czwartek, 22 listopada 2012

23 : Trucizna

Spytacie mnie, jak to robię? Cholera, sama nie wiem ~ ! Idę zrobić sobie płatki na kolację, bo za późno i nie chcę kombinować i jak mnie nagle wena chwyciła... Normalnie aż stanęłam na środku kuchni i nim się obejrzałam, miałam ułożony tekst na ten rozdział. Niby i to krótkie mi wyszło... Ale nie poryczcie się tak jak ja! Bo będę miała wyrzuty sumienia... 
Bickslow : Mnie nie pytajcie, ja nie wiem co ona bierze...

~*~

- Lucy! – Rozpaczliwy krzyk rozdarł wszechobecną ciszę.
Trzymał ją. Dziewczyna w jego ramionach słabła. Jakby się dusiła. Jej chrapliwy oddech nie zwiastował nic dobrego. Przekrwione, puste oczy wpatrywały się w przestrzeń gdzieś nad jego ramieniem.
A on mógł tylko patrzeć. Patrzeć bezradnie, jak skóra jej z wolna przyjmuje odcień szarości, suche, spękane usta jej sinieją przerażająco.
Zimna fala uczuć zalała go. Paraliżując każdy jego mięsień, wyrzucając z umysłu wszelkie myśli. I wiedział, co czuł.
Strach.
Bał się.
Ale to nie był strach, kiedy nagle wiesz, że nie dasz rady pokonać swojego przeciwnika – wyrok śmierci. To był coś znacznie silniejszego. Znacznie ważniejszego.
Czuł, jakby nagle wyrwano mu serce, wnętrzności… Jakby nagle całe jego jestestwo zostało zniszczone, zmiażdżone tą przytłaczającą świadomością że…
Stracił ją? Teraz, kiedy to stała się całym jego światem, całym jego życiem… Kiedy była najważniejsza, była sensem jego istnienia…
Tak… Wszystko, na czym skupiał się jego świat, co było centrum jego jestestwa… Nagle zostało mu wyrwane, odebrane… Czuł pustkę. Ból otępił go. Słyszał szum krwi w uszach, nie był w stanie poruszyć palcami, by odgarnąć zbłąkany kosmyk włosów z jej czoła. By zetrzeć łzy z jej policzków.
Świat dookoła przestał istnieć. Widział tylko ją, na wpół żywą, wiotką, zamkniętą w jego ramionach. Nie wiedział, czy obok był ktoś jeszcze, czy może tkwili razem w bezkresnej pustce.
Nie interesowało go to.
Świat przestał istnieć.
Przestał istnieć w tym momencie.
Położył dłoń na jej klatce piersiowej, próbując wyłapać bicie jej serca.
Tak… Było tam. Trzepotało rozpaczliwie, jakby całą swoją pozostałą siłę chcąc wcisnąć w te ostatnie próby ratunku.
Ale słabło.
Z każdą chwilą czuł, jak bicie zwalnia, słabnie.
- Cholera, nie… Nie, nie! Błagam, wszystko tylko nie to! – Zawył rozpaczliwie w przestrzeń.
Drżał.
Nie mógł tego opanować. Czuł gorące łzy spływające po jego policzkach i skapujące na jej czoło.
Ona tego już nie widziała. Nie czuła.
- Błagam, Lucy… Otwórz oczy, proszę… Błagam… Nie możesz mnie zostawić… Kocham cię, kocham. Nie możesz umrzeć. – Mówił do niej w desperacji, mając jakby tą nadzieję, że go usłyszy.
Nie słyszała go.
Głucha, niema. Patrzył w jej puste oczy, w lekko rozchylone, sine wargi. Trzymał w objęciach jej zimne ciało, choć wiedział, że to bez celowe. Nie było odwrotu. Nie było ratunku. Tylko zimna, ciemna pustka dookoła nich, w momencie, który mógł trwać całe lata, a może też ledwie kilka sekund.
- Musisz zostać przy mnie. Musimy być razem, żyć długo i szczęśliwie. Obiecałem ci, że nigdy cię nie opuszczę, pamiętasz? Ale ty też nie możesz mnie opuścić, wiesz? – Nie wiedział czemu, uśmiechnął się rozpaczliwie, patrząc na jej zimną, zastygłą w strachu twarz.
Thu-thump.
Thu-thump.
- Nie możesz mnie zostawić. Nie możesz odejść. Potrzebuję cię. Kocham cię. Jesteś wszystkim, co mam. Wszystkim, co chcę mieć. Wszystkim, co potrzebuję, by żyć. Więc błagam, nie zostawiaj mnie. – Mamrotał jeszcze, wpatrzony w tą twarz.
Thump.
...
- Uśmiechnij się. Dla mnie. Proszę. Po prostu uśmiechnij się, jak zawsze, skrzycz mnie, cokolwiek. Błagam… Lucy. Lucy! Błagam, wróć do mnie!
Thump…
...
Rozpaczliwie potrząsał ukochaną, nie wiedząc, co ma zrobić. Ból rozdzierał jego wnętrzności, nie był w stanie normalnie funkcjonować, myśleć…
Schylił głowę, zbliżając się do niej. Widział jego łzy obficie kapiące na jej twarz, perlące się na jej czole, policzkach, spływające po jej zimnej, poszarzałej skórze.
I wpił się ustami w jej usta. Mocno i głęboko. Mając nadzieję, że uda mu się spić z jej warg resztki trucizny.
Nie mógł żyć bez niej. Jeśli ona nie może wrócić… To on pójdzie w jej ślady.
Kiedy w końcu się od niej oderwał, nie umiejąc wyłapać smaku jadu, oparł czoło na jej policzku mokrym od jego łez.
- Nie… Nie, nie, nie. NIEEEE!!!!! – Wydarł się na cały głos, jakby w tym momencie, wraz z jego krzykiem, cały ból, cały ten paraliż mógł go opuścić. Jakby mógł znów stać się wolny, spokojny.
Jakby...

~Podobało się? Komentuj!~

11 komentarzy:

  1. BOŻE ŚWIĘTY! ŚWIĘTA TRÓJCO! Kobieto! Czemu zabiłaś mój ulubiony parting (GaLevy jeszcze jest!)!!!
    Dlaczego! Pytam! DLACZEGO?!

    Sorry za wrzaski, ale Mia się troche, no...
    Może inaczej... Wkurzyła się na maksa! Rozpłakała się (ja też zresztą) i wysmarkała chyba z tonę chusteczek.

    Rozdział cud jak miód, czekam na więcej.
    Mam nadzieję, że taka wena będzie cb atakowała częściej :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Blagam napisz że to jakiś sen, koszmar, że to nie dzieje się naprawdę !!!!!!!!!! CO TO MA BYC????
    Pominę to, ze rozdzial napisany zajebiscie, sprawiający ze moje oczy już pod sam koniec wygladaly jak spodki, nie, nie jak spodki, bardziej jak dwa jebitne talerze (wybacz) ale.. ale..

    nie to jakis koszmar!! a jak sie okaze ze to nie koszmar - znajde Cie!! No to chyba na tyle :D
    I popieram Sunne, niech taka wena czesciej Cie atakuje (by tylko nie za często przy posilkach, bo nam z glodu padniesz)

    buziaaa, czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej! Co jest?! Ale skąd ta trucizna, dlaczego ona ją w sobie miała?! I ona nie żyje? Muszą ją jakoś uratować! Boże święty! Co prawda nie płakałam ale zaraz zawału dostane, serio moje serce się wyrywa i krzyczy. Opisałaś to genialnie ale co się dzieje do cholery? xD

    OdpowiedzUsuń
  4. Wpadłem tutaj przypadkiem i coż zobaczyłem?
    Genialny opis uczuć. Po prostu musiałem to skomentować.
    Dalszej takiej weny życze xD

    ps. Będe cześciej tu zaglądał.

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiedz Serkowi, że to sen, tylko sen. Błagam...?
    BO PRZECIEŻ NIE UWIERZĘ, ŻE ZABIŁAŚ SWÓJ ULUBIONY (poza Galevy) PARING, NOSZ DO CHOLERY!
    I coś mi tu mocno zalatuje Romeą i Juliem [xD], ale to się wytnie.
    I czemu robisz ze mnie takie ciepłe kluchy, że bezuczuciowa Serek ma mokre paczadła od twoich rozdziałów?! Winą za wysmarkane 10-ciu [słownie: dziesięciu] paczek chusteczek zwalę na katar.
    Rozdział następny ma być piorunem, Serek chce być pewna, że to tylko głupi sen był.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aha... naprawdę nie ogarniam już nawet nie wiem czy Cię zabić za uśmiercenie paringu GaLevy czy za zakończenie rozdziału w takim momencie. xD W każdym bądź razie wzruszyłam się bardzo czytając ten rozdział. ;c Życzę ogromnych ilości weny i wolnego czasu oczywiście bo bez niego wena nic nie zdziała. Pozdrawiam ~Meyki~

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam przeczytałem twego bloga całego i widzę że świetna pisarka się nam trafiła świetne notki pełne akcji miłości czego chcieć więcej no na pewno nie chcemy widzieć śmierci bo to zniszczy całą magię twego bloga mam nadziejè że szybko pojawi się nowa notka
    Pozdrawiam i życzę więcej weny twórczej

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział krótko mówiąc to wyciskacz łez. Mam tylko jedno pytanie skąd ta trucizna? Eh... trzeba poczekać na kolejny rozdział. W porównaniu do poprzedniczek ja nie chcę cie zabić bo ja też chcę kilka czołowych postaci uśmiercić No nic na tym kończe bo mam duże zaległości i muszę to jakoś nadrobić^^''
    Buźka

    OdpowiedzUsuń
  9. Bosz... Kto jest taki zły, by uśmiercać głównych protagonistów?
    H: Ty, Misaki, Midori...
    To był pytanie retoryczne!
    Przeczytałam, jak na razie tylko ten rozdział i już mnie kobieto chwyciłaś za serce!
    H: Ukrzyżować ją! Na stosie spalić! Jak można zabić Lucy?!
    Zamknij się...-Tamto coś, to moje drugie "ja", ale nie zwracaj na nie uwagi... Wiesz moja droga, tyle się dzisiaj opowiadań naczytałam, w których była śmierć, a nie mogę przestać płakać! Już, po jednym rozdziale mnie wciągnęło, tak, że zaobserwowałam i będę wpadać częściej...
    H: Masz kolejnego wkurzającego fana na karku Ren-chan!
    Nie nazywaj jej tak, to przecież Reneé! Nie spoufalaj się jeszcze!
    H: Ona jest dobijająca... ==. Radzę ci uważać!
    Chyba zamówię truciznę... Dobry pomysł mi podsunęłaś.
    H: Coś czuję, że dziś będzie niezła jazda...
    Sayonara!

    OdpowiedzUsuń
  10. Zabiłaś...Lucy...?
    ...
    EGZORCYZMY! D:< *wyciąga podpałkę i poradnik 'Jak nie zabić'* Co wybierasz? Stos, czy igły? A może Bisclow wybierze? >:D

    Rozdział smutny, ale piękny. ALE DLACZEGO (JA) JĄ ZABIŁAŚ!? T^T Teraz będę się ubierała na czarno, a ten kolor do mnie nie pasuje...Wyglądam w nim, jak upiór...
    Do następnego chapter'a! :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Mówiłaś, że masz nadzieję, że nikt nie będzie płakać tak jak ty...
    Nie dam rady ;____;
    Luucyyy!
    Laxus: Przepraszam, ale działanie na uczucia, a szczególnie jeśli chodzi o wrażliwość to słaby punkt Ran Nishi. Napiszesz rozdział, w którym dzieje się coś strasznego, albo po prostu wystarczy że ktoś płacze, kogoś traci i ona już ryczy...
    Ehh.. co ja z nią mam... Z przerywanych szlochów wnioskuję iż ona bardzo chce żeby Lucy przeżyła, bo bez niej jej życie nie będzie miało sensu. Cóż... zaczyna zachoywać się jak Natsu... A tak.ode.mnie dorzucę przemyślenie, że jakież to dziwne co za pomysły przychodzą człowiekowi do głowy podczas robienia placka. Kiedy to ja stałem się takim filozofem? *do Ran Nishi* Uspokój się, bo uamarkasz mi koszulę!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.