niedziela, 30 września 2012

9 : Misja


Ohayo~! I kolejny rozdział! Mam nadzieję, że wam się spodoba!

~*~

- I wtedy przyszedł Natsu, mówiąc, że wie już…
Wprawdzie słuchała przyjaciółkę, kiedy opowiadała o ich ostatniej misji z Dragneelem, ale dalej czuła zdenerwowanie. Zimny dreszcz co chwilę dręczył ją, choć uśmiechała się i udawała, że wszystko w porządku. W momencie, kiedy Mira coś odpowiedziała Lucy i obie zaśmiały się, obejrzała się niepewnie przez ramię.
Był tam.
Siedział przy stoliku, obserwując ze znudzeniem wesołe towarzystwo zgromadzone w gildii.
Tak… Po zniszczeniu Phantom Lord Gajeel i Juvia poprosili Mistrza Makarova o przyjęcie do Fairy Tail. A ten, wierząc w ich poprawę i ukryte dobro, zgodził się.
Kobietę deszczu szło polubić, bo bardzo starała się zintegrować z gildią. Zaś Gajeel…
Budził w niej strach.
Cóż w tym dziwnego, po tym co jej zrobił…?
Jego zimne spojrzenie prześlizgnęło się po innych magach, aż doszedł do niej. W momencie, kiedy ich oczy się spotkały, zadrżała ze strachu i szybko wbiła wzrok w bar. Serce zabiło jej mocniej. Samo patrzenie na niego wywoływało nieprzyjemne wspomnienia.
- Wszystko w porządku, Levy?
- Hę? O… Tak! Jasne, że tak! – Zapewniła szybko przyjaciółki, nerwowo przesuwając palcami po włosach.
Czuła na plecach spojrzenie Gajeela. Cholera…
Wstała.
- Idę zobaczyć, czy jest jakaś ciekawa misja. Na Jeta i Droy’a nie można liczyć.
Odeszła od baru. I dopiero kiedy spojrzała w kierunku tablicy zdała sobie sprawę, że ktoś jeszcze do niej podszedł, w poszukiwaniu roboty.
Gajeel!
Cholera!
No nic, wyglądaj naturalnie. Odetchnęła i podeszła do tablicy ogłoszeń, nie patrząc na wyższego maga. Choć czuła, jak jej serce szaleje ze strachu.
Zdenerwowana nie była w stanie zrozumieć, co czyta, więc skończyła na tym, że gapiła się ciągle w jedną z kart, powtarzając już któryś raz w myślach tekst zadania.
- Bierzesz tą misję czy nie?
Drgnęła nagle i podniosła spojrzenie na Smoczego Zabójcę. Uśmiechnęła się nerwowo.
- Eto… J-ja…  - Powiedziała.
Szczerze mówiąc, nie wiedziała nawet, o jaką misję mu chodzi. Ze zdenerwowania nie wiedziała, co czytała.
Ręka Gajeela mignęła jej przed oczami, kiedy sięgnął po kartkę i zerwał ją z tablicy. Jeszcze chwilę patrzył na nią.
- Zimno ci czy co? – Spytał po chwili.
Zdała sobie sprawę, że cała się trzęsie. Ze zdenerwowania.
- Eto… Po prostu mi zimno. Słabo mi… Chyba się pochorowałam! – Wymyśliła na szybko wymówkę.
Gajeel chwilę się jej przyglądał, a potem westchnął, opierając dłoń na jej głowie. Ale nie wrogo. Wręcz przyjaźnie.
- Jak chora to w łóżku leżeć. Jeszcze ci się pogorszy… - Powiedział.
Spojrzała na niego zaskoczona. Myślała, że ją wyśmieje albo coś a tu… Machnął ręką, niby na pożegnanie, odwracając się i wychodząc.
Smoczego Zabójcę odprowadziło kilka spojrzeń, niektóre nie były przyjazne. A ona? Gapiła się w jego plecy, kiedy odchodził. Wiedziała, że tak szybko nie pozbędzie się strachu po tym, co jej zrobił. Ale w tej chwili dostrzegła, że nawet on starał się zmienić to, za kogo go mieli.
Wróciła spojrzeniem na tablicę ogłoszeń. Teraz już bez problemu była w stanie przyswoić informacje odnośnie poszczególnych misji. W końcu wzięła jedną z nich.
Podeszła do Jeta i Droy’a, by zapytać ich o zdanie. A potem, z ich zgodą, przekazała Mirze, że się jej podejmują.

~*~

Misja zdawała się być prosta. Mieli po prostu eskortować pewnego staruszka. Nie wnikali, kim jest i na co mu ochrona. Jeśli chciałby im powiedzieć, zdradziłby im te szczegóły. A tymczasem wszystko zachował dla siebie, prosząc ich tylko, by zadbali o to, by podróż przebiegła pomyślnie.
Z rana następnego dnia wyruszyli. Drogę mieli przebyć pieszo, miało im to zająć cały dzień przy odrobinie szczęścia. Nie rozumiała sensu drogi pieszo. Skoro stać go było na eskortę magów, to czemu nie załatwił sobie jakiegoś powozu? Albo nie jechał pociągiem?
- Coś mi tu nie pasuje… Bądźcie gotowi na jakieś niespodzianki… - Powiedziała cicho do przyjaciół.
Staruszek, podpierając się laską, prawie głuchy, nie dosłyszał jej chyba.
Po drodze mieli przejść przez jakiś wąwóz, którym ponoć szybciej mogli dojść na miejsce.
 Jet i Droy, idąc za nimi, rozmawiali wesoło, jakby byli po prostu na jakiejś wycieczce. A ona szła u boku staruszka. Starała się jakoś do niego zagadać, by wyjawił jej, dlaczego wybrał taką a nie inną drogę, dlaczego nie wolał przejechać się pociągiem, tylko pieszo wlec się do celu… Ale ten uparcie ukrywał wszystko, lub po prostu zmieniał temat.
A oni dotarli do wąwozu…
- O jeny, jeny, jeny… Już nie te czasy, dzieci… Odsapnijmy chwilkę… - Powiedział staruszek, siadając na pniu powalonego drzewa.
- Nie ma sprawy, dziadku! – Powiedział wesoło Droy, kopiąc jakiś kamyk, który nawinął mu się pod nogę.
Po paru chwilach poczuła ukłucie w szyi. Dotknęła dłonią karku. I wyczuła pod palcami małą strzałkę.
- Co do…?
Obraz przed jej oczami się rozmazał. Dostrzegła jeszcze niewyraźne sylwetki przyjaciół, którzy zataczając się padli po chwili na ziemię.
I jej umysł ogarnęła zimna, lepka ciemność.

~*~

Dokładnie już wyczuwał zapach swoich ofiar. Uniósł głowę i wciągnął głęboko powietrze, przesycone tą wonią.
- Mam was… - Mruknął z pełnym zadowolenia uśmiechem.
I skierował się tak, gdzie prowadził go węch. Miał też wrażenie, że wyczuwał w tym coś znajomego… Jakiś znany mu już zapach… Ktoś z gildii? A co mieliby tu robić?
Nie ważne. W tej chwili musiał znaleźć obiekt swojej misji. I się ich pozbyć.
Z informacji, które mu przekazano, nie będzie to specjalnie trudne zadanie. Żaden z tej grupy najpewniej nie był potężnym magiem. Może dwóch tam znało się co nieco na magii… Ale z nim nie będą mieli szans.
Zagłębiał się coraz bardziej i bardziej w tereny, których nie znał, kierując się tylko węchem. W otoczeniu gęstwin i drzew wyłapywał i inne zapachy. Ale skupiał się tylko na tym jednym, który miał go doprowadzić do celu.
Grupa ludzi obóz swój rozbiła niedbale, w miejscu gdzie drzewa choć trochę ustępowały. Schował się za jednym z pni, by móc ocenić sytuację, kiedy najlepiej będzie zaatakować.
Było ich w sumie ośmiu. Jedna tylko była kobieta. Ona najpewniej była magiem, podczas gdy jej towarzysze wyglądali na bardziej wprawionych w boju. Z pewnością nie należeli do najmądrzejszych. Kobieta zdawała się dowodzić grupie.
Czterech z nich zgromadzonych było w jednym miejscu, jakby znaleźli coś niezwykle ciekawego. W momencie, w którym jeden z nich, wezwany przez przywódczynię odszedł, mógł wreszcie dostrzec, czym się zainteresowali.


~*~

Nagły kopniak wybudził ją. Jęknęła, przewracając się na twardą, zimną ziemię. Była obolała… Wszystko ją bolało…
- Patrzcie, ta mała jednak żyje! – Usłyszała nad sobą głos.
Czyjaś ręka chwyciła ją za włosy i pociągnęła, podnosząc ją. Krzyknęła, zagryzając zęby na linie, którą miała zakneblowane usta.
Stopami nie dotykała już ziemi, za to czuła mocny ból w głowie.
- I głosik też ma niezły. – Odezwał się inny głos.
Otwarła załzawione oczy, by zobaczyć, gdzie się znajduje.
Czterech rosłych chłopów utrudniało jej widok.
Wpadli w pułapkę! Wiedziała, że coś tu nie pasuje… 
- Szkoda by było pozbawić taką ślicznotkę głosu, więc z łaski swojej zamknij się. – Powiedział ten trzeci.

~ Podobało się? Komentuj! ~

6 komentarzy:

  1. Uuuuu grubo. Robi się ciekawie, jestem strasznie ciekawa co dalej więc pisz bo czekam z niecierpliwością ^^ A swoją drogą, nie wiem ale chyba tego nie pisałam - masz bardzo ładny styl opowiadania ;). Buziaki ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Żeby nie było, cały czas na Twoim blogu jest ciekawie xD Chodziło o to , że akcja rusza. No i nowe postacie.Weny życze żebyś szybko napisała kolejne rozdziały :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Yeeey, kłopoty *boi się*
    Będzie jatka, będzie jatka ^^.
    Serek już nie może się doczekać ciągu dalszego. :D:D

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohoho no to teraz musisz się pospieszyć z kolejnym rozdziałem bo z nerwów zacznę obgryzać paznokcie :D
    rozdział jak zwykle bomba i tak trzymaj :))
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział piękny^^
    czekam na dalszy ciąg ;3
    pozdrawiam i życzę weny *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. GaLeeeevy <33333
    Laxus: .... Boże.... zaczyna się....
    Jak ja uwielbiam ten paring! No bo.prostu! Gajeel jest taki uroczy na swój sposób, a u Ciebie jeszcze z tym jak jej powiedział, że jak chora to żeby do łóżka poszła :D
    Ja tam bym się z nim bardzo chętnie zaprzyjaźniła ^^
    Ale.teraz niech ją ratuje ^^
    Bo Jet i Droy to cioty, że szkoda gadać B|

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.