~~ Dedykacja dla wszystkich, którzy czytają i mnie wspierają! Wszystkich! ~~
Kasztanki >.< Poczułam się taka dowartościowana >.< Jedna mi mówi, że także jestem jej idolką, druga mi mówi, że jest co doceniać w moim pisaniu, trzecia "ma plakaty z Renee". Dziewczyny, jak ja was kocham *beczy wzruszona*
Bickslow : Na serio, Ren~chan się poryczała. Jak to się wszystko tak nagle zebrało to Ren~chan ryczała na przed monitorem ze szczęścia.
Kochane moje, dziękuję wam! Na prawdę! Jesteście takie wspaniałe >.<
~*~
I ta myśl, która go dręczyła.
Biec za pociągiem, czy czekać te nie wiadomo jak długo, aż
Natsu sam wróci?
Ale w końcu i tak wyszło na to, że siadł sobie na ławce i
gapił się gdzieś w przestrzeń. Bo mu się nie chciało po prostu.
- Dajesz, Happy!
- Aye, sir ~ !
Boże, jakikolwiek jesteś, gdziekolwiek jesteś i jeżeli w
ogóle jesteś! Dzięki ci, że wzięliśmy Happy’ego! Zaraz wstał z ławki. I
spoglądając ponad tory dla pociągów dostrzegł ciemny punkt unoszący się. I
wyraźnie zbliżający się. A potem był już w stanie odróżnić małą, niebieską
kulkę ze skrzydełkami od widzącego na niej Natsu.
- Sprać cię na miejscu, czy zaczekać aż zrobi to Igneel?! –
Warknął wkurzony Gajeel.
Bo miał być o co wkurzony. Im więcej czasu stracą tym gorzej
dla nich. A w tej chwili stracili go sporo.
~*~
Obyło się bez walki. Cóż… Natsu chciał, ale przynajmniej
jedna osoba tutaj musi myśleć, prawda? Czyli padło na Gajeela, bo Ognisty
Smoczy Zabójca jednak… Do myślenia nie zawsze się nadaje.
Szli przez Acalyphę, kierując się na południe. Musieli wyjść
z miasta i przeczesać teren. Bo kto znajdzie smoka szybciej niż smoczy Zabójca?
A przynajmniej… Oby tak było…
- Głodny jestem!
- Aye, sir…
Ich ciągłe narzekania tylko irytowały Gajeela. Cudem tylko
powstrzymywał się, by nie przemeblować im facjat.
~*~
Zadarł głowę wysoko i wciągnął w płuca powietrze. Rześkie,
chłodne. Ale jednak… Czyste. Bo wyczuł zapachy zwierząt. Zapach lasu. Zapach
mchu, po którym chodził. Zapachy roślin.
Lecz nie wyczuł charakterystycznego, smoczego zapachu.
Warknął głucho pod nosem i walnął pięścią w pień drzewa.
Spękana kora i niewielka dziura, jaka została po jego ręce nie zaciekawiła go
specjalnie.
Przeskakując powalone drzewo kontynuował swój marsz, węchem,
słuchem i wzrokiem starając się wyłapać najmniejsze ślady obecności smoków.
Lecz nie mógł znaleźć nawet tych najmniejszych.
~*~
Usłyszała pukanie do drzwi.
Zaraz wyskoczyła spod koca. Levy przyszła, hurra! Wszystko
było już przygotowane. Ciacha, czekoladki, babeczki, herbatka. Wszystko. Cała
noc gadania, plotek, opychania się słodkościami, śmiechów i zwierzeń. I takie
właśnie nocki z Levy uwielbiała.
- Eee? – Jęknęła.
Bo kiedy otworzyła drzwi nagle zdała sobie sprawę… Że nie
tylko Levy przyszła! Za nią stała Erza, Cana, Mira, Ever i Reneé. A jej biedna
przyjaciółka z załamanym wyrazem twarzy doskoczyła do Lucy i chwyciła ją za
rękę.
- Lu-chan, gomene, ale nie mogłam nic zrobić! – Wyjęczała.
- No… No dobrze, dobrze! Najwyżej nasza babska nocka poszerzy
grono! Wchodźcie, dziewczyny, będzie zabawa! – Zawołała, otwierając szeroko
drzwi.
I dziewczyny wepchnęły się do jej mieszkania, z chichotem.
Cana musiała wtoczyć parę beczek alkoholu.
~*~
Zakradł się pod okno domu Lucy. I, z donicą z kwiatkiem na
łbie, jak ninja przylgnął do ściany, podsłuchując uważnie, o czym tak kobitki
rozmawiają.
Ale interesowało go tylko jedno.
By Ever przyznała się, że kocha Elfmana.
Jak on uwielbiał takie akcje!
- Nee, Erza, a co z tobą?! – Jęknęła jakaś dziewczyna. Po
głosie poznał Mirę. I chyba tez nieco wypiła.
- Jak co ze mną?! A co ma ze mną być?! Wszystko ze mną jest
dobrze! – Tak, ta z pewnością miała słabą głowę.
- No ale no! W kim się kochasz! Gadaj!
- Gadaj, gadaj! – Odpowiedziały chórkiem dziewczyny,
domagając się odpowiedzi.
- Etto… No bo… No jest taki jeden… Ale on jest w więzieniu!
I ten tego…
- Jellal? – Spytała Lucy.
- Koniec tego dobrego! Teraz pora na Ever! Co z tobą i
Elfmanem?
Tak, tak, tak! Mów, mała, mów! Wszystko po kolei, wyśpiewaj,
jak bardzo się kochasz w Elfmanie!
- No ten… Bo on jest fajny i w ogóle… Ale za bardzo się upał
na to, by być „mężczyzną”! Przez to jest denerwujący!
- Ale się w nim kochasz!
- No… Trochę…
Mwahahahahahahahaha ~ ! Wiedział, on to po prostu wiedział!
Teraz czas to wykorzystać! Oj, geniusz zła normalnie, geniusz zła!
- Nee, Reneé, a jak z tobą? Z Bickslowem spędzasz dużo
czasu, nie?
Już chciał odejść, ale słysząc jej imię zatrzymał się. I
znowu przylgnął do ściany, podsłuchując.
- Co w związku z tym? To, że spędzam z nim czas, nie znaczy
że coś do niego czuję. Dobry z niego przyjaciel, idzie się pośmiać, pogadać.
Mogę mu ufać. Ale… Faceci to ch*%& i myślą ch*$&#@. Taka moja opinia.
- Reneé! No wiesz! – Krzyknęła Levy. – Faceci wcale tacy nie
są! Jak naprawdę cię kocha to zrobi dla ciebie wszystko!
Cóż mógł poradzić że mimo wszystko… Trochę dziwnie smutno mu
się zrobiło, kiedy dziewczyna wyraziła swoją opinię o facetach. Owszem, wielu
takich było… Ale nie mogła oceniać wszystkich na podstawie tamtych!
Ściągnął donicę z kwiatkiem z głowy, postawił ją na parapecie
i pomaszerował dziarsko w stronę swojego domu, wygwizdując jakąś melodyjkę.
~*~
Kiedy zwykłe zwierzanie się przyjaciółek stało się pijańską
bitwą?! Levy, patrząc zdezorientowana dookoła nie mogła się pozbyć tego
nieprzyjemnego uczucia, że coś jej tu nie pasuje.
Może to, że właśnie w tej chwili dwie Erze rozcięły mieczami
lecące na nią dwie poduszki, z demonicznym wyrazem twarzy. Poduszki rzuciły w
nią dwie Miry, które śmiały się głośno. Ale nie umiała sobie przypomnieć, z
czego.
Zaś ona siedziała na łóżku a wraz z nią dwie Cany, dwie
Bisci, dwie Lucy. Te dwie pierwsze piły
ochoczo, podczas gdy pozostała czwórka i Levy nie paliły się do tego tak
bardzo.
- No Lucy… To kiedy możemy się spodziewać i u ciebie
rosnącego brzuszka? – Spytały Cany, uśmiechając się znacząco.
Dwie Lucy spłonęły jednocześnie rumieńcem. I gwałtownymi
ruchami głów zaprzeczyły.
- Mam nadzieję, że nie za szybko! Nie jestem jeszcze gotowa!
Cany zachichotały i wypiły kolejne kieliszki alkoholu. A
potem polały równo do innych kieliszków i podały je całej gromadzie dziewczyn
siedzących na łóżku.
- A ty Levy? Z Gajeelem to już jesteście hoho ile czasu, a
on wygląda na faceta co szybko bierze się za te sprawy na poważnie! –
Stwierdziły Cany, chichotając jak opętane.
A Levy poczuła, że jej twarz w tym momencie była bardziej
czerwona niż twarze tych dwóch Lucy siedzących obok niej. Żeby nie odpowiadać,
wypiła alkohol.
I to było ostatnie, co pamiętała.
~*~
W gildii dzień zaczął się dość zwyczajnie. Rańcem dziewczyn
przyszły jakby martwe. Od razu było widać, że musiały w nocy nieźle zabalować.
Dlatego tez nikt nie ważył się ich zaczepiać. Skacowana Erza to najgorsze zło
świata!
W gildii więc panowała niezwykła cisza i spokój. Erza
zajadała ciasto, Cana piła dalej, Lucy i Levy spały na blacie stolika. Ogólnie,
całkowicie nie w stylu Fairy Tail.
Dźwięk tłuczonego szkła był czymś, co wyrwał wszystkich w
gildii z ich ponurych lub nie myśli. Wszyscy rozejrzeli się, w poszukiwaniu źródła
dźwięku.
I dostrzegli Wendy, która zasłaniała usta dłońmi, patrząc
szeroko otwartymi oczami w przestrzeń. Drżała. I zdawało się, że zaraz się
rozpłacze.
Mira podbiegła zaraz do dziewczynki i chwytając ją za
ramiona spojrzała na nią z troską.
- Wendy, co się stało?
- To… To… Grandine! – Jęknęła dziewczynka. Odsunęła dłonie
od twarzy i uciekając z uścisku Miry pobiegła w stronę wyjścia. – Ona mnie
woła!
~*~
Wiedziała, że pół gildii za nią biegło. Słyszała tupot wielu
stóp za sobą. Ale ona nie zwracała na to uwagi.
Słyszała. Cichy, delikatny śpiew smoczycy.
W ten sam sposób zawsze nawoływała Wendy, gdy ta się
zgubiła. Dlatego wiedziała. Wiedziała, że to ona. Grandine tu jest. Znalazła
ją! I teraz ją wołała! Jak za dawnych czasów!
Wybiegła z Magnolii. Przebiegła przez mury miasta. A Fairy
Tail za nią, zapewne nie mając zamiaru zostawić jej teraz samej. Jej to nie
przeszkadzało. Wiedziała, że można im ufać.
Więc kiedy zagłębili się miedzy drzewa zwolniła nieco, by
się nie zgubili.
A w pewnym momencie stanęła. Uniosła głowę. I wciągnęła
powietrze w płuca.
- Grandine! – Krzyknęła piskliwie, będąc już pewna.
Była tu. Gdzieś tutaj. Była. Wiedziała to. Była pewna.
Usłyszała, jak cichy śpiew smoczycy nieco zmienił ton.
Usłyszała ją! Na pewno!
Rękoma robiąc sobie drogę przez krzaki i zarośla parła
naprzód. A gildia za nią. Czuła coraz wyraźniej ten charakterystyczny zapach
smoczycy. I czuła. Szleńcze bicie jej serca, tak stęsknionego za jej
bliskością. Za Grandine.
Kiedy wyskoczyła niemal z krzaków wprost na polanę i
dostrzegła trzy potężne cienie, które padły na nią, a zaraz potem i na jej
towarzyszy, aż krzyknęła, padając na kolana.
~Podobało się? Komentuj!~
Gehee ! Po raz pierwszy jestem pierwsza xD Dziwnie to brzmi T//T Na, ale ważne że nie ostania ^^ Lecę czytać !
OdpowiedzUsuńNajpierw przejrzałam ile tego jest i powiem że byłam zadowolona ^^ Jest co czytać ^^ Nie wiem czy ja też zaliczam się do podziękowań,ale jeśli tak to nie ma sprawy i też dziękuje ;) Jednak nie ma co płakać skoro tak jest ! To tylko szczera prawda ! ;D Biedny Natsu ! Co oni by zrobili bez Happego ? Koniec świata by był! ;) A potem... Biedny Gajeel xD Ale jednak nie ma to jak szczerość wobec inteligencji Natsu ^^ Początki poszukiwań nie zapowiadają się najlepiej ;/ Cana to jednak Cana xD Jak ją sobie wyobraziłam z tymi beczkami *o* Śmiech na sali ! Bix ! Ninja ! xD Akcja z doniczką godna pochwały ^^ Nie ma to jak podsłuchiwać baby xD Biedna Eva ;-; Co się teraz z nią stanie ?? No i biedny Bix ! Reneé ! To była jednak mała przesada ! Dwie Cany ?? Ale impreza !! xD Erza nawet bez kaca to zło xD Za to akcja z Wendy była co najmniej dziwna O.O Jednak zapowiada się ciekawie ^^ Czyli dobrze że nasza mała smocza zabójczyni nie dołączy do podróżujących smoków ^^Przejmie by wtedy rolę Gajeela jeśli chodzi o tego inteligentnego xD No ale trudno ^^ Za to zakończenie to chyba zaraz wezmę żelazko i będę kogoś bić ! Jak można zatrzymać w takim momencie !?! O.O Przecież to czyste okrucieństwo !!! Oby szybko był ciąg dalszy bo będzie kara !
UsuńPs.
Rozdział genialny ^^ Świetnie się czytało, aż za szybko mimo tego że był całkiem obszerny ;)
IMPREZA!
OdpowiedzUsuńTa...teraz wszystkie zmieniły się w "The Needing Girl Drunk". ;-; A zamiast Bickslow'a miał być pijak z panieńskiego, no! D: Ale...no cóż, nie wnikam. EVER KOCHA ELFMAN'a.. MY SHIP IS DONE. T^T A Renee w opowiadaniu...to było podłe, wiesz? ;-;
Gajeel z Natsu pozwiedzają całe Fiore, a tymczasem najprawdopodobniej Smoki są w Magnolii. Nice. ;-;
~ Orzech Włoski / Evil Queen.
*wymachuje plakatem z Renee!*
Wow...
OdpowiedzUsuńJestem tu z fejsbuczka... Tak to byłabym później. (^ ^)
No cóż. Rzadko komentuje - wiem - ale też chceeee <3
I tylko pozostaje mi jedno pytanie... Co ze zdjęciami z wieczoru panieńskiego ? (^ ^)
To dziewczyny zabalowały. Powalił mnie Bickslow z donicą na głowie ale wreszcie udało mu się przyłapać Ever! Rozdział super.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny
Rozdział przezabawny, skacowana Erza rzeczywiście musi być złem wcielonym, a Levy której się podwoił wzrok - cudo :D Bickslow to chyba pomylił swoje powołania, zamiast magiem mógłby szpiegiem zostać xD
OdpowiedzUsuńAle końcówką poprostu dodałaś wisienke na torcie! Aż mi serducho zabiło mocniej, takie emocje! Tego się kompletnie nie spodziewałam!
I bardzo dobrze, że czujesz się jak to napisałaś dowartościowana ^^ Że ty się dziwisz .. to ja się dziwie teraz że ty się dziwisz :D Tylko nie płacz, bo ja też zaczne. Wtedy będzie powódź :P I my też cię kochamy ^.^ <3
Ale była balanga, hoho ^^ Jestem z nich dumna, ne ma co :)
OdpowiedzUsuńBiedni chłopcy (czyt. Gajeel i Natsu) - smoki ich w bambuko zrobiły!
Haha :D czytam twojego bloga od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz udało mi sie nadrobić z notkami :) twoje opowiadanie jest świetne, jest jakoś bardziej orginalne niż inne :)
OdpowiedzUsuńżycze weny :3
Jak dobrze, że chłopaki wzięli ze sobą Happy'ego... Ale chciałabym widzieć Natsu wracającego do Magnolii tym samym pociągiem xD A Gajeel mógłby go pobić w drodze powrotnej...
OdpowiedzUsuńBiedna Levy, coś jej się podwoiło... Ale akcja z Bickslowem rozłożyła mnie na łopatki. Chociaż zgodnie z konwencją narracyjną typowej kreskówkowej komedii (czyt. Looney Tunes) po usłyszeniu takich wiadomości powinien spaść z okna, a doniczka lewitować jeszcze chwilę, by spaść i rozbić mu się na głowie, przyprawiając o stadko małych, krążących mu nad głową, ćwierkających kanarków...
"Skacowana Erza to najgorsze zło świata!"
Renia, a Erza, której ktoś zabrał ciastko truskawkowe to co? To jest już koniec świata!
Yeeeeey, końcówka jest najlepsza! Aż mi się łezki w oczach zakręciły...
A chłopaki szukają smoków daleko, daleko... Ciekawe jak zareagują na wieść, że smoki są przed Magnolią.
A tak w ogóle: to czemu Wendy nie zmienia się w smoka, co?
A skacowana Erza której ktoś zabrał ciastko?! O.O boję się!
OdpowiedzUsuńNikt by już tego nie przeżył T//T
UsuńHeej! Jestem tu nie nowa ale dopiero teraz komentuję.. Nwm. czemu ale szczegół...
OdpowiedzUsuńRozdział przecudny! jak zwykle zresztą! A dziewczyny miały se pogadać...Bikcslow! Uwielbienie!
Smoki wracają wiiiii, Bikcslow nie wolno podsłuchiać dzisiaj krotko bo nominuję cię do nagrody The Versatile Blogger Award więcej na temat u mnie http://nalu-utraconeuczucia.blogspot.com/p/the-versatile-blogger-award.html ^^
OdpowiedzUsuńJak możesz w takim momencie kończyć, ja się pytam?! *_* Jesteś zUa... T^T
OdpowiedzUsuńAle i tak było tak słodko... ^^ Nawiasem mówiąc podchmielone dziewczyny z Fairy Tail'a są straszne... Szczególnie Erza... *chowa się pod biurko*
Pozdrawiam i weny życzę
NyrimChan
*wysuwa głowę spod blatu i patrzy na boki szukając Erzy*
P.S. Arigatou za dedyka! ^^
UsuńNominuje cię do nagrody The Versatile Blogger Award (http://nalulovestory.blogspot.com/p/liebster-award.html - szczegóły praktycznie na samym dole :P).
OdpowiedzUsuńHuhu ! ^^ ciekawe, ciekawe :D aż tak ciekawe, że idem czytać dalej bo nie wytrzymam :*
OdpowiedzUsuńPo tekście Wendy aż miałam ciarki wszędzie B|
OdpowiedzUsuńLaxus: Wszędzie?
Zboczeniec! >_<
Wiadomo było że to się tak skończy, ciekawe tylko co na to wszystko właścicielka mieszkania Lucy miałam powiedzieć :D
A ona jest już przecież w swoim własnym domku ;___;
Natsu niech jej pieska kupi xd