Nowy rozdział z rana to dobra rzecz, oj tak! Seruś poprosiła mnie o dłuższe rozdziały. Wybacz, ale rozdział 4 był właśnie najdłuższym, jaki udało mi się napisać i jak na razie nie pobiłam tego rekordu. Może kiedyś mi się uda :)
~*~
Małe
zamieszanie przy wejściu sprawiło, że Misuterī oderwał się od rozmowy,
spoglądając w tamtym kierunku. Ludzie, szepcząc niespokojnie między sobą,
rozchodzili się, jakby ustępując komuś drogi.
Mimowolnie
uśmiechnęła się szeroko.
-
Natsu… - Wyszeptała.
Chłopak
szedł w ich kierunku. Jego ręce płonęły lekkim ogniem.
-
Lucy.
Kiedy
usłyszała jego głos uciekła od Misuterī’ego. Jej miejsce było przy tym, który
przyszedł tutaj. Dla niej… Podbiegła do niego. A on stanął przed nią, jako jej
obrońca, oddzielając ją od „narzeczonego”. Oparła lekko czoło o jego plecy.
-
Jednak sama nic bym nie zdziałała… Cieszę się, że jesteś. – Wyszeptała.
Natsu
uśmiechnął się kącikiem ust do niej. A potem znowu skierował spojrzenie na
Misuterī’ego.
-
Ej, dupku! Ładnie tak traktować kobietę?! – Powiedział, na tyle głośno, by
tamten go usłyszał.
Mężczyzna,
uśmiechając się wstrętnie.
-
Mam do niej prawo, odkąd została mi przyrzeczona. – Odpowiedział. A potem,
tonem pełnym jadu, dodał jeszcze – A co, chcesz o nią walczyć?
-
Lucy nie jest niczyją własnością! Sama sobie wybierze, z kim chce być!
W
jego głosie słyszała, że gniew Natsu się powiększa.
Ale
jednocześnie, na jego słowa, poczuła miłe ciepło. On ją bronił… Poczuła się
dziwnie bezpieczna.
-
Ts… Nie mówi mi, że nie wiesz, jaki jest los każdej z tych „księżniczek”? –
Pogardliwie rzucił Misuterī.
-
Morda! – Ryknął jej obrońca.
Miał
już zamiar rzucić się do walki z mężczyzną…
-
Misuterī!
Poznała
ten głos. Spojrzała ponad ramieniem Natsu. I nie pomyliła się…
Jej
ociec także był zaproszony? Cóż, nic dziwnego… Ale jednak… Nawet on stanął w
jej obronie?
-
To zaszło już za daleko. Myślałem, że wasz ślub to dobry pomysł, ale jednak
myliłem się. Nie położysz nigdy łap na mojej córce! – Powiedział stanowczo Jude.
-
Tato… - Wyszeptała.
Z
tej odległości nie mógł jej usłyszeć. Ale jednak to, jak stanął w jej obronie,
poruszyło ją. Nigdy nie przejmował się nią… A teraz? Misuterī spojrzał na niego
z gniewem. Lecz cóż teraz mógł poradzić? Do tej pory miał tyle pewności tylko
dlatego, że to jej ojciec mu ją „oddał”. A skoro teraz „odebrał” mu ją, nie
mógł się sprzeciwić.
-
Chodźmy. Nic tu po nas. – Powiedział chłopak.
I,
łapiąc ją za rękę, pociągnął w stronę wyjścia.
-
Natsu, ale…
-
Lucy! Co jeszcze chcesz zrobić?! Pogadać sobie z nimi jak gdyby nigdy nic?! –
Przerwał jej, rozzłoszczony.
Idąc
za nim nie widziała jego twarzy. Ale jednak czuła, że Natsu się tym wszystkim
bardzo przejął. To, jak ją bronił, jak był gotów walczyć o nią… Nawet, kiedy
powiedziała mu, że da sobie sama radę, przyszedł do niej.
Dosłownie
czuła jego zdenerwowanie. Jego dłoń, z tego całego gniewu zebranego w nim,
zaciskała się na jej nadgarstku, mocniej niż powinna.
-
Dobrze, rozumiem Natsu. Ale… Możesz mnie puścić już? To.. Boli… - Wyjęczała,
ciągnąc ręką, by uwolnić nadgarstek z silnego ucisku.
Chłopak
stanął gwałtownie. Wpadła na niego. A on puścił ją.
-
Przepraszam… -Wymamrotał, wciskając dłonie do kieszeni spodni.
-
Hę? Nic się nie stało! – Odpowiedziała szybko, pocierając zaczerwieniony nadgarstek.
Natsu
znowu coś mruknął pod nosem. Ale tym razem było to tak niewyraźne mamrotanie,
że nie była w stanie rozróżnić poszczególnych słów.
-
Co mówisz? – Spytała, przyglądając mu się.
Odwrócił
się do niej. I uśmiechnął się. Uwielbiała jego uśmiech…
-
Chodźmy już, bo się zimno robi. – Powiedział, jak gdyby nigdy nic.
~ Podobało się? Komentuj! ~
Oooo ojciec Lucy wkroczył - świetne! ;D
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział, pisz szybko ^^
pozdrawiam ;D
Supcio
OdpowiedzUsuńJude wkracza do akcji LOL:)
świetnie ci wyszedł ten rozdział
ale jestem ciekawa co Natsu na końcu wymamrotał
Plissss daj to w następnym rozdziale plisss :)
Zaskakujące xD w życiu bym się nie spodziewała, że jej ojciec pojawi się tak szybko.
OdpowiedzUsuńNo ale Serek jest już daleeeko do przodu z odcinkami, więc aż tak zaskakujące to nie jest, ale co ja będę spoilerować xD
Renia: jedna rzecz. NIGDY NIE MÓW DO MNIE "SERUŚ". No chyba, że chcesz zginąć w męczarniach xP Jak już chcesz zdrabniać to dla mnie polskie zdrobnienia to zUo... Więc niech będzie "Serek-chan", okey? xD *wyszczerz psychopaty*
Świetne. :) Liczę na więcej i więcej i więcej! ;3
OdpowiedzUsuńMuszę cię dodać do obserwowanych, twój bloga jest wręcz ZAJEBISTY.!
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie i weny życzę.! :>
Swietneeeeeeeeeeeeeeee :)
OdpowiedzUsuńWieceeeej :3
Strasznie mnie wciągnął ten blog i dlatego komentuję dopiero teraz :D ale muisałam skomentować słowa Natsu : Chodźmy już, bo się zimno robi. – Czy to aby na pewno Natsu? xD przecież jemu nigdy nie jest zimno xD no to tyle. Rozdział naprawdę świetny, lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńNono, Natsu co tam mamroczesz sobie? ^^
OdpowiedzUsuńJa chcę to wiedzieć! :D
Ja chcę wiedzieć wszystko! :D
Zdziwiło mnie to, że ojciec Lucy atanął w jej obronie :D
Chociaż... żaden to obrońca w porównaniu do Natsu ^^
Ciekawe co nim kierowało... Rodzicielskie uczucia czy kolejny zysk?
Gdyby nie on w sumie nawiązałaby się walka, a ja jestem ciekawa bardzo jak opisujesz walki :D