niedziela, 30 grudnia 2012

One~shot Gajeel x Levy

To najdłuższy one~shot napisany przeze mnie... Najdłuższy rozdział ~ ! Najdłuższy tekst ~ ! Aż jestem z siebie dumna *.*
Bickslow : Starczy tego samouwielbienia.
To ty mnie wielb :3 Ogólnie Reneé się cieczy, bo Reneé dużo je i Reneé chce przybrać na wadze (40 kg to moim zdaniem za mało...)
Bickslow : Ty tak dużo jesz może bo jesteś w ciąży?
Tak, z tobą ... -.-
Bickslow : Super,grono dzieciaczków się powiększy ~ !
o.O

~*~

Ból rozrywał jego ciało. Jego wnętrzności. Promieniował, rodząc się w mózgu, poprzez kark, kręgosłup, aż po czubki palców u stóp. Każdy, najmniejszy skrawek jego ciała bolał go niemiłosiernie, płonął istnym ogniem.
Nie… Koniec… STOP!
Otworzył gwałtownie oczy. I mimo, iż widział pomieszczenie, w którym się znalazł, czuł się ślepy.

~*~

- Nie… - Usłyszała szept, dobiegający ze strony jej łóżka.
Zaniepokojona szybko podeszła w tamtą stronę, patrząc z niepokojem na twarz mężczyzny.
Jego oczy otwarły się szeroko. Dostrzegła czerwień jego tęczówek, przeciętych pionowymi źrenicami. A on chyba dostrzegł ją.
Nagle poczuła pod plecami coś twardego. Gwałtowne uderzenie wyrzuciło z jej płuc powietrze. Z głuchym jękiem rozwarła usta, łapczywie starając się złapać oddech.
Coś jej to utrudniało.
Silna dłoń zaciśnięta na jej gardle nie pozwalała jej odetchnąć. Mężczyzna, ten sam który jeszcze przed chwilą leżał nieprzytomny w jej łóżku, teraz siedział na niej, przygniatając ją swoim ciężarem do podłogi, ręką dusząc ją.
Chwyciła go rozpaczliwie za nadgarstek, starając się uwolnić. Ale nie mogła. Za silny był…
Nagle jednak puścił ją. Łapczywie zaczerpnęła powietrza, korzystając z okazji. I poczuła ból w gardle. Kaszlnęła kilka razy.
Mężczyzna, siedząc teraz obok niej na podłodze, patrzył się na swoje własne dłonie z mieszaniną niedowierzania i przerażenia
Kim on był?
Nie wiedziała.
Ale widziała. Widziała czarne rogi wystające spomiędzy jego długich, zmierzwionych włosów. I pokryty łuskami ogon, który nerwowo kołysał się, zahaczając o wszystko na swojej drodze.
Czym on był?
Nie wiedziała, pierwszy raz spotkała kogoś takiego. Ale kiedy pierwszy raz go zobaczyła… Wiedziała, że potrzebował pomocy. Wyglądał na tak żałośnie wyczerpanego… Nie mogła ot tak sobie zostawić go.
Siadając na podłodze przyczołgała się bliżej niego i położyła swoje własne dłonie na jego. Jego przedramiona miejscami pokryte były ciemnymi, twardymi łuskami.
- Posłuchaj… - Zaczęła i spojrzała na niego, starając się stłamsić w sobie nutkę strachu. Pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji, nie wiedziała kim on jest, a nawet dopiero co próbował ją udusić. – Nie wiem, co ci się stało ani kim jesteś. Ale wyglądasz okropnie… Nie chcę, byś mi wszystko wyjaśniał, skąd jesteś, kim jesteś… Po prostu pozwól sobie pomóc, dobrze? Rozumiesz mnie?– Powiedziała, walcząc ze sobą, by nie odwrócić spojrzenia.
Te czerwone, dzikie oczy wpatrujące się w nią przyprawiały ją o dreszcz. Ale zmusiła się, by nie okazać strachu.
Nie odpowiadał. Znał w ogóle ich mowę? Wyglądał, jakby się z jakiegoś drzewa w dziczy urwał… A może niemy? Cudownie…
I nagle dostrzegła, jak jego twarz zbliża się do jej. Choć miała taką straszną ochotę się cofnąć, nie zrobiła tego. Zacisnęła tylko powieki, kiedy poczuła, jak jego nos wsuwa się w jej włosy. Wciągnął głęboko powietrze, jakby smakując jej zapach. A potem, cofając się, potrząsnął charakterystycznie łbem, jak zwierz który poczuł irytujący go zapach.
- Śmierdzisz człowiekiem. – Stwierdził, w końcu zdradzając, że nie jest niemową.
Ale lepszego tekstu nie mógł walnąć na pierwszy raz?! Poczuła, jak mocny rumieniec oblewa jej twarz. I to rosnące zażenowanie… Skrzyżowała ręce na piersiach i nadymając w irytacji policzki odwróciła ostentacyjnie spojrzenie w bok.
- Bo jestem człowiekiem, wiesz? – Stwierdziła.
I nie wiedziała, gdzie nagle ulotnił się cały jej strach.

~*~

Cholera, czemu tu jest tak ciasno?! Z chęcią wyszedłby i nie wrócił ale… Za każdym razem, kiedy widział przez okno normalnych ludzi, tak ludzkich że bardziej się nie da, coraz mocniej zdawał sobie sprawę ze swojej inności.
Niby przybrał formę człowieka… Ale chyba nie bardzo mu to wyszło. Będzie musiał jeszcze potrenować zmianę… Ale nie teraz. Był wyczerpany. Levy miała rację…
Przemył twarz zimną wodą. I podniósł głowę, by spojrzeć na drugą, tak znajomą twarz patrzącą na niego z lustra.
- Toś się spisał… - Powiedział ten drugi Gajeel, uśmiechając się wrednie.
- Za pierwszym razem każdy ma problemy… Metallicana też miał, z tego co mówił. – Odpowiedział.
- I opiekuje się tobą słodka, ludzka dziewczyna. Jak się inni dowiedzą, to cię chyba zabiją. – Odbicie w lustrze wyszczerzyło kły w uśmiechu.
- Zamknij się. Nic mnie z nią nie łączy, to o co się czepiać? Chce się mną zaopiekować - dobra, wykorzystam to i sobie pójdę.
Mokrymi palcami przesunął po włosach, przerzucając je do tyłu, by nie przeszkadzały. Rogi… Super… Może jeszcze mu wyrosną skrzydła do kompletu? Ogon już ma…
Ręcznikiem starł z twarzy resztki wody. I wyszedł z łazienki.

~*~

Co teraz? Co się stanie? Czy wszystko dobrze się skończy? Tyle pytań ją dręczyło, a tak dużo jeszcze zostało jej do przeczytania… Przewróciła kolejną stronę książki, czując rosnącą ekscytacje i niecierpliwość.
Siedziała sobie skulona w fotelu, przykryta kocem i oparta o poduszki. Na stoliku obok stał kubek z kakao.
Było już dość późno. Albo nie… Nie było późno… Zbliżała się zima, toteż słońce zachodziło wcześnie. I choć nie było późno, było już ciemno.
- Co robisz? – Głos oderwał ją od ciekawej lektury.
Zadzierając głowę spojrzała w górę. Gajeel stał tuż za fotelem, opierając się o niego i patrząc w dół, na nią. Te czerwone, dzikie oczy wpatrujące się w nią dawały jej znowu wrażenie, jakby mógł przejrzeć jej duszę na wylot. Dreszcz przeszył jej plecy.
- Czytam. – Odpowiedziała.
- Co czytasz? – Spytał znowu.
Kiedy oswoił się z faktem, że zostanie tu jakiś czas, rozbudziła się w nim niezwykła ciekawość. Miała wrażenie, że sprawdził w jej domu każdy kąt… Nawet jej szafę z ubraniami! O szufladzie z bielizną nie ma co wspominać…
Najgorzej było, kiedy zaczynał się nudzić. Potrafił cały dzień chodzić za nią i się wszystkiego dopytywać.
- Książkę. – Odpowiedziała.
Taka niepełna odpowiedź mogła go zirytować. Ale zamiast to wyciągnął rękę i wziął jej książkę.  Wsadził noc między karty. I kiedy nasycił się jej zapachem, odsunął ją nieco od siebie.
- Fajnie pachnie… -Stwierdził, gapiąc się ciekawie na trzymaną w rękach rzecz.
Znowu wsadził nos między karty. Ale tym razem mu przerwała, zabierając mu książkę.
- Wiesz, to nie ma pachnieć, tylko zachwycać wyobraźnię. – Stwierdziła, uśmiechając się na widok irytacji w jego oczach.
Po chwili Gajeel usiał przed nią na podłodze, opierając się plecami o jej fotel. Odszukała w książce miejsce, na którym stanęła, tylko po to, by dalej czytać. Tym razem na głos.
A on, zaciekawiony, słuchał jej. Widziała, jak jego ogon w jakby zadowoleniu kołysał się leniwie na boki, czasem zahaczając o nogi stolika. Ale uważał, by go nie przewrócić.
I musiał przyuważyć kubek kakao. Na moment przerywając słuchanie wziął go i przystawił do ust by upić łyk.
Z kaszlem wypluł słodki napój, tworząc ciemną plamę na dywanie. Jego ogon z zamachem uderzył o stolik i łamiąc mu nogi odrzucił go niemal pod ścianę.
- Gajeel! Co się dzieje? – Usłyszał głos Levy.
I jej dłoń na swoich plecach. Jej ciepłą, drobną dłoń. Opanował kaszel, choć czuł jeszcze wstrętny smak zalegający w jego gardle.
- Już w porządku? – Spytała dziewczyna.
No fajnie. On jej dom demolował, a ona była w stanie dalej się o niego martwić. Pokręcił głową.
- Ta… Ale twój stolik… I dywan…
- To… To nic… Ale, możesz mnie już puścić?
Puścić? Spojrzał na swoją rękę. Rzeczywiście, w napadzie kaszlu bezwiednie zacisnął palce przez koc na jej kolanie. I to dość mocno. Poluźnił uścisk. Ale nie puścił jej. Oparł głowę na jej udzie. Chyba… Nie wiedział, przez ten koc…
Poczuł po chwili jej palce powoli wplatające się w jego włosy. To było całkiem przyjemne wrażenie, kiedy tak go głaskała…
- Levy… Chcesz wiedzieć, kim jestem? – Spytał po chwili.
- Jeśli chcesz mi powiedzieć. – Odpowiedziała.
Czuł, jak jej palce masują go przyjemnie przy nasadzie rogów. Uniósł głowę, uciekając przed jej dotykiem. I spojrzał na jej twarz.
- Jestem smokiem.

~*~

- Jestem smokiem.
Otwarła szeroko oczy, patrząc na niego. Że niby on smokiem? Jakoś tak… On robił sobie z niej żarty? Chciał się pośmiać z jej reakcji czy co?
Jego spojrzenie, wyraz twarzy były zbyt poważne, by to był jakiś żart. No ale…
- Smokiem? Ha… Znaczy… No.. Nie wyglądasz… No nie wyglądasz zbyt smoczo tak jakoś. – Stwierdziła.
A on spojrzał wymownie w sufit.
- No oczywiście, że nie wyglądam jak smok, bo przybrałem ludzką formę. Trochę niedorobioną, no ale… Od samego początku nigdy się nie jest mistrzem, co nie?
Z jakiegoś takiego zdenerwowania okręciła wokół palca kosmyk włosów. Smok… No ale smoki zniknęły dawno temu, z tego co mówił Natsu… I że może zmieniać formy…
- W takim razie udowodnij. – Powiedziała, krzyżując ręce na piersiach.
- Ge-hee… - Zaśmiał się w nietypowy sposób. – Mała, jakbym ci się tu teraz zamienił w smoka, to możesz się pożegnać z domem. I domami paru sąsiadów.
Kurde no, niby trochę racji miał… No ale co, tak po prostu na słowo miała mu uwierzyć, że jest smokiem? Smokiem?! Toż to absurd…
- Wierz lub nie, nie mogę zmienić tego, czym jestem. I nie chcę. Jak odpocznę, to się stąd zmywam.

~*~

O nie, tak dobrze to nie ma. Miała już dość spania na kanapie. A skoro jemu najwyraźniej już się polepszyło…
Otworzyła drzwi do sypialni. No, a ten jeszcze nie wstał… Nie sądziła, że smoki to takie lenie. Podeszła do łóżka i ściągnęła mu poduszkę z głowy.
- Wstawaj! – Zażądała.
- Oszetyetoajioujaaszueaujashamsnashhhh… - Usłyszała tylko niewyraźne bełkot.
Przewrócił się na bok i zobaczyła w końcu jego zbolałą twarz. Oj…
- Hej, co ci jest? – Spytała zaniepokojona, siadając na materacu obok niego.
- Czekolada źle działa na smoki…
Najpierw spojrzała na niego głupio. Że niby czekolada źle komuś robi? To takie straszne! A zaraz potem, nie wiedzieć czemu, zaśmiała się cicho.
- To nie jest śmieszne… - Stwierdził Gajeel.
Oparł swoją głowę na jej udach i wtulił twarz w jej podbrzusze. Nie miała nic przeciwko, choć poczuła, jak rumieniec oblewa jej policzki. Wplotła palce w jego włosy, gładząc go pieszczotliwie po głowie.
- Rety, rety… Ale nie myśl sobie, jak ci się polepszy, wynosisz się na kanapę.

~*~

Było jej tak przyjemnie ciepło… Aż jej się odechciewało ruszać. Tak sobie spać i spać… Żadnych zmartwień…
Otworzyła leniwie oczy. I zaskoczona powiodła spojrzeniem po pokoju. Przecież było ciemno… Noc? Więc co ją obudziło?
Może jej się coś zdawało… Ale teraz, jak się obudziła, chciało jej się pić.
Ziewając wyplątała się z kołdry i leniwie powlekła się do kuchni. Coś cicho… Za cicho… Nalała sobie wody do szklanki. I kiedy się odwróciła, by wrócić do pokoju, jej spojrzenie padło na kanapę. Pustą kanapę.
Hmm? Przecież jeszcze wieczorem był… Gdzie go wsiąknęło?
- Gajeel? – Spytała w przestrzeń.
Czemu serce jej się tak niespokojnie tłukło? Ze strachu? Czego się miała bać? Tylko problemów jej przysporzył…
Zapaliła światła. I przez moment klnęła, bo jej oczy nie były przyzwyczajone do jasności. W końcu udało jej się rozejrzeć dookoła. I rzeczywiście, nigdzie go nie było.
Za to była jakaś karteczka. Odstawiając szklankę złapała w dłoń wiadomość, by przeczytać te kilka słów na niej wypisanych.
„Na mnie pora. Trzymaj się.”
Cholera… On… Odszedł? Znaczy… Wiedziała, że prędzej czy później do tego dojdzie ale…
Nie, nie, nie! Nie była na to gotowa! Polubiła go nawet! I co, teraz miał po prostu zniknąć?! Czuła się… Czuła się, jakby wraz ze sobą wziął jakąś maleńką cząstkę jej samej… Świadomość, że teraz już nie będzie tego idioty ciągle za nią łażącego, przysparzającego tyle problemów…
Odstawiając szklankę wróciła do sypialni. W pośpiechu naciągnęła na siebie pierwsze lepsze spodnie i płaszcz.
Miała przeczucie, gdzie go szukać. Tam, gdzie go znalazła…

~*~

Musiał… Pomyśleć. Chwila spokoju… Musiał to wszystko ogarnąć… Był zdenerwowany. Nie wiedział czemu, ale wypełniała go irytacja i gniew.
Im dłużej pozostawał człowiekiem… Tym bardziej ludzki się stawał. Czuł to. Że im więcej czasu spędzał wśród ludzi, tym bardziej zatracał swoją smoczą naturę. Moce też? Wolał nie ryzykować… Metallicana nic o tym akurat nie wspomniał…
Musiał odejść. Wrócić do swoich. Przecież to żaden problem. Mógł to zrobić. Wystarczy odrobina magii, by wrócić do swojej smoczej formy… I po sprawie. To takie proste…
- Gajeel! – Usłyszał za sobą wołanie.
Poczuł, jakby serce mu stanęło. Tylko po to, by zaraz zabić jeszcze mocniej i szybciej. Niespokojnie odwrócił się.
I dostrzegł ją. Biegła w jego stronę. Widział te zmierzwione włosy, jakby dopiero co wyszła z łóżka. Płaszcz był tylko do połowy zapięty. Musiała się spieszyć…
Głupia…
A on jeszcze głupszy.
Nim zdał sobie sprawę, samemu ruszył w jej kierunku. Coś go do niej ciągnęło. Coś, czemu nie mógł się oprzeć. Coś, co wywołało gorąc rozpływający się po jego wnętrznościach.
Kiedy spotkali się pośrodku tej drogi objął ją mocno. A ona uwiesiła się mu na szyi. Nie zauważył, kiedy jej stopy straciły kontakt z podłożem. To akurat było najmniej ważne.
Trzymał ją w silnym uścisku, nie chcąc jej już nigdy wypuszczać. Czuł się przy niej spokojny. Wreszcie spokojny… Zdenerwowanie, irytacja… To wszystko zniknęło w momencie, kiedy poczuł jej drobne ciało wtulone w jego.
Cholera…
- Czemu się nie pożegnałeś nawet? – Spytała cicho.
- Bo wtedy nie potrafiłbym odejść. – Odpowiedział, czując zapach jej włosów, jej ciała.
Nie chciał jej opuszczać. Tak bardzo chciał przy niej zostać… Ale bał się. Po prostu bał się tych wszystkich zmian.
Tego, jak się w tej chwili czuł.
Nie chciał o tym myśleć. Chciał tylko, by ta chwila trwała. By czas się zatrzymał…
Pocałował ją. Nie wiedział, czemu. Nie wiedział, co go do tego podkusiło. Ale nagle zdał sobie sprawę, że Levy miała najidealniejsze usta… Tak perfekcyjne, słodkie, miękkie… A ona oddała jego pocałunek.
Nie wiedział kiedy znaleźli się na ziemi. I warstwy oddzielających ich ubrań nagle stały się dla niego aż zbyt irytujące… Wdarł się językiem w jej usta, smakując ją. Chciał więcej i więcej… Chciał ją… Ją całą…
Kiedy oddała pocałunek z równą namiętnością zsunął dłoń nieco niżej, by rozpiąć jej płaszcz.

~*~

Czas mijał i mijał. To był już rok. A jego nie było… Zapomniał o niej? Ta myśl bolała…
Nie, on nie zapomniałby o niej! Wróci… Obiecał… Musi…
Cały ten czas, codziennie, leżąc samotnie w łóżku płakała z tęsknoty i bólu. Odchodząc, wziął ze sobą coś, co należało do niej. I teraz bolało. Tak strasznie bolało… Ta pustka była nie do zniesienia…
- Hej, Levy, chodźmy na misję! – Zawołał Jet, szczerząc się do niej spod swojego kapelusza.
- Nie chcę. – Odpowiedziała sztucznie, mechanicznie wręcz, nie odwracając spojrzenia od książki.
- To… Może chodźmy na spacer czy coś? Rozerwiemy się, zabawimy! – Zaproponował Droy.
- Nie chcę. – Powtórzyła, głosem całkowicie wypranym z emocji.
Wiedziała, że przyjaciele martwili się o nią. Widziała. Ale… Ona sama nie mogła żyć…
Drzwi do gildii otworzyły się szeroko ze skrzypnięciem. Kogo niesie… Natsu z Lucy, szczęśliwa para? Czy może Gray z Juvią? Wszędzie otaczały ją szczęśliwi zakochani… I tylko ona pozostała sama…
Obejrzała się, by spojrzeć, kto przyszedł.
Książka, którą przed chwilą trzymała, wylądowała na podłodze. A ona sama, zakrywając dłońmi usta, po raz pierwszy od dawna poczuła istną mieszaninę emocji.
Szczęście, euforię, ból, tęsknotę… Wszystko to nagle zmieszało się ze sobą, kiedy zdała sobie sprawę, kim jest gość.
Przybysz zrzucił z głowy kaptur. Znała tą twarz. Znała te rogi. Spod obszernego płaszcza wyłonił się pokryty łuskami ogon.
Zerwała się z miejsca i pobiegła do niego, po chwili już tuląc się do niego. I poczuła, jak objął ją mocno. Niech już nigdy jej nie puszcza…
- Tadaima. – Wyszeptał Gajeel, wtulając twarz w jej włosy. Tak bardzo tęsknił za jej zapachem, ciepłem, za jej głosem…
- Okaeri. – Odpowiedziała, czując łzy spływające po policzkach i wsiąkające w jego koszulę.

~Podobało się? Komentuj!~

15 komentarzy:

  1. Pierwsza! Tymbarkowa obietnica spełniona! I zgadłam, że jest smokiem! <3

    Rozdział romanticoo, fantasticoo i to z akcentem fanta...*magle słychac trzask i upada* Żyje! Ja żyje!
    Wiec tak...rozdział wspaniały, to chyba wiesz. *o* GaLe! GaLe! Galeee!! *i nagle brawa!* I zanim ten wspaniały mój komentarz dobiegnie końca...Metallicana to "on"!? xD

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to było romantyczne i słodkie ! *_* Przy końcówce normalnie spadłam z krzesła ;O Po prostu cud, miód i orzeszki :D Gajeel jako smok ^^
    Tak więc lecę do siebie pisać kolejny rozdział :*
    Hinaichigo

    OdpowiedzUsuń
  3. Renee, Serek rozumie, że ty i Bickslow się ten tego, ale żeby tak publicznie? Przecież tu mogą dzieci zajrzeć! Przy okazji: to będą bliźniaki czy trojaczki? xD
    Rozdział cudowny, kurde, tyle emocji: przerażenie (kiedy ją dusił), szok (bo jest smokiem), niedosyt erotyczny...
    Hiyakuma: Serek zdecyduj się... Raz chcesz, raz nie chcesz. Opanuj się kobieto!
    Nie moja wina, że jestem niedopieszczona. Znajdź mi jakiegoś Metala!
    Na czy to ja? A, tak. Później to już tylko ocierałam łzy chusteczką, kiedy Gajeel wrócił. Aż mi się przypomniała ta piękna scena z GaLevy, przy egzaminie na maga klasy S... *znowu beczy*
    Hiyakuma: Sereeek... A idź już, skończ udawać.
    Nie udaję!

    OdpowiedzUsuń
  4. Oh, jaki piękny One-shot. Mam tylko jedno ale, "Witaj z powrotem" po japońsku to Hokari, a nie Okaeri.
    Tekst jak najbardziej w porządku. Fabuła mega! Kurka, aż mnie ciary przechodziły ;D
    Czekam na więcej i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serio ?! A ja przez tyle czasu żyłam ze świadomością, że to Okaeri...
      Bickslow : Ta, nawet na necie szukała i wszędzie zawsze było "Okaeri".

      Usuń
    2. Nieee, na pewno Okaeri. Tak się mówi, jak ktoś wraca. Umownie, więc niektóre tłumacze internetowe tg nie znają i biorą dosłownie. Miałam to u siebie na japońskim ;3 nie martw się, dobrze napisałaś ^^

      Usuń
  5. Bickslow... ty za mało masz tych dzieciaczków, że jeszcze jednego chcesz sobie zrobić? :D
    Opowiadanie poprostu zajebiaszcze, tak romantyczne i uczuciowe, że serce wali mi jak młot! Aż mi słów zabrakło, serio. Cudownie!

    OdpowiedzUsuń
  6. O ten One-Shot był taki genialny *o* GaLeeevyyyyy !! Nie bede przez ciebie mogła spać w nocy .-.Awwww. braciszek smokiem bardzzo fajny pomysł *W* Tak fajnie too napisał..naucz mnie. W tym momecie jak chciał wrocić do smoków to pierwsza myśl " Nie mozeeszz !! Masz Levy ty bako !"xD,albo scena jak on przychodzi i takie "witaj z powrotem" ,jak mi się przyjemnie zrobiło .Mam teraz takiego banana na twarzy.
    Jak ci sie dzieci szykują to ten kiedy ślub z Bickslowem ? i daj znac czy chłopczyk czy dziewczynka : 3
    ~ Jenny Redfox

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale super rozdział! Wspaniały, genialny, idealny... Mogłabym tak wymieniac w nieskończonosć! I chyba zamiast rozdziała powinnam napisać One-Shot, ale kogo to obchodzi? Jest cuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuudny! Zakochałam się w nim! Gaajel smokiem? Tóż ta niewiarygodna nowa zmiana! Ale Levi nadal została słodką, niewinną dziewczynką! Ta scena, kiedy on odchodzi a Levi zanim biegnie i w końcu się spotykają! Cudne! A jak tam twoja ciąża? Masz już wybrane imia dla dziecka? Aha. I zakończenie wspaniałe! Bardzo mi się podoba! Jest najdłyższy, najidealniejszy, najcudowniejszy...! Mogę się nim zachwycac cały czas! I tak kończę pisać, bo zamierzam przeczytać po raz kolejny! Znowu! Kocham cię!

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetneeeee! Super ,wspaniałe i brak mi słów oraz czasu -,-

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pod mega ogromnym wrazeniem, choc w sumie nie powinno mnie dziwic to ze rozdzial jest mega-hiper-zajebisty.. Gajeel smokiem.. Na poczatku myslalam ze to diabel (mam dziwne urojenia) no ale teraz wiem ze to smok :D
    Zaczyna brakowac mi slow zeby Ci slodzic.. Nie no mnie juz slow zabraklo! Wszystko bylo Perfecto!!
    Buzioleee ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. W sumie wszyscy już wychwalili roździał więc ciężko znaleźć słowa zeby jeszcze wychwalić ;3 Zarąbisty roździał!! Jako ze Gajeel i Levy to moja ulubiona para to jeszcze bardziej mi sie podobał ;3 Czekam na więcej one shot z nimi oby się jeszcze kiedyś pojawiły :)) Pozdrawiam i zapraszam do mnie , niedawno zaczełam prowadzić XD

    OdpowiedzUsuń
  11. On miał trochę charakterek jak Natsu, nic nie wiedział :D
    Diabełek.taki, z różkami ^^
    Myślałam, że jak z tym potworem wyskoczyłaś będzie jakaś historia Pięknej i Bestii xDDD
    Ahhh... ta moja wyobraźnia :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Mistrzu naucz mnie tak pisać *padła na kolana*

    OdpowiedzUsuń
  13. Przepiękne *o* aż się popłakałam ;-; cudowne, najlepsze na końcu kiedy Levy upuściła książkę, a potem obydwoje się do Sb przytulili <3 ryczę, ryczę przez Ciebie miszczu ;_; ;D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.