Konbawa ~ ! Więcej Gajeela i Levy.
~*~
Nie mogła ot
tak nie dostrzec, że Gajeelowi ciężko było iść. Ręką, schowaną pod płaszczem,
najpewniej trzymał się za bok. Był ranny? Na pewno.
Ale uparł
się, że ją odprowadzi. Wprawdzie nie miała nic przeciwko ale… Nie chciała tez,
by się tak męczył z jej powodu… Dopiero co ją uratował przecież… No, parę dni
temu.
- Długo ci
ta misja zajęła. – Zaczęła, podnosząc nieco głowę, by spojrzeć na niego.
- Babsko
umiało mi uciec, cholera by ją… - Warknął cicho.
Mówił przez
zaciśnięte zęby. Tak bardzo był ranny? Co tamta kobieta mu zrobiła?!
Dotarli pod
drzwi jej domu. Mag oparł się ramieniem o ścianę, spoglądając na nią. Widziała,
że starał się zachowywać jak gdyby nigdy nic.
- Uważaj na
siebie bardziej, mała. Ja spadam.
Kiedy
odwrócił się, by odejść, chwyciła go za szorstki materiał płaszcza, zatrzymując
go.
- Co jest? –
Spytał, spoglądając na nią przez ramię.
- Chcę, byś
mi wyjaśnił, co to było, ta cała pułapka i tamta kobieta.
- Mogę ci
opowiedzieć choćby i jutro. Jestem zmęczony…
- Jesteś
ranny! Opatrzyłeś się? Może ci się wdać zakażenie czy inne cholerstwo!
Gajeel
chwilę przyglądał jej się. A ona, pod jego uważnym, natarczywym spojrzeniem po
chwili oblała się rumieńcem. Dlaczego? Sposób, w jaki jej się przyglądał…
Puściła go.
Ale on nie
odszedł. Odwrócił się do niej i opierając rękę na jej głowie uśmiechnął się.
- Teraz ty
się o mnie martwisz? No dobrze, niech ci będzie. – Powiedział, czochrając ją po
włosach.
- Ej! –
Pisnęła mimowolnie, czując jak jego palce niszczą jej fryzurę.
A on tylko
zaśmiał się, widząc jej oburzoną minę. Miała wrażenie, że to ktoś całkiem inny…
Nowy, lepszy Gajeel, który ją uratował i się o nią martwił.
Może w ten
sposób próbował się zrehabilitować? Naprawić to, co zrobił? Powodzenia!
Otworzyła
drzwi i po chwili już oboje weszli do środka.
Podczas gdy
on rozsiał się na fotelu jakby był we własnym domu, ona poszła poszukać
apteczki. Kiedy ją znalazła i wróciła do znajomego maga. A widząc, jak mu
wygodnie na pewno jest, z udawanym oburzeniem oparła rękę na biodrze.
- Nie za
dobrze ci? – Spytała.
- No co?
Gość w dom, Bóg w dom, czyż nie? – Uśmiechnął się wrednie.
- Od dziś
zaczynam się do ciebie modlić. Mam wyznawać Gajeelizm?
- Miło by
było.
Nie
opanowała się i już po chwili oboje śmiali się, jak starzy dobrzy przyjaciele.
Dopóki jego rana nie dała o sobie znać i mag skrzywił się, milknąć.
- Oj, no
tak… - Przypomniała sobie, co miała zrobić i podeszła do niego. – Pokaż mi tą
ranę.
Nie
sprzeciwił się. Tylko, wstając, ściągnął z siebie koszulę. Nie mogła przy tym
nie dostrzec zmieniającego się napięcia mięśni, tak dokładnie wyrzeźbionych pod
skórą.
O mój…
Momentalnie
jej policzki oblały się rumieńcem, kiedy dostrzegła jego ciało. Ale, próbując
wybić sobie go z głowy, skupiła się na jego boku. Obandażowany był byle jak
skrawkiem zakrwawionego materiału. Rozwiązała go.
Cały jego
bok był brudny od zaschniętej krwi. A w momencie, kiedy materiał oderwał się od
rany, jego skórę znowu zwilżył czerwony płyn.
- Cholera… -
Mruknęła, przykładając czysty bandaż do krwawiącego miejsca.
Długie
rozcięcie na boku sięgało niemalże od jego żeber, aż po biodra. Nie było może
aż tak głębokie, by zabić… Ale musiał już stracić sporo krwi…
-
Przytrzymaj chwilę ten bandaż! – Nakazała mu.
A sama
chwyciła czysty materiał. Pobiegła go zwilżyć, by szybko z nim wrócić do Gajeela.
I, zwilżonym materiałem zaczęła oczyszczać jego ranę. Jej czynności co chwilę
towarzyszyły jego syknięcia. Musiało boleć, cholera… Jak ta baba mogła go tak
pociachać?!
Miała
wrażenie, że cios był zadany czymś tępym.
Skóra bardziej wyglądała na naderwaną momentami. Naruszone mięśnie z
pewnością utrudniały mu ruchy… Ile zajmie mu powrót do zdrowia? Na pewno za
szybko nie odzyska całkowitej sprawności…
Wzięła
jałową gazę i docisnęła ją do rany. Za mała… Wzięła kolejną… I jeszcze jedną. A
potem całość zaczęła owijać czystym bandażem.
Czuła, że
Gajeel przygląda jej się, kiedy go opatrywała. Nie miał nic ciekawszego do
roboty?! Hmm, w tej chwili nie… Stał nieruchomo, poddając się jej dłoniom,
które owijały jego bok bandażami.
W końcu
związała bandaż, by trzymał mocno.
- Gotowe. –
Powiedziała, pakując z powrotem apteczkę i odnosząc ją.
Szybko
wróciła do niego.
- No, to
opowiadaj, o co chodziło z tym wszystkim. – Zażądała, siadając w drugim fotelu.
- Ani chwili
spokoju… No niech ci będzie. – Powiedział, patrząc na nią, jakby była ciekawym
okazem w muzeum. – Ci ludzie, w których łapska wpadliście, to łowcy
niewolników. Różnymi sposobami zwabiają w swoje sidła ludzi, a potem sprzedają
ich. Tamta kobieta była magiem. Potrafiła zmieniać swój wygląd i podszywać się
pod innych. Najpewniej w ten sposób was zwabiła… Mieliście misję, by kogoś
eskortować, prawda? No, to była pułapka, a waszym „zleceniodawcą” była tamta
baba. – Wyjaśnił, krzyżując po chwili ręce na klatce piersiowej. – Z tego co
się dowiedziałem, nie polowali na magów, więc zdziwiłem się, widząc tam was.
Więc… gdyby
ich nie uratował, skończyliby jako niewolnicy? Ona… Byłaby niewolnicą? O jejku…
- Gajeel…
Dziękuję… Nie chciałabym skończyć jako
niewolnica. – Powiedziała, wbijając na chwilę wzrok we własne dłonie. Szybko
zmieniła temat. – A jak to się stało, że jesteś ranny?
- Ehh… - Mag
westchnął. Wyglądał, jakby nie miał ochoty o tym rozmawiać… Ale jednak odezwał
się. – Goniłem ją. Była dość szybka i daleko uciekła. Ale wytropiłem ją. Była
zmęczona już uciekaniem i łatwo ją dopadłem.
Walczyliśmy… Miała niewielkie
szanse. Kiedy zdała sobie z tego sprawę… - Przerwał na chwilę. Teraz to on
odwrócił od niej spojrzenie. – Próbowała się ratować. Wspomniałem, że potrafi
przybierać cudzy wygląd? Więc… Ona zmieniła się w ciebie. – Powiedział w końcu.
W nią…? Ale…
Co to miało wspólnego z jego raną? Nie wiele rozumiała… Czekała cierpliwie, aż
znowu się odezwie.
- Byłem
całkiem zdezorientowany. Atakowałem wredną łowczynię niewolników, a nagle, tuż
przed sobą, dostrzegłem ciebie. Nie wiedziałem, co się stało. Ta chwila wahania
i udało się jej mnie zranić. Wtedy się opamiętałem. I dokończyłem misję. –
Zakończył.
A więc to
tak… Cholera! Więc Gajeel nie mógł walczyć, bo miał wrażenie, że atakował ją?
Aż tak jej widok go zdezorientował? Powinien wiedzieć, że skoro walczył z taką
osobą, będzie ona próbowała różnych sztuczek… Ale jej widok… On nie był w
stanie walczyć przez nią?
- Rozumiem…
- Powiedziała cicho, splatając ze sobą dłonie na kolanach.
- Hmm?
Gajeel w
końcu spojrzał na nią. I, widząc jej wyraz twarzy, wstał, podchodząc do niej.
Kucnął tuż przed nią, zaciskając palce na jej dłoniach.
- Levy, nie
ubzduraj sobie czegoś dziwnego. To nie twoja wina. To moja wina, że byłem głupi
i się zatrzymałem. Ciebie tam nie było. – Powiedział.
Próbował ją
pocieszyć?
Nie
odpowiedziała. Ciężko jej było z myślą, że tak to się ułożyło.
Jego ciepłe
dłonie zaciskały się na jej. To było miłe uczucie… Jej drobne dłonie zamknięte
w jego, znacznie od jej większych.
- Miałem
opory przed atakiem, kiedy widziałem ciebie. Oboje wiemy, co kiedyś zaszło
między nami… Ale to przeszłość. Chcę naprawić to, co zniszczyłem. I nie chcę
już krzywdzić ciebie, ani nikogo z Fairy Tail. – Wyjaśnił.
Spojrzała na
niego zaskoczona. Takiego wyznania się nie spodziewała. Wprawdzie domyślała
się, że jego podejście do nich się zmieniło… Jednak usłyszeć to z jego własnych
ust to coś całkiem innego.
Gajeel
uśmiechnął się do niej. I podniósł rękę, dotykając palcami jej policzka.
Poczuła, jak ściera z jej skóry coś mokrego.
Popłakała
się? Cholera, Levy! Co ty do jasnej cholery odstawiasz tutaj?!
~ Podobało się? Komentuj! ~
O ja cieeee.... Brzydki Gajeel, pośrednio spowodował, że Levy płacze!
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny "O mój..." i człowiek już sobie wyobraża nie wiadomo co. xD
Aż mi się wspomniał ten obrazek z fejsa, który mi pokazałaś xD
Świetne wręcz BOSKIE *.*
OdpowiedzUsuńOstatnie zdania czytałam na jednym tchu ..
Szkoda że tak to skończyłaś, bo ja chcę więcej <3
Życzę weny :*
No no.. Gajeel zachował się tak hmm.. aż nie mogę znaleźć odpowiedniego słowa..
OdpowiedzUsuńW każdym bądź razie, zmienił się. To jest ważne!
Jestem z niego dumna ^^ Haha ;D
Rozdział świetny! Czekam na więcej!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
Mało mi! Rozdział ohh i ahh xD, nie mogłam oderwać wzroku od monitora ^^ I w ogóle zdziwiłam się widzac ze dzis jest nowy rozdział, myslalam ze bedzie w weekend jakoś. Ale oczywiście baaaaaaaaardzo mnie to ucieszyło. Czy pisałam Ci juz kiedyś, że wprost uwielbiam Twojego bloga? :D Pozdrawiam i czekam na więcej ;> :*
OdpowiedzUsuńMiał być w sobotę. Alem dziś doby dzień miała i wzięło mnie na pisanie, toteż nowy rozdział pojawił się wcześniej :)
Usuń~Reneé
To życzę Ci byś miała więcej takich dni ^^
UsuńO rajusiuuuuu!! Co za wyznanie!! Jejciu brakuje mi słów.. dosłownie!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, cudowny, boski.. ja po prostu jestem nim oczarowana.. jestem oczarowana tą parą i tym jak się do niej odnosił.. obyś miała więcej takich dni bo czekam z niecierpliwością na dalszy ciąg :*
Pozdrawiam :*:*:*
Świetne Świetne i jeszcze raz Świetne! Nudziłam się i weszłam na bloga a tu patrze ROZDZIAŁ! Nie no cała w skowronka przeczytałam to od razu. Obyś miała więcej dobrych dni. ;p Pozdrawiam MEYKI!
OdpowiedzUsuńBoże, to jest piękne T*T
OdpowiedzUsuńczekam na więcej i życzę bardzo dużo weny ^^
Końcówka najlepsza! :D Aż się wczułam w rolę Levi *.* No tak, Levi nie da sobie w kaszę dmuchać i postawi na swoim jak zawsze :p Pisz szybko, proszę :D Pozdrawiam i zapraszam do mnie ^^
OdpowiedzUsuń- Od dziś zaczynam się do ciebie modlić. Mam wyznawać Gajeelizm?
OdpowiedzUsuńM:Chętnie się przyłączę!
A: Tak, wszyscy znamy twoją fazę do złych gości. I moją też. No ale przejdźmy do rzeczy. Świetny rozdział, taki...spokojny i słodkii w ogóle... no nie wiem jak to nazwać, taki... świetny :3
M:An ma problemy bo się do jasnej ciasnej znowu nieszczęśliwie zako...
A: Zamknij si ę wcale nie pomagasz. Piękne to było w sensie rozdział, żeby nie tamn tego. Chociaż miałam nadzieję na scenkę, Gajeel Levy kiss, ale co tam i tak śliczne :3
"Od dziś zaczynam się do ciebie modlić. Mam wyznawać Gajeelizm?"
OdpowiedzUsuńTaaaaaaaaaaaak~!
Rozdział świetny. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale... Od dziś zaczęłam czytać Twojego bloga ^-^
Nie wiem co dalej napisać. Wszystko mi się tu podoba *3*
GaLe, GaLe, GaLe! <3
To ja będę wyznawała.tą religię bardzo chętnie!
OdpowiedzUsuń-Tato, opowiedź jak.poznałeś mamę.
-Otóż tak jakoś przykułem ją kajdankami.do drzewa...
<3
Fajnie, że tego żałuje, i.że ona się.go nie boi, tylko opatruje mu rany!
Tak mi się słodko.robi jak.to czytam, przez Ciebie będę miała jakieś doły czy coś, że sama.tak nie mam ;*
Czyżby przez.ten płacz wydarzyło.się dalej coś ciekawego? ^^