niedziela, 23 września 2012

5 : Jude

Nowy rozdział z rana to dobra rzecz, oj tak! Seruś poprosiła mnie o dłuższe rozdziały. Wybacz, ale rozdział 4 był właśnie najdłuższym, jaki udało mi się napisać i jak na razie nie pobiłam tego rekordu. Może kiedyś mi się uda :)

~*~

Małe zamieszanie przy wejściu sprawiło, że Misuterī oderwał się od rozmowy, spoglądając w tamtym kierunku. Ludzie, szepcząc niespokojnie między sobą, rozchodzili się, jakby ustępując komuś drogi.
Mimowolnie uśmiechnęła się szeroko.
- Natsu… - Wyszeptała.
Chłopak szedł w ich kierunku. Jego ręce płonęły lekkim ogniem.
- Lucy.
Kiedy usłyszała jego głos uciekła od Misuterī’ego. Jej miejsce było przy tym, który przyszedł tutaj. Dla niej… Podbiegła do niego. A on stanął przed nią, jako jej obrońca, oddzielając ją od „narzeczonego”. Oparła lekko czoło o jego plecy.
- Jednak sama nic bym nie zdziałała… Cieszę się, że jesteś. – Wyszeptała.
Natsu uśmiechnął się kącikiem ust do niej. A potem znowu skierował spojrzenie na Misuterī’ego.
- Ej, dupku! Ładnie tak traktować kobietę?! – Powiedział, na tyle głośno, by tamten go usłyszał.
Mężczyzna, uśmiechając się wstrętnie.
- Mam do niej prawo, odkąd została mi przyrzeczona. – Odpowiedział. A potem, tonem pełnym jadu, dodał jeszcze – A co, chcesz o nią walczyć?
- Lucy nie jest niczyją własnością! Sama sobie wybierze, z kim chce być!
W jego głosie słyszała, że gniew Natsu się powiększa.
Ale jednocześnie, na jego słowa, poczuła miłe ciepło. On ją bronił… Poczuła się dziwnie bezpieczna.
- Ts… Nie mówi mi, że nie wiesz, jaki jest los każdej z tych „księżniczek”? – Pogardliwie rzucił Misuterī.
- Morda! – Ryknął jej obrońca.
Miał już zamiar rzucić się do walki z mężczyzną…
- Misuterī!
Poznała ten głos. Spojrzała ponad ramieniem Natsu. I nie pomyliła się…
Jej ociec także był zaproszony? Cóż, nic dziwnego… Ale jednak… Nawet on stanął w jej obronie?
- To zaszło już za daleko. Myślałem, że wasz ślub to dobry pomysł, ale jednak myliłem się. Nie położysz nigdy łap na mojej córce! – Powiedział stanowczo Jude.
- Tato… - Wyszeptała.
Z tej odległości nie mógł jej usłyszeć. Ale jednak to, jak stanął w jej obronie, poruszyło ją. Nigdy nie przejmował się nią… A teraz? Misuterī spojrzał na niego z gniewem. Lecz cóż teraz mógł poradzić? Do tej pory miał tyle pewności tylko dlatego, że to jej ojciec mu ją „oddał”. A skoro teraz „odebrał” mu ją, nie mógł się sprzeciwić.
- Chodźmy. Nic tu po nas. – Powiedział chłopak.
I, łapiąc ją za rękę, pociągnął w stronę wyjścia.
- Natsu, ale…
- Lucy! Co jeszcze chcesz zrobić?! Pogadać sobie z nimi jak gdyby nigdy nic?! – Przerwał jej, rozzłoszczony.
Idąc za nim nie widziała jego twarzy. Ale jednak czuła, że Natsu się tym wszystkim bardzo przejął. To, jak ją bronił, jak był gotów walczyć o nią… Nawet, kiedy powiedziała mu, że da sobie sama radę, przyszedł do niej.
Dosłownie czuła jego zdenerwowanie. Jego dłoń, z tego całego gniewu zebranego w nim, zaciskała się na jej nadgarstku, mocniej niż powinna.
- Dobrze, rozumiem Natsu. Ale… Możesz mnie puścić już? To.. Boli… - Wyjęczała, ciągnąc ręką, by uwolnić nadgarstek z silnego ucisku.
Chłopak stanął gwałtownie. Wpadła na niego. A on puścił ją.
- Przepraszam… -Wymamrotał, wciskając dłonie do kieszeni spodni.
- Hę? Nic się nie stało! – Odpowiedziała szybko, pocierając zaczerwieniony nadgarstek.
Natsu znowu coś mruknął pod nosem. Ale tym razem było to tak niewyraźne mamrotanie, że nie była w stanie rozróżnić poszczególnych słów.
- Co mówisz? – Spytała, przyglądając mu się.
Odwrócił się do niej. I uśmiechnął się. Uwielbiała jego uśmiech…
- Chodźmy już, bo się zimno robi. – Powiedział, jak gdyby nigdy nic.

~ Podobało się? Komentuj! ~

8 komentarzy:

  1. Oooo ojciec Lucy wkroczył - świetne! ;D
    czekam na kolejny rozdział, pisz szybko ^^
    pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Supcio
    Jude wkracza do akcji LOL:)
    świetnie ci wyszedł ten rozdział
    ale jestem ciekawa co Natsu na końcu wymamrotał
    Plissss daj to w następnym rozdziale plisss :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaskakujące xD w życiu bym się nie spodziewała, że jej ojciec pojawi się tak szybko.
    No ale Serek jest już daleeeko do przodu z odcinkami, więc aż tak zaskakujące to nie jest, ale co ja będę spoilerować xD
    Renia: jedna rzecz. NIGDY NIE MÓW DO MNIE "SERUŚ". No chyba, że chcesz zginąć w męczarniach xP Jak już chcesz zdrabniać to dla mnie polskie zdrobnienia to zUo... Więc niech będzie "Serek-chan", okey? xD *wyszczerz psychopaty*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne. :) Liczę na więcej i więcej i więcej! ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. Muszę cię dodać do obserwowanych, twój bloga jest wręcz ZAJEBISTY.!

    Zapraszam do mnie i weny życzę.! :>

    OdpowiedzUsuń
  6. Swietneeeeeeeeeeeeeeee :)
    Wieceeeej :3


    OdpowiedzUsuń
  7. Strasznie mnie wciągnął ten blog i dlatego komentuję dopiero teraz :D ale muisałam skomentować słowa Natsu : Chodźmy już, bo się zimno robi. – Czy to aby na pewno Natsu? xD przecież jemu nigdy nie jest zimno xD no to tyle. Rozdział naprawdę świetny, lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nono, Natsu co tam mamroczesz sobie? ^^
    Ja chcę to wiedzieć! :D
    Ja chcę wiedzieć wszystko! :D
    Zdziwiło mnie to, że ojciec Lucy atanął w jej obronie :D
    Chociaż... żaden to obrońca w porównaniu do Natsu ^^
    Ciekawe co nim kierowało... Rodzicielskie uczucia czy kolejny zysk?
    Gdyby nie on w sumie nawiązałaby się walka, a ja jestem ciekawa bardzo jak opisujesz walki :D

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.