Konbawa ~ ! Nie wiem czemu, ale znowu mam wrażenie, że poziom moich tekstów spadł... Jestem dla siebie zbyt surowa, czy też mam rację? Przeczytacie to się przekonacie :)
~*~
Pod głową
czuł miękki materac, ale za to pod dupą twarde krzesło. Co się dzieje?
Fala
informacji zalała jego umysł. I nagle uświadomił sobie, gdzie jest.
Momentalnie
podniósł głowę, patrząc na łóżko przed nim.
Levy dalej
spała spokojnie. Całą noc się nie obudziła? Ehh, mogłaby dać znak życia… Znowu
zaczynał się o nią martwić.
Ten sen…
Nadal czuł strach… Jakby miał ją stracić. Ale była tu. Leżała przed nim,
pogrążona w śnie, bezpieczna.
Wyglądała
tak spokojnie. Wręcz się uśmiechała. Musiała mieć dobry sen. Uspokoił się na tą
myśl. Chciał, by jak najszybciej wyzdrowiała.
Do pokoju
wszedł lekarz, by sprawdzić, jak się czuje.
Gajeel wstał
i podszedł do okna, by nie przeszkadzać. W szybie odbijała się cała sytuacja,
kiedy doktor budził dziewczynę, a potem pomógł jej wstać i wyprowadził z
pokoju. Wyszedł za nimi.
W gabinecie
lekarz przebadał znowu Levy, a potem przepisał jej leki i wypisał.
- Gajeel.
Podniósł
głowę, słysząc znajomy głos.
Levy stała
przed nim, blada, ale uśmiechnięta. Po jej postawie widać było, że była słaba.
- Dziękuję,
że byłeś przy mnie cały ten czas. – Powiedziała.
Mimowolnie
uśmiechnął się, jakby z ulgą, widząc, że czuje się lepiej. Przynajmniej trochę…
Wstał z
jednego z wielu krzeseł na korytarzu i porwał dziewczynę na ręce.
- Nie myśl
sobie, że cię wypuszczę z łóżka. Będziesz leżeć i odpoczywać, brać leki i
jeszcze raz odpoczywać, aż wyzdrowiejesz. – Powiedział, kiedy wracali ze
szpitala.
- Nie myśl
sobie, że pozwolę ci się ciągle mną zajmować. – Odpowiedziała.
- Nie myśl
sobie, że zostawię cię samą.
Musieli
dziwnie wyglądać, kiedy szedł tak, niosąc w ramionach dziewczynę. Ludzie
oglądali się za nimi, czasem słyszał niewyraźne szepty. A niech mówią co chcą… Kiedy
dotarli do jej domu, przypomniał sobie o rozwalonym zamku drzwi. No tak…
- Jakoś
musiałem chyba się do ciebie dostać… To się naprawi. – Powiedział.
Cóż, to
jednak było głupie uczucie, że rozwalił jej drzwi. Dziewczyna nie
odpowiedziała.
Spojrzał w
dół. I wtedy dostrzegł, że Levy, przytulona do niego, zasnęła. Może to i
lepiej? Wszedł do mieszkania.
I udał się
do jej sypialni.
Tylko, gdzie
był jej pokój?
No tego to
on nie wiedział. Musiał zgadywać. I najpierw, pomimo szczerych chęci, wylądował
w łazience. Pudło.
Za drugim
razem otworzył właściwe drzwi. Cały jej pokój zawalony był książkami. W życiu
nie widział takich ich ilości…
Przeszedł
jakoś między walającymi się wszędzie stertami ksiąg. Położył śpiącą dziewczynę
do łóżka.
No i co
teraz?
~*~
Tym razem
obudziła się w swoim łóżku.
No tak,
Gajeel zabrał ją do domu… Ale w drodze usnęła. Ignorując ból głowy podniosła
się do siadu, rozglądając się po pokoju. Nie było go tu.
- Gajeel? –
Powiedziała.
Wiedziała,
że usłyszałby ją. Miał tak wyczulone zmysły, że nie mógłby jej nie usłyszeć,
jeśli był w jej domu.
Mimo to,
jakby kierowana głupią nadzieją, wstała z łóżka. I, opierając dłoń o ściany,
wyszła z pokoju.
Ale
rzeczywiście go nie było. Pewno miał swoje rzeczy do roboty, niż siedzieć nad
nią, skoro i tak spała.
Udała się do
kuchni, mimo wszystko czując jakiś taki… Smutek? Powiedział, że jej nie
zostawi…
Głupia! On
ma też swoje życie!
- Ehh… -
Westchnęła, parząc sobie herbatę.
Prędzej czy
później wyszedłby. Miał swoje życie, swoje problemy. Musiał zarabiać. A co z
nią? Ciekawe, jak długo zajmie jej powrót do zdrowia.
Nie
usłyszała otwierania drzwi. Za to usłyszała znajomy głos.
- Miałaś nie
wychodzić z łóżka, mała.
A głos ten z
pewnością nie należał do zadowolonego Gajeela. Odwróciła się z kubkiem gorącej
herbaty w dłoniach. Wszedł do jej domu, przyglądając jej się ze zdenerwowaniem.
Wskazał na
niewielką torbę trzymaną w ręce.
- Byłem
kupić ci lekarstwa a ty już swoje…
A więc
dlatego go nie było! Uśmiechnęła się, nawet jeśli widziała jego zdenerwowanie.
Kubek
nagrzany od gorącej herbaty zaczynał parzyć jej dłonie. Odstawiła go szybko.
- Czuję się
już lepiej. – Powiedziała.
Gajeel
podszedł do niej, odstawiając na kuchenny blat lekarstwa. Nie odpowiedział,
tylko oparł dłonie na jej ramionach, przyglądając jej się.
- Do łóżka
marsz. – Powiedział, takim tonem, że nie śmiała się sprzeciwić.
Porwała
kubek i szybciutko wróciła do pokoju, a on za nią, zabierając po drodze
lekarstwa.
- Pamiętasz,
które kiedy brać? – Spytał, kiedy grzecznie schowała się pod kołdrę.
- Tak, tak.
– Powiedziała, opierając się plecami o ścianę.
Poczuła po
chwili jego dłoń na głowie. Uśmiechał się do niej.
- Grzeczna
dziewczynka. – Powiedział, jakby uspokojony.
Spojrzała na
niego, robiąc naburmuszoną minę. Nie uciekła przed jego dotykiem.
- Umiem o
siebie zadbać.
~*~
- Gdzie Levy?
- Nie wiem,
od wczoraj jej nie ma… Nawet Gajeel się o nią pytał. – Odpowiedziała Mira,
podając przyjaciółce szklankę soku.
Lucy
przyjęła ją i napiła się.
- Gajeel?
Nie wiem jak ty, ale ja mam wrażenie, że ich podejście do siebie nawzajem
znacznie się ostatnio zmieniło.
- Prawda?
Może będą razem? – Powiedziała wesoło Mira, klaszcząc już z podekscytowania w
dłonie.
- Może… -
Mruknęła, wyobrażając to sobie.
Gajeel i
Levy stanowili idealne niemal przeciwieństwa. I z wyglądu, i z charakteru.
Normalnie jak piękna i bestia! Pasowało do nich te porównanie.
- Patrz, kto
idzie.
Odwróciła
się, spoglądając w kierunku drzwi gildii.
Gajeel
wszedł, rozglądając się po obecnych. I kiedy dostrzegł dwie dziewczyny przy
barze, skierował się od razu w ich stronę.
- Levy jest
chora. – Powiedział.
Nie
wyglądał, jakby się jakoś specjalnie interesował stanem tej dziewczyny. Wydawał
się arogancki jak zawsze. Dziewczynom zrzedły miny.
- Chora?
Pójdę ją odwiedzić! – Powiedziała szybko Lucy, wstając.
Pożegnała
się z Mirą i wyszła z gildii.
Przeciwieństwa
się przyciągają? Ale żeby Levy mogła wytrzymać z takim… Ehh… Coraz gorzej
wyobrażała sobie ich razem. Chociaż…
Stała już
przed drzwiami domku Levy. Zapukała. Ale nie czekała, aż przyjaciółka jej
otworzy.
Od razu
weszła, przy okazji zauważając, że zamek jej drzwi jest rozwalony.
- Levy,
gdzie jesteś? – Zawołała, rozglądając się.
Z pokoju
wyszła dziewczyna. Wyraźnie ucieszyła się, na widok przyjaciółki.
- Lu-chan! –
Powiedziała, uśmiechając się szeroko.
- Jak się
czujesz? – Spytała od razu z troską. Ahh… - I dlaczego twój zamek jest
rozwalony?
- Dobrze…
Co? – Spytała. Skrzywiła się. – Cholerny Gajeel… Zabiję go za to chyba… -
Mruknęła pod nosem.
A więc się
pogodzili? I chyba nie bała się go po tym wszystkim, skoro tak swobodnie mówiła
o nim. To chyba dobrze… Póki ten padalec znowu jej nie skrzywdzi!
~ Podobało się? Komentuj! ~
no no... robi się ciekawie, czekam na więcej.! Weny życzę.;>
OdpowiedzUsuńMuszę stwierdzić że jesteś dla siebie zbyt surowa, bo rozdział, teksty są zajebiste. Rozczuliłam się czytając o opiece jaką roztoczył nad Levy ;) taki rycerz w lśniącej zbroi :D
OdpowiedzUsuńCzekam na więcej :*
Więcej więcej... błagam o więcej. ;p Nic dodać nic ująć świetne jak zawsze chce już następną nocie już teraz w tej chwili. xD Pozdrawiam gorąca fanka i czytelniczka MEYKI!
OdpowiedzUsuńWięcej, więcej. A w ogóle to nie żeby coś, ale Serek czeka sobie dalej na Gray-Juvię xD
OdpowiedzUsuńAle coś mi mówi, że sobie jeszcze poczekam...
Jak reszta - więcej chce! Bardzo fajny rozdział, jak Gajeel się opiekował Levy to aż mi się .. tak miło zrobiło :D Mega słodkie! Mam nadzieje że znajdziesz czas by napisać następny rozdział dość szybko ;*
OdpowiedzUsuń"- Do łóżka marsz. – Powiedział, takim tonem, że nie śmiała się sprzeciwić." M: czy tylko dla mnie tak dziwnie to zabrzmiało? xD
OdpowiedzUsuńA: tak tylko ty to tak rozumiesz. xD świetny rozdzialik :D lecę dalej, bo się strasznie wciągnęłam ! :D
Aż się ciepło.robi w środku jak soę czyta, że on się nią tak słodo zajmuje :D
OdpowiedzUsuńTe lekarstwa i.ona ten.zawód jakgo nie było...
Ale.drzwi mniej więcej wstawił :D
Głupi sen ;____;
Mam nadzieję, że zauważysz tw wszystkie komentarze, bo przy jednym.rozdziale wyczaił, że blog jest zawieszony i tak.jakoś... ale zobaczysz, ja wiem!