Konbawa ~ ! I w końcu napisałam!
Bickslow : A co 3 dni jęczenie w kółko to samo "muszę pisać, muszę pisać!"
Ciii, tam, ważne że w końcu napisałam! I chyba nie ma tak źle, co nie? Ser~chan, gomene za błędy, jak będą! Nie bij!
Bickslow : Reneé to od razu trzeba tasakiem rżnąć, a nie się pierdolić.
Tak w ogóle to tylko Ser~chan i Sunna~chan strzelały, o czym będą następne one-shoty! I nie trafiły.
Bickslow : Zawiodła się, bo miała nadzieję na więcej odpowiedzi.
*Siada w kącie i porastają ją grzybki halucynki*
Bickslow : Oj no nie płacz już... Reneé~chan!
Bickslow... Ty mnie jednak kochasz!
Bickslow : Nie.
;(
~*~
Levy
siedziała przed nim, studiując jakąś książkę. Pochłonięta całkowicie w lekturze
zapomniała nawet o szklance soku, który stał obok, nie tknięty odkąd przyniosła
go Mira.
- Droy…
- Daj
spokój, Jet. Wystarczy tego… - Odpowiedział przyjaciel, nim chociaż zdołał
dokończyć zdanie. – Jest szczęśliwa. Jak długo chcesz to niszczyć?
Jest
szczęśliwa… Właśnie tego chciał, by była szczęśliwa. Ale szczęśliwa z nim…
- Hej, Levy.
– Zaczął.
Dziewczyna
podniosła spojrzenie znad książki, zdejmując swoje okulary.
~*~
Wszedł do
budynku gildii. Spokoju to tu z pewnością nie było. Natsu z Grayem walczyli,
niszcząc wszystko po drodze. Erza, zajęta ciastem truskawkowym, całkiem
zapomniała o świecie. Lucy jako jedyna starała się uspokoić chłopaków, podczas
gdy Juvia ochoczo kibicowała swojemu ukochanemu. Dzień jak co dzień…
Przesunął
spojrzeniem dalej.
Levy
siedziała z Jetem i Droy’em. Chyba
rozmawiali…
Dziewczyna
gwałtownie wstała i odwróciła się, jakby z zamiarem wyjścia stąd.
I wtedy
dostrzegł.
Jej smutne
oczy i łzy perlące się w ich kącikach.
Czuł
narastający gniew.
Jego nogi
same pokierowały go w jej stronę. Jet i Droy również wstali, spoglądając
niepewnie na Smoczego Zabójcę.
Stanął przed
Levy, jakby samym sobą chciał ochronić ją przed całym złem tego świata. A w tej
chwili, w szczególności, przed tymi gnojami, którzy śmieli doprowadzić ją
niemal do płaczu.
Już miał coś
powiedzieć. Ale nie zdążył. Poczuł drobną, ciepłą dłoń na swojej dłoni. I
spojrzał na dziewczynę, stojącą tuż za nim.
Pomimo tej
jednej, samotnej łzy spływającej po prawym policzku uśmiechnęła się do niego
szeroko. Sztucznie…
- Wyjdźmy
stąd, proszę, potrzebuję trochę świeżego powietrza. – Powiedziała.
Poddał jej
się. Pozwolił, by dalej trzymając go za dłoń, wyszła z Fairy Tail, a on za nią.
Kilka spojrzeń ich odprowadziło. W tym Jeta i Droy’a, którzy wyglądali na
zrezygnowanych już.
Wbił
spojrzenie w tył głowy tej drobnej, słodkiej dziewczyny, która prowadziła go
przez miasto, jakby doskonale znała swój cel.
Czuł jej
ciepłą dłoń, kiedy trzymała go. Jej słodki zapach, zmieszany z… Szamponem
owocowym? Ach, te baby…
- Gdzie
idziemy? – Spytał po chwili, przerywając tą niezręczną ciszę.
Jej palce
zwolniły uścisk. A zaraz potem ręka zawisła wzdłuż jej boku, kiedy puściła go.
Zatrzymała się. A on, korzystając z okazji, wyminął ją, by stanąć przed
dziewczyną i spojrzeć na jej twarz. Smutną, ale uśmiechała się do niego.
- Ja… Nie
wiem… Ale chodźmy. – Odpowiedziała z tym sztucznym, wymuszonym uśmiechem.
Chciała iść
dalej. Ale zatrzymał ją, opierając obie dłonie na jej drobnych ramionach.
Miała
przyjemnie ciepłą, delikatną skórę.
Spojrzała na
niego zaskoczona. Tymi pięknymi, brązowymi oczami. I choć na moment smutek
zniknął, ustępując zdziwieniu.
- Mała, nie
pieprz mi tu tylko powiedz, co się stało. – Powiedział.
Jej usta
przyozdobił skromny, czuły uśmiech. I spuściła spojrzenie na własne dłonie. Ale
nie puścił ją, czekając, aż mu odpowie.
- No bo… -
Zaczęła. Głos jej zadrżał, ale opanowała się i wzięła głęboki oddech. – Jet
próbował mnie przekonać, bym przestała… Być twoją przyjaciółką… Wypominali
wszystko, co zrobiłeś kiedyś… Że nas skrzywdziłeś… Powiedział, że nie powinnam
zadawać się z… - Czuł pod dłońmi drżenie jej ramion. Przerwała, by nabrać
kolejny, uspokajający oddech. – Że nie powinnam zadawać się z potworem… -
Dokończyła tak cicho, że niemal szeptem. Ale doskonale ją usłyszał.
A to gnojek…
Najchętniej wróciłby tam i skopał go. Ale nie chciał zostawić tu Levy. Ani
krzywdzić jej przyjaciół. A Jet był jej przyjacielem… Cholera, czemu to
wszystko takie skomplikowane?!
- To mnie
zaczyna męczyć… Droy już jakiś czas temu dał spokój, tylko Jet jeszcze jest
taki uparty… To zbyt męczące… - Powiedziała cicho, przecierając palcami oczy i
ścierając te resztki łez.
Ach tak…
Uśmiechnął się szeroko i oparł dłoń na jej głowie, mierzwiąc jej włosy.
- Dobra, to
chyba nawet mam pomysł. Słuchaj uważnie, mała. – Powiedział z uśmiechem,
schylając się nieco, by ich twarze znalazły się na równym poziomie. Ona serio
jest taka niska czy mu się tylko wydaje?! – Zrobimy sobie wakacje. Tydzień,
może dwa. Gdzieś nad morze, jeśli chcesz. Odpoczniesz sobie od tych idiotów,
zabawisz się. Co ty na to? – Spytał.
Najpierw
otwarła szerzej oczy. A potem jej usta rozszerzył szeroki uśmiech. Tym razem
prawdziwy.
- Jasne! –
Odpowiedziała ochoczo.
~*~
- Co ty taka
rozpromieniona, Levy-chan? – Spytała Lucy, kiedy tylko wróciła z Gajeelem do
gildii. Usiadła zaraz z przyjaciółkami, uśmiechając się ciągle szeroko.
- Bo
jedziemy z Gajeelem na wakacje i się nie mogę doczekać! – Odpowiedziała wesoło.
Lucy zakrztusiła
się sokiem, Cana piwem, a Mira z Juvią zaklaskały szczęśliwie, podskakując przy
tym jak małe dziewczynki, które dostały upragnioną zabawkę.
- To
wspaniale, Levy! Będziecie się na pewno świetnie bawić! Jej, aż zazdroszczę,
też bym chciała jechać na wakacje… - Powiedziała Mira, stawiając przez
przyjaciółką szklankę soku.
- Jak
wrócisz to wszystko opowiesz! – Postanowiła Lucy.
- Stop,
powróżę! – Powiedziała nagle Cana.
Odstawiła
kufel, wyciągnęła karty i rozłożyła je na blacie. Chwilę je układała i choć
dziewczyn nic nie rozumiały z tego, co robi, patrzyły z napięciem czekając na
werdykt.
Nagle Cana
uśmiechając się szeroko zaczęła klaskać w dłonie i piszczeć.
- Co
będzie?! – Wszystkie niemal rzuciły się na nią, dopytując, co wyczytała z kart.
Ale ta, jak
na chama, zacisnęła usta i odmówiła wszelkich zeznań.
- Levy,
radzę ci znaleźć jak najlepszy strój kąpielowy. – Powiedziała tylko, zbierając
karty.
Poczuła, jak
cała robi się czerwona, na słowa przyjaciółki.
~*~
Nosz
cholera, co za rozwrzeszczana… Ech, zresztą, to baby, czego się spodziewać? W
sumie niedługo chyba będzie się zbierać. Chciał się wyspać…
Dopijając
piwo z kufla wstał, z zamiarem pójścia do domu. Ale w drzwiach gildii stanęły
dwie postacie, zmuszając go, by się zatrzymał.
Przez chwilę
między trójką magów panowała cisza. A potem, pierwszym, który się odezwał, był
Jet.
- Uważaj na
nią. – Powiedział tylko, niezbyt zadowolonym tonem. I odszedł.
~*~
Nosz
cholera, spóźnia się!
Spojrzał na
jeden z zegarów na dworcu, dziesiąty chyba raz już sprawdzając godzinę. Za
niedługo będzie ich pociąg, a Levy jeszcze nie ma! Może jej się coś stało? A
może zaspała?
Cholera.
Przerzucając
swój bagaż przez ramię jak gdyby nigdy nic już chciał skierować się do wyjścia,
by sprawdzić, gdzie jest dziewczyna, ale zatrzymał się.
Bo stała
tam.
Chociaż
torbę miała spakowaną, jakby jechali na miesiąc, a nie tydzień… Podszedł do
niej i wziął jej bagaż, by nie musiała się męczyć.
-
Dziewczyno, coś ty tam napakowała?! Cały dom?
- Nie… Tylko
parę książek. – Odpowiedziała z niewinnym uśmiechem.
Już on
widział te jej parę książek… Ona na serio nie mogła pojechać bez nich? No nic…
Najwyżej zajmie jej tyle czasu, by nie czytała za dużo.
- Ech, niech
ci będzie… Chodź, bo nam jeszcze pociąg ucieknie. – Powiedział.
Skierowali
się w stronę ich peronu. Z początku Levy protestowała, ale w końcu poddała się
i pozwoliła, by to on niósł jej bagaż. Na jego oko to był za ciężki jak dla
niej.
Wsiedli do
wagonu, odstawili bagaże i w końcu rozsiedli się na swoich miejscach, w
gotowości do drogi.
~Podobało ci się? Komentuj!~
Pierwsza.!
OdpowiedzUsuńI nie ma bata.!
Błędów nie widzę, ciesz się, bat poczeka na następny rozdział. *odrzuca długaśny bat za siebie*
Jakie słodkie! Serek też chce wakacje... ^^. Ale mam żelki i twój nowy rozdział więc powinno mi wystarczyć xD
I jestem ciekawa czy Levy spakowała "kilka książek" czy raczej kilkadziesiąt kompletów ubrań i strojów kąpielowych ^^.
ja chciałam być pierwsza :( Trudno :P
OdpowiedzUsuń...Kyaaaaa! Wakacje, Cana już wywróżyła że będzie się działo ^^. Coś ten za ciężki bagaż Levy podejrzany, a wogóle to zszokował mnie pomysł Gajeela. Nie spodziewałam się ale już nie moge się doczekać kolejnego rozdziału! :*
No, ja zażaleń, co do swej pozycji nie mam. O tej godzince me oczka są już nie do użycia. Ale komentuję. Dziś będzie krótko.
OdpowiedzUsuńWakacje...
H: Cholera, już odpływasz?
Po dawce beznadziejnej poezji, każdy by zasnął-próbowałam coś napisać...
Ekhm... Wakacje... suuuuuuper... Coś mam takie różne podejrzenia... No, no, no, ciekawość zżera od wewnątrz. Bagaż Levy, pomysł Gajeel'a, wróżba Cany... Desu się zastanawia... Desusiowaty mózg się nagrzewa... Desi mózg nie ma pomysłów. Desi mózg ciężko zipie... Desi mózg odpoczywa...
H: I kur** Hadesumaru czeka na następny rozdział!
Sayonara!
Ajć jak słoodkoo, wakacje, morze plaża... Gajeel, weźcie mnie ze sobą T.T
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, Gajeel pomysłowy, Levy uśmiechnięta no i podejrzewające dziewczyny ^^ Ah jak ja kocham takie rozdziały ;D
Weny Życzę.!
Para z gildii Fairy Tail + Wakacje nad wodą = Wakacje z całym Fairy Tail. Takie moje reasumomomowanie! xD
OdpowiedzUsuń...
Zabiłaś mi Doppengalger'a. :c
A Jet i Droy niech spadają na choinkę, z której się narodzili. =_= Niszczyciele paringów...*drze na kawałeczki kartkę*
Aczkolwiek nie zrobiłaś mi ochoty na wakacje - śnieg mnie chroni. >:D JESTEM KRÓLOWĄ ŚNIEGU!! >:D
Tantantantan, czekam na następny chapter. >:D
Jestem jak Cana i sobie układam Tarota...
OdpowiedzUsuńWięc... łohohoohohoh
Widzę tutaj jakiś romantyczny spacerek!
Laxus: I +18!
Nie... tego nie widzę... gdyby dziesięć buław leżało obok...
Laxus: Ja.tu widzę tylko dziesięć karniszy, gdzie ty widzisz spacer?
Ehhh...
Wakacje to fajny pomysł ^^
Odreagujmy ^^
Niedługo ten paring będzie moim ulubionym, tak czuję :D