środa, 21 listopada 2012

22 : Już dobrze

Ech, jestem padnięta padnięta ~ ! Wiecie, wstać o 5, siedzieć do 15 na lekcjach, wrócić do domu, zjeść obiad i zaraz lecieć na dwie godziny kursu... Na Święte Spaghetti, nie czuję nóg ~ ! (Miałam na obiad spaghetti, a ja uwieeeelbiam spaghetti :3)
Bickslow : A ona się nie przyznaje, dzisiaj ma urodziny a woli temat przemilczeć! I to nie byle jakie, a 18 urodziny!
Dzieciaczki : Urodziny, urodziny ~ !

~*~

Wszyscy naraz niemal podskoczyli przerażeni, kiedy drzwi otwarte silnym kopnięciem uderzyły twardo o ścianę.
Tytania weszła do środka. Zapanowała niezręczna cisza, kiedy grupa magów przyglądała się teraz Erzie, która swoim surowym spojrzeniem powiodła po każdym z nich. Aż jej wzrok spoczął na Levy. Dziewczyna, cała w bandażach leżała w łóżku, przytomna.
- Żyjecie. – Stwierdziła ze spokojem, opierając dłonie na biodrach. – Ale… Och, że też nie mógł poczekać tych dwóch dni… Levy, jak się czujesz?
Nie mogła nie dostrzec, jak nagle większość spuściła wzrok na podłogę, własne buty czy dłonie. Tylko Gajeel, który gapił się przez okno nie wiadomo gdzie, zacisnął mocniej pięści, dość nerwowo.
- Dobrze, nic mi nie jest. Wendy się mną zajęła. – Powiedziała szybko dziewczyna, uśmiechając się.
Nagła zmiana atmosfery w pokoju ją zaniepokoiła. A ona była w stanie wyczuć takie rzeczy od razu… Coś było nie tak…
- Levy… Jak to się stało? – Spytała Tytania.
Jej dobry, troskliwy ton momentalnie zniknął. Głos znowu stał się twardy, nie znoszący sprzeciwu.
Wszyscy zadrżeli, słysząc sposób, w jaki się odezwała.
- No… Etto… Wiesz, na bitwie czasem zdarzają się wypadki… No i… - Powiedziała nerwowo, palcami skubiąc odstający na jej nadgarstku fragment bandażu.
- Więc czemu tak się denerwujesz? – Dopytała się Tytania. – Jeśli to tylko…
- Gajeel jej to zrobił. – Powiedział Gray.
Wszyscy momentalnie spojrzeli na niego. Potem na Erzę, która niewzruszona stała pośrodku pomieszczenia. I na Gajeela, który, jak gdyby nigdy nic dalej gapił się przez okno.
- Etto… To nie jego wina! Kobieta z tej mrocznej gildii przejęła nad nim kontrolę i kazała mu… - Levy zaczęła szybko nawijać, chcąc usprawiedliwić to, co się stało.
- Tak. Skrzywdziłem ją. Prawie doprowadziłem do śmierci. – Powiedział nagle Gajeel, w końcu przenosząc spojrzenie na Erzę. – Zostanę ukarany? Wyrzucicie mnie z gildii? Przyjmę wszystko z wielką chęcią. Jeśli twoim zdaniem to, że widzę, do jakiego stanu ją doprowadziłem, że nienawidzę siebie za to, nie jest wystarczającą pokutą, proszę bardzo, zróbcie ze mną co chcecie.
Nie odpowiedziała.
Wyraz jego twarzy… Jak zawsze. Surowy, chłodny, jakby nic w całym świecie go nie obchodziło. Nie wyglądał na tego, kto specjalnie żałuje tego, co zrobił…
Wszyscy wstrzymali oddech w napięciu, czekając na odpowiedź. Nie powinna kazać im długo się dusić, czyż nie?
- To zostanie uzgodnione z Mistrzem.

~*~

- Tadaima! – Ryknął na cały głos Natsu, kopniakiem otwierając drzwi gildii.
Ze środka zaraz rozległy się wesołe głosy powitania, śmiechy. Mirajane jak zawsze, odpowiedziała im, uśmiechając się promiennie.
Wszyscy wpakowali się do środka, zarzucani pytaniami o to, jak im poszło. Jet i Droy ze łzami szczęścia w oczach skoczyli w kierunku Levy. Póki nie zaryli w podłogę, kiedy zobaczyli bandaże pokrywające jej ciało.
- Levy?! Co?! Jak?! Kto?! – Krzyczeli jeden przez drugiego, jednocześnie rywalizując, który weźmie ją na ręce, by nie musiała się męczyć.
Lucy zaraz znalazła się przy Mirze,  Natsu zaczął walczyć z Gray’em, bo któryś kogoś nadepnął, gdy szedł. Gildia wróciła do swoje zwykłego stanu. Czyli? Stoły są wywracane, krzesła latają, ludzie zresztą też.

~*~

- Zadowolony? – Spytał Gajeel, z irytacją patrząc na Makarova.
Poza nimi nie było w gabinecie Mistrza nie było nikogo. Choć z pewnością parę uszu było przyklejonych do drzwi…
- O co ci chodzi? – Spytał dziadek, udając głupiego.
- Nie kręć! Dobrze wiem, że specjalnie mnie tam wysłałeś! – Warknął w odpowiedzi.
- Bruję zamknięto w więzieniu. – Powiedział.
- Nie pożyje długo…
- Chodzi ci o jej magię? – Spytał Mistrz.
Odpowiedział skinięciem.
- Potrafi kontrolować czyjeś ciało, ale przez to jej własny organizm jest słaby. Nie mając opieki, zamknięta w celi… Daję jej najwyżej miesiąc. – Odpowiedział, wzruszając ramionami, jakby go to niewiele obchodziło.
- Nie wydajesz się jakoś… Przybity… Z tego powodu. – Stwierdził, spoglądając na niego podejrzliwie. – Zdawało mi się, że w przeszłości byliście blisko ze sobą.
- Przeszłość. Przyjaciele z dzieciństwa. Teraz mogę spokojnie uznać ją za wroga.
- Bo kazała ci skrzywdzić Levy?
Nie odpowiedział. Nie uznał za konieczne odpowiadać. Mistrz dobrze wiedział, że taka była prawda.
- Tak w ogóle to skąd ty o tym wiesz? O przeszłości? – Spytał nagle Gajeel.
- Mam swoje źródła. – Odpowiedział tonem, który kończył ten temat. – Możesz już iść.
Nie czekając ani chwili dłużej wstał z krzesła i wyszedł, kopnięciem zamykając drzwi gabinetu. Tylko po to, by zaraz Mira je otworzyła i weszła do środka.
- Myślałem, że takie spotkanie z przeszłością nieco go otworzy… Chyba wyszło całkiem na odwrót… - Podzielił się z nią swoimi myślami, dłońmi masując skronie.

~*~

Czas mijał. A ona? Z każdym dniem czuła się gorzej… Nie, rany jej nie dokuczały. Dzięki Wendy nie pozostał po nich nawet najmniejszy ślad. Pozbyła się bandaży.
Nie… Nie chodziło o jej ciało. Chodziło o Niego.
Od tamtego czasu… Nie był w stanie na nią nawet spojrzeć. Cały czas zajmował sobie misjami. W gildii był tylko by wziąć kolejne zlecenie.
Siedziała z Lucy przy barze i rozmawiały z Mirą.
Drzwi do gildii otworzyły się. Z nadzieją spojrzała przez ramię. I nie zawiodła się.
Gajeel wszedł do środka, z bagażem przewieszonym przez ramię. Nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem podszedł do tablicy ogłoszeń. Chwilę popatrzył, aż w końcu wziął jedno zlecenie i podszedł z nim do Miry.
- Biorę je. – Poinformował, pokazując jej kartę.
- Gajeel… - Zaczęła szybko Levy, korzystając z okazji, że po raz pierwszy od jakiegoś czasu znalazł się blisko niej.
Ale nie dokończyła. Cholera, chciała z nim pomówić, a nie wiedziała nawet, jak zacząć!
Poczuła jego dłoń na swojej głowie. Rozczochrał jej nieco włosy, jak to dawniej zawsze robił. Ale nie spojrzał na nią. Tylko zaraz odwrócił się i wyszedł.
- Levy-chan… - Szepnęła Lucy, dotykając jej ramienia.
Bolało…
Wbiła spojrzenie w jego plecy, kiedy z każdym krokiem oddalał się od niej.
Bolało…
Nawet na nią nie spojrzał… A wykonał ten gest, który kiedyś tak często stosował wobec niej, a który teraz spowodował, że cierpiała przez to jeszcze bardziej…
Głupi Gajeel… Głupi!
- Happy. – Powiedziała, zmuszając się, by powstrzymać łzy cisnące się jej do oczu. Niebieski kotek, z rybką w mordce, spojrzał na nią ciekawie. – Pomożesz mi w czymś?
- Aye, sir! – Odpowiedział wesoło, wznosząc jedną łapkę w górę.
Uśmiechnęła się i wyjaśniła mu, co ma zrobić.

~*~

Nogą zamknął za sobą drzwi. Bagaż na najpotrzebniejsze rzeczy odrzucił w bok. Nie zapalił światła. Pozwolił, by w pokoju panowała ciemność.
Rozsiadł się na kanapie, zrzucając z niej jakąś koszulę, czy spodnie… Nie chciało mu się zgadywać.
Odpocznie chwilę przed następną misją… Może się prześpi? To wypadałoby się przenieść na łóżko… Ech, nie chciało mu się już…
Wyciągnął rękę i uderzył dłonią o stolik obok. Nie był tak niski, jak mu się wydawało… No nic. Wymacał palcami jakiś fragment metalu. Przecie i tak po całym mieszkaniu walało się pełno żelastwa.
Wsadził go do ust i ugryzł. Nie takie złe… Gdzie on to zdobył? Cholera, nie pamiętał…
Wyłapał z wolna zbliżające się, szybkie kroki. Cichutki stukot butów o ulicę. I zapach… Znał go aż za dobrze… Skąd ona wie, gdzie mieszka?
- Gajeel! – Usłyszał głos zza drzwi, a zaraz potem pukanie.
Pukanie? No, bardziej to przypominało walenie pięścią.
No to ładnie… I co teraz? Ma stanąć z nią twarzą w twarz? Po tym, co jej zrobił…?
Obiecał sobie, że jej nie skrzywdzi. Obiecał sobie, że ją ochroni. Obiecał… I co zrobił? Prawie ją zabił… Jak mógł… Jak mógł spojrzeć jej w oczy po tym?
Nie odpowiedział. A więc i ona nie czekała, aż łaskawie zbierze się w sobie i się odezwie. Nacisnęła klamkę, otwierając drzwi.
Ech? Nie zamknął ich na klucz? A no tak, nie zamknął…
Pomimo ciemności widział drobną postać, która weszła i zamknęła za sobą drzwi. Ale ona najwyraźniej nie widziała tak dobrze w mroku, bo zaraz po przejściu paru kroków uderzyła o coś nogą. Usłyszał, jak jęknęła, przewracając się i lądując na podłodze.
I stała się światłość!
Zdezorientowany przycisnął dłonie do twarzy, kiedy nagła jasność, która zapanowała w pomieszczeniu przyprawiła go o ból w oczach.
- No cholera by to… - Warknął pod nosem, siadając na kanapie.
Wstał, przecierając palcami oczy, mamrocząc dalej pod nosem niewyraźne przekleństwa.
- Gajeel… - Zaczęła Levy.
Oderwał w końcu dłonie od twarzy i zmusił się, by na nią spojrzeć. Na jej twarz, wyrażającą tylko zmartwienie i smutek.
Cholera, co on jej zrobił…?
Nie czuł się z tym dobrze. Skrzywdził ją, choć przysięgał, że nigdy więcej tego nie zrobi… Cholera…
- Dlaczego uciekasz? Gajeel, proszę cię, przecież nic się nie stało. Wszystko ze mną w porządku, czemu mnie unikasz? – Spytała ze smutkiem.
Ten ton jeszcze bardziej go denerwował. Zachowywała się tak… Jakby nigdy nic się nie stało Jakby wszystko było w  porządku. Jakby to, co się stało, tak naprawdę nigdy nie miało miejsca…
Nim zdał sobie sprawę, był już przy niej. Dłonie zaciskał na jej ramionach. I patrzył na nią. Z bólem, gniewem na samego siebie… Ale patrzył na nią.
- Cholera, Levy! Czemu nie możesz po prostu być wściekła na mnie?! Prawie że cię zabiłem a ty… - Mówił szybko, nerwowo, ale nie był w stanie dokończyć.
A ona patrzyła na niego, spokojnie. Aż zbyt spokojnie… Po chwili puścił ją.
Nie umiał jej zrozumieć. Po tym wszystkim, co się stało… Była w stanie tak po prostu być obok bez nawet cienia strachu czy gniewu. To go dobijało…
- Więc wolisz, bym była zła na ciebie?!
- Tak! Chcę, byś była wściekła na mnie!
Poczuł po chwili jak jej dłoń z głośnym klaśnięciem uderzyła o jego policzek. Cofnął się mimowolnie o krok.
- Idiota! Kretyn! Jak miałabym być na ciebie zła?! Nie chcę być na ciebie zła! Naprawdę jesteś tak ślepy czy zmuszasz się, by nie widzieć, że…
Widział łzy, które powoi spłynęły po jej policzkach. Jej dłonie zacisnęły się na jego koszuli, kiedy przytuliła się do niego, roztrzęsiona. Aż cofnął się, wpadając plecami na ścianę.
Objął ją mocno i przycisnął do siebie. Nie lubił, gdy płakała… Tym bardziej z jego powodu…
- Jesteś dla mnie kimś ważnym! Jak miałabym cię nienawidzić?! Ty… Widzisz tylko te złe rzeczy! A ile razy mi pomogłeś, mnie uratowałeś?! Ile ci zawdzięczam?! – Wykrzyczała, ukrywając twarz w dłoniach.
Zanurzył nos w jej włosach, wciągając głęboko w płuca jej przyjemny zapach… Była obok. Znowu czuł spokój, czy wręcz szczęście, kiedy trzymał ją w ramionach. Osunęli się powoli po ścianie. I po chwili siedzieli na podłodze, ona wtulona w niego, on obejmując ją jakby miała mu zaraz uciec.
- Już dobrze, mała… Już dobrze… Wybacz mi… - Powiedział cicho, zamykając oczy.

~Podobało ci się? Komentuj!~

10 komentarzy:

  1. Boski rozdział! No takie kawaii że ^.^! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!
    Kiedy oni w końcu się pocałują?!
    KIEDY?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha! Zapomniałabym:
      STO LAT!Już 18 latek masz?! Szczerze powiedziawszy myśłałam, że jesteś młodsza... Tak powiedzmy 15 - 16 lat XD
      A co mi tam!
      STO LAT JESZCZE RAZ!!!

      ps.prezent dostaniesz za kilka dni!

      Usuń
  2. Aaa no proszę, to kiedy odbierasz dowód? ^^

    Rozdział świetny, Akcja GajellxLevy- świetna. Czekam na więcej, no i Weny Życzę.!
    100 lat i żebyś miaała dużo pomysłów na pisanie ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. No to wszystkiego najlepszego !!! 18 lat...się pewnie niezła imprezka szykuje :D Dużo szczęścia, zdrowia, spełnienia wszystkich marzeń i by na twojej buzi zawsze był uśmiech ;)

    No a co do rozdziału, o mateczko - cudowny! Rozpłynęłam się jak M&M w ustach :D A zakończyłaś w takim momencie że aż głowa mi się pali od pomysłów co będzie w dalszej części! Jeszcze raz wszystkiego naj naj najlepszego :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Osiemnastkę wyprawiałaś? xDD U mnie biba była na cały dom, ale ok xD Z czasem to u ciebie kiepsko :/ chociaż rozumiem co do kursu, sama to przechodziłam :P Później miałam wypady do Leszna, a to trwało sześć godzin! >.< Co prawda jechałam trzy, a resztę jechał ktoś inny no ale usiedź te trzy godziny w tym samochodzie ^.- Zdaj relację później jak ci idzie na tych kursach xD
    Co do rozdziału!
    Cud, miód i orzeszki! Uwielbiam twoje rozdziały, a parę Gajeel x Levy lubię od niedawna xD A w twoim opowiadaniu wyglądają świetnie :D
    No to pozdrawiam cię serdecznie ^^ W wolnej chwili zapraszam do mnie :*
    I szerokiej drogi na tych kursach! :) (przyda się na łuku xd)
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Renee wszystkiego najlepszego z okazji urodzin (spóźnione ale szczere).. spełnienia najskrytszych marzeń, no i powodzenia z jazdami :)
    A co do rozdziału.
    To było WOOOW! Ta akcja Gajeela i Levy przyprawiła mnie o szybsze bicie serducha :D oni są cudowni!!!!

    Czekam z niecierpliwością na kolejny :* buziaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  6. HEPI BERSDEJ TU JUUU...*naśladuje tego kogoś z 'Trudnych Spraw'* :D Osiemnastka...hmm...ja dopiero w 2013 kończę piętnastkę, ale...o rany, ile ja mam już lat!? O.o
    Gale, gale, galeee...*-* GALE! Gale, gale...Gale! *spam z gale*

    Chcę kolejny rozdział, tutaj, teraz, natychmiast, a Bruja ma...*caboom, no!*

    OdpowiedzUsuń
  7. Sto lat, Imouto-chan.!
    Serek miała pomysła coby zaspamować gdzie się da życzeniami, ale Serkowi zabrali neta T.T I pomysł wziął w łeb... |I dopiero dzisiaj (po wielu bojach z matką) odzyskałam net na dłużej niż wymaga sprawdzenie poczty ^^.
    A więc tak: dziewczyno, czy ty wiesz jak ty katujesz moją wyobraźnię?! Najpierw takie dantejskie sceny dajesz (krwawe znaczy się), a później wyjeżdżasz z takim lukrem i nie kończysz go pocałunkiem?! to przecież jak ciastko bez wisienki na końcu, jak Scooby bez Doo, jak... Jak... Jak satanista bez czarnej mszy.! Albo jak Doda bez biustu, jeśli to do ciebie lepiej przemawia.
    Serek chce nowy rozdział.! Teraz, natychmiast!

    OdpowiedzUsuń
  8. W 100% zgadzam się z Serekiem-chan. :> Jak można było tak to skończyć. Ale rozdział oczywiście świetny tylko że mają się pocałować w następnym! Jak to tak dalej pójdzie to wcześniej Natsu i Lucy będę mieć dzieci a oni się jeszcze nie będę całować. xD No i teraz oczywiście życzenia Więc wszystkiego najlepszego zdrówka świetnych ocen mnóstwa znajomych. No i oczywiście żebś dalej pisała takie genialne rozdziały. Jeszcze raz wszystkiego naj. Pozdrawiam ~Meyki~

    OdpowiedzUsuń
  9. To chyba trzeba do Ciebie teraz mówić proszę pani, albo sir Renee ;O
    Świetny rozdział, proszę pani, jak zawsze zresztą, szkoda powtarzać ^^
    Po postu kiedy opisujesz ich uczucia to aż mi się tak ciepło robi tam w środku, a na buzi pojawia się uśmiech :)
    Taki bardzo szczery i aż nie mogę się oderwać i muszę czytać dalej ;D
    Dzięki tobie GaLevy stał się drugim moim ulubionym paringiem, no nic dodać, nic ująć 3
    Proszę pani ;*

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.