Ech, jestem padnięta padnięta ~ ! Wiecie, wstać o 5, siedzieć do 15 na lekcjach, wrócić do domu, zjeść obiad i zaraz lecieć na dwie godziny kursu... Na Święte Spaghetti, nie czuję nóg ~ ! (Miałam na obiad spaghetti, a ja uwieeeelbiam spaghetti :3)
Bickslow : A ona się nie przyznaje, dzisiaj ma urodziny a woli temat przemilczeć! I to nie byle jakie, a 18 urodziny!
Dzieciaczki : Urodziny, urodziny ~ !
~*~
Wszyscy
naraz niemal podskoczyli przerażeni, kiedy drzwi otwarte silnym kopnięciem
uderzyły twardo o ścianę.
Tytania
weszła do środka. Zapanowała niezręczna cisza, kiedy grupa magów przyglądała
się teraz Erzie, która swoim surowym spojrzeniem powiodła po każdym z nich. Aż
jej wzrok spoczął na Levy. Dziewczyna, cała w bandażach leżała w łóżku,
przytomna.
- Żyjecie. –
Stwierdziła ze spokojem, opierając dłonie na biodrach. – Ale… Och, że też nie
mógł poczekać tych dwóch dni… Levy, jak się czujesz?
Nie mogła
nie dostrzec, jak nagle większość spuściła wzrok na podłogę, własne buty czy
dłonie. Tylko Gajeel, który gapił się przez okno nie wiadomo gdzie, zacisnął
mocniej pięści, dość nerwowo.
- Dobrze,
nic mi nie jest. Wendy się mną zajęła. – Powiedziała szybko dziewczyna,
uśmiechając się.
Nagła zmiana
atmosfery w pokoju ją zaniepokoiła. A ona była w stanie wyczuć takie rzeczy od
razu… Coś było nie tak…
- Levy… Jak
to się stało? – Spytała Tytania.
Jej dobry,
troskliwy ton momentalnie zniknął. Głos znowu stał się twardy, nie znoszący
sprzeciwu.
Wszyscy
zadrżeli, słysząc sposób, w jaki się odezwała.
- No… Etto…
Wiesz, na bitwie czasem zdarzają się wypadki… No i… - Powiedziała nerwowo,
palcami skubiąc odstający na jej nadgarstku fragment bandażu.
- Więc czemu
tak się denerwujesz? – Dopytała się Tytania. – Jeśli to tylko…
- Gajeel jej
to zrobił. – Powiedział Gray.
Wszyscy
momentalnie spojrzeli na niego. Potem na Erzę, która niewzruszona stała
pośrodku pomieszczenia. I na Gajeela, który, jak gdyby nigdy nic dalej gapił
się przez okno.
- Etto… To
nie jego wina! Kobieta z tej mrocznej gildii przejęła nad nim kontrolę i kazała
mu… - Levy zaczęła szybko nawijać, chcąc usprawiedliwić to, co się stało.
- Tak.
Skrzywdziłem ją. Prawie doprowadziłem do śmierci. – Powiedział nagle Gajeel, w
końcu przenosząc spojrzenie na Erzę. – Zostanę ukarany? Wyrzucicie mnie z
gildii? Przyjmę wszystko z wielką chęcią. Jeśli twoim zdaniem to, że widzę, do
jakiego stanu ją doprowadziłem, że nienawidzę siebie za to, nie jest wystarczającą
pokutą, proszę bardzo, zróbcie ze mną co chcecie.
Nie
odpowiedziała.
Wyraz jego
twarzy… Jak zawsze. Surowy, chłodny, jakby nic w całym świecie go nie
obchodziło. Nie wyglądał na tego, kto specjalnie żałuje tego, co zrobił…
Wszyscy
wstrzymali oddech w napięciu, czekając na odpowiedź. Nie powinna kazać im długo
się dusić, czyż nie?
- To
zostanie uzgodnione z Mistrzem.
~*~
- Tadaima! –
Ryknął na cały głos Natsu, kopniakiem otwierając drzwi gildii.
Ze środka
zaraz rozległy się wesołe głosy powitania, śmiechy. Mirajane jak zawsze,
odpowiedziała im, uśmiechając się promiennie.
Wszyscy
wpakowali się do środka, zarzucani pytaniami o to, jak im poszło. Jet i Droy ze
łzami szczęścia w oczach skoczyli w kierunku Levy. Póki nie zaryli w podłogę,
kiedy zobaczyli bandaże pokrywające jej ciało.
- Levy?!
Co?! Jak?! Kto?! – Krzyczeli jeden przez drugiego, jednocześnie rywalizując,
który weźmie ją na ręce, by nie musiała się męczyć.
Lucy zaraz
znalazła się przy Mirze, Natsu zaczął
walczyć z Gray’em, bo któryś kogoś nadepnął, gdy szedł. Gildia wróciła do swoje
zwykłego stanu. Czyli? Stoły są wywracane, krzesła latają, ludzie zresztą też.
~*~
-
Zadowolony? – Spytał Gajeel, z irytacją patrząc na Makarova.
Poza nimi
nie było w gabinecie Mistrza nie było nikogo. Choć z pewnością parę uszu było
przyklejonych do drzwi…
- O co ci
chodzi? – Spytał dziadek, udając głupiego.
- Nie kręć!
Dobrze wiem, że specjalnie mnie tam wysłałeś! – Warknął w odpowiedzi.
- Bruję
zamknięto w więzieniu. – Powiedział.
- Nie pożyje
długo…
- Chodzi ci
o jej magię? – Spytał Mistrz.
Odpowiedział
skinięciem.
- Potrafi
kontrolować czyjeś ciało, ale przez to jej własny organizm jest słaby. Nie
mając opieki, zamknięta w celi… Daję jej najwyżej miesiąc. – Odpowiedział,
wzruszając ramionami, jakby go to niewiele obchodziło.
- Nie
wydajesz się jakoś… Przybity… Z tego powodu. – Stwierdził, spoglądając na niego
podejrzliwie. – Zdawało mi się, że w przeszłości byliście blisko ze sobą.
-
Przeszłość. Przyjaciele z dzieciństwa. Teraz mogę spokojnie uznać ją za wroga.
- Bo kazała
ci skrzywdzić Levy?
Nie
odpowiedział. Nie uznał za konieczne odpowiadać. Mistrz dobrze wiedział, że
taka była prawda.
- Tak w
ogóle to skąd ty o tym wiesz? O przeszłości? – Spytał nagle Gajeel.
- Mam swoje
źródła. – Odpowiedział tonem, który kończył ten temat. – Możesz już iść.
Nie czekając
ani chwili dłużej wstał z krzesła i wyszedł, kopnięciem zamykając drzwi
gabinetu. Tylko po to, by zaraz Mira je otworzyła i weszła do środka.
- Myślałem,
że takie spotkanie z przeszłością nieco go otworzy… Chyba wyszło całkiem na
odwrót… - Podzielił się z nią swoimi myślami, dłońmi masując skronie.
~*~
Czas mijał.
A ona? Z każdym dniem czuła się gorzej… Nie, rany jej nie dokuczały. Dzięki
Wendy nie pozostał po nich nawet najmniejszy ślad. Pozbyła się bandaży.
Nie… Nie
chodziło o jej ciało. Chodziło o Niego.
Od tamtego
czasu… Nie był w stanie na nią nawet spojrzeć. Cały czas zajmował sobie
misjami. W gildii był tylko by wziąć kolejne zlecenie.
Siedziała z
Lucy przy barze i rozmawiały z Mirą.
Drzwi do
gildii otworzyły się. Z nadzieją spojrzała przez ramię. I nie zawiodła się.
Gajeel
wszedł do środka, z bagażem przewieszonym przez ramię. Nie zaszczycając jej
nawet spojrzeniem podszedł do tablicy ogłoszeń. Chwilę popatrzył, aż w końcu
wziął jedno zlecenie i podszedł z nim do Miry.
- Biorę je.
– Poinformował, pokazując jej kartę.
- Gajeel… -
Zaczęła szybko Levy, korzystając z okazji, że po raz pierwszy od jakiegoś czasu
znalazł się blisko niej.
Ale nie
dokończyła. Cholera, chciała z nim pomówić, a nie wiedziała nawet, jak zacząć!
Poczuła jego
dłoń na swojej głowie. Rozczochrał jej nieco włosy, jak to dawniej zawsze
robił. Ale nie spojrzał na nią. Tylko zaraz odwrócił się i wyszedł.
- Levy-chan…
- Szepnęła Lucy, dotykając jej ramienia.
Bolało…
Wbiła
spojrzenie w jego plecy, kiedy z każdym krokiem oddalał się od niej.
Bolało…
Nawet na nią
nie spojrzał… A wykonał ten gest, który kiedyś tak często stosował wobec niej,
a który teraz spowodował, że cierpiała przez to jeszcze bardziej…
Głupi
Gajeel… Głupi!
- Happy. –
Powiedziała, zmuszając się, by powstrzymać łzy cisnące się jej do oczu.
Niebieski kotek, z rybką w mordce, spojrzał na nią ciekawie. – Pomożesz mi w
czymś?
- Aye, sir!
– Odpowiedział wesoło, wznosząc jedną łapkę w górę.
Uśmiechnęła
się i wyjaśniła mu, co ma zrobić.
~*~
Nogą zamknął
za sobą drzwi. Bagaż na najpotrzebniejsze rzeczy odrzucił w bok. Nie zapalił
światła. Pozwolił, by w pokoju panowała ciemność.
Rozsiadł się
na kanapie, zrzucając z niej jakąś koszulę, czy spodnie… Nie chciało mu się
zgadywać.
Odpocznie chwilę
przed następną misją… Może się prześpi? To wypadałoby się przenieść na łóżko…
Ech, nie chciało mu się już…
Wyciągnął
rękę i uderzył dłonią o stolik obok. Nie był tak niski, jak mu się wydawało… No
nic. Wymacał palcami jakiś fragment metalu. Przecie i tak po całym mieszkaniu
walało się pełno żelastwa.
Wsadził go
do ust i ugryzł. Nie takie złe… Gdzie on to zdobył? Cholera, nie pamiętał…
Wyłapał z
wolna zbliżające się, szybkie kroki. Cichutki stukot butów o ulicę. I zapach…
Znał go aż za dobrze… Skąd ona wie, gdzie mieszka?
- Gajeel! –
Usłyszał głos zza drzwi, a zaraz potem pukanie.
Pukanie? No,
bardziej to przypominało walenie pięścią.
No to
ładnie… I co teraz? Ma stanąć z nią twarzą w twarz? Po tym, co jej zrobił…?
Obiecał
sobie, że jej nie skrzywdzi. Obiecał sobie, że ją ochroni. Obiecał… I co
zrobił? Prawie ją zabił… Jak mógł… Jak mógł spojrzeć jej w oczy po tym?
Nie
odpowiedział. A więc i ona nie czekała, aż łaskawie zbierze się w sobie i się
odezwie. Nacisnęła klamkę, otwierając drzwi.
Ech? Nie
zamknął ich na klucz? A no tak, nie zamknął…
Pomimo
ciemności widział drobną postać, która weszła i zamknęła za sobą drzwi. Ale ona
najwyraźniej nie widziała tak dobrze w mroku, bo zaraz po przejściu paru kroków
uderzyła o coś nogą. Usłyszał, jak jęknęła, przewracając się i lądując na
podłodze.
I stała się
światłość!
Zdezorientowany
przycisnął dłonie do twarzy, kiedy nagła jasność, która zapanowała w
pomieszczeniu przyprawiła go o ból w oczach.
- No cholera
by to… - Warknął pod nosem, siadając na kanapie.
Wstał,
przecierając palcami oczy, mamrocząc dalej pod nosem niewyraźne przekleństwa.
- Gajeel… -
Zaczęła Levy.
Oderwał w
końcu dłonie od twarzy i zmusił się, by na nią spojrzeć. Na jej twarz,
wyrażającą tylko zmartwienie i smutek.
Cholera, co
on jej zrobił…?
Nie czuł się
z tym dobrze. Skrzywdził ją, choć przysięgał, że nigdy więcej tego nie zrobi…
Cholera…
- Dlaczego
uciekasz? Gajeel, proszę cię, przecież nic się nie stało. Wszystko ze mną w
porządku, czemu mnie unikasz? – Spytała ze smutkiem.
Ten ton
jeszcze bardziej go denerwował. Zachowywała się tak… Jakby nigdy nic się nie
stało Jakby wszystko było w porządku.
Jakby to, co się stało, tak naprawdę nigdy nie miało miejsca…
Nim zdał
sobie sprawę, był już przy niej. Dłonie zaciskał na jej ramionach. I patrzył na
nią. Z bólem, gniewem na samego siebie… Ale patrzył na nią.
- Cholera,
Levy! Czemu nie możesz po prostu być wściekła na mnie?! Prawie że cię zabiłem a
ty… - Mówił szybko, nerwowo, ale nie był w stanie dokończyć.
A ona
patrzyła na niego, spokojnie. Aż zbyt spokojnie… Po chwili puścił ją.
Nie umiał
jej zrozumieć. Po tym wszystkim, co się stało… Była w stanie tak po prostu być
obok bez nawet cienia strachu czy gniewu. To go dobijało…
- Więc
wolisz, bym była zła na ciebie?!
- Tak! Chcę,
byś była wściekła na mnie!
Poczuł po
chwili jak jej dłoń z głośnym klaśnięciem uderzyła o jego policzek. Cofnął się
mimowolnie o krok.
- Idiota!
Kretyn! Jak miałabym być na ciebie zła?! Nie chcę być na ciebie zła! Naprawdę
jesteś tak ślepy czy zmuszasz się, by nie widzieć, że…
Widział łzy,
które powoi spłynęły po jej policzkach. Jej dłonie zacisnęły się na jego
koszuli, kiedy przytuliła się do niego, roztrzęsiona. Aż cofnął się, wpadając
plecami na ścianę.
Objął ją
mocno i przycisnął do siebie. Nie lubił, gdy płakała… Tym bardziej z jego
powodu…
- Jesteś dla
mnie kimś ważnym! Jak miałabym cię nienawidzić?! Ty… Widzisz tylko te złe
rzeczy! A ile razy mi pomogłeś, mnie uratowałeś?! Ile ci zawdzięczam?! –
Wykrzyczała, ukrywając twarz w dłoniach.
Zanurzył nos
w jej włosach, wciągając głęboko w płuca jej przyjemny zapach… Była obok. Znowu
czuł spokój, czy wręcz szczęście, kiedy trzymał ją w ramionach. Osunęli się
powoli po ścianie. I po chwili siedzieli na podłodze, ona wtulona w niego, on
obejmując ją jakby miała mu zaraz uciec.
- Już
dobrze, mała… Już dobrze… Wybacz mi… - Powiedział cicho, zamykając oczy.
~Podobało ci się? Komentuj!~
Boski rozdział! No takie kawaii że ^.^! Nie mogę się doczekać następnego rozdziału!!!
OdpowiedzUsuńKiedy oni w końcu się pocałują?!
KIEDY?!
Aha! Zapomniałabym:
UsuńSTO LAT!Już 18 latek masz?! Szczerze powiedziawszy myśłałam, że jesteś młodsza... Tak powiedzmy 15 - 16 lat XD
A co mi tam!
STO LAT JESZCZE RAZ!!!
ps.prezent dostaniesz za kilka dni!
Aaa no proszę, to kiedy odbierasz dowód? ^^
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, Akcja GajellxLevy- świetna. Czekam na więcej, no i Weny Życzę.!
100 lat i żebyś miaała dużo pomysłów na pisanie ^.^
No to wszystkiego najlepszego !!! 18 lat...się pewnie niezła imprezka szykuje :D Dużo szczęścia, zdrowia, spełnienia wszystkich marzeń i by na twojej buzi zawsze był uśmiech ;)
OdpowiedzUsuńNo a co do rozdziału, o mateczko - cudowny! Rozpłynęłam się jak M&M w ustach :D A zakończyłaś w takim momencie że aż głowa mi się pali od pomysłów co będzie w dalszej części! Jeszcze raz wszystkiego naj naj najlepszego :*
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Osiemnastkę wyprawiałaś? xDD U mnie biba była na cały dom, ale ok xD Z czasem to u ciebie kiepsko :/ chociaż rozumiem co do kursu, sama to przechodziłam :P Później miałam wypady do Leszna, a to trwało sześć godzin! >.< Co prawda jechałam trzy, a resztę jechał ktoś inny no ale usiedź te trzy godziny w tym samochodzie ^.- Zdaj relację później jak ci idzie na tych kursach xD
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału!
Cud, miód i orzeszki! Uwielbiam twoje rozdziały, a parę Gajeel x Levy lubię od niedawna xD A w twoim opowiadaniu wyglądają świetnie :D
No to pozdrawiam cię serdecznie ^^ W wolnej chwili zapraszam do mnie :*
I szerokiej drogi na tych kursach! :) (przyda się na łuku xd)
Buziaczki :*
Renee wszystkiego najlepszego z okazji urodzin (spóźnione ale szczere).. spełnienia najskrytszych marzeń, no i powodzenia z jazdami :)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału.
To było WOOOW! Ta akcja Gajeela i Levy przyprawiła mnie o szybsze bicie serducha :D oni są cudowni!!!!
Czekam z niecierpliwością na kolejny :* buziaaaaa
HEPI BERSDEJ TU JUUU...*naśladuje tego kogoś z 'Trudnych Spraw'* :D Osiemnastka...hmm...ja dopiero w 2013 kończę piętnastkę, ale...o rany, ile ja mam już lat!? O.o
OdpowiedzUsuńGale, gale, galeee...*-* GALE! Gale, gale...Gale! *spam z gale*
Chcę kolejny rozdział, tutaj, teraz, natychmiast, a Bruja ma...*caboom, no!*
Sto lat, Imouto-chan.!
OdpowiedzUsuńSerek miała pomysła coby zaspamować gdzie się da życzeniami, ale Serkowi zabrali neta T.T I pomysł wziął w łeb... |I dopiero dzisiaj (po wielu bojach z matką) odzyskałam net na dłużej niż wymaga sprawdzenie poczty ^^.
A więc tak: dziewczyno, czy ty wiesz jak ty katujesz moją wyobraźnię?! Najpierw takie dantejskie sceny dajesz (krwawe znaczy się), a później wyjeżdżasz z takim lukrem i nie kończysz go pocałunkiem?! to przecież jak ciastko bez wisienki na końcu, jak Scooby bez Doo, jak... Jak... Jak satanista bez czarnej mszy.! Albo jak Doda bez biustu, jeśli to do ciebie lepiej przemawia.
Serek chce nowy rozdział.! Teraz, natychmiast!
W 100% zgadzam się z Serekiem-chan. :> Jak można było tak to skończyć. Ale rozdział oczywiście świetny tylko że mają się pocałować w następnym! Jak to tak dalej pójdzie to wcześniej Natsu i Lucy będę mieć dzieci a oni się jeszcze nie będę całować. xD No i teraz oczywiście życzenia Więc wszystkiego najlepszego zdrówka świetnych ocen mnóstwa znajomych. No i oczywiście żebś dalej pisała takie genialne rozdziały. Jeszcze raz wszystkiego naj. Pozdrawiam ~Meyki~
OdpowiedzUsuńTo chyba trzeba do Ciebie teraz mówić proszę pani, albo sir Renee ;O
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, proszę pani, jak zawsze zresztą, szkoda powtarzać ^^
Po postu kiedy opisujesz ich uczucia to aż mi się tak ciepło robi tam w środku, a na buzi pojawia się uśmiech :)
Taki bardzo szczery i aż nie mogę się oderwać i muszę czytać dalej ;D
Dzięki tobie GaLevy stał się drugim moim ulubionym paringiem, no nic dodać, nic ująć 3
Proszę pani ;*