piątek, 22 lutego 2013

38 : Atak

Nowy rozdział przyszedł szybko, no ale...
Bickslow : Jutro jedziem na konwent, to też nie wiadomo, kiedy następny się pojawi... Wszystko się może zdarzyć.
Ano, właśnie :3 Temu też wrzucam zawczasu nowy rozdział. No i przynajmniej nie musieliście tak długo czekać, by dowiedzieć się, co dalej.
PS. Błagam, nie zabijajcie ~ !
PS2. KTO JEDZIE NA DOUBLE BACK II ?!

~*~



- Lucy! – Krzyknął, rozglądając się dookoła.
W zgiełku, wśród krzyków i pyłu nie mógł jej znaleźć. I bał się. Spanikował. Chciał ją ochronić.
- Natsu! – Usłyszał jej krzyk, zmieszany z wieloma innymi.
Dookoła czuł tyle zapachów, że nie był w stanie podążyć za jej tropem.
Wrogi mag wyskoczył tuż przed nim i nagle poczuł, że nie może oddychać.
Wkurzył się. Tak bardzo go wkurzało to wszystko… To miał być najlepszy dzień w jego życiu! Lucy… Nie widział jej, przez co jeszcze bardziej się denerwował.

- Karyū no Hōkō! – Wrzasnął.

I potężny, smoczy ogień spalił wszystko, co miał na swej drodze. Nieznajomy mag w płonących ubraniach uciekł gdzieś w tłum innych ludzi, magów zarówno z Fairy Tail jak i wrogiej gildii.

Wolny, rozejrzał się znowu i po chwili dostrzegł Lucy. Stała, z ręką wyciągniętą do przodu, ściskając złoty klucz. A przed nią Loki stał, ochraniając ją prze wrogiem.

A więc jest bezpieczna. Chociaż nie bardzo podobało mu się, że to właśnie Loki ją ochraniał… To jednak nieco się uspokoił.

~*~

Gdzie ona jest?! Do cholery, gdzie?!
Nie widział jej. I nie podobało mu się to. Musiał ją znaleźć.
Ale w tej plątaninie nie był w stanie. Wszędzie dookoła walczyli magowie. Słyszał krzyki, czuł tyle zapachów jednocześnie, że aż go mdliło.
I czuł krew. Czerwona ciecz zbrudziła białe dekoracje. Nie wiedział, czyja to. Czy magów Fairy Tail, czy wrogów.
Liczyło się dla niego w tej chwili tylko znalezienie Levy. Ale nigdzie jej nie widział.

~*~

Już kilka razy bym się potknęła o własną suknię. I nie wiedziałam, co przeklinać, czy własną niezdarność, czy też długi materiał i obcasy.
Skończyło się na tym, że ściągnęłam buty, a dolną część sukni rozdarłam, by się nie przewrócić przez nią.
- Mors ultima linea rerum. – Powiedziałam, łącząc ze sobą dłonie.
I nie czekając zbyt długo wyciągnęłam ręce przed siebie. Wymawiałam imiona. Szybko, bo się spieszyłam.
I bałam się. Pierwszy raz przywoływałam większą ilość duchów. Bałam się, co z tego wyjdzie.
Pięć dusz wybiegło przede mnie, niby rozmyta mgła, gubiąc się wśród zamętu walki.
Na moment zrobiło mi się ciemno przed oczami. Spanikowałam. Czy to przez to, że zbyt naciągnęłam moje możliwości? Docisnęłam dłonie do twarzy. Nie…
Kiedy znów byłam w stanie widzieć, miałam wrażenie, że coś jest nie tak. Przeszłam krok, wyciągając ręce. I napotkałam opór. Pułapka?
Przesuwając dłońmi w bok dalej byłam w stanie wyczuć niewidzialną barierę. Ciągnęła się, zamykając mnie jak w pudle.
Uniosłam ręce, wyczuwając nad sobą również i sufit z niewidzialnej bariery magii.
Byłam w pułapce. Byłam zamknięta.

~*~

- Błędem było atakować nas! – Krzyknęła Erza, podmieniając po raz kolejny zbroję.
Magowie uciekali przed nią w popłochu, ale ona nie dawała im oddalić się zbytnio. Jej miecze zaraz ich dosięgały, wręcz wyrzucając ich z gildii.
Była wkurzona. Tyle się napracowali… A teraz wszystko legło w gruzach. Jak oni śmiali zniszczyć tak ważny dzień?! Nie daruje im!
Odrobina Jej gniewu i setka mieczy wystarczyły, by po paru chwilach zaledwie wrogowie rozpierzchli się w popłochu, uciekając prze nią najdalej, jak tylko mogli.
Rozejrzała się po gildii. Z dekoracji zostały tylko zakrwawione strzępy. Choć nie byli przygotowani na atak, dali sobie radę. I to całkiem dobrze. To się liczyło…
- Juvia, nic ci nie jest?!
- Dziękuję, Loki.
- Wszyscy cali?
- Nic wielkiego…
Więc nikomu się nic nie…
- LEVY!
Krzyk Gajeela sprawił, że aż zrobiło jej się zimno. Znała ten ton. Tak, jakby ją… Stracił…
Wszyscy w gildii momentalnie spojrzeli w kierunku Smoczego Zabójcy. Klęczał na podłodze, w ramionach trzymając drobną dziewczynę. Z rany na jej czole spływała obficie krew, a ona sama, blada, jakby nieprzytomna, nie reagowała, kiedy chłopak starał się ją w jakikolwiek sposób obudzić.
- Weźcie ją na górę, do pokoju! Wendy, gdzie jest Wendy! – Krzyknęła Erza.
- Tu jestem! – Odpowiedziała dziewczynka, której sukienka również była pobrudzona i poszarpana miejscami, ale sama Wendy chyba nie odniosła obrażeń.
Szybko zaniesiono dziewczynę na piętro.
- Zostań tutaj. – Powiedziała Erza, zatrzymując Gajeela, który już chciał iść za nimi.
- Ale Levy…
- Nic jej nie będzie, Wendy się nią zajmie. Teraz będziesz jej tylko przeszkadzać.
- SKOŃCZ PIERDOLIĆ, NIE MOGĘ JEJ DO CHOLERY ZOSTAWIĆ! ONA TAM KURWA UMIERA, MUSZĘ TAM BYĆ! – Wrzeszczał Gajeel, powoli tracąc nad sobą panowanie.
- ZAMKNIJ SIĘ, IDIOTO! Myślisz, że nam jest łatwo?! Też się o nią martwimy, ale najlepsze, co możemy zrobić, to zostawić ją pod opieką Wendy!

~*~

Rozejrzała się jeszcze raz dookoła. I nagle zdała sobie sprawę, co jej nie pasowało.
Podeszła do Reneé, która siedziała na podłodze, rozglądając się dookoła z bezradnością.
- Co jest, czemu tak siedzisz? Jesteś ranna? – Spytała Lucy, kucając przed nią.
Dostrzegła ruch jej ust. Ale nie usłyszała jej głosu.
Co do…?
Wyciągnęła ręce. I poczuła opór.
O cholera…

~*~

Weszli do środka. Ale było już po walce. Magowie teraz ogarniali zniszczenia i bałagan jaki panował w gildii.
- Wszyscy cali? – Spytał Laxus.
- Prawie. Większość skończyła z paroma drobnymi ranami, nic poważnego. – Odpowiedziała Erza.
- To dobrze. – Odetchnął z ulgą Freed.
- Wróciliśmy, jak tylko zauważyliśmy, że coś jest nie tak. – Powiedziała Ever.
I choć kobieta starała się wyglądać na spokojną, to rozglądała się z niepokojem dookoła.
- A Evergreen chce wiedzieć, co z Elfmanem ~ ! – Zanucił niby do siebie Bickslow, wystawiając przy tym język.
- Elfmanowi nic nie jest, poza paroma zadrapaniami. – Poinformowała Erza, uśmiechając się znacząco.
- Pff, a czemu miałoby mnie to interesować. – Mruknęła Ever, ale zaraz przestała udawać. – Gdzie on jest?
- Przy barze.
I w ten oto sposób Evergreen opuściła towarzystwo.
- A gdzie Ren~chan? – Spytał Bickslow.
- Gdzie, gdzie ~ ? – Powtórzyły po nim lalki, latając dookoła.
- Reneé… Cóż, tak jakby… Staramy się ogarnąć sytuację. – Powiedziała Erza.
- Ale w sensie że co? – Nie bardzo rozumiał, co chciała mu przekazać kobieta.
Ale kiedy tylko się rozejrzał, dostrzegł dziewczynę. Nie wyglądała na ranną.
Uspokojony podszedł do niej i usiadł na podłodze przed nią.
- Co tu tak siedzisz jak jakieś emo w kącie? – Spytał.
- Emm… No właśnie to jest ta sytuacja, którą staramy się ogarnąć… - Powiedziała Erza, podchodząc do nich. – Reneé jest zamknięta w magicznej pułapce. Ale nie ma się co martwić, Cana próbuje teraz wróżbami dowiedzieć się, gdzie jest ten mag, co ją uwięził. Szybko ją wydostaniemy.
- A nie szybciej byłoby tak? – Spytał Bickslow.
I jego laleczki, układając się w formację liniową, uderzyły strumieniem zielonej magii w barierę.
Poczuł nagle, jak jego ciało przeszyła silna energia. Bolało. Cholernie bolało. Ale po chwili przeszło.
Zdał sobie sprawę, że po tym nagłym ataku leżał na podłodze oddychając panicznie.
- No właśnie… - Powiedziała Erza, pomagając mu usiąść. – Nie wygłupiaj się, postaramy się to załatwić jak najszybciej. – Dodała jeszcze, nim odeszła pomóc pozostałym.
A on, siedząc dalej na podłodze, spojrzał na zamkniętą w magicznej pułapce przyjaciółkę. Dziewczyna, z dłońmi dociśniętymi do bariery jakby chciała ją przeniknąć, wpatrywała się w niego ze zmartwieniem. Uśmiechnął się.
- Nic mi nie jest. – Powiedział.
Ale ona pokręciła głową. I dostrzegł ruch jej ust, choć nie usłyszał słów. Nie słyszała go. Cholera…
Westchnął cicho, kręcąc głową. I spojrzał na nią. Uśmiechała się do niego.  W taki sposób, jakby chciała go zapewnić, że wszystko jest dobrze i że nie ma co się martwić.
Uniósł rękę, przykładając dłoń na bariery w miejscu, gdzie i ona dociskała swoją dłoń. Ale nie poczuł jej ciepła. Tylko zimno i energię przeszkody rozdzielającej ich.

(Art made by me :3 Mnie się nie podoba, no ale samo oceńcie)

Nie ma się martwić?! Nie wiadomo, ile zajmie czasu, nim ją uwolnią. Czy prędzej nie braknie jej powietrza? Albo umrze z głodu?
Wolał ją wydostać.
Więc ją stamtąd wyciągnie.
Wstał, cofając się o krok. Może bariera odbijała tylko ataki magiczne? Jeśli spróbuje ją nieco uszkodzić bez użycia magii, może uda mu się ją osłabić na tyle, by później całkiem ją rozwalić.
Zrobił zamach i po chwili uderzył pięścią w barierę. Nie poczuł odpowiedzi, więc jego mała teoria się sprawdziła.
Kolejny raz uderzył. I dostrzegł, jak i Reneé wstała, dociskając dłonie do bariery mówiła coś, kręcąc głową. Najpewniej chciała mu powiedzieć, by przestał. Widział jej zmartwiony wyraz twarzy.
Ale on musiał ją wyciągnąć.
Kolejny raz uderzył. I znowu.
- Bickslow, do cholery, uspokój się! – Usłyszał głos Freeda gdzieś tam.
Ale nie miał zamiaru przestawać. Cofnął się i kopnął najmocniej jak umiał w barierę. I dostrzegł, jak iskierki energii przepełzły po niej, niby drobne pęknięcia, zaraz jednak znikając.
Więc musiała słabnąć powoli. To dobrze.
- Dzieciaczki! – Zawołał, cofając się i rozkładając ręce szeroko na boki.
Dostrzegł, jak Reneé uderzała dłońmi w barierę, krzycząc coś, czego nie mógł usłyszeć. Chyba była na niego zła. No ale on chciał ją wyciągnąć, to o co jej chodzi?
Jego lalki zawirowały, układając się w odpowiednią formację. I po chwili uderzyły strumieniem zielonej energii. Usłyszał huk. I po chwili dostrzegł, jak Renee podnosi się z podłogi, kiedy siła uderzenia, choć nie w nią, odrzuciła ją do tyłu.
- Ty kretynie cholerny, jesteś taki… - Słyszał jej wkurzony głos.
Czyli się udało.
Potem poczuł tylko ból przenikający każdy skrawek jego ciała.
I ciemność.

~Podobało się? Komentuj!~

11 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ano, Renia... CZEMU TY MNIE ZAWSZE TAK ZASMUCASZ?!
      Ja przez ciebie wylewam wprost potoki łez, a ty jeszcze takie cyrki odstawiasz? Już myślałam, że ona tam oślepła w tej pułapce!
      Ale dobrze, że wszystko dobrze się skończyło. Chociaż i tak nie podoba mi się ten atak na gildię... Gonić debili i pozabijać!
      A w ogóle co będzie z Levy-chan? Bo ja nie chcę, żeby metal się o nią martwił T.T

      Usuń
  2. No skopałaś ten ślub xD Ale nie rozdział :P "Chapterek" jak zawsze zabójczo świetny :* Strach pomyśleć co teraz z Bickslowem będzie, no i skoro tak już się zachowywali pod koniec to mam nadzieję, że sytuacja z Levy opanowana... Ale sie Gajeel wkur*ił :D
    Twój arcik bardzo ładny :)))
    No i przede wszystkim udanego konwentu, ja jeszcze na żadnym nie byłam :( Może kiedyś... I mam nadzieje, że jednak nie zostawiasz nas na długo, buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałam już pisać pierwsza, ale Serek już mnie prześcignęła :/ Ale przynajmniej ma radochę :D
    Bickslow jest zarąbisty :3 Normalnie nominowałam go na drugie miejsce w mojej tablece:
    1. Laxus 2. Bickslow 3. Natsu/Gajeel
    Mam nadzieję, że się cieszy XD Jak nie to ma problem ( Muahahahahahahahaha jestem zua :D)
    Rozdział trzymający w napięciu i wzruszający.
    Przy twoim obrazku normalnie się popłakałam! Taki fajny, że czuję się zazdrosna o talent -_-

    Życzę udanego konwentu i czekam na dalszy ciąg!
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. No i po paznokciach *buczy pod nosem z szeroko otwartymi oczyma*.. ależ się zestresowałam, cholercia, dałaś mi tyle emocji przed snem, że zamiast krwi w moich żyłach płynie czysta adrenalina.. chyba zaraz coś rozniosę :D
    Mam nadzieję że nie uśmiercisz Levy, bo wtedy.. wiesz, nie chcę żeby to zabrzmiało jak groźba, ale no wiesz.. no.. no.. tylko pamiętaj :D
    Bickslow ..
    ~On ją lubiiiiiiii (jakby to powiedział Happy :D)tzn Cię lubi :D:D:D

    Czekam na kolejny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wkurzyłam się. Zganili mnie z laptopa, a potem oglądałam jakiś film, który się wyłączył w połowie przez limit. >.> Ale nowy rozdział poprawia mi humor...*o*

    Na początek obrazek - RYSUJESZ LEPIEJ ODE MNIE NA TYM TABLECIE, WIĘC SIĘ CIESZ! Dziękuję! xD No i widzę, jakaś banda padalców postanowiła zniszczyć ślub, co nie? No nic, jak tylko wejdę do opowiadania, to pokażę im, co się wtedy dzieje...A LEVY MA ŻYĆ, albo naślę Rosjanów! *Renee już wie, o czym / kim mowa... >:D*
    ~ Evil Queen

    OdpowiedzUsuń
  6. Ajajajaj.... jejciu, jejciu! Ale mnie dziewczyno zestresowałaś! xD Teraz spać nie będę mogła po nocy, bo się będę zastanawiać, kto śmiał zepsuć ten wspaniały dzień. No trudno, cierpliwie sobie poczekam ;P
    Obrazeczek świetny, zwłaszcza, że to dopiero początki użytkowania tego cudeńka ;D Udanej zabawy na konwencie i wracaj szybko pisać rozdział!
    Buziaczki! :*
    Bree

    OdpowiedzUsuń
  7. uuu Gajeelowi jednak zależy na Levy. Ludzie co za idioci napadli na Fairy tail, spokoju mi to nie daje! Ja chce następny rozdział! No nic weny życzę i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja teeż chcę na konwent *-* W każdym razie baw się dobrze :)
    Co do rozdziału b. fajny, szkoda tylko że zniszczyłaś ślub - ale co tam :D Art ładny, nie wiem co ci się nie podoba. I wiem, że większość to ominęła, ale zauważyłam fragmencik z Evergreen i Elfmanem - lubię ten paring :)
    Jestem ciekawa kto zaatakował na Fairy Tail - mam nadzieję że Natsu się z nimi policzy ^^ [zaciera ręce i śmieje się demonicznie]

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja im dam niszczyć tak piękny dzień. Powystrzelać ich wszystkich co do jednego.:I
    Ale wiem że dostaną jeszcze kopa od Fairy Tail.
    Natsu już jest zazdrosny ? o:
    Boże Levy-chan ,co z nią będzie?On musi wyzdrowieć. Gajeel się wkurzył. Musiał to "delikatnie" pokazać. xD Człowieku leć do niej.Wiem ,że Erza mówiła ,że nie możesz,ale niech idź. Chociaż sprawdzić czy już jej lepiej .__.
    Laaaaxus ! *o*
    Bickslow jak dobrze że uratował Renee C:
    Bardzo mnie cieszy że nie siedzisz w tej dziwnej klatce.
    co do obrazka ładny *u*
    Życzę udanego konwentu ,w sumie to ci zazdroszczę o sama chciałam iść na jakiś. Baw się dobrze ^^
    Pozdrowionka
    ~Redfox

    OdpowiedzUsuń
  10. Mimo że była walka i to wszystko to najbardziej podobało mi się Bickslow x Renee <3
    Tylko co mu się stało ;___;
    I biedna Levy...
    Znowu wyrażę swoją radość że kontynuujesz ten paring w którym sama występujesz ^^

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.