Konbawa ~ ! I kolejny rozdział udało mi się napisać ~ !
Bickslow : Nie wiedzieć czemu, nagle ją wzięło na duuużo pisania. Ukradła komuś wenę, kradziejka jedna.
No cicho, cicho, skorzystałam to oddam wenę :3 W sumie powoli trzeba by się zastanawiać, który pierwszy paring chcecie na one~chota, GeLevy czy NaLu.
Bickslow : Zrobi się na spokojnie ankietę.
Ale to później. Albo jutro albo kiedyś tam. A teraz zapraszam do czytania ~ !
~*~
Zdążyło już
się zrobić ciemno, kiedy wszedł do pokoju i rzucił torbę na podłogę.
Podróż
minęła spokojnie, bez niespodzianek. Szybko dotarli na miejsce… Szybko? No,
niezbyt. Podróż pociągiem trochę zajęła im, a potem jeszcze znaleźć ten
cholerny pensjonat i właścicielka sobie przypomniała, że rzeczywiście
zarezerwowali sobie tutaj pokój. I nie był to jeden pokój dwuosobowy, a dwa
pokoje jednoosobowe.
Po sporach
(on by się spierał, ale Levy prawie go wykopała z pensjonatu, by zachowywał się
grzecznie i sama zajęła się negocjacjami) udało im się wyjaśnić sytuację i
dostali swoje osobne pokoje.
Chociaż,
jakby miał pokój z Levy to by nie było źle… Cicho.
Chociaż… Może
w końcu wykona jakiś krok? Bo chyba nie będzie w wieczność tylko udawał, że
bycie przyjaciółmi jest dla niego ok? A… Jeśli go odrzuci? Bo… Co ona mogłaby
czuć do niego? Nawet jeśli się pogodzili? Co on mógł jej zaofiarować?
Ale też ona
go zmieniła. Zniszczyła to, kim kiedyś był. I odbudowała go, wkładając w to
swój uśmiech, ciepłe słowa, gesty. Gdyby ją stracił… Kim by się stał? Nie
zostałoby z niego nic…
Wyszedł z
pokoju i krótkim korytarzem przeszedł przed drzwi obok. Nie fatygując się
pukaniem wszedł do środka.
- Gotowa? –
Spytał.
Levy właśnie
trzymała w rękach te „parę” książek, które wzięła, zapewne z zamiarem odłożenia
je na stolik. Ale, słysząc jego głos, zaskoczona aż podskoczyła i wypuściła je
z dłoni.
- Gajeel!
Nie strasz mnie tak! – Powiedziała, kucając, by zebrać książki. – Poza tym… Na
co gotowa?
- Jak na co?
Jeszcze nie ma tak późno, idziemy się rozejrzeć.
- Ale robi
się ciemno i…
- Gdzie tam,
jest dobrze. – Odpowiedział.
Zebrała z
podłogi książki i odstawiła je na stolik. Cholera, mógł jej pomóc… Za późno…
- Hmm… No
dobrze, dobrze… Ale nie za długo. – Odpowiedziała, ruchem dłoni wyganiając go z
pokoju. – Poza tym, puka się! – Dodała jeszcze, nim zamknęła za nim drzwi.
- Baby… -
Mruknął pod nosem, wracając do swojego pokoju.
~*~
Zbiegła po
schodach na dół, a potem przeszła przez hol i wyszła na zewnątrz. Gajeel już na
nią czekał. Ale tym razem ubrany luźno, bo miał zwykłą, czarną bluzę i jeansy.
Z dłońmi w kieszeniach, tyłem do niej, gapił się w niebo.
Najciszej
jak umiała zakradła się do niego. I już chciała go z zaskoczenia objąć w pasie,
ale wtedy on odwrócił się gwałtownie, porwał ją w ramiona i okręcił się na
pięcie z nią. Pisnęła, wtulając się w niego, przestraszona nagłym zwrotem
akcji.
- Myślałaś,
że uda ci się mnie zaskoczyć? – Spytał rozbawiony, stawiając ją na ziemi.
Poczuła jego
ciepłą dłoń na głowie. Jego palce znowu, tak przyjemnie zmierzwiły jej fryzurę,
zsuwając nieco opaskę. Kiedy tylko zabrał dłoń, poprawiła ją, wygładzając
włosy.
- Kiedyś mi
się uda, zobaczysz! – Odpowiedziała, uśmiechając się zadziornie.
- Ge-hee,
będziesz musiała się postarać. – Odpowiedział, chowając z powrotem dłoń do
kieszeni. – Chodźmy.
Przez chwilę
gapiła się w jego plecy, kiedy odwrócił się i ruszył przed siebie. Kiedyś uda
jej się go zaskoczyć! Tak czy inaczej! Niech tylko poczeka… Dogoniła go szybko
i obok niego już pozwoliła sobie na szeroki uśmiech. W końcu to wakacje!
~*~
Miasteczko,
które głównie utrzymywało się właśnie z turystyki, było bardzo ożywione, nawet
o tej porze. Wszędzie kolorowo było od kwiatów, wielobarwnych lampionów.
Roześmiani ludzie chodzili w różnych kierunkach. A na każdej ulicy można było
spotkać czy to jakichś muzyków, czy też akrobatów, lub innych ludzi w
jakikolwiek sposób mogących zadziwić swą publiczność.
Spojrzał w
bok. I nieco w dół.
Levy,
stojąca obok niego, z zachwytem rozglądała się wszędzie dookoła, jakby tak
żywe, kolorowe i wesołe miasteczko bardzo przypadło jej do gustu. Chwytając go
za rękę co chwilę ciągnęła go gdzieś, gdzie chciała się czemuś przyjrzeć. Czy
to akrobaci, czy muzycy, czy też pokazy sztucznych ogni.
- Ej, mała,
jak się zmęczysz to nie mam zamiaru nieść cię z powrotem, jasne? – Powiedział.
Był nieco
poirytowany, bo hałas dookoła bardzo ranił jego wrażliwy słuch. Dla zwykłego
człowieka nie robiłoby to pewnie różnicy… Ale on był Smoczym Zabójcą, jego
wrażliwy słuch był wręcz bombardowany tymi wszystkimi bodźcami, przez co niemal
nie słyszał własnych myśli.
A
przynajmniej nie usłyszał odpowiedzi dziewczyny. Spojrzał w miejsce, gdzie
powinna być.
Ale nie
dostrzegł tego niebieskowłosego stworzenia.
- Cholera… -
Warknął pod nosem, rozglądając się dookoła.
Ale nigdzie
w tym tłumie nie mógł wyłapać niskiej osóbki. Chwila nieuwagi i już same
problemy z nią.. Mógł załatwić jakieś kajdanki czy coś, skułby ją i nie byłoby
problemu, kurde.
Przeciskając
się przez tłum rozglądał się, w poszukiwaniu Levy. Ale nie widział jej.
Próbował wyłapać ją po zapachu. Ale za dużo tu było osób, nie mógł jej znaleźć…
Słuch? Za głośno… Cholera… Nagle stał się ślepy i głuchy.
Paskudne
uczucie.
Poczuł
nagle, jak czyjeś wątłe, drobne ręce oplotły go w pasie i usłyszał głośne,
nieco piskliwe „BUUU” koło ucha.
Odwrócił
się, widząc nagle przed sobą roześmianą, zarumienioną twarz Levy. W jej dużych,
brązowych i tak pięknych oczach odbijał się triumf.
- Mówiłam,
że cię kiedyś zaskoczę! – Powiedziała na tyle głośno, by niemal przekrzyczeć
gwar dookoła.
Chwilę mógł
tylko patrzeć na nią oszołomiony i zaskoczony. Potem, jego pierwsza myśl
tyczyła się jej głupoty. Zniknęła ot tak sobie, a on przestraszył się, że coś
jej się stanie. A zaraz potem uśmiechnął się szeroko.
- Ge-he, to
się nie liczy! W takim tłumie każdego można zaskoczyć. – Odpowiedział.
Wyraz
triumfu w jej oczach zniknął, zastąpiony złością.
- Wcale że
się liczy! Zaskoczyłam cię i nie ważne jak i kiedy! Przegrałeś! - Odpowiedziała.
Puściła go,
odsuwając się i krzyżując ręce na piersiach. Wyglądała tak cudownie słodko w
tej chwili… Nawet ta złość dodawała jej uroku. Poklepał ją po głowie, tak by
nie zniszczyć jej niedawno poprawionej fryzury.
- Nie liczy
się i tyle! – Powiedział.
~*~
I jednak od
tej całej zabawy zmęczyła się. Co chwilę ziewając ledwo człapała obok niego.
- Mówiłem… -
Powiedział dobitnie, patrząc w całkiem już ciemne niebo, oświetlone tylko
gwiazdami i cieniutkim sierpem księżyca.
- Nic mi nie
jest! – Odpowiedziała stanowczo. I ziewnęła.
- Taa… -
Mruknął, uśmiechając się pod nosem.
Ależ
oczywiście, że nic jej nie jest. Jest zmęczona, oczy same jej się zamykają,
ledwo idzie… Ale nic jej nie jest, skąd! Wszystko w porządku! Kiedy jeszcze raz
ziewnęła szybkim ruchem zbliżył się do niej i wziął ją na ręce.
Czując, jak
jej stopy nagle odrywają się od podłoża pisnęła zaskoczona. A potem, zamknięta
w silnych ramionach mężczyzny uspokoiła się. Słabym ruchem uderzyła go w tors.
- Mówię, że
nic mi nie jest, mogę iść sama.
- Cicho tam,
takie małe cosiki nie mają zdania. – Odpowiedział złośliwie, przyciskając ją
mocniej do siebie.
Nie usłyszał
odpowiedzi. Za to poczuł jak jej dłoń zaciska się na jego bluzie, jej ciepła
twarz wtula się w jego tors. Nawet przez materiał czuł jej ciepły oddech.
Kiedy
patrzył na nią znowu miał to przedziwne wrażenie… Że była taka krucha…
Delikatna, jakby była zrobiona ze szkła. Jeden nieprawidłowy ruch i rozsypie
się… I znowu czuł tą przemożną chęć chronienia jej, zadbania, by była
bezpieczna. By się nie rozsypała…
- Gajeel… -
Usłyszał jej cichy głos. Głos, który sprowadził go z powrotem do
rzeczywistości. – Może to jeszcze za wcześnie ale… Dziękuję. Dziękuję, że mnie
tu wziąłeś. Trochę odpoczynku zawsze się przyda… Tobie też, ostatnio się
przepracowujesz.
- Tss, nie
musisz się o mnie akurat martwić.
- Tylko że…
Jak tak dużo pracujesz to nigdy cię nie ma… - Jej głos stał się jeszcze
cichszy, ale teraz nie miał problemów z wyłapaniem słów.
Powoli
dochodzili do pensjonatu. A między nimi panowała niezręczna cisza. I tylko
odgłos jego kroków na brukowanej ulicy.
- Tęsknisz
wtedy za mną? – Spytał cicho.
Zastanawiał
się, co odpowie. Czy brakuje jej go, kiedy jest na misji? Czy jednak nie? Czy
to tylko wymysł jego wyobraźni?
Nie
odpowiedziała. Poczuł tylko, jak mocniej wtuliła się w niego, nie odzywając się
już więcej. Nie zmuszał jej. Może sama musiała najpierw przed sobą się przyznać,
że…
Cicho! Nie
dopowiadaj sobie niestworzonych rzeczy, bo możesz się zawieść. Albo i nie… Ale
lepiej nie robić sobie niepotrzebnej nadziei. Co ma być to będzie…
Kiedy doszli
do pensjonatu nogą, bo tylko tak mógł, otworzył drzwi i wszedł do środka. Po schodach
na piętro. I do jej pokoju. I znowu nogą otwierając drzwi wniósł ją do środka.
I ostrożnie położył na jej łóżku.
W jej
dużych, pięknych oczach odbijało się światło gwiazd, kiedy patrzyła na niego,
dłoń dalej zaciskając na jego bluzie. Kucnął przy jej łóżku, dłonią przesuwając
po jej włosach. Była idealna… Po prostu idealna… Mógłby siedzieć tak cały czas
i patrzeć na nią. Wielbić ją, jak boginię. Jego własną boginię…
- Dobranoc.
– Powiedział cicho.
Puściła go,
a wtedy on wstał. I zmuszając się do tego całą swoją siłą woli odwrócił się i
wyszedł, zostawiając ją samą.
~Podobało się? Komentuj!~
Świetne! Skąd bierzesz pomysły na te wszystkie historie? Też tak chcę!!! Wracając do głównego tematu: z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
OdpowiedzUsuńGaleee! Gale, gale, galeeeeeeeeeeee...Bo Gale, Gale, Gale, Gale...*mogłam nie pić tej czekolady*
OdpowiedzUsuńA jednak moje przewidzenia (jak zwykle) się nie sprawdziły...no cóż, jednak jasnowidzem nie jestem...D:
Dużo Galeee...<3 Tak, z nimi niech one-shot pierwszy będzie, NaLu było już dużo na początku, teraz chcemy Gale! D:<
Ty POTWORZE !!! Jestem od twojego bloga u-za-le-żnio-na i to wszystko twoja wina ! Wszystko przez to że masz taki awesomiasty ( >.< ) styl pisania, i niesamowitą wyobraźnie! Chcę więcej! Teraz! Już!!!!
OdpowiedzUsuńAua! Przez zakończenie rozdziału uderzyłam kubkiem w moje zęby!!!
OdpowiedzUsuńI to wszystko TWOJA wina!!! Czy ty wiesz,że:
a) mogłaś mi zęby wybić?
b) przytrafić mnie o zawał końcówką?
c) umrę, czekając na nowy rozdział?!
Buziaczki :*
Kurcze, co raz lepiej piszesz uczucia Gajeela. Jakbyś się w niego zamieniała O.o (oby tak nie było xD). Akcje w tym rozdziale były suuuuuuuuuuuupeeeeeeeeeeer !!! Śmiałam się, rozczulałam, wbijałam wielkie gały w monitor... ale czemu taka końcówka? Nie, nie nie! Nie zgadzam się, niech go zawoła, niech on zostanie. Nie *z przytupem* nie zgadzam się i już xD.
OdpowiedzUsuńKradziej.! Oddaj Serkowi wenę! Bo naślę Hiya-chana na ciebie.!
OdpowiedzUsuńRozdział był cudowny, Serek chce więcej, ale ponieważ mam takie opóźnienie to zaraz poczytam następny rozdział xD
Ale jeny, czemu przerabiasz Gajeela na takiego nieśmiałka?! No, czemu?!
Mam teraz bulwersa przez ciebie.
Ale rozdział był cud, miód i M&M'sy ^^.
Ten Gajeel to strasznie uczuciowy jest, nono, nie spodziewałam się ^^
OdpowiedzUsuńMoje karty.zaczynają się sprawdzać, heuehheueheu <3
Laxus: Gdzie moje +18? ;_____;
Laxus, koteczku (exceedzie <3) nie martw się! Jeszcze zdążysz... pozbawić mnie cnoty?
Ależ ja mam zrytą banię, no aż sama się dziwię sobie :D