Ohayo~! I kolejny rozdział! Mam nadzieję, że wam się spodoba!
~*~
- I wtedy
przyszedł Natsu, mówiąc, że wie już…
Wprawdzie
słuchała przyjaciółkę, kiedy opowiadała o ich ostatniej misji z Dragneelem, ale
dalej czuła zdenerwowanie. Zimny dreszcz co chwilę dręczył ją, choć uśmiechała
się i udawała, że wszystko w porządku. W momencie, kiedy Mira coś odpowiedziała
Lucy i obie zaśmiały się, obejrzała się niepewnie przez ramię.
Był tam.
Siedział
przy stoliku, obserwując ze znudzeniem wesołe towarzystwo zgromadzone w gildii.
Tak… Po
zniszczeniu Phantom Lord Gajeel i Juvia poprosili Mistrza Makarova o przyjęcie
do Fairy Tail. A ten, wierząc w ich poprawę i ukryte dobro, zgodził się.
Kobietę
deszczu szło polubić, bo bardzo starała się zintegrować z gildią. Zaś
Gajeel…
Budził w
niej strach.
Cóż w tym
dziwnego, po tym co jej zrobił…?
Jego zimne
spojrzenie prześlizgnęło się po innych magach, aż doszedł do niej. W momencie,
kiedy ich oczy się spotkały, zadrżała ze strachu i szybko wbiła wzrok w bar.
Serce zabiło jej mocniej. Samo patrzenie na niego wywoływało nieprzyjemne
wspomnienia.
- Wszystko w
porządku, Levy?
- Hę? O…
Tak! Jasne, że tak! – Zapewniła szybko przyjaciółki, nerwowo przesuwając
palcami po włosach.
Czuła na
plecach spojrzenie Gajeela. Cholera…
Wstała.
- Idę
zobaczyć, czy jest jakaś ciekawa misja. Na Jeta i Droy’a nie można liczyć.
Odeszła od
baru. I dopiero kiedy spojrzała w kierunku tablicy zdała sobie sprawę, że ktoś
jeszcze do niej podszedł, w poszukiwaniu roboty.
Gajeel!
Cholera!
No nic,
wyglądaj naturalnie. Odetchnęła i podeszła do tablicy ogłoszeń, nie patrząc na
wyższego maga. Choć czuła, jak jej serce szaleje ze strachu.
Zdenerwowana
nie była w stanie zrozumieć, co czyta, więc skończyła na tym, że gapiła się
ciągle w jedną z kart, powtarzając już któryś raz w myślach tekst zadania.
- Bierzesz
tą misję czy nie?
Drgnęła
nagle i podniosła spojrzenie na Smoczego Zabójcę. Uśmiechnęła się nerwowo.
- Eto…
J-ja… - Powiedziała.
Szczerze
mówiąc, nie wiedziała nawet, o jaką misję mu chodzi. Ze zdenerwowania nie
wiedziała, co czytała.
Ręka Gajeela
mignęła jej przed oczami, kiedy sięgnął po kartkę i zerwał ją z tablicy.
Jeszcze chwilę patrzył na nią.
- Zimno ci
czy co? – Spytał po chwili.
Zdała sobie
sprawę, że cała się trzęsie. Ze zdenerwowania.
- Eto… Po
prostu mi zimno. Słabo mi… Chyba się pochorowałam! – Wymyśliła na szybko
wymówkę.
Gajeel
chwilę się jej przyglądał, a potem westchnął, opierając dłoń na jej głowie. Ale
nie wrogo. Wręcz przyjaźnie.
- Jak chora
to w łóżku leżeć. Jeszcze ci się pogorszy… - Powiedział.
Spojrzała na
niego zaskoczona. Myślała, że ją wyśmieje albo coś a tu… Machnął ręką, niby na
pożegnanie, odwracając się i wychodząc.
Smoczego
Zabójcę odprowadziło kilka spojrzeń, niektóre nie były przyjazne. A ona? Gapiła
się w jego plecy, kiedy odchodził. Wiedziała, że tak szybko nie pozbędzie się
strachu po tym, co jej zrobił. Ale w tej chwili dostrzegła, że nawet on starał
się zmienić to, za kogo go mieli.
Wróciła
spojrzeniem na tablicę ogłoszeń. Teraz już bez problemu była w stanie przyswoić
informacje odnośnie poszczególnych misji. W końcu wzięła jedną z nich.
Podeszła do
Jeta i Droy’a, by zapytać ich o zdanie. A potem, z ich zgodą, przekazała Mirze,
że się jej podejmują.
~*~
Misja
zdawała się być prosta. Mieli po prostu eskortować pewnego staruszka. Nie
wnikali, kim jest i na co mu ochrona. Jeśli chciałby im powiedzieć, zdradziłby
im te szczegóły. A tymczasem wszystko zachował dla siebie, prosząc ich tylko,
by zadbali o to, by podróż przebiegła pomyślnie.
Z rana
następnego dnia wyruszyli. Drogę mieli przebyć pieszo, miało im to zająć cały
dzień przy odrobinie szczęścia. Nie rozumiała sensu drogi pieszo. Skoro stać go
było na eskortę magów, to czemu nie załatwił sobie jakiegoś powozu? Albo nie
jechał pociągiem?
- Coś mi tu
nie pasuje… Bądźcie gotowi na jakieś niespodzianki… - Powiedziała cicho do
przyjaciół.
Staruszek,
podpierając się laską, prawie głuchy, nie dosłyszał jej chyba.
Po drodze
mieli przejść przez jakiś wąwóz, którym ponoć szybciej mogli dojść na miejsce.
Jet i Droy, idąc za nimi, rozmawiali wesoło,
jakby byli po prostu na jakiejś wycieczce. A ona szła u boku staruszka. Starała
się jakoś do niego zagadać, by wyjawił jej, dlaczego wybrał taką a nie inną
drogę, dlaczego nie wolał przejechać się pociągiem, tylko pieszo wlec się do
celu… Ale ten uparcie ukrywał wszystko, lub po prostu zmieniał temat.
A oni
dotarli do wąwozu…
- O jeny,
jeny, jeny… Już nie te czasy, dzieci… Odsapnijmy chwilkę… - Powiedział
staruszek, siadając na pniu powalonego drzewa.
- Nie ma
sprawy, dziadku! – Powiedział wesoło Droy, kopiąc jakiś kamyk, który nawinął mu
się pod nogę.
Po paru
chwilach poczuła ukłucie w szyi. Dotknęła dłonią karku. I wyczuła pod palcami
małą strzałkę.
- Co do…?
Obraz przed
jej oczami się rozmazał. Dostrzegła jeszcze niewyraźne sylwetki przyjaciół,
którzy zataczając się padli po chwili na ziemię.
I jej umysł
ogarnęła zimna, lepka ciemność.
~*~
Dokładnie
już wyczuwał zapach swoich ofiar. Uniósł głowę i wciągnął głęboko powietrze,
przesycone tą wonią.
- Mam was… -
Mruknął z pełnym zadowolenia uśmiechem.
I skierował
się tak, gdzie prowadził go węch. Miał też wrażenie, że wyczuwał w tym coś
znajomego… Jakiś znany mu już zapach… Ktoś z gildii? A co mieliby tu robić?
Nie ważne. W
tej chwili musiał znaleźć obiekt swojej misji. I się ich pozbyć.
Z
informacji, które mu przekazano, nie będzie to specjalnie trudne zadanie. Żaden
z tej grupy najpewniej nie był potężnym magiem. Może dwóch tam znało się co
nieco na magii… Ale z nim nie będą mieli szans.
Zagłębiał
się coraz bardziej i bardziej w tereny, których nie znał, kierując się tylko
węchem. W otoczeniu gęstwin i drzew wyłapywał i inne zapachy. Ale skupiał się
tylko na tym jednym, który miał go doprowadzić do celu.
Grupa ludzi
obóz swój rozbiła niedbale, w miejscu gdzie drzewa choć trochę ustępowały.
Schował się za jednym z pni, by móc ocenić sytuację, kiedy najlepiej będzie
zaatakować.
Było ich w
sumie ośmiu. Jedna tylko była kobieta. Ona najpewniej była magiem, podczas gdy
jej towarzysze wyglądali na bardziej wprawionych w boju. Z pewnością nie
należeli do najmądrzejszych. Kobieta zdawała się dowodzić grupie.
Czterech z
nich zgromadzonych było w jednym miejscu, jakby znaleźli coś niezwykle
ciekawego. W momencie, w którym jeden z nich, wezwany przez przywódczynię
odszedł, mógł wreszcie dostrzec, czym się zainteresowali.
~*~
Nagły
kopniak wybudził ją. Jęknęła, przewracając się na twardą, zimną ziemię. Była
obolała… Wszystko ją bolało…
- Patrzcie,
ta mała jednak żyje! – Usłyszała nad sobą głos.
Czyjaś ręka
chwyciła ją za włosy i pociągnęła, podnosząc ją. Krzyknęła, zagryzając zęby na
linie, którą miała zakneblowane usta.
Stopami nie
dotykała już ziemi, za to czuła mocny ból w głowie.
- I głosik
też ma niezły. – Odezwał się inny głos.
Otwarła
załzawione oczy, by zobaczyć, gdzie się znajduje.
Czterech
rosłych chłopów utrudniało jej widok.
Wpadli w
pułapkę! Wiedziała, że coś tu nie pasuje…
- Szkoda by
było pozbawić taką ślicznotkę głosu, więc z łaski swojej zamknij się. –
Powiedział ten trzeci.
~ Podobało się? Komentuj! ~
Uuuuu grubo. Robi się ciekawie, jestem strasznie ciekawa co dalej więc pisz bo czekam z niecierpliwością ^^ A swoją drogą, nie wiem ale chyba tego nie pisałam - masz bardzo ładny styl opowiadania ;). Buziaki ^^
OdpowiedzUsuńŻeby nie było, cały czas na Twoim blogu jest ciekawie xD Chodziło o to , że akcja rusza. No i nowe postacie.Weny życze żebyś szybko napisała kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńYeeey, kłopoty *boi się*
OdpowiedzUsuńBędzie jatka, będzie jatka ^^.
Serek już nie może się doczekać ciągu dalszego. :D:D
Ohoho no to teraz musisz się pospieszyć z kolejnym rozdziałem bo z nerwów zacznę obgryzać paznokcie :D
OdpowiedzUsuńrozdział jak zwykle bomba i tak trzymaj :))
Pozdrawiam ;*
rozdział piękny^^
OdpowiedzUsuńczekam na dalszy ciąg ;3
pozdrawiam i życzę weny *-*
GaLeeeevy <33333
OdpowiedzUsuńLaxus: .... Boże.... zaczyna się....
Jak ja uwielbiam ten paring! No bo.prostu! Gajeel jest taki uroczy na swój sposób, a u Ciebie jeszcze z tym jak jej powiedział, że jak chora to żeby do łóżka poszła :D
Ja tam bym się z nim bardzo chętnie zaprzyjaźniła ^^
Ale.teraz niech ją ratuje ^^
Bo Jet i Droy to cioty, że szkoda gadać B|