sama na siebie najpierw powinnaś uważać..
Urusaiii! :I
No i dziecko Juvii. :3 Nie mogę się doczekać momentu narodzin.
Czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam i tule.
~Redfox
O Boże Renee popłakałam się! To wyznanie Gajeela.. wow.. nadal mam łzy w oczach.. mam tylko nadzieję, że chłopak powtórzy to gdy tylko Levy się obudzi. Że nie stchórzy.. Cudownie to opisałaś, przez co dałaś mi sporą dawkę emocji.
OdpowiedzUsuńCo do Twojej mocy to jest cholernie interesująca, z jednej strony straszna, te duchy, cierpienie, ból ale z drugiej dobra, bo im pomaga. Oby kolejne dusze szybko odzyskiwały ukojenie :)
Pozdrawiam i czekam na więcej. Buźka :****
Nareszcie odważyłam się napisać ten komentarz! Twojego bloga czytam już od jakiegoś czasu, ale albo nie miałam wolnej chwili albo po prostu odwagi, by napisać co o Twoim bogu myślę...
OdpowiedzUsuńAle teraz mam i czas i odwagę! Rozdział naprawdę świetny, tak jak wszystkie inne! Jeeeej, Gajeel wyznaje miłość! To tak, jakby jednorożce zaczęły latać! *ogar, Krasnal,ogar* A na kiedy planujesz poród? Bo to mnie w tej chwili najbardziej ciekawi! Oj, wybaczcie. Levy też jest ważna! Matko, jestem bez serca...
Coś jeszcze? Mam nadzieję, że to nie zalicza się do spamu, ale zapraszam na moje blogi: www.tatoo-of-the-fairy-tail.blogspot.com
i www.moja-prywatna-armia-krasnali.blogspot.com
Jeden jest o mojej wersji Fairy Tail, a drugi o moim zdrowo kopniętym życiu. Który jest który, łatwo się domyślić ^^
Sayonara :-)
Za Narnie! I za Aslana!
OdpowiedzUsuńBickslow no domyśl się jak Renee cierpiała!
Pięć duchów!
No domyśl się!
Piesku :D
Gajeel jaki uczuciowy <3
Co ta Lucy ukrywa?