I kolejny rozdzialik! Trochę mi to zajęło, ale cóż... No i widzę, że wszyscy chcą one-shoty ~ ! Cieszę się :) Pierwszy będzie więc niedługo, a opiszę w nim Gruvię :) Czekajcie z niecierpliwością!
Bickslow : Mogą w tym rozdziale pojawić się pewne niejasności, bo zryta bania Reneé musiała dla dramatyzmu pomieszać co nieco. Więc, żeby nikomu się nie myliło, podpowiem tylko, że ci, którzy nie rozumieją, powinni spojrzeć na ostatni fragment tekstu w rozdziale 12 : Strach. I będzie wszystko jasne. A przynajmniej powinno być.
~*~
Dwa smocze
ryki wyrżnęły dziurę w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą były drzwi. Prawie
połowa przedniej ściany zamieniła się w gruz. Wieża, pod siłą uderzenia,
przechyliła się w tył i upadła między drzewa z donośnym hukiem, wzbijając w
powietrze ziemię, piach.
Ale reszta
ścian stała dalej. Z gruzowiska wznosił się jeszcze pył, który ograniczał
widok. Ale powoli zza niego wyłonili się magowie. Rozbłysło wiele magicznych kręgów…
Ziemia
między dwiema grupami wpierw zmieniła się w bagno, zaraz potem zaś stwardniała
w jedną wielką skamielinę. Drzewa odgięły się pod presją, trawy i krzaki
zwiędły momentalnie.
W kierunku
Fairy Tail pomknęły ataki, magia. Część ludzi, których magia nie była
dystansowa, ruszyła na napastników.
Lucy otwarła
Bramę Byka. Freed wyciągnął szablę z charakterystycznym szczękiem. Gray złączył
ze sobą dłonie, a ciało Juvii zmienił się w wielki, wodny wir. Ręce Natsu
zapłonęły.
- Za Fairy
Tail! – Krzyknął na cały głos.
I skoczył ku
najbliższemu przeciwnikowi. Powietrze drżało od magii, dał się wyczuć potężne
napięcie targające walczącymi niby wiatr.
~*~
Idąc obok
Freeda, który szablą wypisywał runy, rozejrzała się dookoła. Wszyscy walczyli.
Wendy, dla bezpieczeństwa, była blisko Lucy.
Gajeel… On
nie walczył?
Widziała,
jak przyglądał się walczącym, jakby kogoś szukając. Chodziło o tego kogoś?
Kurde, stałoby mu się coś, jakby jej wcześniej wyjaśnił, co się dzieje…
- Levy! –
Syknął Freed, widząc jej nieuwagę.
Później to
sobie wyjaśnią. Wspomogła Freeda swoją magią.
~*~
Wycofał się
wolno, obserwując uważnie magów. Nie było jej tam… Ominął łukiem walczących.
Chyba go nie zauważyli. To chyba lepiej…
Idąc w
kierunku na wpół rozwalonego budynku myślał intensywnie. Co powinien zrobić? Co
powiedzieć? Kiedy ostatnio się widzieli…? Bardzo, bardzo dawno temu. I mieli
się znowu spotkać na polu bitwy… Wspaniale…
- Ehh… -
Warknął pod nosem.
I zobaczył,
jak przez wielką dziurę w ścianie budynku wychodzą dwie osoby. Kobieta i
mężczyzna. Skupił się na tej pierwszej.
Doskonale
znal te czarne włosy. Te duże, złote oczy. Te rysy twarzy i styl ubierania się.
A i ona dostrzegła jego.
- Bruja…
- Gajeel…
Wróciłeś do mnie! – Powiedziała, uśmiechając się szeroko.
Nie mógł nie
dostrzec łez w jej oczach. Zostawiając swojego towarzysza podbiegła do niego. W
każdym jej ruchu wyczuwał słabość. Aż tak źle z nią teraz…?
Chciała go
objąć, przytulić się do niego. Ale cofnął się, chwytając ją za ramiona. Powiódł
spojrzeniem po jej zapłakanej twarzy. Uśmiechała się szczęśliwie przez łzy.
Biała
sukienka z luźnymi rękawami zwisała na chudym, słabym ciele. Na stopach miała
zwykłe sandały. Chyba dawno temu ostatni raz czesała włosy.
- Teraz
jesteśmy wrogami. – Powiedział, puszczając ją i cofając się.
Uśmiech
zszedł z jej twarzy. Patrzyła teraz na niego ze smutkiem. Kościstą, chudą dłonią
starła łzy z policzków.
- Życie nie
jest tak piękne, jakby się wydawało, prawda? – Spytała. Uśmiech ponownie
zawitał na jej twarzy. – Och, to takie romantyczne! Zakochani, którzy nie mogą
być ze sobą, bowiem ich rodziny wrogami są… Jak Romeo i Julia!
- Zakochani?
– Powtórzył. Wsadził dłonie do kieszeni spodni. – Dalej wmawiasz sobie te
głupoty?
- Jakie
głupoty! Kocham cię, Gajeel! Musisz mnie pokochać! – Odpowiedziała, wyciągając
do niego ręce.
Odtrącił je.
- I przez te
wszystkie lata…?
- Tak. –
Odpowiedziała, uśmiechając się do niego z czułością.
Jak on tego
jej podejścia nienawidził… I to było powodem, dla którego odszedł. Ubzdurała
sobie wielką miłość do niego i zaczęła gadać tak jak teraz. Chciał zapytać, czy
przez te wszystkie lata nie wrócił jej rozum… Nie dała mu dokończyć. I patrzta,
co wychodzi z ich rozmowy…
Mężczyzna,
który jej wcześniej towarzyszył, stał w oddaleniu, przyglądając im się nerwowo.
- Nie będę z
tobą walczył. – Powiedział w końcu.
- Ucieknijmy
stąd. Razem. – Odpowiedziała, a oczy jej zabłysły.
- Nie…
- Gajeel! –
Znajomy głos mu przerwał.
Cholera!
Nie zauważył
kiedy Levy pojawiła się u jego boku. Wydawała się zła na niego.
- Co ty
robisz, musisz nam pomóc! – Powiedziała.
Cholera!
Chwycił ją za ramię.
- Nie
wtrącaj się. – Syknął.
- Nie
pozwolę, by jakaś mała suka nam przeszkodziła. – Powiedziała z gniewem Bruja,
unosząc prawą rękę.
Mężczyzna za
jej plecami podniósł dłoń. I kilka strzał pomknęło ponad ramieniem kobiety,
celując w Levy. Zasłonił ją sobą, na czas pokrywając się stalowymi łuskami.
Strzały odbiły się od niego i zmieniając tor lotu zaryły w ziemię.
No to się
wpakowali…
Widział już
gniew rosnący w oczach Bruji.
- Dlaczego?!
Dlaczego?! – Zawyła rozpaczliwie.
Poczuł, jak
jego własna kontrola gdzieś umyka, zanika. Czuł cudzą, zimną wolę nakładającą
się na niego potężną siłą.
- Dlaczego
ona?! Dlaczego nie ja?! – Krzyknęła z łzami w oczach.
Levy
przyglądała się temu wszystkiemu ze strachem. A on… Poczuł, jak jego ręce, nogi
odmawiają mu posłuszeństwa. Obca wola poruszyła nim. Nie mógł się powstrzymać…
- Aaa! –
Levy krzyknęła, kiedy pięść ugodziła ją w brzuch.
Jego pięść.
Dziewczyna
odleciała do tyłu.
Cholera!
Podniosła
się powoli, drżąc, patrząc na niego z przerażeniem.
- Gajeel…
- Uciekaj! –
Zawołał, bo tylko tyle mógł samemu zrobić teraz.
Starał się z
całych sił… Ale nie mógł. Nie mógł powstrzymać nóg, które teraz wykonywały
kroki w jej stronę. Levy cofnęła się.
- Co ty
robisz?! – Krzyknęła przestraszona.
Mimo własnej
woli uniósł nogę. I kopnął dziewczynę przed nim.
Przeturlała
się z krzykiem po ziemi.
Cholera!
Nie! Nie tak! Jak tak dalej pójdzie to…
Z
przerażeniem widział, jak dziewczyna ledwo się podnosi na nogi.
- Skoro nie
ja… To zabij swoją ukochaną własnymi rękoma! – Usłyszał głos Bruji.
Levy otwarła
szerzej oczy. I chyba zrozumiała, co się dzieje. Wyprostowała się.
- Gajeel!
Ufam ci! Walcz! – Powiedziała.
Walczył!
Cały czas starał się odepchnąć zimną, twardą wolę kobiety, która przejęła nad
nim kontrolę. Ale to nie takie łatwe… Jej magia, była znacznie silniejsza niż
kiedyś.
Bruja
zmusiła go, by znowu ją uderzył.
Ostrze przebiło ją. A ona patrzyła na niego
z zaskoczeniem.
- Ga…jeel… - Wyszeptała słabo.
Z kącika jej ust popłynęła krew.
Uderzył ją. W
brzuch, a potem w kark, aż Levy siłą ciosu zaryła ciałem w ziemię. Chwytając ją
za włosy podniósł dziewczynę. Słyszał jej krzyk.
- Levy! – Krzyknął, obejmując ją.
Kolejny jego
cios dosięgł dziewczyny. Padła do tyłu. Poczuł, jak nogi się pod nim ugięły.
Wylądował z kolanami przy jej udach. Jedną ręką ścisnął jej nadgarstki, wbijając
je w ziemię nad jej głową.
- Aj! –
Jęknęła, kiedy mocniej ścisnął jej ręce.
Spojrzała na
niego. Ale bez strachu… Cała była brudna od ziemi, pełno miała ran. Z kącika
jej ust spływała powoli stróżka krwi.
- Ufam… ci…
– Powtórzyła słabo.
Słabła w jego ramionach. Czuł, jak opuszcza
ją energia. Jak bezwładnie osuwa się, patrząc jednak na niego ze smutkiem.
Wzrok powoli jej mętniał.
- Cholera,
Levy! Ja cię zabiję! – Krzyknął, czując narastający strach.
- Jakie to
uczucie? Kiedy ranisz, zabijasz tą, którą kochasz?! – Usłyszał znowu szaleńczy
krzyk Bruji.
Jego ręka
uniosła się. Dłoń ścisnęła w pięść.
Levy zdążyła
odsunąć głowę. A w miejscu, gdzie jeszcze przed chwilą była, jego ręka zaryła w
ziemię. Wyciągnął ją i uniósł znowu, w gotowości do drugiego ciosu.
- Gajeel! –
Usłyszał gdzieś nad sobą ryk.
Ognista dłoń
chwyciła go za nadgarstek. A noga Natsu ugodziła go w bok, z zadziwiającą siłą,
aż odleciał na bok, uwalniając tym samym Levy.
Zarył
palcami w ziemię, zatrzymując się. I wstał, patrząc z ulgą na drugiego Smoczego
Zabójcę.
- Natsu…
Tamta kobieta… Go kontroluje… - Wyszeptała słabo Levy, nie mogąc nawet się
podnieść.
- Wendy! –
Ryknął Natsu, nie spuszczając wzroku z przeciwnika.
- Znowu nam
ktoś przeszkadza… Pozbądź się go. – Powiedziała Bruja.
Dotychczas
stojący z tyłu mężczyzna wyszedł nieco do przodu.
Spojrzał na własne, puste ręce. Jej krew
spływała po jego skórze.
~Podobało się? Komentuj!~
AAAA! Boskie! Urocze! Romantyczne wręcz :D Czekam na nexty! Z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńPozdrwaiam i weny życzę :3
Troche smutne, ale pełne akcji i wciągające! No i z pewnością romantyczne ;) Jak Sunna czekam na ciąg dalszy :*
OdpowiedzUsuńBardzo romantyczne, smutne i z akcją wszystko co lubię w jednym ;) Życzę weny i zapraszam do mnie na nowy rozdział
OdpowiedzUsuńLevy! D: Nieeee! Ona nie może umrzeć...D: *rozpaczliwy pisk Jet'a i Droy'a*
OdpowiedzUsuńNie wiedzieć, czemu...Bruja mi kogoś przypomina...z tym, że ta chudzinka ma o wiele dziwniejszą psychikę. O.o
Jak poprzedniczki wspomniały, smutno/romantycznie i pełne akcji, wreszcie wyjaśniają się 'wizje' Gajeel'a (tak, pamiętam to! xD).
Świetne i smutne... Oby Natsu go powstrzymał a Levy niech przemówi mu do rozsądku. Jak ją kocha... tak kocha bo to widać to niech się do kupy weźmie i ją ratuje a nie zabija. Rozdział Boski czekam na następny z niecierpliwością.
OdpowiedzUsuńAAA no i co dalej?! Ja chcę wiedzieć tu i teraz co dalej.!
OdpowiedzUsuńNo dobra opanowałam się trochę, rozdział rozpierdala system, jak zwykle. Mam jedną uwagę: Czemu taki krótki? T.T
No nic Weny Życzę.!
Sen Gajeela, wszystko stalo sie jasne.. nawet nie chce wyobrazac sobie co musial czuc zadajac jej taki bol..
OdpowiedzUsuńRozdzial cudowny, pelen napiecia, uczuc.. No cudenko :*
pozdrawiam i czekam na kolejny :)
Serek w ramach zwiększenia napięcia usiadła na krześle elektrycznym xD Ale ponieważ to nie podziałało, a Serek umierać nie chce jeszcze to nie będę oblewać się wodą xD
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, a to mieszanie snu z rzeczywistymi wydarzeniami jest zajebiaszczy.! ^^.
Seru chce "mor, macz mor"! xD (jak nie wiesz o co kaman to skojarz z angielskim ;])
Przeczytałem już wszystkie rozdziały i teraz wszystko skomentuje teraz, gdzyż nie chciało mi się komentować każdego po kolei. Więc tak. Opowiadanie bardzo ale to bardzo mi się spodobało, a ty masz talent do pisania:D Szczerze mówiąc nim się obejrzałem juz doczytałem do 20 rozdziału i teraz wyczekuje następnych z niecierpliwością. Pozdrawiam oraz weny życzę.
OdpowiedzUsuńWybacz, nie chciałam cię nastraszyć! :(
OdpowiedzUsuńNadrobiłam zaległości i coraz bardziej podoba mi się ta para :D Świetnie to opisujesz, rozdziały nie są nudne, z odrobiną humoru bardzo szybko się je czyta :D
Pozdrawiam serdecznie i do następnego rozdziału! :D
Smutne to GaLevy, ale równocześnie urocze ;C
OdpowiedzUsuńJa to mam banię, wszystko dla mnie jest urocze ;D
Im dalej czytam tym rozdziały są dłuższe, no hohoh ^^
I jest kreeew <3
Tak, kovham jak się leje krew i jak jest walka! <3