~~ Dedykacja dla wszystkich, którzy paringują Mrandine ~~
Coś długo nie było rozdziału... Musicie mi wybaczyć, bowiem...
Bickslow : Ren~chan na urodziny szła (większość pewnie widziała jej stan po komentarzach...), sporo rysowała, a co za tym idzie coraz mniej czasu miała, by siąść i się czymś zająć. Wybaczycie jej?
Wiadomo, że wybaczycie :3 Mam nadzieję...
Hmm, pod ostatnim rozdziałem wywiązało się coś w stylu "Kto pierwszy paringował Mrandine". Cóż, nie lubię się kłócić, ale ponieważ różne były głosy, postanowiłam, że napiszę od siebie iż... To Alex13 pierwsza sparingowała ich... Nie tyle co na bloggerze, ale jeszcze na gg, jak z nią pisałam. Gomene!
Bickslow : PS. Ren~chan trochę w tym rozdziale namieszała, więc jak ktoś będzie się posługiwał Smoczym Językiem to będzie to podkreślone. O co chodzi z tym językiem to będzie jeszcze wyjaśnione.
~*~
- Trzeba go stąd wziąć. – Powiedziała Grandine. Widać było,
że jest zmęczona, ale mimo to starała się przynajmniej udawać, że ma jeszcze
siły.
Natsu zaraz podszedł i chwycił nieprzytomnego jeszcze
Gajeela za ramiona, by go podnieść.
- Co ty do cholery wyprawiasz?! – Ryknęła smoczyca,
machnąwszy nerwowo ogonem. – Rany mu się zaraz otworzą!
- To jak chcesz go przenieść? – Spytał Natsu, jakby obrażony.
I wtedy smoczyca pochyliła nisko łeb. Wszyscy poczuli
podmuch powietrza, który przepłynął pod ciało chłopaka i ostrożnie uniósł go.
- W ten sposób. – Stwierdziła spokojnie smoczyca i
wymaszerowała z Sali tronowej, a lewitujące ciało przed nią.
Reszta poszła w jej ślady, opuszczając komnatę. Także i
Carmen szła z nimi, stąpając obok Wendy, w której wzroście tak po prawdzie
była.
Natsu, nadal urażony niewdzięcznością smoczycy, szedł na
końcu, wsadziwszy dłonie do kieszeni spodni.
~*~
Czuł nerwy, pomimo uratowania Gajeela. Pierwszy raz od… Od
bardzo, bardzo dawna tak bardzo się bał. I w momencie, kiedy Grandine opuściła
chłopaka na posadzkę w jego komacie, poczuł jak cały aż się spiął, patrząc
nerwowo na nieprzytomnego chłopaka.
Żeby chociaż otworzył oczy, żeby dał znak, że żyje… Ale nie…
Kiedy go leczyły, nie drgnął nawet najmniejszy mięsień na jego twarzy. Nic.
Zupełnie, jakby nic nie czuł. Jakby nie dało się go odratować.
Jakby był martwy.
Po chwili do komnaty wleciał Igneel. Natsu, Wendy i Carmen
już plątali się między łapami smoków.
- Po tym, co teraz zaszło, nie wiem czy N’Asshe będzie
chciała nam pomóc… - Stwierdził ponuro Igneel, siadając na podłodze. Natsu
usiadł między jego łapami.
- Nie potrzebujecie N’Asshe. – Powiedziała spokojnie Carmen,
nadal posługując się Smoczym Językiem.
I wszyscy spojrzeli na nią ciekawie.
- Ale przecież Królowa…
- Tak, wiem o co ci chodzi, Grandine. – Przerwała jej
dziewczynka. – Owszem, jej pomoc byłaby przydatna. Ale nie jest konieczna. Mogę
to zrobić bez niej.
- Co ona mówi? – Spytał Natsu, zirytowany tym, że nie
rozumie.
- Będzie mogła was uleczyć, bez pomocy N’Asshe. –
Odpowiedział Igneel.
- Ale jak? – Spytała Wendy.
- Carmen posługuje się Magią Śpiewu. Poprzez śpiew jest w
stanie zmienić każdy los. – Odpowiedziała Grandine. – To, co zaśpiewa, stanie
się. Może więc wam wyśpiewać, byście nie zamienili się w smoki… Ale nie wiem,
czy da radę cofnąć czas waszej przemiany… To mogła tylko…
- Jak Carmen mówi, że da radę, to da radę. – Stwierdził Metalicana,
który siedział tak, by nieprzytomny Gajeel leżał między jego łapami. Zupełnie
tak, jakby smok miał zamiar bronić go przed całym, wrogim światem. – Jeszcze nigdy
nas nie zawiodła, więc i tym razem da radę.
- Kiedy mogłabyś ich… Naprawić? – Spytał Igneel, zerkając na
dziewczynkę.
A ta otrzepała lekko swoją białą, luźną sukienkę.
- Nawet teraz. – Odpowiedziała.
Smoki spojrzały po sobie niepewnie. Ale w końcu zgodnie
skinęli łbami. A Carmen wyprostowała się nieco i nabrała powietrza. I
zaśpiewała. Tak pięknie i czysto śpiewała w Języku Smoków. W języku, którego nie
rozumieli Natsu i Wendy, a mimo to wsłuchiwali się w nią jak zaczarowani.
Nie wiedział, ile trwała ta magia rozbrzmiewająca czystym
głosem w powietrzu. Lecz kiedy dziewczynka skończyła, miał wrażenie, jakby
obudził się z długiego, ciężkiego snu. Potrząsnął łbem, chcąc wyrzucić to
nieprzyjemne wrażenie.
Natsu i Wendy ziewnęli przeciągle.
- Zadziałało? – Spytała niepewnie Grandine.
- Tak. Niech się porządnie wyśpią. Jutro… Jutro już wszystko
będzie dobrze.
- A co z Gajeelem? Skoro był nieprzytomny…
- Na niego też to zadziała, nie martw się. – Odpowiedziała Carmen,
uśmiechając się.
Metalicana powoli wstał i podszedł do dziewczynki. Schylił
nisko łeb, trącając pyskiem główkę Carmen. Jego oddech rozwiał gęste, różowe
włosy.
- Dziękuję ci. Za uratowanie Gajeela. I za wyleczenie ich. –
Powiedział, kiedy dziewczynka pogładziła go drobną rączką po pysku.
A ta w odpowiedzi uśmiechnęła się pięknie, mrużąc oczka.
Jako pierwsi komnatę Metalicany opuścili Igneel z Natsu.
Mignął mu za załomem skalnym jeszcze ten czerwony ogon, a potem mógł tylko
słyszeć ich pełne nadziei głosy.
Kiedy Grandine już miała wyjść zagrodził jej drogę. A
smoczyca spojrzała na niego niepewnie, przechylając lekko łeb w bok.
- Coś się stało? – Spytała.
Była zmęczona. Całym leczeniem, w które musiała włożyć w
Gajeela, by go uratować… Wiedział o tym. Czemu ją zatrzymywał?
- Czy… Czy on…? – Spytał nieskładnie.
Mimowolnie drapał pazurami podłogę. Był zbyt zdenerwowany. I
nie wiedział, co teraz począć.
- Nie martw się. – Odpowiedziała smoczyca. Podeszła bliżej i
oparła lekko swój policzek o jego. – Będzie dobrze. Wyzdrowieje. Po prostu
potrzeba mu czasu.
Nie miała pojęcia, ile jej pomoc dla niego znaczyła.
Przełożył łeb przez jej szyję i przyciągnął ją mocniej do
siebie. Nie opierała się i posłusznie zbliżyła się. Przesunął nieco
pieszczotliwie żuchwą po jej karku.
- Dziękuję ci. Bardzo. – Powiedział, trzymając ją jeszcze
chwile blisko siebie.
Tak po prawdzie nie chciał, by odeszła.
- Ja bym nie dała rady, gdyby nie Carmen. W tamtym momencie
jego los był przesądzony. To ona go zmieniła. – Odpowiedziała cicho smoczyca.
W końcu Metalicana cofnął łeb. I Grandine się cofnęła nieco.
A potem ugięła łapy, by Wendy i Carmen mogły się wdrapać na jej grzbiet.
- Dobrej nocy. – Powiedział Metalicana, obserwując, jak
smoczyca podchodzi do wyjścia.
- Dobrej nocy. – Odpowiedziała, rozkładając skrzydła.
I zniknęła, pozostawiając po sobie tylko wspomnienie jej
głosu i zapachu.
~*~
Zapomniał już, jak miło się spało wtulonym w ciepłe, mimo że
sztywne łuski Igneela. Tak, były twarde i drapały… Ale kiedy był blisko
zapominał po prostu o tym. Tylko przy dwóch osobach był w stanie spać tak
głęboko i tak świetnie. Przy Lucy i przy Igneelu.
Natsu przeciągnął się, z wyszczerzem przymykając oczy. I
miał wrażenie, że dziwnie łatwo mu się ruszało. Skóra nie swędziała go tak
nieprzyjemnie, jak jeszcze niedawno. I kiedy uniósł spojrzenie, dostrzegł sporo
czerwonych łusek rozsypanych dookoła niego. Spojrzał szybko na swoje ręce. I
dostrzegł swoją własną skórę.
- Haaaaa! – Ryknął uradowany, skacząc dookoła jak wariat.
Dopóki nie przygniotła go do podłogi wielka, ciężka łapa smoka.
- Natsu, do cholery, smoki tu próbują spać. – Jęknął sennie,
nie otwierając nawet oczu.
Z trudem chłopak wysunął łeb na zewnątrz.
- Ale Igneel! Łuski! Nie mam ich! Normalnie odpadły! – Wykrzyczał.
Przez gniotącą go łapę z trudem mógł oddychać.
Ale kiedy tylko to powiedział, smok zaraz go uwolnił i
wstał, podchodząc do niego. Widział te wielkie, czarne oczy uważnie
spoglądające na chłopaka. I po chwili sam wybuchnął gromkim śmiechem.
- Haaaa, Carmen się udało! Cholera, było w nią nie wątpić, przecież
jeszcze nigdy nie zawaliła sprawy! – Wrzasnął rozradowany smok, siadając na
podłodze.
~Podobało się? Komentuj!~
Nosz, wiem, że mam zakaz komentowania przez parę rozdziałów, ale aż prosi się, by to napisać - MRANDENEEY! MRANDENEEY! *skacze z radości* sgtwegergesfegee, My ship is done. *o*
OdpowiedzUsuń~ Evil Queen
Alex13 nie dziwię ci się.:P :P Prosimy więcej Mgrandeneey i więcej smoków :) Świetny rozdział :D :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, cudowny przecudowny
OdpowiedzUsuńLaxus: Wyluzuj bo się spocisz!
Dobra dobra, ale co ja poradzę że mi się podobało biedny Gajeel. Ale wyzdrowieje i to się liczy! Wiesz jaką miałam radochę kiedy Natsu łuski odpadły?!
Laxus: No z radości to nawet mnie nie zwyzywała
A to jest postęp!
Pozdrawiam i życzę weny!
Aww, w koońcu! Po kilka razy dziennie wchodziłam sprawdzać, czy nie ma nowego rozdziału x3
OdpowiedzUsuńOo, jak miło, w końcu bez łusek, to musiało być upierdliwe.. a Natsu jak zwykle robi hałas xd
A tak w ogóle to nawet mi się podoba ten nowy paring.. Na, to duużo, dużo weny dla Ren-chan! Żeby nam już zawsze tak pięknie pisała ^.^
Imagine that... Dzięki Twojemu opowiadaniu też polubiłam Mrandeneey, jak to się ich tu określa. Scena, w której Metalicana tuli do siebie Grandine (jeśli można tak to ująć), była taka rozczulajaca... A to, jak Natsu budzi się z wyszczerzem... Świetne:) Dużo weny życzę^^
OdpowiedzUsuńNe,Reneé-chan ,wiesz że kocham twoje opowiadania?
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ,Mrandine cudownie opisane... WSPANIAŁE!
Wybaczam Ci to że nie dawałaś rozdziałów :3
A ja jutro do Lekarza T-T
~Amisia
Mrandine <3 No kurcze, bomba :D No i szacun dla Carmen, zaśpiewała sobie i uleczyła Smoczych Zabójców...
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, aczkolwiek trochę krótki. Wybacz, że tak narzekam, ale po prostu mi mało :D
Buziaki Renee-chan :*
Kyaaaaa.! Ja też chcę więcej smoczego paringu!
OdpowiedzUsuńCiekawe jakby wyglądał pocałunek w ich wydaniu... *popada w zamyślenie*
Hiyakuma: Ponieważ Serek znowu przeniosła się do krainy fantazji,a niedługo znowu pewnie będzie jarać się metalem albo Grimmjowem...
Grimmjow... *p*
Hiyakuma: a nie mówiłem... Ekhem, wracając do tematu, rozdział był świetny i oboje czekamy na nastepny.
*wychodzi ciągnąc za sobą rozmarzoną Serek*
Grimmuś... *q*
Mrandine, no i troskliwy Metalicana.. Łał :3
OdpowiedzUsuńMmmm świetnie! Więcej smoczego paringu, proszę ^.^ Mam nadzieję, że Gajeel szybko wyzdrowieje c; Dobrze, że chociaż żyje... ale co to za życie, nie ? xD Carmen wszystkich uratowała! *oklaski* Natsu się bardzo ucieszył xD Super wpis :*
OdpowiedzUsuńHappy: Aye!
Weny życzę!
Happy: Pozdrawiam!
Buziiiiii :*
Normalnie Kocham tą Carmen ^^ Jak dobrze, ze wszystko zaczyna wracać do normy *ociera pot z czoła*. Zastanawia mnie tylko co z Gajeelem O.o Nie rób mu już nic ! ; c tak mi go szkoda ;( No nic, z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział ^^ <3 Zapraszam do mnie :* Weny ~!
OdpowiedzUsuńArigatou za dedyka! ^^
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity jak Carmen! :3
I taki słodki Metalicana... Kawaii... <3
Pozdrawiam i weny życzę
NyrimChan
To co ta Carmen robiła że oni tak ją zachwalają? :D
OdpowiedzUsuńDobrze, że już wszystko dobrze :D
Ale zdanie >_<
W końcu znalazłam chwilę na czytanie!
A wcześniej miałam tak dużo czasu...
Uleczeni!
Tylko Gajeel nie w jenym kawałku...
I już niedługo chyba pożegnanie ze smokami :(