niedziela, 9 grudnia 2012

27 : Bogini

Konbawa ~ ! I kolejny rozdział udało mi się napisać ~ !
Bickslow : Nie wiedzieć czemu, nagle ją wzięło na duuużo pisania. Ukradła komuś wenę, kradziejka jedna.
No cicho, cicho, skorzystałam to oddam wenę :3 W sumie powoli trzeba by się zastanawiać, który pierwszy paring chcecie na one~chota, GeLevy czy NaLu. 
Bickslow : Zrobi się na spokojnie ankietę.
Ale to później. Albo jutro albo kiedyś tam. A teraz zapraszam do czytania ~ !

~*~

Zdążyło już się zrobić ciemno, kiedy wszedł do pokoju i rzucił torbę na podłogę.
Podróż minęła spokojnie, bez niespodzianek. Szybko dotarli na miejsce… Szybko? No, niezbyt. Podróż pociągiem trochę zajęła im, a potem jeszcze znaleźć ten cholerny pensjonat i właścicielka sobie przypomniała, że rzeczywiście zarezerwowali sobie tutaj pokój. I nie był to jeden pokój dwuosobowy, a dwa pokoje jednoosobowe.
Po sporach (on by się spierał, ale Levy prawie go wykopała z pensjonatu, by zachowywał się grzecznie i sama zajęła się negocjacjami) udało im się wyjaśnić sytuację i dostali swoje osobne pokoje.
Chociaż, jakby miał pokój z Levy to by nie było źle… Cicho.
Chociaż… Może w końcu wykona jakiś krok? Bo chyba nie będzie w wieczność tylko udawał, że bycie przyjaciółmi jest dla niego ok? A… Jeśli go odrzuci? Bo… Co ona mogłaby czuć do niego? Nawet jeśli się pogodzili? Co on mógł jej zaofiarować?
Ale też ona go zmieniła. Zniszczyła to, kim kiedyś był. I odbudowała go, wkładając w to swój uśmiech, ciepłe słowa, gesty. Gdyby ją stracił… Kim by się stał? Nie zostałoby z niego nic…
Wyszedł z pokoju i krótkim korytarzem przeszedł przed drzwi obok. Nie fatygując się pukaniem wszedł do środka.
- Gotowa? – Spytał.
Levy właśnie trzymała w rękach te „parę” książek, które wzięła, zapewne z zamiarem odłożenia je na stolik. Ale, słysząc jego głos, zaskoczona aż podskoczyła i wypuściła je z dłoni.
- Gajeel! Nie strasz mnie tak! – Powiedziała, kucając, by zebrać książki. – Poza tym… Na co gotowa?
- Jak na co? Jeszcze nie ma tak późno, idziemy się rozejrzeć.
- Ale robi się ciemno i…
- Gdzie tam, jest dobrze. – Odpowiedział.
Zebrała z podłogi książki i odstawiła je na stolik. Cholera, mógł jej pomóc… Za późno…
- Hmm… No dobrze, dobrze… Ale nie za długo. – Odpowiedziała, ruchem dłoni wyganiając go z pokoju. – Poza tym, puka się! – Dodała jeszcze, nim zamknęła za nim drzwi.
- Baby… - Mruknął pod nosem, wracając do swojego pokoju.

~*~

Zbiegła po schodach na dół, a potem przeszła przez hol i wyszła na zewnątrz. Gajeel już na nią czekał. Ale tym razem ubrany luźno, bo miał zwykłą, czarną bluzę i jeansy. Z dłońmi w kieszeniach, tyłem do niej, gapił się w niebo.
Najciszej jak umiała zakradła się do niego. I już chciała go z zaskoczenia objąć w pasie, ale wtedy on odwrócił się gwałtownie, porwał ją w ramiona i okręcił się na pięcie z nią. Pisnęła, wtulając się w niego, przestraszona nagłym zwrotem akcji.
- Myślałaś, że uda ci się mnie zaskoczyć? – Spytał rozbawiony, stawiając ją na ziemi.
Poczuła jego ciepłą dłoń na głowie. Jego palce znowu, tak przyjemnie zmierzwiły jej fryzurę, zsuwając nieco opaskę. Kiedy tylko zabrał dłoń, poprawiła ją, wygładzając włosy.
- Kiedyś mi się uda, zobaczysz! – Odpowiedziała, uśmiechając się zadziornie.
- Ge-hee, będziesz musiała się postarać. – Odpowiedział, chowając z powrotem dłoń do kieszeni. – Chodźmy.
Przez chwilę gapiła się w jego plecy, kiedy odwrócił się i ruszył przed siebie. Kiedyś uda jej się go zaskoczyć! Tak czy inaczej! Niech tylko poczeka… Dogoniła go szybko i obok niego już pozwoliła sobie na szeroki uśmiech. W końcu to wakacje!

~*~

Miasteczko, które głównie utrzymywało się właśnie z turystyki, było bardzo ożywione, nawet o tej porze. Wszędzie kolorowo było od kwiatów, wielobarwnych lampionów. Roześmiani ludzie chodzili w różnych kierunkach. A na każdej ulicy można było spotkać czy to jakichś muzyków, czy też akrobatów, lub innych ludzi w jakikolwiek sposób mogących zadziwić swą publiczność.
Spojrzał w bok. I nieco w dół.
Levy, stojąca obok niego, z zachwytem rozglądała się wszędzie dookoła, jakby tak żywe, kolorowe i wesołe miasteczko bardzo przypadło jej do gustu. Chwytając go za rękę co chwilę ciągnęła go gdzieś, gdzie chciała się czemuś przyjrzeć. Czy to akrobaci, czy muzycy, czy też pokazy sztucznych ogni.
- Ej, mała, jak się zmęczysz to nie mam zamiaru nieść cię z powrotem, jasne? – Powiedział.
Był nieco poirytowany, bo hałas dookoła bardzo ranił jego wrażliwy słuch. Dla zwykłego człowieka nie robiłoby to pewnie różnicy… Ale on był Smoczym Zabójcą, jego wrażliwy słuch był wręcz bombardowany tymi wszystkimi bodźcami, przez co niemal nie słyszał własnych myśli.
A przynajmniej nie usłyszał odpowiedzi dziewczyny. Spojrzał w miejsce, gdzie powinna być.
Ale nie dostrzegł tego niebieskowłosego stworzenia.
- Cholera… - Warknął pod nosem, rozglądając się dookoła.
Ale nigdzie w tym tłumie nie mógł wyłapać niskiej osóbki. Chwila nieuwagi i już same problemy z nią.. Mógł załatwić jakieś kajdanki czy coś, skułby ją i nie byłoby problemu, kurde.
Przeciskając się przez tłum rozglądał się, w poszukiwaniu Levy. Ale nie widział jej. Próbował wyłapać ją po zapachu. Ale za dużo tu było osób, nie mógł jej znaleźć… Słuch? Za głośno… Cholera… Nagle stał się ślepy i głuchy.
Paskudne uczucie.
Poczuł nagle, jak czyjeś wątłe, drobne ręce oplotły go w pasie i usłyszał głośne, nieco piskliwe „BUUU” koło ucha.
Odwrócił się, widząc nagle przed sobą roześmianą, zarumienioną twarz Levy. W jej dużych, brązowych i tak pięknych oczach odbijał się triumf.
- Mówiłam, że cię kiedyś zaskoczę! – Powiedziała na tyle głośno, by niemal przekrzyczeć gwar dookoła.
Chwilę mógł tylko patrzeć na nią oszołomiony i zaskoczony. Potem, jego pierwsza myśl tyczyła się jej głupoty. Zniknęła ot tak sobie, a on przestraszył się, że coś jej się stanie. A zaraz potem uśmiechnął się szeroko.
- Ge-he, to się nie liczy! W takim tłumie każdego można zaskoczyć. – Odpowiedział.
Wyraz triumfu w jej oczach zniknął, zastąpiony złością.
- Wcale że się liczy! Zaskoczyłam cię i nie ważne jak i kiedy! Przegrałeś!  - Odpowiedziała.
Puściła go, odsuwając się i krzyżując ręce na piersiach. Wyglądała tak cudownie słodko w tej chwili… Nawet ta złość dodawała jej uroku. Poklepał ją po głowie, tak by nie zniszczyć jej niedawno poprawionej fryzury.
- Nie liczy się i tyle! – Powiedział.

~*~

I jednak od tej całej zabawy zmęczyła się. Co chwilę ziewając ledwo człapała obok niego.
- Mówiłem… - Powiedział dobitnie, patrząc w całkiem już ciemne niebo, oświetlone tylko gwiazdami i cieniutkim sierpem księżyca.
- Nic mi nie jest! – Odpowiedziała stanowczo. I ziewnęła.
- Taa… - Mruknął, uśmiechając się pod nosem.
Ależ oczywiście, że nic jej nie jest. Jest zmęczona, oczy same jej się zamykają, ledwo idzie… Ale nic jej nie jest, skąd! Wszystko w porządku! Kiedy jeszcze raz ziewnęła szybkim ruchem zbliżył się do niej i wziął ją na ręce.
Czując, jak jej stopy nagle odrywają się od podłoża pisnęła zaskoczona. A potem, zamknięta w silnych ramionach mężczyzny uspokoiła się. Słabym ruchem uderzyła go w tors.
- Mówię, że nic mi nie jest, mogę iść sama.
- Cicho tam, takie małe cosiki nie mają zdania. – Odpowiedział złośliwie, przyciskając ją mocniej do siebie.
Nie usłyszał odpowiedzi. Za to poczuł jak jej dłoń zaciska się na jego bluzie, jej ciepła twarz wtula się w jego tors. Nawet przez materiał czuł jej ciepły oddech.
Kiedy patrzył na nią znowu miał to przedziwne wrażenie… Że była taka krucha… Delikatna, jakby była zrobiona ze szkła. Jeden nieprawidłowy ruch i rozsypie się… I znowu czuł tą przemożną chęć chronienia jej, zadbania, by była bezpieczna. By się nie rozsypała…
- Gajeel… - Usłyszał jej cichy głos. Głos, który sprowadził go z powrotem do rzeczywistości. – Może to jeszcze za wcześnie ale… Dziękuję. Dziękuję, że mnie tu wziąłeś. Trochę odpoczynku zawsze się przyda… Tobie też, ostatnio się przepracowujesz.
- Tss, nie musisz się o mnie akurat martwić.
- Tylko że… Jak tak dużo pracujesz to nigdy cię nie ma… - Jej głos stał się jeszcze cichszy, ale teraz nie miał problemów z wyłapaniem słów.
Powoli dochodzili do pensjonatu. A między nimi panowała niezręczna cisza. I tylko odgłos jego kroków na brukowanej ulicy.
- Tęsknisz wtedy za mną? – Spytał cicho.
Zastanawiał się, co odpowie. Czy brakuje jej go, kiedy jest na misji? Czy jednak nie? Czy to tylko wymysł jego wyobraźni?
Nie odpowiedziała. Poczuł tylko, jak mocniej wtuliła się w niego, nie odzywając się już więcej. Nie zmuszał jej. Może sama musiała najpierw przed sobą się przyznać, że…
Cicho! Nie dopowiadaj sobie niestworzonych rzeczy, bo możesz się zawieść. Albo i nie… Ale lepiej nie robić sobie niepotrzebnej nadziei. Co ma być to będzie…
Kiedy doszli do pensjonatu nogą, bo tylko tak mógł, otworzył drzwi i wszedł do środka. Po schodach na piętro. I do jej pokoju. I znowu nogą otwierając drzwi wniósł ją do środka. I ostrożnie położył na jej łóżku.
W jej dużych, pięknych oczach odbijało się światło gwiazd, kiedy patrzyła na niego, dłoń dalej zaciskając na jego bluzie. Kucnął przy jej łóżku, dłonią przesuwając po jej włosach. Była idealna… Po prostu idealna… Mógłby siedzieć tak cały czas i patrzeć na nią. Wielbić ją, jak boginię. Jego własną boginię…
- Dobranoc. – Powiedział cicho.
Puściła go, a wtedy on wstał. I zmuszając się do tego całą swoją siłą woli odwrócił się i wyszedł, zostawiając ją samą.

~Podobało się? Komentuj!~

7 komentarzy:

  1. Świetne! Skąd bierzesz pomysły na te wszystkie historie? Też tak chcę!!! Wracając do głównego tematu: z niecierpliwością czekam na następny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Galeee! Gale, gale, galeeeeeeeeeeee...Bo Gale, Gale, Gale, Gale...*mogłam nie pić tej czekolady*

    A jednak moje przewidzenia (jak zwykle) się nie sprawdziły...no cóż, jednak jasnowidzem nie jestem...D:
    Dużo Galeee...<3 Tak, z nimi niech one-shot pierwszy będzie, NaLu było już dużo na początku, teraz chcemy Gale! D:<

    OdpowiedzUsuń
  3. Ty POTWORZE !!! Jestem od twojego bloga u-za-le-żnio-na i to wszystko twoja wina ! Wszystko przez to że masz taki awesomiasty ( >.< ) styl pisania, i niesamowitą wyobraźnie! Chcę więcej! Teraz! Już!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Aua! Przez zakończenie rozdziału uderzyłam kubkiem w moje zęby!!!
    I to wszystko TWOJA wina!!! Czy ty wiesz,że:
    a) mogłaś mi zęby wybić?
    b) przytrafić mnie o zawał końcówką?
    c) umrę, czekając na nowy rozdział?!

    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Kurcze, co raz lepiej piszesz uczucia Gajeela. Jakbyś się w niego zamieniała O.o (oby tak nie było xD). Akcje w tym rozdziale były suuuuuuuuuuuupeeeeeeeeeeer !!! Śmiałam się, rozczulałam, wbijałam wielkie gały w monitor... ale czemu taka końcówka? Nie, nie nie! Nie zgadzam się, niech go zawoła, niech on zostanie. Nie *z przytupem* nie zgadzam się i już xD.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kradziej.! Oddaj Serkowi wenę! Bo naślę Hiya-chana na ciebie.!
    Rozdział był cudowny, Serek chce więcej, ale ponieważ mam takie opóźnienie to zaraz poczytam następny rozdział xD
    Ale jeny, czemu przerabiasz Gajeela na takiego nieśmiałka?! No, czemu?!
    Mam teraz bulwersa przez ciebie.
    Ale rozdział był cud, miód i M&M'sy ^^.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten Gajeel to strasznie uczuciowy jest, nono, nie spodziewałam się ^^
    Moje karty.zaczynają się sprawdzać, heuehheueheu <3
    Laxus: Gdzie moje +18? ;_____;
    Laxus, koteczku (exceedzie <3) nie martw się! Jeszcze zdążysz... pozbawić mnie cnoty?
    Ależ ja mam zrytą banię, no aż sama się dziwię sobie :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.