piątek, 16 listopada 2012

21 : Koniec

Ueee, spóźniam się, wiem ~ ! Ciężko mi coś idzie pisanie... No, ale w końcu mi się udało ~ ! I oto kolejny rozdział ~ ! Miłego czytania :3

Bickslow : No, bo zamiast pisać woli się jarać fanficami Gajeela i Levy...

~*~

Weszła pewnym krokiem do gildii.
Głosy dookoła nagle ucichły, jakby ich właściciele bali się, że spotka ich kara. Za co, nie wiadomo. Było zadziwiająco spokojnie, nawet przed jej przyjściem…
Długie, czerwone włosy zafalowały lekko, kiedy, choć na moment przed chwilą przystanęła, ruszyła dalej.
Podejrzanie spokojnie było…
- Tadaima. – Powiedziała spokojnie, ciągnąc za sobą bagaż, który mógł zawierać całą zawartość jej domu.
- Okaeri, Erza. – Odpowiedziała Mira, uśmiechając się przyjaźnie do kobiety.
Członkowie Fairy Tail, najwyraźniej uspokojeni, wrócili do swoich rozmów i zajęć.
- Yo, Erza! – Zawołał wesoło siedzący na barze Makarov, odstawiając na moment swój kufel.
- Mistrzu. Mam wrażenie, że pusto się tu zrobiło… - Stwierdziła, udając się w ich kierunku. – Gdzie Natsu, Gray, Lucy? – Spytała.
- Poszli rozgromić mroczną gildię. – Poinformował ją, jakby to była najzwyczajniejsza rzecz na świecie.
Poczuła, jak serce jej zamiera. Otworzyła szerzej oczy.
- Ale… Jak to?
- Tak to. Natsu, Gray, Gajeel, Freed, Lucy, Juvia, Levy i Wendy. Dadzą sobie radę, nie są dziećmi.
- Wysłałeś ich beze mnie?! Oni sobie nie dadzą rady!
- A, skoro już tu jesteś, to możesz po nich jechać. – Stwierdził po chwili, gładząc dłonią wąsy.

~*~

Bezimienny mężczyzna wykonał krok. Jednak tylko tyle. Strzała przeszyła jego ciało, zmuszając go, by cofnął się nieco.
Natsu obejrzał się zaskoczony za siebie. I dostrzegł Lucy, która dysząc już ze zmęczenia, trzymała klucz Strzelca. Sagittarius stał obok, z kolejną strzałą nałożoną na cięciwę.
- Uważaj! – Usłyszał niebezpiecznie blisko siebie głos.
Nie zdążył odskoczyć, uniknąć. Stalowa pięść wbiła się w jego brzuch, odrzucając go do tyłu.
Zarył palcami o ziemię, zatrzymując się. I wstał szybko.
W jego ręce zapłonął jasny, potężny ogień.
- Napaliłem się! – Ryknął, uśmiechając się zawzięcie.

~*~

Widziała, jak dwaj Smoczy Zabójcy ruszyli na siebie. Wymierzając celnie ciosy przyjęli na siebie siłę przeciwnika.
Wendy, klęcząc nad lewo przytomną Levy, starała się ją jakość uleczyć, choć widać było, że to dla niej męczące.
Lucy, stojąc obok, stanowiła ochronę dla dziewczyn.
Ale, cholera, ona się bała! Dobra, jednego się szczęściem pozbyli. Ale została tamta babka, no i Gajeel z Natsu zaczęli walczyć!
To był przerażający widok… Dwa Smoki walczące ze sobą… Niemal nie nadążała wzrokiem za ich ruchami. Silne, precyzyjne ciosy co chwilę odrzucały jednego z nich, by któryś mógł zdobyć przewagę.
Ale mimo to miała wrażenie, że Gajeel nie walczył wszystkimi swoimi siłami… Jakby coś go powstrzymywało… Albo jakby sam się powstrzymywał…
No cholera, tak w ogóle to czemu oni walczyli?! Byli po jednej stronie chyba, nie?! Co tu jest grane…
Nagle Natsu cofnął się o krok, chwytając się za bok. Nie, nie za bok… Za strzałę, która wbiła się w jego ciało. Przestraszona spojrzała nieco dalej. I dostrzegła.
Klęcząc, towarzysz tamtej kobiety wyciągał rękę w stronę chłopaka. Przed jego dłonią lśnił magiczny krąg. Serce jej zamarło.
Kolejna strzała pomknęła w kierunku Natsu. I druga, która świsnęła jej tuż koło ucha, kierując się w stronę Bezimiennego. Sagittarius, za nią, zasalutował, obserwując sytuację.
Jedna strzała wbiła się w udo Natsu. Druga przebiła szyję mężczyzny. Widziała dokładnie, jak krew ścieka po jego palcach, kiedy chwytał się za gardło. Jego skóra robiła się coraz bledsza, a on, choć starał się złapać oddech, powoli dusił się.
Gajeel, z ręką zamienioną w miecz, zbliżał się do Natsu.
- Zestrzel ją! – Krzyknął chłopak, wskazując ja bladą kobietę z tyłu.
I zaraz, nie opierając ciężaru ciała na rannej nodze, odskoczył przed atakiem Gajeela.
A Lucy spojrzała w kierunku, który jej wskazał.
Ona miała w nią strzelić?! No kurde, nie dość że wyglądała, jakby już była trupem, to jeszcze miała ją dobijać?! On oszalał czy jak?!
- Lu…cy… - Usłyszała niewyraźny głos przyjaciółki.
Padła przy niej na kolana, nachylając się, by dobrze słyszeć, co ma do powiedzenia.
- Tak, Levy? – Spytała, czując, jak coś ściska ją boleśnie za serce na widok brudnej, zakrwawionej, poobijanej dziewczyny.
- Ta… Kobieta… Kontroluje go… - Wyszeptała słabo.
Kontroluje? Ale w sensie że… Ach, no i wszystko nabiera sensu!
Wstała szybko i wskazała na maga Lich Head.
- Sagittarius, strzelaj! – Nakazała duchowi.
- Tak jest, moshi, moshi! – Odpowiedział, wyciągając strzałę z kołczanu.
Buława Gajeela, ugodziwszy Natsu w brzuch, odsunęła go kawałek. Ale ten, chwytając się żelastwa, wyhamował, ryjąc nogami o ziemię. Potężny strumień ognia skierował się w kierunku Żelaznego Smoczego Zabójcy. Łuski przynajmniej trochę powstrzymały cios.
Sagittarius wycelował, naciągając łuk. I puścił. Nagła cisza zapanowała dookoła.
Miała wrażenie, że ta krótka chwila trwała wiecznie… Strzała pomknęła ku celowi. Natsu z Gajeelem, odskakując od siebie, nabrali sił na ryk. Kobieta z tyłu, jakby utraciwszy kontakt z otoczeniem, z lekko przymkniętymi oczami przyglądała się zafascynowana walce.
Grot wbił się w jej ramię. A potem przeszył dalej wątłe ciało, zatrzymując się w końcu na łopatce.
Piskliwy krzyk dotarł do jej uszu, kiedy kobieta, chwytając się za ramię, cofnęła się o krok, opierając plecami o resztki ściany budynku.
Gajeel padł na kolana, nareszcie wolny. Łuski zniknęły. A Natsu również się zatrzymał. Ogień zgasł.
- Udało się! – Zawołała rozradowana Lucy, wznosząc dłoń do nieba, w zwycięskim geście.

~*~

Nie czuł na sobie już zimnej, cudzej woli. Czuł dziwną… Wolność. Lekkość…
Podniósł się powoli, choć nie umiał powstrzymać chwiania się.
Był wolny... Bruja już go nie kontrolowała. Natsu i Lucy, zadowoleni ze swojej roboty przybili piątkę. Levy leżała na ziemi, pod opieką Wendy.
Levy…
Cholera!
Odwrócił się. Bruja, siedziała oparta o ścianę, trzymając wątłymi dłońmi strzałę wbitą w jej ramię.
Nie myślał o tym. Jego nogi same wykonały krok w jej kierunku. I następny. Niemal nie zdawał sobie z tego sprawy…
Kobieta, widząc go, uśmiechnęła się, wyciągając do niego ręce.
- Gajeel… Pomóż mi, proszę. – Wyszeptała.
Był już przy niej. Osunął się na kolana, tuż przed nią. Jej zakrwawione dłonie dotknęły jego policzków.
Dostrzegł nagły wyraz przerażenia malujący się na jej twarzy. Jego palce zaciskały się na jej szyi. Chwyciła go słabo za nadgarstki, jakby próbując się jeszcze ratować. Ale nie mogła nic zrobić…
Dobrze wiedział, co nim kieruje. Czy się próbował chociaż powstrzymać? Nie… Czuł narastający gniew, poczucie winy… I nie mógł pogodzić się z faktem, że skrzywdził Levy. Przez nią.
- Jak mogłaś… JAK MOGŁAŚ?! – Ryknął jej prosto w twarz, jeszcze mocniej zaciskając dłonie na jej szyi.
Dusiła się. Wiedział to. Ale nie mógł przestać. To była jej wina… Jego też. Ale i jej wina…
Ona kazała mu zranić Levy.
Nie mógł się powstrzymać.
- Idioto! To już koniec! – Usłyszał za sobą znajomy głos.
Czuł ręce, które nagle go chwyciły, odciągając go od Bruji. Nareszcie mogąc oddychać łapczywie nabrała powietrza w płuca.
Natsu i Gray odciągnęli go od niej.
Powoli zaczynał się uspokajać. I rozumieć, co przed chwilą chciał zrobić.
Nie opierał się. Nie było po co… To koniec. Już koniec…

~Podobało ci się? Komentuj!~

10 komentarzy:

  1. Boże jak dobrze, że to się tak skończyło! Rozdział jak zawsze świetny. Uuu Gajeel dusza mordercy "mode on". xD No to teraz jeszcze sprawa uleczenia Levy i co się stanie z tą kobietą. o.o Jestem ciekawa! Pisz pisz bo idzie ci to świetnie. Pozdrawiam i życzę weny! ~Meyki~

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, powalający, niesamowity i nie wiem co jeszcze normalnie brak słów. Pisz szybciej bo uwielbiam twoje rozdziały. Pozdro i życzę duuuuuuuuuuuużo weny! ^-^

    OdpowiedzUsuń
  3. O matko, Gajeel chciał zabić.! Odkupił tym u mnie wszystkie swoje poprzednie grzeszki.! Kocham takich typów xD
    Ale Reniaaa... *sięga za plecy, po chwili wyjmuje katanę* Ty wiesz czym grozi długie niedodawanie rozdziałów... Serek jest niezadowolona.
    Chociaż, z drugiej strony... Twoje szczęście, bo dopiero dzisiaj mam siłę czytać i komentować zaległe rozdziały xD
    No więc, skoro wszystko załatwione *chowa katanę* to ja znikam czekając niczym Natsu-ninja na następny rozdział.
    Ja, ne. *rozpływa się w mroku wieczoru*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie - nowy rozdział ^^ Wiesz...momentami miałam problem z odróżnieniem tego kto co mówi, robi, dokładniej w momentach walki ale to być może przez moje zmęczenie. Mimo wszystko rozdział super, Fairy Tail znów zwycięża :D Lucy się nawet popisała, Gajeel to już w ogóle zaszalał. Tylko się Erziątko wkurzy że cała "zabawa" ją ominęła xD

    OdpowiedzUsuń
  5. Doczekalam sie jeeee ;D zapodalas mi taka dawke adrenaliny na koniec dnia ze nie ma mowy o zasnieciu ;D
    Rozdzial zajebisty, wynagradzajacy w zupelnosci czas oczekiwania na niego! Potrafisz trzymac w napieciu do samego konca ;)
    wiec czekam na kolejna notke ;* pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Bitwa! *o* Jak ja uwielbiam je czytać. :D No to Erza będzie miała, kogo torturo...kogo wysłuchiwać, gdy będą mówić o tej pełnej akcji misji. *^* Już ją widzę, jak staje w progu zniszczonej gildii. xD A Bruja ma zginąć! Zginąć, zginąć, zginąć! I tak już jest trupem. xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Przez moment zdawało mi się, że serce mi wyskoczy z klatki piersiowej, gdy czytałam ten rozdział.
    Tyle się dzieje, tyle emocji, że oh, ah!
    Uwielbiam!
    Czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Kurde, czytając końcówkę włosy stanęły mi dęba... xD Ogólnie cały rozdział bardzo mi się spodobał, emocji było w nim mnóstwo i to się ceni!
    Czekam na więcej i pozdrawiam serdecznie :>

    OdpowiedzUsuń
  9. argh kiedy dodasz cos.nowego? kocham jak piszesz zwlaszcza.GaLe! *fangirling*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ooo.. Erza będzie zła! ;O
    Ja tam bym.się bała jej w takich chwilach ;___;
    Straaaaszna....
    Zabrakło mi exceedów w tych wallach! ;D
    Gdzie jest Happy i jego "Aye sir!"? ;D
    Niee no, nie czepiam się, nie ładnie tak, kiedy rozdział jest świetny, bo świetmy jest ^^
    Gajeela może trochę (bardzo) poniosło, ale widać od razu co czuje do Levy ;D
    Czasami dobrze, że jest tu taka Wendy, chociaż sama.średnio ją lubię...
    Dobrze że nie ma Lisanny i chwała Ci za to ^^

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.